2.
Posiadanie własnej siłowni to był najlepszy możliwy biznes dla kogoś, kto miał fioła na punkcie swojego ciała jak i samego trenowania. Nikt z początku nie rozumiał decyzji Setha i tego zaparcia, aby to właśnie w taką stronę pójść, zarządzać biznesem i robić to z przyjemności i chęci a nie przymusu. Zostanie nudnym prawnikiem jak chcieliby jego rodzice, to był scenariusz na który w życiu by się nie zgodził to raz, a dwa - ktoś taki jak Seth i zostanie prawnikiem? Sztucznym i upchanym w garniak gościem nie chciał się stać, stąd swego rodzaju bunt i co? Właśnie miał swoją własną siłownię, ludzi mu podległych i jakiś tam zarobek. Gdyby nie fakt iż jest bogaty, nie byłby to interes znoszący złote jaja i przynoszący nie wiadomo jakie zyski, ale sam fakt i głębia tego, własne przekonania.. To czasami dla kogoś większa wartość niż sam pieniądz.
Reyner przykładał się do zarządzania swoim "dzieckiem" czyli siłownią, bo jednak nie chciał wyjść tylko na kapryśnego bogatego dzieciaka, który dostaje od rodziców co chce. Co prawda koniec końców dostał, ale to nic. Bywał na siłowni i zawsze starał się dobrze odnosić do przebywających tam klientów jak i swojego personelu, bez używania jakiś chorych podtekstów czy krzywych akcji. Uważał, że co jak co ale chociaż do jednego się przyłoży - do bycia dobrym szefem. Po za tym nie chciał dać chyba swoim staruszkom tej satysfakcji, że coś mu nie wyszło albo że to co aktualnie się dzieje to tylko i wyłącznie na chwilę.
Pomijając to, dzisiaj jak zwykle miał w zwyczaju, po południu sam korzystał z usług swojej siłowni, wypełniając plan treningowy, który wrył mu się już w swego rodzaju nawyk. Dbał o swoje ciało i kontrolował też kondycje, stąd właśnie te treningi przynajmniej dwa razy w tygodniu, w polocie nawet i trzy. Nie miał skomplikowanych zajęć oprócz tego, a dodatkowo fakt iż ostatnio znów trafił w obieg z racji swojego stanu cywilnego, sprawiał iż musiał zadbać o sobie. Jako aktualnie wolny już mężczyzna, musiał się przypodobać płci pięknej, co ostatnio robił już bardzo dawno temu, nie ukrywając minęło już siedem lat.
Siłownia to może niezbyt dobre miejsce na szukanie nowej miłości, ale nikt nie kazał mu się od razu żenić, a też lubił czasami porozmawiać z pięknymi paniami, zadbanymi i tak dalej. Był tylko albo aż - facetem, który zwraca uwagę na kobiece pośladki czy ogólnie ciało. Zoya była też w kręgu interesujących pań, a poznali się pewnie jeszcze w czasie gdy na jego palcu widniała obrączka. Aktualnie już jej tam nie było i oprócz rozmowy i wspólnego trenowania, zawsze mogli przejść się nawet na drinka, już teraz mógł. Ale jak na złość brunetka zaginęła w akcji i przestała się pojawić w Lorne Bay Gym, niestety. Sam Reyner myślał już iż może zrezygnowała z treningów albo ćwiczyła na powietrzu bądź inne takie. Powodów nie znał, ale koniec końców jak ostatecznie ją dojrzał z powrotem na sali - dosyć się ucieszył, chociażby przez pryzmat faktu iż będzie miał towarzystwo w dzisiejszej sesji treningowej.
- Witam z powrotem. Dawno Cię nie było.. - zagadnął znienacka, być może ją trochę przestraszając w ten sposób, ale tylko się roześmiał z tego. Ubrany jak zwykle w opięty t-shirt od początku emanował swoją pozytywną energią, to chyba sprawa całej tej siłowni - na niej humor mu się znacznie poprawiał. Nikt pewnie by nie poznał po nim aktualnie, jak bardzo cierpi gdzieś tam w głębi..
Zoya Henderson