we need to talk
: 29 gru 2021, 09:20
Do Lorne Bay dotarł poprzedniego dnia wieczorem. Po długiej przeprawie na lotnisku i zawirowaniach przy odbiorze wynajętego samochodu, znalazł się w Pearl Lagune. Jak się okazało, w całym miasteczku nie było porządnego hotelu, w którym mógłby się zatrzymać, a jedyny hostel mieścił się w dzielnicy, której renoma nie zachęcała nawet do krótkiego pobytu. Domy w Pearl Lagune przypominały okolicę nadmorskiego kurortu, w którym Zachary bywał niegdyś z rodzicami i chyba tylko ze względu na te wspomnienia uśmiechnął się w duchu, przekraczając próg wynajętego budynku.
Choć był rannym ptaszkiem, zamierzał dziś odespać całą podróż i ostatnie męczące dni w pracy. Pod koniec roku zbliżały się rozliczenia, które musiał przejrzeć i zadecydować o krokach na następne miesiące. Z pościeli podniósł się dopiero późnym rankiem, szczerze niezadowolony z braku gosposi, która przywitałaby go parującą kawą i świeżo przyniesionym z piekarni bajglem. Po długim prysznicu, zmywającym osadzone na skórze resztki podróży, wyjął z walizki skrupulatnie przygotowany zestaw, proste, jasne spodnie i koszulę, które w swej prostocie nadawały mu elegancki wygląd.
Posiłkując się GPSem, odnalazł drogę do Once upon a tart. Był tu wcześniej tylko raz, po pogrzebie babci Broadbent. Przez całą trasę zastanawiał się jak przebiegnie to dzisiejsze spotkanie. Nie uprzedził Earline, że pojawi się w Lorne Bay, jak zareagowałaby na wieść o jego przyjeździe? Zdziwieniem, zaskoczeniem, złością? Przybył tu z zamiarem przekonania ukochanej do powrotu do domu. Dość już tej całej farsy i tkwienia w jednej wielkiej niewiadomej. Był już za stary i zbyt poważny na niedopowiedzenia, chciał postawić całą sprawę jasno. Ostatnie miesiące był stale rozdrażniony, zdenerwowany decyzją Broadbent, jakże nierozważną i emocjonalną, na pewno podjętą pod wpływem chwili. Zamierzał rozmawiać z nią na spokojnie, nie robiąc niepotrzebnych scen. Dobrze wiedział jak reputacja i plotki działają na ludzi, nie opłacało się zdobywać złej opinii, nawet w tak małym miasteczku. Wysiadł z samochodu, rozglądając się po okolicy i wszedł do małej kawiarni, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
- Dzień dobry, czy zastałem Earline Broadbent? - zwrócił się uprzejmym tonem do stojącej przy ladzie kobiety. Czy zastanie ją dziś w pracy, a może nie bywa tu tak często, jak to wnioskował po sentymencie, z jakim wypowiadała się na temat odziedziczonej po babce kawiarni?
Earline Broadbent
Choć był rannym ptaszkiem, zamierzał dziś odespać całą podróż i ostatnie męczące dni w pracy. Pod koniec roku zbliżały się rozliczenia, które musiał przejrzeć i zadecydować o krokach na następne miesiące. Z pościeli podniósł się dopiero późnym rankiem, szczerze niezadowolony z braku gosposi, która przywitałaby go parującą kawą i świeżo przyniesionym z piekarni bajglem. Po długim prysznicu, zmywającym osadzone na skórze resztki podróży, wyjął z walizki skrupulatnie przygotowany zestaw, proste, jasne spodnie i koszulę, które w swej prostocie nadawały mu elegancki wygląd.
Posiłkując się GPSem, odnalazł drogę do Once upon a tart. Był tu wcześniej tylko raz, po pogrzebie babci Broadbent. Przez całą trasę zastanawiał się jak przebiegnie to dzisiejsze spotkanie. Nie uprzedził Earline, że pojawi się w Lorne Bay, jak zareagowałaby na wieść o jego przyjeździe? Zdziwieniem, zaskoczeniem, złością? Przybył tu z zamiarem przekonania ukochanej do powrotu do domu. Dość już tej całej farsy i tkwienia w jednej wielkiej niewiadomej. Był już za stary i zbyt poważny na niedopowiedzenia, chciał postawić całą sprawę jasno. Ostatnie miesiące był stale rozdrażniony, zdenerwowany decyzją Broadbent, jakże nierozważną i emocjonalną, na pewno podjętą pod wpływem chwili. Zamierzał rozmawiać z nią na spokojnie, nie robiąc niepotrzebnych scen. Dobrze wiedział jak reputacja i plotki działają na ludzi, nie opłacało się zdobywać złej opinii, nawet w tak małym miasteczku. Wysiadł z samochodu, rozglądając się po okolicy i wszedł do małej kawiarni, zdejmując okulary przeciwsłoneczne.
- Dzień dobry, czy zastałem Earline Broadbent? - zwrócił się uprzejmym tonem do stojącej przy ladzie kobiety. Czy zastanie ją dziś w pracy, a może nie bywa tu tak często, jak to wnioskował po sentymencie, z jakim wypowiadała się na temat odziedziczonej po babce kawiarni?
Earline Broadbent