#5 I couldn't stop at the red light
: 26 gru 2021, 18:56
/ po grach
Jak cicho jak dziś, jeszcze nigdy nie wślizgnęła się do domu. Zazwyczaj jej powrotom towarzyszyło głośnie "cześć" rzucane pod adresem męża lub kogokolwiek innego, kto tylko był w willi, ale teraz najwyraźniej był sama. Tym lepiej. Będzie miała trochę czasu na myślenie, a tak się składało, że tego popołudnia miała o czym myśleć.
Nie do końca wiedziała, jak to się stało, ale zarysowała samochód Stana. Znaczy... Owszem, rysa też tam była, tuż obok pęknięcia, ale przecież nie stało się nic takiego wielkiego, żeby od razu robić z tego powodu tragedię. To nie jej wina, że światła uliczne zmieniały się tak szybko. Była nawet gotowa przysięgać, że wjechała na skrzyżowanie w momencie, kiedy wyświetlało się zielone! Szkoda tylko, że nieco innego zdania był kierowca samochodu, w który lekko uderzyła. Inaczej uważali też policjanci, którzy dali jej mandat. Nic wielkiego, wszystko już opłaciła. Prawdziwa tragedia będzie miała miejsce dopiero teraz.
Może Stanley nie zauważy? Może nie zwróci na to uwagi? A może ktoś ukradnie samochód z podjazdu i mąż nigdy nie dowie się o tym, że przez żonę auto nie ma klosza przedniej lampy, że zderzak lekko zwisa z jednej strony i wzdłuż drzwi ciągnie się sporych rozmiarów rysa? Tak byłoby chyba najlepiej. Olivia była już nawet gotowa przeglądać notes z telefonami do sąsiadów mających nastoletnich lub innych dorastających synów, którzy byliby gotowi podprowadzić samochód Westbrooka. Oczywiście nie za darmo, co to, to nie. Zdawała sobie sprawę z tego, że w takim wypadku milczenie może sporo kosztować, ale stanowiło to wydatek, na który była chyba gotowa.
Szkoda tylko, że Stanley właśnie wrócił.
Co też ją podkusiło, żeby akurat dziś zamienić się samochodami? Dlaczego jej auto stało rano na podjeździe jako pierwsze i przyblokowało samochód męża? Nie mogła zejść, żeby mu odjechać, kazała mu więc pojechać do szpitala jej autem, a sama zabrała potem jego kluczyki. Na co jej to było?
- Stan? To ty? - spytała jak gdyby nigdy nic, kiedy ktoś wszedł do domu. Może nie zauważy. Może nic nie zobaczy.
Stanley Westbrook
Jak cicho jak dziś, jeszcze nigdy nie wślizgnęła się do domu. Zazwyczaj jej powrotom towarzyszyło głośnie "cześć" rzucane pod adresem męża lub kogokolwiek innego, kto tylko był w willi, ale teraz najwyraźniej był sama. Tym lepiej. Będzie miała trochę czasu na myślenie, a tak się składało, że tego popołudnia miała o czym myśleć.
Nie do końca wiedziała, jak to się stało, ale zarysowała samochód Stana. Znaczy... Owszem, rysa też tam była, tuż obok pęknięcia, ale przecież nie stało się nic takiego wielkiego, żeby od razu robić z tego powodu tragedię. To nie jej wina, że światła uliczne zmieniały się tak szybko. Była nawet gotowa przysięgać, że wjechała na skrzyżowanie w momencie, kiedy wyświetlało się zielone! Szkoda tylko, że nieco innego zdania był kierowca samochodu, w który lekko uderzyła. Inaczej uważali też policjanci, którzy dali jej mandat. Nic wielkiego, wszystko już opłaciła. Prawdziwa tragedia będzie miała miejsce dopiero teraz.
Może Stanley nie zauważy? Może nie zwróci na to uwagi? A może ktoś ukradnie samochód z podjazdu i mąż nigdy nie dowie się o tym, że przez żonę auto nie ma klosza przedniej lampy, że zderzak lekko zwisa z jednej strony i wzdłuż drzwi ciągnie się sporych rozmiarów rysa? Tak byłoby chyba najlepiej. Olivia była już nawet gotowa przeglądać notes z telefonami do sąsiadów mających nastoletnich lub innych dorastających synów, którzy byliby gotowi podprowadzić samochód Westbrooka. Oczywiście nie za darmo, co to, to nie. Zdawała sobie sprawę z tego, że w takim wypadku milczenie może sporo kosztować, ale stanowiło to wydatek, na który była chyba gotowa.
Szkoda tylko, że Stanley właśnie wrócił.
Co też ją podkusiło, żeby akurat dziś zamienić się samochodami? Dlaczego jej auto stało rano na podjeździe jako pierwsze i przyblokowało samochód męża? Nie mogła zejść, żeby mu odjechać, kazała mu więc pojechać do szpitala jej autem, a sama zabrała potem jego kluczyki. Na co jej to było?
- Stan? To ty? - spytała jak gdyby nigdy nic, kiedy ktoś wszedł do domu. Może nie zauważy. Może nic nie zobaczy.
Stanley Westbrook