Strona 2 z 2

: 24 kwie 2022, 14:47
Cherry Whitehouse
Aaron Barnard

Dla większości zapewne było to dość niezrozumiałe zachowanie, bo który chłopak wolał książki od sportu? Ale podobnie też było z dziewczynami, jedne uwielbiały siatkówkę, albo kibicowanie swoim i podobającym im się chłopcom podczas meczu koszykówki, a inne wolały ciche rejony szkolnej biblioteki, zaszycie się w książkach i życie fikcyjnym życiem bohaterów książkowych, przeżywając wraz z nimi te niespotykane przygody czasem. Sama Cherry była raczej typem tej pierwszej, szalonej dziewczyny, ale miała też dni gdzie zamykała się w sali ze sztalugami i malowała, tworząc swoje pierwsze dzieła owoców stojących w misce na stoliku.
- Jeszcze życie mi miłe, więc aż tak tragicznej śmierci sobie nie planuję. Choć bądź co bądź ostatnio próbował się na mnie zawalić dom. - i jak nie nazwać ją pechową, jak podczas burzy szukając owiec spadła z konia, uderzyła głową w kamień, straciła na jakiś czas przytomność, a gdy ją odzyskała i poszła w poszukiwaniu pomocy, to owszem przyjęła ją pod dach nieznana jej kobieta, ale chwilę potem na dom tej kobiety spadło drzewo i gdyby nie szybki przyjazd służb to pewnie obie zginęłyby pod gruzami domu, bo jej towarzyszka bała się wyjścia do aligatorów na zewnątrz. Najwidoczniej ktoś ewidentnie czyhał na życie szatynki, a może była zwyczajnie przeklęta?
- Zapamiętam sobie, po powrocie zatem czekaj na telefon, bo czasami naprawdę obudzę się w środku nocy i zacznę tworzyć składniki na nowe lody. - były takie noce że nie mogła spać, więc kręciła się po domu, sprzątała, albo podjadała resztki z lodówki, te co miały być na dzień następny, albo wychodziła na zewnątrz doglądać zwierząt. Były również dni, kiedy wykończona jak tylko dotknęła głową poduszki to zasypiała i budziła się dopiero dnia następnego wraz z zapianiem koguta. Wszystko zależało od dnia i ilości zmartwień, które Whitehouse miała na głowie.
- Wiesz, pewnie dla ludzi z Sydney jestem nikomu nie znaną Cherry z Lorne Bay, przez co szukają na mapie gdzie ta miejscowość w ogóle jest. - uśmiechnęła się, bo tak jak dla nich te osoby, które są wymieniane jako zwycięzcy we wschodniej części kraju, są nieznajomymi, randomowymi wręcz osobami, tak i ona była nieznajomą dla reszty kraju. Lorne Bay wcale nie było takie słynne, jakby się o tym myślało mieszkając w danym miejscu.
- Ej, mister Australia 2022, usiądź jak prawdziwy filozof, będzie wyglądało poważniej. - zaśmiała się i zaczęła malować pierwsze kreski na płótnie, na początek tło, czyli te przepiękne góry, potem dopiero sylwetkę mężczyzny. Nie przerwała nawet gdy zadał to pytanie. Spojrzała jedynie na swoją rękę i zaciągnęła rękaw tak, by nie było widać tego okropnego siniaka, przypominającego jej dawnego sponsora.
- Nie, to akurat efekt kłopotu, którego się pozbyłam ze swojego życia, a raczej wyrwałam się z jego szpon. Żadne pieniądze, nawet te na leczenie mojego ojca nie są warte tego, by w środku lata musieć zakrywać ciało, z powodu takich obrażeń. Może i teraz jestem całkowicie biedna jak mysz kościelna, ale przynajmniej mam pewność, że pewnego dnia nie wyląduję w szpitalu, bo ktoś pozwoli sobie na zbyt wiele. - mówiła to smutno, bardzo smutno, nie spoglądając w ogóle na Barnarda. Nie potrafiła nikomu spojrzeć w oczy, bo nie chciała widzieć tego oceniającego spojrzenia. Myślała że jest dobrze dopóki ona mu daje, a on jej za to płaci, ale gdy pierwszy raz została uderzona to wiedziała już, że dłużej tego ciągnąć nie może. A ślad na ręce to efekt jej "pożegnania" ze swoim oprawcą.

#6 O cholercia, te bilety były tylko w jedną stronę!

: 03 maja 2022, 10:48
Aaron Barnard
Każdy jako młody człowiek próbuje wielu rzeczy. Również Aaron podejmował kilka prób znalezienia dla siebie odpowiedniego miejsca. Przez parę tygodni chodził na zajęcia z siatkówki, ale sporty drużynowe chyba nie są dla niego, więc znacznie dłużej zabawił w sekcji biegania, na zajęciach w szkole średniej. A poza szkołą miał swoją ekipę znajomych i ich jedyną rozrywką nie było wcale czytanie poezji. Zrobił w młodości parę głupstw, ale chyba w granicach rozsądku, bo niczego po latach nie żałuje. Gdy wraca wspomnieniami do tamtych czasów, to towarzyszy mu jedynie uśmiech i same pozytywne emocje.
- Ale wszystko skończyło się dla Ciebie dobrze? - zapytał ze szczerą nutą przejęcia w głosie. Może nie są najbliższymi sobie osobami na świecie, ale lubi kobietę i przykro by mu było, gdyby Cherry coś sobie złamała albo mierzyła się po tym pechowym zajściu z dłuższymi problemami zdrowotnymi.
- Na pobudkę z takiego powodu mogę przymknąć oko. - odpowiedział. Życie na farmie jest takie zajmujące, że szczerze sądził, że to wszystko, o czym teraz mówią, to tylko żarty. W sensie życzy Whitehouse jak najlepiej, ale może nie kosztem zarywania nocy. No i ktoś powiedział, że żeby zostać milionerem, trzeba wstawać o czwartej rano, więc tutaj w grę wchodziłyby bardziej poranne, niż nocne telefony.
- No tak. Chodzi o to, że bardzo często mówi się, że ktoś coś wygrał, ale spory odsetek mieszkańców danego kraju, nie zna nawet jednej osoby, która wygrałaby w życiu coś więcej, niż parę dolarów w zdrapkach. - stwierdził. Jeśli chodzi o anonimowość, to Cherry miała w stu procentach rację, a Aaron i tak będzie czuł satysfakcję, że jeśli on nic w życiu nie wygrał, to chociaż jego kumpeli się udało. I kiedyś podczas takiej rozmowy wyskoczy z tekstem, a ja to przyjaźnię się z dziewczyną, która wygrała wyjazd na narty do Aspen, jeszcze o tym nie wie, ale będzie musiał też dodać na końcu, że wygrana objęła przelot tylko w jedną stronę.
- Już się poprawiam. Może założę koszulę, to będę miał już swój portret na ścianę, jak kiedyś zostanę rektorem. - zażartował, ale poza wyprostowaniem się w fotelu, bardziej jednak nie zadbał o swój wygląd. Przez chwilę siedzieli w ciszy, Aaron najpierw wyglądał przez okno i podziwiał widok zasypanych śniegiem gór po zmroku, potem jednak odwrócił spojrzenie i przez chwilę obserwował szatynkę przy pracy. Obserwacja tworzących coś artystów, może być równie interesująca, jak analizowanie już skończonego dzieła.
To wtedy dostrzegł sińce, co sprowokowało jego pytanie.
- Ktokolwiek to był, to cieszę się, że znalazłaś siłę, żeby z tym skończyć. - powiedział, chcąc zabrzmieć wspierająco. Ludzie znajdują się w różnych podbramkowych sytuacjach w życiu, Aaron nie chciał oceniać, choć to, co mówiła Cherry, jasno wskazywało na jedno i nie mógł udawać, że nie wie, o co chodzi. Nie drążył jednak dalej i nie komentował niepotrzebnie. - Gdybyś potrzebowała pomocy, to wiesz, że możesz się do mnie zwrócić? - zapewnił kobietę. Nie miał dużo pieniędzy, nie mógł zaproponować Cherry dużej pożyczki, ale pomoc w znalezieniu rozwiązania problemu, to już tak.

Cherry Whitehouse

: 04 maja 2022, 22:01
Cherry Whitehouse
Aaron Barnard

Czy skończyło się dobrze? Tak można było powiedzieć, bo przecież przeżyła, ale gorzej skończyło się to dla właścicielki domu, bo musiała zamieszkać gdzieś indziej, a nie zawsze ma się dużo pieniędzy na nowe lokum. Cherry nie orientowała się nawet czy ubezpieczenie jej domu wspomina również o wypadku spowodowanym upadkiem drzewa na dom, a jakby nie było, miała trochę drzew na farmie, musi koniecznie to sprawdzić!
- Dla mnie tak, bo jedynie paroma szwami na głowie i krótkim pobytem w szpitalu, ale o wiele gorzej miała właścicielka tego domu, która straciła dach nad głową. - odparła bardzo poważnie, zastanawiała się również nad odwiedzeniem niejakiej Darby Maclerie, ale nie zrobiła na niej pewnie dobrego pierwszego wrażenia, wręcz przeciwnie, zapewne w oczach tamtej kobiety wyszła na wariatkę, a to nie było jej celem bądź co bądź. Kiedyś i ona się odważy by wrócić w tamto miejsce i sprawdzić co u tej kobiety, czy Darby również została uratowana? Czy przeżyła? Pytań było tak wiele, a strach paraliżował przed sprawdzeniem odpowiedzi.
- Nawet jeśli byłbyś naburmuszony to i tak jestem pewna, że sam smak lodów sprawiłby że wszystkie grzechy zostałyby mi odpuszczone. - zażartowała, ale pomyślała że w sumie to wcale nie jest taki głupi pomysł i przed najbliższymi świętami może do spowiedzi zabierze ze sobą kubełek lodów własnej roboty? Na pewno ksiądz się nie obrazi, przecież przykazania nie mówiąc nic o przyjmowaniu smacznej łapówki. Skoro Aaron mógł na to przymknąć oko to czemu inni nie?
- U nas pech w zdrapkach jest wręcz rodzinny, bo często ja i moi rodzice graliśmy w zdrapki i nigdy nie wygraliśmy ani centa. Dlatego byłam kompletnie zaskoczona gdy wygrałam w tej loterii bilety do Aspen, trochę tak jakby szczęście się wreszcie do mnie uśmiechnęło. - i była gotowa pobiec by te bilety znaleźć i jeszcze raz się przyjrzeć swojemu szczęściu, a gdyby to zrobiła to by się pewnie zorientowała że jej szczęście jest jedynie połowiczne, bo bilety były tylko w jedną stronę. Póki co zajęła się tworzeniem portretu Barnarda.
- Zapomniałeś jeszcze przywdziać swojego bordowego futra i poprawić korony. - zażartowała znów, tym razem tylko raz po raz zerkając na mężczyznę, by dobrze odzwierciedlić jego rysy twarzy. Musiała poprawić obrys jego oczu, bo pierwszy szkic nie odzwierciedlał jego spojrzenia.
- Właściwie to możesz mi pomóc. I nie, nie będę cię prosiła o pożyczkę, znajdę jeszcze dodatkowe zajęcie by dorobić, ale znasz może jakiegoś w miarę nie drogiego i jednocześnie dobrego rehabilitanta? - zapytała, poprawiając obrys męskiej twarzy, a potem znów się mu przyjrzała raz jeszcze.