: 08 sty 2022, 16:25
Tego nie musiał się obawiać. Carlie może i była impulsywna, roztrzepana i czasami po prostu nieświadomie działała na swoją szkodę, ale nie chciała ich kłopotów bagatelizować. W końcu zrozumiała, że stali przed poważnym problemem, którego nie mogli tak po prostu zignorować, tylko musieli zabrać się za niego, aby jeszcze wyjść na prostą. I ona naprawdę chciała o to zawalczyć! Chciała zrobić wszystko, żeby to, co było między nimi, wypaliło, ponieważ przy nikim innym nie czuła się tak, jak czuła się przy nim. Albert naprawdę sprawiał, że czuła się wyjątkowo, tym dziwniejsze wydawało się to, że nie potrafiła uwierzyć, że on również ją tak traktował. Z perspektywy czasu wiedziała już, że była ogromną kretynką i od samego początku powinna była mu ufać, ale jak już wspomniałam, nie było to coś, nad czym potrafiła zapanować. Przynajmniej do czasu, bo może teraz, kiedy już zdawała sobie sprawę z istnienia problemu, zdoła to jednak przepracować? Rzecz w tym, że kiedy go słuchała, nabrała ogromu wątpliwości względem tego, czy w ogóle zyska na to szansę. Stąd jej pełna emocji reakcja, która była skutkiem przerażenia, jakie wywołała w niej wizja tego, że ich drogi miałyby się rozejść. Nie chciała do tego dopuścić, ale jeszcze przed sekundą spodziewała się najgorszego. Przynajmniej tak wyglądało to do momentu, w którym Albert zaskoczył ją i zamknął w swoich objęciach. To chyba nie od razu do niej dotarło, a jednak nie potrzebowała wiele czasu, żeby odruchowo już przylgnąć do jego ciała. Nie miał pojęcia jak bardzo tego teraz potrzebowała, ale wbrew pozorom nie uspokoiła się od razu. Chyba nawet rozkleiła się bardziej, dlatego jeszcze kilka razy pociągnęła nosem, a w międzyczasie objęła go w pasie, jakby w ten sposób chciała zagwarantować sobie, że czar za moment nie pryśnie, a on jej nie ucieknie. - Wiem - szepnęła, kiedy udało jej się odzyskać władzę nad łamiącym się głosem. - Byłam kretynką, ale już nie będę. Nie chcę, żeby było między nami źle i nie chcę też, żebyś czuł się tak przeze mnie. Przepraszam - powtórzyła to już któryś raz tego wieczora, ale i tak miała dziwne wrażenie, że niezależnie od częstotliwości, z którą by mu to mówiła, to i tak będzie za mało. Słowami nie mogła przecież niczego naprawić, a jeśli rzeczywiście chciała się postarać, musiała skupić się na czynach. Na to jednak Albert musiał dać jej szansę, choć kiedy teraz znalazła się w jego ramionach, znów pojawiła się w niej nadzieja na to, że może nie było to aż tak nieprawdopodobne.
Albert Raynott
Albert Raynott