: 27 wrz 2022, 23:38
Mój błąd – rzeczywiście Zeta musiał się przecież dokopać do informacji o jej karierze. Zbytnio zafiksowany na punkcie odnalezienia Jeddy, zapewne tylko pobieżnie przeleciał wzrokiem wszelkie recenzje dotyczące jej debiutu. Mógł tylko domyślać się jak bardzo utalentowana była. Jednakże informacja o wytoczonym procesie już go nieco mocniej zainteresowała – ale do owego artykułu powrócił z większą uwagą dopiero po poznaniu jej osoby w antykwariacie. Był nią wręcz zaintrygowany. Zupełnie nie jawiła mu się jako dziewczyna z pazurem, tymczasem informacja o wytoczonym procesie pokazywała, że Hazel potrafiła walczyć o swoje. Przynajmniej tak chciał o niej myśleć.
Na ten moment obserwował ją poniekąd ze zwycięskim i bezczelnym uśmieszkiem, patrząc jak kręci się po jego salce w poszukiwaniu miejsca. Żałował, że nie chciała mu nieco bardziej utrzeć nosa i w istocie ustawić się w tym pierwszym rzędzie, ale nie zamierzał jej w żaden sposób prowokować do tego. Nie wiedzieć czemu tak bardzo go cieszyło irytowanie jej. Parsknął śmiechem na jej słowa i przygryzł wargę. — Może wtedy mógłbym cię częściej widywać — rzucił z uśmiechem na wzmiankę o aktywizatorze. Zeta w istocie dość często posuwał się do włamywania do kogoś – patrz Jake – ale mimo wszystko chyba nie posunąłby się do tego czynu w przypadku Hazel. Nawiedzanie jej w pracy to jedno, ale włam do jej domu – w momencie, gdy naprawdę nie zamierzał jej przecież nastraszyć – nie przyniósłby niczego dobrego i byłby przekroczeniem granic. Oczywiście te myśli to czysta hipokryzja ze strony Zety, ale chyba dobrze, że miał przynajmniej wobec niektórych osób jakieś zasady.
Nastrój nieco opadł, gdy tylko wypłynął temat Jed. Nadal wkurzało go niemiłosiernie to, że Audi była taka uparta i niechętna do współpracy. Nic nie odpowiedział – bo pewnie mógłby się z nią kłócić o to czy z Jeddą było naprawdę w porządku – ale zmierzył Hazel zagadkowym spojrzeniem. Wyłapał tą widoczną ulgę i może zbytnio ją analizował? Nie podniósł jednak tego tematu. Do salki zaczęły wchodzić jego stałe kursantki, więc szybko przybrał na twarzy czarujący acz przyjazny uśmiech i podszedł się przywitać. Kątem oka spostrzegł, że Hazel rzeczywiście usiadła na szarym końcu salki i trochę mu się śmiać chciało z tego powodu, ale zbytnio udawał pogrążonego w rozmowie z kursantkami, by posłać jej chociażby drwiący uśmiech.
Zerknął na zegarek i uzmysławiając sobie, że nadeszła już godzina zajęć, klasnął w dłonie. — Cześć, witam ponownie na zajęciach wszystkie panie – i Mitcha! Dzisiaj po raz drugi zajmiemy się jogą flow w celu uwolnienia stresu z naszego ciała. Jest to praktyka bazująca na sekwencji Powitania Słońca. Popracujemy nad wzmocnieniem i pełnym rozciągnięciem ciała oraz płynną pracą prawidłowego oddychania. — Robiąc to wprowadzenie włączył relaksującą muzykę rodem z salonów piękności i usiadł na swojej macie. — Zaczynamy od pozycji siedzącej ze skrzyżowanym nogami… — i tak głosem spokojnym i łagodnym jakim zwykły odzywać się w pracy zaczął prowadzić zajęcia z jogi wyciszającej i relaksującej. Za każdym razem, gdy grupa miała zamknięte oczy on pozwalał sobie na krótkie spojrzenia w kierunku Hazel, którą miał zamiar zaczepić po zajęciach.
Hazel Ebenhart
Na ten moment obserwował ją poniekąd ze zwycięskim i bezczelnym uśmieszkiem, patrząc jak kręci się po jego salce w poszukiwaniu miejsca. Żałował, że nie chciała mu nieco bardziej utrzeć nosa i w istocie ustawić się w tym pierwszym rzędzie, ale nie zamierzał jej w żaden sposób prowokować do tego. Nie wiedzieć czemu tak bardzo go cieszyło irytowanie jej. Parsknął śmiechem na jej słowa i przygryzł wargę. — Może wtedy mógłbym cię częściej widywać — rzucił z uśmiechem na wzmiankę o aktywizatorze. Zeta w istocie dość często posuwał się do włamywania do kogoś – patrz Jake – ale mimo wszystko chyba nie posunąłby się do tego czynu w przypadku Hazel. Nawiedzanie jej w pracy to jedno, ale włam do jej domu – w momencie, gdy naprawdę nie zamierzał jej przecież nastraszyć – nie przyniósłby niczego dobrego i byłby przekroczeniem granic. Oczywiście te myśli to czysta hipokryzja ze strony Zety, ale chyba dobrze, że miał przynajmniej wobec niektórych osób jakieś zasady.
Nastrój nieco opadł, gdy tylko wypłynął temat Jed. Nadal wkurzało go niemiłosiernie to, że Audi była taka uparta i niechętna do współpracy. Nic nie odpowiedział – bo pewnie mógłby się z nią kłócić o to czy z Jeddą było naprawdę w porządku – ale zmierzył Hazel zagadkowym spojrzeniem. Wyłapał tą widoczną ulgę i może zbytnio ją analizował? Nie podniósł jednak tego tematu. Do salki zaczęły wchodzić jego stałe kursantki, więc szybko przybrał na twarzy czarujący acz przyjazny uśmiech i podszedł się przywitać. Kątem oka spostrzegł, że Hazel rzeczywiście usiadła na szarym końcu salki i trochę mu się śmiać chciało z tego powodu, ale zbytnio udawał pogrążonego w rozmowie z kursantkami, by posłać jej chociażby drwiący uśmiech.
Zerknął na zegarek i uzmysławiając sobie, że nadeszła już godzina zajęć, klasnął w dłonie. — Cześć, witam ponownie na zajęciach wszystkie panie – i Mitcha! Dzisiaj po raz drugi zajmiemy się jogą flow w celu uwolnienia stresu z naszego ciała. Jest to praktyka bazująca na sekwencji Powitania Słońca. Popracujemy nad wzmocnieniem i pełnym rozciągnięciem ciała oraz płynną pracą prawidłowego oddychania. — Robiąc to wprowadzenie włączył relaksującą muzykę rodem z salonów piękności i usiadł na swojej macie. — Zaczynamy od pozycji siedzącej ze skrzyżowanym nogami… — i tak głosem spokojnym i łagodnym jakim zwykły odzywać się w pracy zaczął prowadzić zajęcia z jogi wyciszającej i relaksującej. Za każdym razem, gdy grupa miała zamknięte oczy on pozwalał sobie na krótkie spojrzenia w kierunku Hazel, którą miał zamiar zaczepić po zajęciach.
Hazel Ebenhart