oh my god
: 09 mar 2022, 23:03
#46
Ostatnie tygodnie były szalone! No, ale to w sumie dobrze, przynajmniej nie miała czasu zastanawiać się nad tym jak to znowu jej w życiu nie wyszło. Była idealnym bohaterem tej piosenki Budki Suflera i gdyby tylko interesowała się polską sceną muzyczną to na bank to byłby jeden z jej ulubionych utworów. No ale się nie interesowała i niestety jej nie znała. Znała natomiast plan swoich pierwszych zajęć w tym semestrze. Dostała się na doktorat, miała wykładać psychologię biznesu jakimś tumanom na pierwszych latach studiów i już nie mogła się tego doczekać! Dodatkowo tradycyjnie pomagała w ogarnianiu rodzinnego biznesu, sprawy księgowe przychodziły jej teraz o wiele łatwiej i sprawniej odkąd siedziała tylko w jednej księdze rachunkowej, a nie jeszcze u tego psychopaty Logana Blackwella. Tak, tamten rozdział miała już zamknięty. Miłosne rozczarowania jej nie obchodziły i skupiała się na swojej pracy i pomocy innym. W końcu zaczęli do niej przychodzić pierwsi, prawdziwi pacjenci, co było chyba jej największym osiągnięciem. Co prawda nie miała jeszcze najlepszych warunków do prowadzenia terapii, ale się starała! Nieco to było utrudnione, bo nie posiadała jeszcze swojego gabinetu z prawdziwego zdarzenia, ale to wszystko było tylko kwestią czasu, a przynajmniej tak sobie tłumaczyła.
Większym problemem były biegające po całym domu zwierzaki. Tyfon był naprawdę grzecznym pieskiem, nie miała mu nic do zarzucenia, ale kot jej siostry był po prostu diabłem wcielonym i w ogóle się nie słuchał (bo oczywiście zwierzę Zoyi było ta kurewsko idealne jak i pańcia). Chciała mieć odrobinę spokoju żeby móc popracować więc zamknęła się w swoim gabinecie i próbowała skupić się na zrobieniu ładnej prezentacji dla swoich studentów. Przez chwilę nawet jej się udawało, ale usłyszała głośny huk tłuczonego szkła, aż bała się wyjść z pomieszczenia żeby zobaczyć co się stało.
- Co narobiły? - Zapytała widząc, że w salonie krząta sie Crea. - O nie... moja lampa, przywiozłam ją z Londynu - jęknęła, bo to była piękna lampa, Zoya ją bardzo lubiła, przypominała jej o tych super czasach kiedy martwiła sie tylko o swoje wyniki na Oxfordzie. - Trzeba to posprzątać - zauważyła mądrze, bo nikt przecież nie chciał żeby piesku albo kotku sobie coś wbiło w łapę. Na pierwszy rzut oka było jednak widać, że Zoya jest trochę zmęczona tym brakiem zorganizowania i faktem, że żadna z jej rzeczy nie jest na swoim miejscu. Była chorą pedantką i perfekcjonistką więc przeszkadzało jej to strasznie, ale brała tylko głęboki oddech i starała sie zachować jak należy.
crea henderson
Ostatnie tygodnie były szalone! No, ale to w sumie dobrze, przynajmniej nie miała czasu zastanawiać się nad tym jak to znowu jej w życiu nie wyszło. Była idealnym bohaterem tej piosenki Budki Suflera i gdyby tylko interesowała się polską sceną muzyczną to na bank to byłby jeden z jej ulubionych utworów. No ale się nie interesowała i niestety jej nie znała. Znała natomiast plan swoich pierwszych zajęć w tym semestrze. Dostała się na doktorat, miała wykładać psychologię biznesu jakimś tumanom na pierwszych latach studiów i już nie mogła się tego doczekać! Dodatkowo tradycyjnie pomagała w ogarnianiu rodzinnego biznesu, sprawy księgowe przychodziły jej teraz o wiele łatwiej i sprawniej odkąd siedziała tylko w jednej księdze rachunkowej, a nie jeszcze u tego psychopaty Logana Blackwella. Tak, tamten rozdział miała już zamknięty. Miłosne rozczarowania jej nie obchodziły i skupiała się na swojej pracy i pomocy innym. W końcu zaczęli do niej przychodzić pierwsi, prawdziwi pacjenci, co było chyba jej największym osiągnięciem. Co prawda nie miała jeszcze najlepszych warunków do prowadzenia terapii, ale się starała! Nieco to było utrudnione, bo nie posiadała jeszcze swojego gabinetu z prawdziwego zdarzenia, ale to wszystko było tylko kwestią czasu, a przynajmniej tak sobie tłumaczyła.
Większym problemem były biegające po całym domu zwierzaki. Tyfon był naprawdę grzecznym pieskiem, nie miała mu nic do zarzucenia, ale kot jej siostry był po prostu diabłem wcielonym i w ogóle się nie słuchał (bo oczywiście zwierzę Zoyi było ta kurewsko idealne jak i pańcia). Chciała mieć odrobinę spokoju żeby móc popracować więc zamknęła się w swoim gabinecie i próbowała skupić się na zrobieniu ładnej prezentacji dla swoich studentów. Przez chwilę nawet jej się udawało, ale usłyszała głośny huk tłuczonego szkła, aż bała się wyjść z pomieszczenia żeby zobaczyć co się stało.
- Co narobiły? - Zapytała widząc, że w salonie krząta sie Crea. - O nie... moja lampa, przywiozłam ją z Londynu - jęknęła, bo to była piękna lampa, Zoya ją bardzo lubiła, przypominała jej o tych super czasach kiedy martwiła sie tylko o swoje wyniki na Oxfordzie. - Trzeba to posprzątać - zauważyła mądrze, bo nikt przecież nie chciał żeby piesku albo kotku sobie coś wbiło w łapę. Na pierwszy rzut oka było jednak widać, że Zoya jest trochę zmęczona tym brakiem zorganizowania i faktem, że żadna z jej rzeczy nie jest na swoim miejscu. Była chorą pedantką i perfekcjonistką więc przeszkadzało jej to strasznie, ale brała tylko głęboki oddech i starała sie zachować jak należy.
crea henderson