Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
- Chyba sobie żartujesz? - Remigius nie krył swojego rozbawienia i delikatnie układając dłoń na ramieniu dziewczyny. Szczerze nie dowierzał temu, że Lisbeth postawi na swoim, ale najwyraźniej młoda Westbrook miała go jeszcze niejednokrotnie zaskoczyć.
Stali w kolejce do odprawy lotniskowej, by nadać swoje bagaże. Czekał ich wielogodzinny lot do Stanów, a więc oczywistym było, że Remigius zadbał o jak najwygodniejsze miejsca w pierwszej klasie, by podróż upłynęła im spokojnie i niemęcząco. Co więcej poinformował Lisę o tym, że on zadba o bilety, a jej słowa sprzeciwu bagatelizował, będąc przekonanym, że dziewczyna nie zrobi tego o czym wspominała. Był więc wielce zaskoczonym, gdy brunetka pokazała mu rezerwację na swój bilet w klasie ekonomicznej. - Lisbeth, prosiłem, abyś odpuściła... Przecież to ja ciebie zapraszam - westchnął i oczywiście wierzył w to, że i tak polecą na jego biletach, ten Lisy ignorując. - Możesz go jeszcze zwrócić? Może przyda się komuś, kto na ostatnią chwilę, pilnie będzie potrzebował lotu do USA? - Zaproponował absolutnie nie biorąc innego scenariusza pod wgląd.
Sama wizyta Lisbeth w domu jego rodziców, była dla niego nie małym przeżyciem. Ostatni raz przedstawiał kogoś oficjalnie wieki temu. Nawet w mediach nigdy nie afiszował się z żadnym ze swoich związków, a ewentualne plotki o romansach pozostawiał bez komentarza. Dopiero związek z Lisą zasłużył na rangę oficjalnego. Ponadto mieli wystąpić razem podczas premiery nowego filmu i ten fakt także zaprzątał głowę Remigiusa. Nigdy wcześniej na czerwonym dywanie nie towarzyszyła mu żadna kobieta. Dobrze wiedział, że Lisa przejmowała się jeszcze bardziej. Nie tylko całą oficjalną oprawą ich wyjazdu, ale także tą bardziej osobistą. Miała poznać rodziców Remigiusa, wziąć udział w corocznym Balu Bożonarodzeniowym organizowanym w ich posiadłości i ogólnie przeżyć chyba najbardziej stresujące tygodnie w życiu. Dlatego Remy nie wyobrażał sobie, aby jeszcze takie szczegóły jak podróż miały przysparzać im dodatkowych kłopotów.
- Dzień dobry, proszę to nasze bilety, a ten chcielibyśmy zwrócić. Nastąpiła mała pomyłka - Remigius nie miał zamiaru dyskutować dłużej z Lisą i po prostu samemu wziął sprawy w swoje ręce. Marzył o tym, aby znaleźć się już na pokładzie dreamlinera z drinkiem w dłoni i zostawić za sobą Lorne Bay, Asutralię, wszelkie troski i przede wszystkim stresy związane z ostatnimi spotkaniami z rodziną Lisbeth.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
15.

Zmarszczyła nos, bo wcale sobie nie żartowała. Jej rodzice byli majętni i nigdy jej niczego nie brakowało, ale też nie była na tyle rozpieszczana, by kupowali jej drogie bilety samolotowe w biznes klasie, jakby była jakąś księżniczką. Nawet nie chciała myśleć ile taki lot mógłby kosztować, więc nieszczególnie dobrze czuła się z tym, że Remigius miałby jej od tak zapłacić za coś tak drogiego, co nawet ciężko nazwać prezentem, bo jak wyjdzie z samolotu, lot będzie już tylko wspomnieniem.
- Nie żartuję, czułabym się kiepsko gdybyś i za to mi zapłacił - mruknęła, nieszczególnie zadowolona z tego, że sobie z niej żartował. - Tak, zapraszasz mnie, będę żyła na twój koszt i kupiłeś dla mnie suknię, więc przyzwoitość nakazuje, żebym przynajmniej za podróż sama zapłaciła. Mam kasę - była dumna. Może nie miała pieniędzy na biznes klasę, ale na normalny bilet już tak, pracowała na niego ostatnio, więc ostatecznie mogła go zakupić. - Kiedy ja wcale nie chcę go zwracać - wyjaśniła mu, jednak Remigius zdawał się pozostawać obojętny na jej słowa. Podeszli więc do pani, która szczerzyła się głupio do Soriente, co w ogóle było w mniemaniu Lisbeth nie na miejscu. Dla osób z normalnymi biletami obsługa nie była taka przyjemna.
- Zwrócić..? - kobieta zaraz przeczytała dane, więc od razu jej wzrok padł na Lisbeth, która poczuła się niezręcznie. - To trochę potrwa - przyznała, a Lisa westchnęła.
- To idź już Remy i kup mi gumy do żucia - poprosiła, żeby potem nie musieli razem stać w kolejce w sklepie. - Ja i tak będę musiała jeszcze iść do toalety - mruknęła, a kiedy blondyn upewnił się już, że na pewno trafi i położył ich walizki w odpowiednim miejscu, zdecydował się odejść. Lisa przez chwilę nawet chciała postąpić zgodnie z jego wolą, ale kobieta nie była już taka przyjemna, coś klikała, z czymś się pomyliła, ludzie czekali, więc wycofanie Westbrook dało o sobie znać.
- Dobra, niech jednak pani tego nie zwraca - jęknęła, tłumacząc, że jest to niepotrzebne i poszła faktycznie do tej łazienki, tam czując, że już stres zaczyna brać górę. Nie chciała denerwować Remigiusa, ale też czuła się z tym wszystkim niełatwo. W dodatku jak tak siedziała w tej kabinie, dostała smsa od Soriente, że samolot już jest podstawiony i można wsiadać, więc gdzie ona jest. Odpowiedziała, żeby poszedł zająć miejsca, bo ona już idzie. No i faktycznie poszła... ale zamiast wejść fancy wejściem do biznesowej, zdecydowała się jednak na swoją ekonomiczną, bo brakło jej odwagi na podejście do ważniaków. Usiadła już, minęło piętnaście minut, kolejny sms, tym razem pytający gdzie jest. Spanikowała trochę, ale odpisała "nie zwróciłam jednak tego biletu i weszłam nie tym wejściem, więc teraz siedzę na tym swoim miejscu... już trudno". Trochę było to głupią wymówką, ale jednak... nic lepszego nie przyszło jej do głowy.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Właściwie to jednym uchem słuchał tego co tam wyjaśniała odnośnie kupowania biletu dla siebie. Przyzwyczaił się do tego, że Lisa była niezwykłym uparciuchem. I nie byłoby w tym nic złego, bo jakoś się dogadywali, ale czasem nie potrafiła ustąpić w kwestiach, które później okazywały się skomplikowane i nieprzyjemne w rozwiązaniu dla nich obojga.
- Mhm... - Rzucił spoglądając na nią podejrzliwie. - Poczekam na ciebie przy bramkach - dodał i zrobił to o co go poprosiła.
Tylko, że czas mijał, ale Lisa się nie pojawiała. Remy zaczynał podejrzewać, że może nie udało jej się przejść, albo wyniknął jakiś inny problem z biletami, ale po krótkiej wymianie smsów uspokoił się na tyle, by wsiąść do samolotu. Liczył na to, że lada moment Lisbeth do niego dołączy, ale przyjemne rozczarowanie przyszło szybciej niż się spodziewał. Zaklął cierpko pod nosem, gdy odczytał informację o tym, że nie oddała biletu. Był tym faktem szczerze poirytowany, ale zachowywał zimną krew. Tylko, że im dłużej Lis wykręcała się od przyjścia do niego, tym bardziej Remy trafił cierpliwość. Koniec końców uzyskał informację, których potrzebował i po krótkiej rozmowie ze stewardesą przeszedł z klasy biznes do ekonomicznej by odnaleźć Lisbeth.
- Mam trzy minuty żeby ciebie stąd zabrać, więc się zbieraj mała, ale już - oznajmił z miejscu, gdy oparł się ramionami między fotelami, tuż nad głową pasażera sąsiadującego z Lisą. W tym samym momencie rozległ się komunikat o tym, że pasażerowie proszeni są o zajęcie miejsc i zapięcie pasów. - Gdzie wsadziłaś bagaż podręczny? - Soriente nawet nie spoglądał na Lisę, tylko zaczął przeszukiwać luki nad siedzeniami w poszukiwaniu niewielkiej walizki Lisbeth i jej plecaka. - Przepraszam pana serdecznie, ale nastąpiło małe nieporozumienie i muszę zabrać tę młodą, zbuntowaną damę - dodał po chwili, gdy już złapał za plecak Lisy i teraz starał się wygonić z miejsca wielkiego mężczyznę, który blokował wyjście dla Westbrook. - Chodź, nie ma czasu - ponaglił dziewczynę, gdy podeszła do niej stewardesa, która także zaczęła poganiać całe towarzystwo.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Kiedy tylko dostrzegła Soriente, zaraz zanurkowała w dół, jakby się bała, że ten ją zobaczy, ale oczywiście mimo tej maskarady, blondyn natychmiast znalazł się obok, a Lisa poczuła, że robi jej się głupio.
- A jak one miną, to co się stanie? - mruknęła, zerkając na mężczyznę obok, który nie wiedział co się dzieje. Nic z resztą dziwnego. Poza tym osoby z okolicznych miejsc też były już wyraźnie zainteresowane. Nawet nie zdążyła powiedzieć mu gdzie ma swój bagaż, bo sam go odnalazł i zabrał jej plecak. - Nie nazywaj mnie tak, ludzie się gapią, jakbyś miał mnie wyciągnąć z tego samolotu - upomniała go, bo wiedział doskonale, jak nienawidzi być w centrum zainteresowania. Jakby tego brakowało, jeszcze stewardesa się pokazała, więc teraz facet siedzący obok już musiał wstać, a Lisa naciągnęła na głowę głębiej czapkę nie chcąc widzieć, jak wszyscy się na nią gapią. - Niepotrzebna była taka scena - mruknęła, jeszcze, kiedy złapał ją za rękę i zaczął prowadzić. Mimo wszystko szła za nim, a kiedy znaleźli się w odpowiedniej klasie, wszyscy już siedzieli na swoich miejscach, więc znów... Remigius i Lisbeth siłą rzeczy skupiali na sobie spojrzenia. Lisa wsunęła się na wielki fotel, zaskoczona tym, jak bardzo to miejsce się różni od tego, w którym byli do niedawna. Chwilę więc tak stała, po prostu się gapiąc, aż Remy jej nie ponaglił, aby usiadła. Zrobiła to trochę machinalnie, nadal przyglądając się wszystkiemu dookoła.
- Można się położyć - zauważyła, nadal jeszcze nie patrząc na Remy'ego, bo chyba bała się, że ten był na nią zły. Zapięła pas nadal zestresowana tym wszystkim, jak i przytłoczona myślą, ile wydał na nią pieniędzy. Jakby wiedziała, że na na biednego nie trafiło, ale chodziło o pewne zasady. - Tamta klasa też nie była zła... miałam spoko miejsce, nie na skrzydle, ani na ogonie - zauważyła nieszczególnie zainteresowana instrukcjami załogi pokładowej, bo te dobrze znała. Nie lubiła za bardzo startować, więc kiedy to nastąpiło, wbiła palce w podłokietniki, przełykając ślinę, by nie zatkało jej uszu. Dopiero gdy samolot się wyrównał odważyła się ponownie odezwać.
- To teraz nie ma już odwrotu - zaczęła od tego, zerkając odrobinę do boku. - Jesteś na mnie zły o ten bilet? To ja powinnam być zła... chciałabym pokazać ci, że stać mnie na moje wydatki - westchnęła, bo no... miała dwadzieścia jeden lat, nie była jeszcze biznes woman, więc tym bardziej chciała mu udowodnić, że jest dojrzała i dobrze gospodaruje swoimi finansami. Tylko, że Remy niekoniecznie dawał jej do tego okazje.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Pytanie Lisbeth potraktował odpowiedzią w postaci dość wymownej miny, gdy spoglądając na dziewczynę uniósł lekko brew ku górze. Nie chciała wiedzieć, co by się stało, gdyby po dobroci nie wstała i nie poszła za nim. W sensie... Pewnie siłą by jej nie zmusił, ale jego złość nie przyszłaby mu od tak. Dlatego ulżyło mu, gdy Lisa łaskawie zaczęła gramolić się z siedzenia. Jeszcze w drodze do biznes klasy Soriente osiem razy ładnie przeprosił załogę samolotu i pasażerów za to nieporozumienie, po czym wreszcie mógł odetchnąć i delektować się spokojem podróży. W sensie taki miał plan, bo wpierw oczywiście, że czekała ich trudna rozmowa na temat finansów.
- Położyć, zasnąć, odpocząć i spędzić cały lot w dobrych i wygodnych warunkach bez upierdliwych pasażerów wydających z siebie dziwne dźwięki i zapachy - Remigius pozwolił sobie rozwinąć nieco wypowiedź Lisbeth, a w między czasie z pomocą stewardessy zajął się bagażem Lisbeth. - Lisku, naprawdę? - Zapytał spoglądając już na Westbrook i nie kryjąc swojego rozbawienia. - Super, cieszę się, może nawet do końca lotu nie poczułabyś zapachów z toalety, ale zdecydowanie siedzącego obok siebie typa czułabyś doskonale i uwierz mi te silniki byłby najmniejszym problemem - dodał nieco podkolowywując ponownie swoją wypowiedź, ale cóż w taki nastrój wpadł.
Wreszcie zajęli miejsca, a do Westbrook prawdopodobnie dopiero dotarło, że z planów na jej sposób spędzenia podróży nic nie będzie.
- Na litość boską, Liska! - Nie miał już cierpliwości i po prostu jęknął chowając na moment twarz w dłoniach, by następnie założyć palce za głowę i odchylić się na siedzeniu. - To ja ciebie tutaj zaprosiłem, więc to nie są twoje wydatki, a moje to po pierwsze, a po drugie tylko niepotrzebnie zmarnowałać gotówkę, którą mogłabyś lepiej zainwestować.... Poza tym, tak; jestem zły, bo mnie jak zwykle nie posłuchałaś. Całe szczęście tym razem dość krótko stawiałaś opór, bo gdybyś nie skorzystała ze swojego biletu... Cóż na bank byłbym bardziej zły niż jestem obecnie - zakończył, a że obok właśnie znalazła się obsługa to poprosił o podwójną whisky i paczkę żelków, gdyż miał na nie ochotę i w nosie miał co Lisa mu na to powie. - Chcesz coś? - Oczywiście, że nie chciała, więc sam dla niej zamówił szampana i truskawki, a potem rozłożył wygodniej swój fotel. - Musisz przestać się tak przejmować, Lisku... Ten samolot przy tym co ciebie czeka w LA to pikuś - dodał nieroztropnie, bo na pewno to nie mogło uspokoić Lisbeth, ale cóż... Może czasem zamiast na nią chuchać i dmuchać powinien trochę ją po hartować. Dla zdrowotności.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Podobało jej się tutaj i nie mogła, ani nawet nie zamierzała udawać, że jest inaczej, po prostu... chciała pokazać się z dojrzałej strony, postawić w roli kobiety, którą stać na podróż do rodziców jej faceta. W jej mniemaniu ten plan był naprawdę dobry i trochę nie rozumiała dlaczego sam Soriente podchodził do jej pomysłu aż tak krytycznie. W dodatku wyraźnie demonizował klasę ekonomiczną, co też nie do końca spodobało się Lisie, więc spojrzała na niego z grymasem wymalowanym na twarzy.
- Jak ciebie tak słucham to dochodzę do wniosku, że w życiu nie leciałeś klasą ekonomiczną- mruknęła, ale w sumie jakby się tak nad tym zastanowić, to rzeczywiście nie była pewna, czy Remigius miał ku temu kiedykolwiek w życiu okazję. - Tamten człowiek wydawał się być czysty i nawet sympatyczny, a toalety w samolotach nie pachną jakoś źle...w ogóle jestem zażenowana, gdy rozmawiamy i toaletach - zauważyła, bo chociaż temat ten nie był wcale specjalny, to jednak Westbrook już czuła, że się rumieni. Nie do końca odnajdywała się w podobnych sytuacjach, z resztą Remigius doskonale o tym wiedział. Drgnęła na swoim siedzeniu, kiedy nieoczekiwanie jęknął, bo sama stresowała się startem, który mu najwyraźniej w rozmowie nie przeszkadzał. Nawet nie zdążyła tego skomentować, bo gdy wyrównał się poziom samolotu obój nich znalazła się obsługa. Lisa pokiwała tylko głową na boki, jednak Remy zamówił jej i tak szampana, czego już w ogóle nie rozumiała.
- Nawet jak ja ciebie gdzieś zapraszam, to i tak ty płacisz- zauważyła, bo jego wyjaśnienie nie było według niej szczególnie trafne. - Nie chce by ludzie patrzyli na mnie, jak na te panny, które żerują na cudzym majątku, no i... chciałam ci zaimponował- odwróciła głowę w kierunku okna, bo było jej niesamowicie głupio i już całą twarz miała czerwonaze wstydu i tego wyznania, które wymknęło się z jej ust. Zawsze starała się by podkreślać swoją dojrzałość, zaznaczać, że nie jest dzieckiem, tylko dorosłą kobietą, która zewszystkim sobie radzi. Już szczególnie teraz, gdy miała poznać jego rodziców, dokładała wszelkich starań, by pokazać się przed nim i samą sobą z jak najlepszej strony, szkoda tylko, że kończyło się to taką katastrofą. - Poza tym nie chcę szampana... ale truskawki mogę zjeść - dodala nieco ciszej, a przy tym zacisnęła rękę mocniej na oparciu, bo samolot lekko się zatrząsł. Mimo, że robiła to całkiem często, nie przepadała za lataniem, a przy tym naprawdę miała sporo stresów na głowie. Znów delikatnie się zatrzęsło, ale w jej głowie to było coś wielkiego, więc mimo niełatwej rozmowy, odwróciła się do jego i złapała go zaraz za rękę, silnie zaciskając swoje palce na tych należących do niego.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Może troszeczkę zachowywał się jak nonszalancki książę, ale był zestresowany tym co miało wydarzyć się niebawem w LA. Dlatego postanowił ułatwiać sobie życie, gdzie tylko było to możliwe, aby chociaż odrobinę niedogodności od siebie odsunąć.
- Leciałem samolotami, do których ty bałabyś się chociażby podejść - burknął pod nosem w głowie przywołując te wszystkie przeloty awionetkami i innymi małymi samolotami, gdy przychodziło mu dotrzeć do jakieś oddalonych od wszelkiej cywilizacji miejsc. - Nie oznacza to jednak, że taką podróż także mam odbywać w sposób niekomfortowy, gdy istnieje inna opcja, prawda? - Dodał zadowolony z tego, że mógł wygodnie rozsiąść się w fotelu i wyciągnąć nogi, co z racji na wzrost Remigiusa nie wszędzie było takie proste.
Wreszcie rozpoczął się start, a po tym jak samolot osiągnął odpowiedni pułap, także i degustacja alkoholu przez Soriente, której ten nie miał zamiaru omijać. Nadal miał słabość do wysokoprocentowych trunków, aczkolwiek nie pamiętał kiedy ostatni raz naprawdę się upił. Zaraz po śmierci Margot pił zbyt wiele i nawet obawiał się, że niebawem wpadnie w nałóg, ale jakimś cudem udało mu się uniknąć tej nieprzyjemności.
- Lisbeth to co jest między nami jest o wiele ważniejsze od tego co mówią ludzie, a uwierz mi... Cokolwiek nie zrobisz i tak będą gadać swoje - oznajmił ze szczerością, bo tak naprawdę nikt nie miałby pojęcia o tym, że Lisa zapłaciła za siebie. Co najwyżej rozeszłyby się plotki, że się pokłócili i spędzili lot w osobnych klasach nie rozmawiając ze sobą. - Więc trzeba mieć innych w dupie i robić tak, aby to nam było dobrze - dodał i upił z zadowoleniem sporą ilość alkoholu.
Niestety lot nie miał być od początku do końca bezproblemowy, bo samolot znalazł się w jakieś strefie turbulencji i co jakiś czas nieprzyjemnie trząsł. Wpłynęło to najwyraźniej na Lisbeth dość niepokojąco, bo zacisnęła dłoń na palcach Remigiusa, co wprawiło go w lekkie zaskoczenie. Zwykle, gdy prowadzili wymianę zdań, Lisa unikała kontaktu fizycznego, a wręcz uciekała, jakby bojąc się, że zbliżenie do Remy'ego mogłoby pozbawić ją silnej postawy.
- Boisz się, Lisku? - Zapytał nachylając się nieco w kierunku dziewczyny, a nim ta odpowiedziała cmoknął lekko jej skroń, uprzednio zdejmując czapkę z jej głowy. - To zaraz minie. Może coś obejrzymy? - Zaproponował i przy okazji jak odwieszał czapeczkę, sięgnął po klawiaturę od ekranu, który umieszczony był przed ich fotelami. - Ciesz się spokojem póki możesz, jak tylko znajdziemy się w LA będziesz marzyła o kilku spokojnych godzinach w samotności -dodał, bo oczami wyobraźni widział te wszystkie spotkania, kolacje i rozmowy do których będą nijako zobowiązani, ale także zmuszeni jako goście państwa Soriente.

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Przewróciła oczami, słysząc argument o samolotach, jakimi latał, ale nic nie powiedziała, bo mimo wszystko wiedziała, że nie kłamie. Lisa była z gatunku osób ostrożnych, nie lubiła ryzyka, w zasadzie bała się własnego cienia, więc nawet taki zwykły samolot napawał ją lękiem, a co dopiero te wyglądające, jakby nie nadawały się już do latania.
- Znów wychodzi z ciebie szpaner, wiesz? - zauważyła, ale chyba bardziej po to, by nieco zagrać mu na nosie, skoro nie miała żadnych lepszych argumentów w zanadrzu. Przynajmniej faktycznie zrezygnowali z szampana i po chwili wahania zjadła jedną truskawkę, starając się jakoś z tym wszystkim oswoić. Ostatnio nawet bardziej, niż zwykle była kłębkiem nerwów, ale trudno jej się dziwić, skoro miała poznać rodziców Soriente, a przy tym oficjalnie na salonach stać się jego partnerką. Była przekonana, że nie jest na to gotowa, ale mężczyzna zdawał się nie zwracać na to kompletnie uwagi.
- Byłoby mi dobrze, gdybym mogła ci czasem coś postawić... - stwierdziła zgodnie z prawdą, mając oczywiście na myśli jakieś normalne lokale, bo Remy zwykł zabierać ją do takich na które było jej szkoda pieniędzy, a raczej na które nie było jej stać. No bo jednak nie chciałaby prosić rodziców o kasę, żeby móc kupić swojemu chłopakowi kolację. To byłoby zbyt żenujące, nawet jak na nią. Teraz jednak ważniejsze było to, że stresowała się tą podróżą, jak i turbulencjami, dlatego zamiast za wszelką cenę budować mur między sobą, a blondynem, musiała złapać jego dłoń, wierząc, że to doda jej nieco otuchy. Szkoda tylko, że zabrał jej czapkę, co z kolei wcale jej nie pomagało.
- Nie boję - skłamała od razu. - Po prostu nieco się niepokoję... to normalne, ty też pewnie się niepokoisz - zauważyła, podrygując nerwowo nogą. Zerknęła za swoją czapką i spojrzała na niego błagalnie, przygryzając na moment dolną wargę. - Tu jest dużo ludzi... chciałabym w niej lecieć - powiedziała nieśmiało, bo temat czapek poruszany z Remigiusem wcale nie wypływał często, zwykle sama Westbrook starała się o tym nie wspominać, ale sytuacja była inna, niż zwykle. - Wiesz, że nie uspokaja mnie takie coś? Nie jestem zbyt towarzyska... twoi rodzice na pewno uznają mnie za mruka i ponuraka, pewnie nie tylko oni. Kompletnie nie potrafię być charyzmatyczna, nie rozumiem żartów, sama też nie jestem szczególnie zabawna i jak się denerwuję, to za dużo mówię, nie robiąc przerwy na oddechy, a jak nieco nad tym panuję, to z kolei nie mówię wcale... - wywaliła z siebie wiele obaw, które w niej siedziały, równocześnie zrzucając buty, by zgiąć nogi i objąć je ramionami. Spojrzała przy tym do boku, czując, że robi się czerwona przez to, co zamierza powiedzieć. - Możesz mnie przytulić? - rzuciła dość niewyraźnie, ale nie na tyle, by pozostawiać jakiekolwiek wątpliwości co do tego, co mówiła.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Wzruszył lekko ramionami kompletnie nie przejmując się tym jak określiła go Lisbeth. Nigdy nie ukrywał tego, że lubił swoje luksusowe życie. Owszem potrafił z niego kompletnie zrezygnować by w pełni oddać się swojej pasji podczas podróżowania i doświadczyć życia z poziomu mieszkańców ziem, które odwiedzał. Nie mniej jednak, na co dzień lubił korzystać z wygodnych rozwiązań i pieniędzy, które zarabiał ułatwiając sobie tym samym egzystencję. Nie po to pocił się przed kamerą i wkurzał na ludzi na planie, aby później nie czerpać przyjemności z trudem zarobionej kasy.
- Możesz mi postawić kawę, albo lepiej drinka jak już przylecimy do LA - oznajmił będąc przy tym przekonanym, że bez takiego wsparcia nie uda mu się przekroczyć domu swoich rodziców na spokojnie. -Niepokoisz się lotem, czy chodzi o coś innego? - Dopytał mając pełną świadomość tego, że raczej nie podróż jest zmartwieniem Lisbeth, a święta z rodziną Soriente i wszystkie wydarzenia, które zawarte będą w tym krótkotrwałym pobycie. - Nie - ukrócił, absolutnie nie pozwalając Lisie na to, aby sięgnęła po bejsbolówkę. Niebawem będzie ich czekała masa publicznych wystąpień, imprez i spotkań z ludźmi, a więc Westbrook powinna powoli się hartować, a nie pozwalać sobie na ustępstwa na każdym kroku. - Na gali nie będziesz jej mogła mieć, ani podczas świąt, ani imprezy noworocznej, więc... Lepiej już ćwicz życie bez niej. Teraz ja jestem twoją czapeczką - dodał, po czym cmoknął brunetkę w czoło, aby nieco załagodzić swoją wypowiedź.
Z nie małym zainteresowaniem wysłuchał jej wywodu o tym jaka jest i jak się zachowuje. Cóż... Nie mógł zaargumentować przeciwko niej, bo miała rację, ale z drugiej strony skoro Remy pokochał ją za to jaka jest, to każdy inny także mógł dostrzec w niej to wszystkie wspaniałe cechy jakie posiadała, a jakie skrzętnie ukrywała.
- Mała, przestań skupiać się na takich pierdołach, bo naprawdę będzie dobrze. Moi bliscy wiedzą, że ciebie kocham i mnie uszczęśliwiasz, to dla nich jest najważniejsze. Zresztą nie masz się im przypodobać, a mnie, a ja ciebie kocham za to, że jesteś takim małym, mruczliwym i ponurym gburkiem, który gdy chce to potrafi być całkiem uroczy - wyjaśnił pozwalając sobie nieco przedrzeźniać Westbrook na sam koniec. Ostatecznie jednak rozsiadł się wygodniej i włączył tablet w poszukiwaniu jakiegoś mało ambitnego kina, które mogłoby im umilić lot. - Kocyki Pony? Może być? Czy przeraża ciebie to, że niektóre mają skrzydełka, mają a nie latają, a wiesz samolot też ma skrzydła - rzucił pod nosem dopijając swojego drinka i machając na stewardessę, aby ta podała mu kolejnego. W sumie takie lekkie zniesienie niedogodności podróży było dobrym planem, a w zasadzie najlepszym na jaki Remy wpadł na tamten moment. - No chodź tutaj - mruknął przyciągając Lisbeth bliżej siebie. - Postaraj wykrzesać z siebie resztki optymizmu, co? Mamy święta - dodał zaraz, a po tym jak przyniesiono jego zamówienie, Remigius sięgnął po szampana i podał go Lisie. - No już, do dna!

Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Uniosła delikatnie brew patrząc na niego.
- Wow... dwie rzeczy, których nie pochwalam, łaskawca - mruknęła kręcąc głową na boki, ale zaraz westchnęła cichutko. - No dobrze, to postawię ci drinka w jakimś prawdziwym barze... takim amerykańskim, nie byłam w takim jeszcze - zauważyła, całkiem zadowolona, że ma już ten wiek, w którym do barów w Ameryce faktycznie będą ją wpuszczać, bo w przeciwnym razie byłoby to możliwie najbardziej żenującym przeżyciem, jakiego doświadczyła.
- Niepokoję się wszystkim od dnia narodzin - wcale nie przesadzała, jakby się nad tym głębiej zastanowić. Poza tym spojrzała tęsknie w kierunku swojej czapki, wcale nie czując się lepiej z opowieścią Remigiusa o tym, co ją czeka. - Kupiłam sobie kapelusz na specjalne okazje - mruknęła pod nosem, bo przewidziała, że czapka z daszkiem nie zawsze się nada, dlatego działała zapobiegawczo. Wcześniej Remy nic o tym nie wiedział, bo jeszcze w swojej złości byłoby gotowy wziąć i wywalić jej nakrycie głowy. Czasem miewał takie humory, a teraz kapelusz był bezpieczny w walizce.
- Wiedzą? Mówiłeś im o mnie? - to ją zainteresowało, no bo skąd niby mogli wiedzieć, że ich syn naprawdę kochał Lisę, a nie jedynie się bawił, albo ona jakoś jego omotała, obiecując... nie wiadomo co. - Myślałam, że akurat dla ciebie cały czas jestem urocza - podrapała się po poliku, łapiąc go nieco za słówka. Poza tym kiedy zaczął proponować filmy i jawnie z niej kpił, wymierzyła mu cios w ramie. Wcale nie taki delikatny, ale też nie ma co się oszukiwać, wciąż należący do grupy tych nieszkodliwych. - Podły jesteś, wiesz? Może jednak się przesiądę na swoje stare miejsce i porozmawiam z tym typem, co siedział obok - też mogła mu zagrać na nosie i spróbować nieco wymusić na nim zazdrość. W zasadzie to nie było takim złym pomysłem. - On na pewno by mnie uspokoił, a nie jak ty, tylko dokuczasz - burknęła, niby szczerze, ale kącik ust jej nieco zadrżał, zdradzając, że tak naprawdę tylko się z nim droczy. Wolała skupić się na czymś takim, niż na locie i mimo swojej zabawy i tak jak tylko pozwolił jej się przysunąć, zrobiła to, wtulając się w niego bok, bo no... bez czapki lepiej było się chować za nim. - Wczoraj były święta - poprawiła go, wwiercając się jeszcze bardziej. Potem spojrzała na kieliszek z szampanem i posłała mu podejrzane spojrzenie. - Chcesz mnie upić? Ja nawet nie lubię szampana, Remy - zauważyła, ale wtedy samolot znów się zatrząsnął i aż pisnęła pod nosem. - No dobra, daj - wzięła ten kieliszek, a jako, że smak jej wadził, po prostu przechyliła go i wypiła zawartość duszkiem, trzęsąc się i natychmiast zagryzając truskawką. - Ugggggh... francuzi i ten wasz szampan - skomentowała, a jako, że niechybnie stewardessa widziała jak szybko Lisa opróżniła kieliszek, zaraz zapytała czy może podać następny. Lisa odmówiła, Remy powiedział, że tak, no i ostatecznie Westbrook poprosiła o jakiegoś kolorowego drinka. - Jak będę pijana, zrobię ci wstyd - zauważyła, kiedy go już dostała i bawiła się długą słomką.

remigius soriente
Producent || Dokumentalista — Eclipse Pictures
38 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Razem z Lisą łatają swój pokiereszowany związek, ale jemu nadal marzy się ucieczka z Lorne bay; chociaż na kilka chwil.
Raczej wątpił, aby mieli czas na pójście na drinka do typowej, amerykańskiej knajpy, bo harmonogram ich wizyty w LA wyglądał na całkiem napięty. Jednak Remy odpuścił sobie wspominanie o tym i pozwolił Lisie żyć w tej słodkiej niepewności.
- Nie mówiłem nic bezpośrednio - zaczął, bo nie oszukujmy się, ale nie prowadził wylewnej rozmowy na temat uczuć ze swoimi rodzicami. - Jednak sądzę, że sami się tego domyślają skoro pierwszy raz planuję wystąpić z kimś na publicznej imprezie - dokończył. Prawdopodobnie Lisa nie zdawał sobie sprawy jak wielkim krokiem było to dla Soriente, mimo iż ten kilkukrotnie wspominał jej o tym w rozmowach. Czasem Remigius odnosił wrażenie, że Westbrook nie do końca pojmowała kim on był i co robił w życiu. W zasadzie miał nadzieję, że ta wizyta w stanach poniekąd wzbogaci wiedzę Lisy na jego temat. -Próbujesz wzbudzić we mnie zazdrość? - Zapytał wprost nie kryjąc rozbawienia. - Mała, musiałbym być ślepy, głupi i musiałbym być kimś innym, ale poczuć zazdrość o tamtego człowieka - rzucił narcystycznie, bo mimo jego przyjacielskiej natury czasem potrafił zachowywać się jak rasowy dupek. - Poza tym, ty się boisz ludzi, więc nie ma nawet o czym mówić - dodał, w swoim mniemaniu bardzo trafnie, bo kto jak kto, ale Lisbeth sama, z własnej niewymuszonej woli, nie zagadnęłaby nikogo, kogo by nie znała.
Całe szczęście ta ich przepychanka słowna miała bardzo żartobliwy charakter, a Lisa i tak wtuliła się w bok Remigiusa. Przy tym musiała być w naprawdę dobrym, albo spanikowanym humorze, bo zgodziła się wypić szampana, a potem Soriente wcisnął w nią jeszcze nie jednego, a dwa drinki. Tak więc lot minął im całkiem przyjemnie, bo po kilku godzinach rozmowy i obejrzeniu dwóch filmów Lisa zasnęła. Zaraz po niej Remy i obudzili się dopiero na chwilę przed lądowaniem, tak by mieć czas na przebranie się i przygotowanie do wyjścia z samolotu.
- Matka mówi, że nie może się nad już doczekać, ale ojciec musiał pojechać na jakieś spotkanie i dołączy dopiero wieczorem - W drodze do auta (które oczywiście czekało na nich wraz z kierowcą przed lotniskiem), Remy odebrał telefon od swojej rodzicielki wymieniając z nią kilka zdań po francusku. Francine, bo tak miała na imię, była podekscytowana wizytą syna, które nie widziała od kilku miesięcy, natomiast co do Lisy snuła swego rodzaju podejrzliwości, których Remy słuchać nie chciał i które prosił by zachowała dla siebie. - Lisku, będzie dobrze - na moment zatrzymał się przed wozem, aby złapać w dłonie twarz Westbrook i ucałować ją w nos. - Uśmiechnij się chociaż trochę, bo zaczynam mieć wyrzuty sumienia, że ciebie tutaj zabrałem... - Dodał zaraz, bo chyba odkąd wylądowali na twarzy Lisy nie znalazł żadnej innej emocji poza przerażeniem i strachem.


Lisbeth Westbrook
gimnastyczka artystyczna — reprezentująca Australię
22 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
Rzuciła Remigiusa, wierząc, że przez nią był nieszczęśliwy i jednocześnie odebrała sobie jedyny powód do szczęścia.
Z jednej strony rozumiała, co miał na myśli, gdy wspominał o pierwszym publicznym wystąpieniu z kimś, ale z drugiej wiedziała, że i bez tego w jego życiu nie brakowało przed nią kobiet, nawet jeśli te były tylko na kilka chwil. Nie drążyła już tego tematu niepotrzebnie, nie chcąc aż tak podkreślać, jak się tym wszystkim stresowała. Poza tym inna kwestia zwróciła jej uwagę.
- Aha... jeszcze się kiedyś zdziwisz, jak kogoś zagadam! - burknęła, chociaż nieszkodliwie. Akurat jeśli o nią chodziło, to była małą zazdrośnicą i zazdrość w stosunku do Remka czuła na każdym kroku. Niestety póki co musiała przyznać mu rację, bo rzeczywiście umarłaby ze stresu, gdyby miała w samolocie zagadać obcego mężczyznę.
Przez alkohol się nieco rozluźniła, a przy okazji wyszła z niej na tyle przylepa, że nie chciała siedzieć na swoim miejscu tylko na tym od Remigiusa, więc pewnie dopiero gdy zasnęła blondyn ułożył ją obok, bo obudziła się już u siebie. Nowy dzień i lądowanie przyniosły kolejne stresy i w łazience musiała zwrócić wszystko co poprzedniego dnia zjadła, bo jej żołądek wariował, ale oczywiście przed Soriente próbowała udawać, że jest cudownie. To znaczy... że nie jest aż tak tragicznie, ale chyba i tak widział po niej, że daleka jest od dobrego stanu.
- Nie kłam, Remigius Soriente nie wie czym są wyrzuty sumienia - spróbowała zażartować, przewracając oczami. - Oszczędzam mięśnie twarzy na twoją mamę... trenowałam uśmiech przed lustrem, uważam, że wyglądam z nim jakby mnie rodzice upuścili w kołysce, ale będę się starać - mruknęła, bo rzeczywiście patrzyła przed lustrem z jakim uśmiechem wygląda jak najbardziej korzystnie. Poprawiła też kapelusik na głowie, bo przebrali się w ubrania, które nie były sportowe. Było to z jednej strony pomysłem Lisy, a z drugiej... nie wiedziała, co jej strzeliło do głowy. Dobrze chodziła na szpilkach, ale nogi jej się trzęsły, chociaż z drugiej strony to też przez to, że w Australii było po prostu cieplej. Niby miała nie takie cienkie rajstopy i sukienkę do kostek, ale i tak się tym stresowała. - Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam na sobie płaszcz - mruknęła, kiedy już wchodzili do samochodu i po raz kolejny w telefonie sprawdziła, jak wygląda jej makijaż. Nie był zbyt wyzywający, ale chciała wyglądać nieco dojrzalej.
Jechali jakiś czas, aż w końcu podjechali pod rozłożystą willę na wzgórzu, nie tak nowoczesną, jak ta, która należała do Remigiusa, dlatego Lisa przykleiła się do szyby, bo chociaż nie pochodziła z biednej rodziny to zrobiła ona na niej duże wrażenie.
- Wooooooooooooow, tu mieszkają twoi rodzice? Wzięłam za mało sukienek - podsumowała, a kiedy samochód się zatrzymał, już zobaczyła na schodach jakąś elegancką kobietę i poczuła, że jednak miała jeszcze w żołądku coś, co mogłaby zwrócić. - Może ja jednak zostanę w wozie, co? - wyrzuciła z siebie jakże inteligentnie.

remigius soriente
ODPOWIEDZ
cron