Kilka soczystych przekleństw wybrzmiało w jej umyśle, gdy to przedmioty ciskane w równolatka nie zrobiły mu krzywdy. Była wściekła jak nigdy dotąd, niemal do granic wytrzymałości. I mimo iż ciskała w niego przedmiotami chcąc go skrzywdzić, gdzieś w środku nawet ciesząc się, iż bardziej nie ucierpiał - gdyby to faktycznie się stało, zapewne następnego dnia nie potrafiłaby sobie tego wybaczyć.
-
Nie rozumiesz?! - Wysyczała, nie wierząc w absurd zasłyszanych słów. Jak mógł nie rozumieć? Podług zasłyszanych od zbira słów, młody Gatsby powinien doskonale zdawać sobie sprawę z tego, co było powodem jej złości. Czemu mężczyźni byli tak cholernie niedomyślni? Nie wiedziała, zamachnęła się jednak jeszcze raz, tym razem żelastwem nie trafiając we Flynna w ogóle. -
Och tak, Ty nigdy nic nie odwalasz! Twój tata wie w co się wplątujesz? A może mam mu o wszystkim opowiedzieć?! - Wykrzyczała, gdzieś w środku uważając to za nienajgorszy pomysł. Rodzice mieli piękną umiejętność wpływania na swoje pociechy i panna Clark odnotowała sobie w głowie, aby udać się do pana Gatsby, jeśli ta sprzeczka nie przyniesie odpowiedniego skutku.
Nie rozumiała, jak można być aż tak wielkim ignorantem wobec cudzej krzywdy, a uśmiech co chwila pojawiający się na jego twarzy jedynie rozniecał płomień złości tlący się gdzieś w środku brunetki. To też gdy Gatsby wybuchł śmiechem, Audrey nie wytrzymała. W dwóch, szybkich krokach podeszła do chłopaka by zwyczajnie, jak to wściekła kobieta, zdzielić go torebką wprost w twarz. A torebka panny Clark do lekkich nie należała, będąc pełną najróżniejszych, najdziwniejszych przedmiotów które do kobiecej torebki mogły nie pasować.
-
To nie jest śmieszne! Jeszcze raz a wrzucę Cię do krokodyli! - Pisnęła wściekle, mając dość zuchwałego podejścia chłopaczyny. Powinien ją przeprosić, zamiast wypierać się wszystkich zarzutów, mimo iż te nie rozmijały się z prawdą. Audrey Bree Clark zrobiła dwa kroki w lewo, później dwa kroki w prawo biorąc przy tym kilka głębokich oddechów. Musiała się uspokoić, by wyjaśnić sytuację oraz zażądać naprawy samochodu - bez niego była uziemiona na rodzinnej farmie.
-
Twoi kumple. - Zaczęła, przenosząc rozzłoszczone spojrzenie brązowych tęczówek ponownie na buzię Flynna. -
Wyszłam z pracy, ale zanim doszłam do samochodu zatrzymało się przy nim jakieś czarne auto z przyciemnionymi szybami. Wysiadł z niego jakiś gach po czym zdemolował mojego forda, a gdy zażądałam wyjaśnień uznali, że “mój kochaś Gatsby musi być debilem, skoro pożyczył mi samochód. Mówił również, że będziesz wiedział, o co chodzi oraz że to z pewnością nie jest koniec... - Audrey poddenerwowanym głosem, pobieżnie opowiedziała o zdarzeniu, pomijając całą masę nieprzyjemnych epitetów, jakie wędrowały w kierunku Flynna z ust osiłka. Panna Clark nie chciała być gołosłowna, smukłą dłonią sięgnęła do kieszeni, aby wyjąć z niej swój telefon. Kilka kliknięć później skierowała jego stronę ekran telefonu, aby pokazać mu zdjęcia szkód. Rozbite szyby, powyginana karoseria, przebite opony... stary Ford prezentował sie okropnie, powodując ból w piersi brunetki - Audrey uwielbiała swojego złomka. -
W całym mieście tylko Ty jeździsz identycznym fordem co ja... - Dodała jeszcze, uznając te wszystkie argumenty za odpowiednie, by obarczyć winą dawnego kolegę ze szkolnej ławki. Panna Clark westchnęła ciężko, by ledwie chwilę później przygryźć dolną wargę, nie pewna co jeszcze powinna powiedzieć. Złość nadal tliła się w jej żyłach, a Audrey miała ochotę jednocześnie zadusić Flynna gołymi dłońmi, jak i siłą zaciągnąć go na komisariat... Cholera, że też o tym wcześniej nie pomyślała!
-
Chcesz mi coś powiedzieć, zanim zadzwonię z tym wszystkim na policję? - Wyrzuciła z siebie, przestępując z nogi na nogę, coraz bardziej ciekawa o co w tym wszystkim chodzi.
Flynn Gatsby