- Taki krzyk to nic złego, jeśli nie stoją za nim żadne złe emocje. To dobrze, że eskpresyjnie wyrażasz, co czujesz - zapewniła, co musiało brzmieć absurdalnie w ustach kogoś tak opanowanego, a raczej powściągliwego, jak Divina. Ona po prostu... nikt jej nie nauczył, że może się dzielić tym, co w danej chwili myślała, a nawet wielokrotnie była z a to karana, ale nie oznaczało to, że nie lubiła obserwować takich niuansów u innych. Fascynowało ją to... śmiech, płacz, okrzyki zadowolenia, czy niezadowolenia. Czasem chowała się z boku i szczególnie gdy była jeszcze młodsza, obserwowała bawiących się rówieśników, to jak się gonią, popychają, piszczą w zabawie. Było w tym coś fascynującego, coś o czym pewnie pragnęła, chociaż starała sobie wmawiać, że wcale tak nie jest. - Thad to twój starszy brat, prawda? - zmieniła mimo wszystko odrobinę temat, pytając o coś, na co znała odpowiedź. Mimo to lubiła, gdy inni opowiadali o swoich rodzinach, jakkolwiek do nich nawiązując.
- Tak... błędy i tą korektę już poznałam. Cały czas nazywałam Jay'a jajkiem - przyznała się do swojego powszechnego błędu, wzdychając pod nosem. Nie mniej jednak nie miała złego humoru, wręcz przeciwnie, uniosła kąciki ust, spoglądając na oddany jej przez Maeve telefon, z nowym kontaktem. - Cieszy mnie to - kiedyś całe dnie spędzała na włóczeniu się po buszu lub cmentarzu, a nocami grywała w kościele, dbając o to, by ludzie uważali to miejsce za nawiedzone, chociaż robiła to nieświadomie. Teraz głównie przebywała w willi Hawthorne'a, więc perspektywa kontaktowania się z innymi za sprawą telefonu, była przyjemna. - A jak tam u ciebie? Wszystko dobrze? - zagadnęła jeszcze, dość niepewnie, jak zawsze sobie nie radząc, ale jednocześnie czując potrzebę upewnienia się, że ludziom w jej otoczeniu niczego nie brakuje.
Maeve Halsworth