: 12 kwie 2022, 13:05
Uniosła brwi, bo naturalnie nie potrafiła sobie wyobrazić tego jak skomplikowane mogło być posiadanie dziecka. Albo chęć posiadania dziecka. Znaczy, zdawała sobie sprawę z tego, że posiadanie dziecka to jednak skomplikowana sprawa. Ale samo zrobienie dziecka nie było jakieś skomplikowane. Chyba, że naprawdę się tego dziecka chciało to dosłownie wszystko stawało na przeszkodzie. A jak byłaś z patologicznej części społeczeństwa to wystarczyło jedno ruchanie, żeby na świat przyszło stado patologicznych dzieci, na które będą zpierdalać ludzie, którzy tych dzieci nie chcą, albo chcą, ale nie mogą, albo po prostu nie są jebniętymi i zbędnymi członkami społeczeństwa. No, ale co zrobisz. Słuchała Zoyi i starała się nie komentować typów, z którymi chciała mieć te dzieci. Przynajmniej ze Szkotem nie musiałaby martwić się o kołysanie dziecka, bo mieszkaliby na zapleśniałej łodzi. Tak, Sam tam była i widziała pleśń, więc powodzenia dla wychowania dziecka, w takich warunkach. Logana nie skomentowała, bo wolałaby wrócić do ludzi wujka Vesemira i wolałaby znowu być poddawana torturom niż rozmawiać o tym pierdolonym pantofelku, który był tylko i wyłącznie stratą powietrza i worem spermy, której nikt nie chciał.
-Nie rozumiem. – Powiedziała w końcu. –Czyli wolałabyś mieć dziecko z beznadziejnym i średnio obecnym typem? Bo gdybym miała wybierać z twoich poprzednich… związków. To myślę, że najlepszą opcją jest bycie samotną matką. – Postanowiła być szczera, ale też czuła, że Zoya wiedziała, że innego komentarza od Sameen nie powinna się spodziewać. Jeżeli rzeczywiście spodziewała się czegoś innego to mogła obwiniać tylko i wyłącznie siebie. Nie Sameen. –Czyli co konkretnie masz z nim wspólnego? – Zapytała, bo ta kwestia też była dla niej nie do końca jasna. Głównie przez braki pamięci. Jej i moje, hehs.
-Okej… – Zmarszczyła brwi. –To w czym problem, żeby mu o tym powiedzieć? Możesz go poinformować i ewentualnie dać mu do zrozumienia, że jeżeli będzie chciał być obecny w życiu dziecka to spoko, nie masz nic przeciwko, ale jeżeli nie chce tego dziecka to absolutnie nigdy się o sobie nie dowiedzą. Możesz nawet iść do prawnika i spisać jakąś umowę. – Nie wiedziałaby takich rzeczy gdyby nie to, że Zoya swego czasu zmuszała ją do oglądania sporej ilości durnych filmów i seriali. No i naturalnie Sameen zgadywała, że skoro takie rzeczy dzieją się na ekranie to mogą się też dziać w prawdziwym życiu.
-Domyślam się, że nie miał okazji do tego, żeby się wykazać. – Stanęła w obronie Tyfona. Normalnie miałaby w niego wyjebane, ale jednak powinien być psem obronnym i wierzyła, że spełniał swoje funkcje jak Sam była nieobecna. –Załatwię mu tresurę. – Dodała i na chwilę zamyśliła się nad tym czy Eve przyjęłaby jej psa na szkolenie i jeśli tak to czy wyszkoliłaby go tak, żeby zajebał Sam za to jaką była pizdą.
-Oh, okej. Jasne. – Pokiwała głową. Trochę zakładała, że będzie mogła zostać przez parę dni u Zoyi, ale nie będzie się przecież wtryniać na trzeciego. Widać, że Henderson miała za dużo już na głowie. –Może nie chciała się narzucać. Proszenie o pomoc, albo pokazywanie swojej… niekorzystnej sytuacji nie zawsze jest łatwe. – Ale Sameen dzisiaj była łaskawa stając w obronie randomowych ludzi. Oprócz byłych Zoyi, w ich obronie nie stanie nigdy. Same patałachy.
Uśmiechnęła się lekko. –Czyli… masz te pieniądze? Nie rozdałaś ich jeszcze? – Zapytała unosząc brwi i nawet lekko się prostuje. –Chciałam pożyczyć trochę pieniędzy, ale skoro masz te moje to po prostu je wezmę. – Potrzebowała kupić sobie jakieś leki i ubrania. Po leki na receptę będzie musiała się gdzieś włamać. Do weterynarza czy coś. –Potrzebuję też jakieś czyste ciuchy. Jeden zestaw mi wystarczy. – Potrzebowała mieć coś w czym będzie mogła spać i wróci do zdrowia, a wiadomo, że ona nosiła ciuchy jak pewna osoba, której imienia nie wymienię. Przez kilka dni jeden zestaw po to, żeby na koniec wyjebać wszystko do śmieci zamiast uprać. –I twoje auto. Muszę pożyczyć twoje auto. – Jej za bardzo rzucały się w oczy, a Honda, którą przyjechała była kradziona, więc będzie musiała ją zwrócić zanim właściciele ogarną. –A, no i chciałabym się umyć. Jeśli mogę. – Nie pamiętała kiedy ostatni raz się porządnie myła, więc wolała się umyć u Zoyi niż u siebie.
Zoya Henderson
-Nie rozumiem. – Powiedziała w końcu. –Czyli wolałabyś mieć dziecko z beznadziejnym i średnio obecnym typem? Bo gdybym miała wybierać z twoich poprzednich… związków. To myślę, że najlepszą opcją jest bycie samotną matką. – Postanowiła być szczera, ale też czuła, że Zoya wiedziała, że innego komentarza od Sameen nie powinna się spodziewać. Jeżeli rzeczywiście spodziewała się czegoś innego to mogła obwiniać tylko i wyłącznie siebie. Nie Sameen. –Czyli co konkretnie masz z nim wspólnego? – Zapytała, bo ta kwestia też była dla niej nie do końca jasna. Głównie przez braki pamięci. Jej i moje, hehs.
-Okej… – Zmarszczyła brwi. –To w czym problem, żeby mu o tym powiedzieć? Możesz go poinformować i ewentualnie dać mu do zrozumienia, że jeżeli będzie chciał być obecny w życiu dziecka to spoko, nie masz nic przeciwko, ale jeżeli nie chce tego dziecka to absolutnie nigdy się o sobie nie dowiedzą. Możesz nawet iść do prawnika i spisać jakąś umowę. – Nie wiedziałaby takich rzeczy gdyby nie to, że Zoya swego czasu zmuszała ją do oglądania sporej ilości durnych filmów i seriali. No i naturalnie Sameen zgadywała, że skoro takie rzeczy dzieją się na ekranie to mogą się też dziać w prawdziwym życiu.
-Domyślam się, że nie miał okazji do tego, żeby się wykazać. – Stanęła w obronie Tyfona. Normalnie miałaby w niego wyjebane, ale jednak powinien być psem obronnym i wierzyła, że spełniał swoje funkcje jak Sam była nieobecna. –Załatwię mu tresurę. – Dodała i na chwilę zamyśliła się nad tym czy Eve przyjęłaby jej psa na szkolenie i jeśli tak to czy wyszkoliłaby go tak, żeby zajebał Sam za to jaką była pizdą.
-Oh, okej. Jasne. – Pokiwała głową. Trochę zakładała, że będzie mogła zostać przez parę dni u Zoyi, ale nie będzie się przecież wtryniać na trzeciego. Widać, że Henderson miała za dużo już na głowie. –Może nie chciała się narzucać. Proszenie o pomoc, albo pokazywanie swojej… niekorzystnej sytuacji nie zawsze jest łatwe. – Ale Sameen dzisiaj była łaskawa stając w obronie randomowych ludzi. Oprócz byłych Zoyi, w ich obronie nie stanie nigdy. Same patałachy.
Uśmiechnęła się lekko. –Czyli… masz te pieniądze? Nie rozdałaś ich jeszcze? – Zapytała unosząc brwi i nawet lekko się prostuje. –Chciałam pożyczyć trochę pieniędzy, ale skoro masz te moje to po prostu je wezmę. – Potrzebowała kupić sobie jakieś leki i ubrania. Po leki na receptę będzie musiała się gdzieś włamać. Do weterynarza czy coś. –Potrzebuję też jakieś czyste ciuchy. Jeden zestaw mi wystarczy. – Potrzebowała mieć coś w czym będzie mogła spać i wróci do zdrowia, a wiadomo, że ona nosiła ciuchy jak pewna osoba, której imienia nie wymienię. Przez kilka dni jeden zestaw po to, żeby na koniec wyjebać wszystko do śmieci zamiast uprać. –I twoje auto. Muszę pożyczyć twoje auto. – Jej za bardzo rzucały się w oczy, a Honda, którą przyjechała była kradziona, więc będzie musiała ją zwrócić zanim właściciele ogarną. –A, no i chciałabym się umyć. Jeśli mogę. – Nie pamiętała kiedy ostatni raz się porządnie myła, więc wolała się umyć u Zoyi niż u siebie.
Zoya Henderson