Don't make me drop kick you
: 10 gru 2021, 13:46
Ostatnie czego się spodziewała to telefonu od pana Clarka. Miała z nim dobre relacje, ale nigdy nie dzwonili do siebie z byle powodu. Wymiana numerów polegała bardziej na kontakcie w sprawie Audrey, co od razu wzbudziło w Eve ogromny niepokój, który powiększył się jeszcze bardziej, kiedy usłyszała spanikowany głos mężczyzny. Niewiele rozumiała z jego zamotanego wywodu. Strzelał słowami jak z karabinu, z którego Paxton wyłapała to co uważała za najważniejsze – ranna Audrey. Dokładnie postrzelona Audrey, lecz pan Clark mówił tak chaotycznie, że nie wiedziała kto był sprawcą tego wszystkiego. Czy strzelał on czy „stary piernik”, o którym wspomniał a na jakiego trafił w towarzystwie swojej córki.
- Co mam robić? Policja.. przyjadą tutaj.. – zdołał dodać nim Eve się rozłączyła. Nie znała całej sytuacji i jak na razie nie miała czasu, żeby interesować się całością. Myślała tylko o dziewczynie, która najpewniej wciąż była w drodze do szpitala w Cairns.
- Na razie proszę nic nie mówić. Nikomu. – Przez myśl przeszło jej, że powinna zadzwonić do przyjaciela z policji, ale powstrzymała się przed dotarciem do szpitala. Co miałaby mu powiedzieć? Nie znała faktów i jak na razie interesował ją tylko stan zdrowa młodej pani weterynarz.
Jak poparzona wpadła do placówki pytając pielęgniarkę o przywiezioną po postrzale dziewczynę. Clark prawdopodobnie wciąż była operowana, co wcale nie pocieszyło Paxton. Bezczynne czekanie było dobijające a jeszcze gorzej spędzało się czas z facetem, którego widok podbił u Eve poziom irytacji.
Od niechcenia zlustrowała go wzrokiem i choć pragnęła spędzić ten czas bez odzywania się do Jeba, to musiała dowiedzieć się, co zaszło.
- Co z nią? – zapytała bez żadnego podania ręki, powitania albo bezpośredniego „pocałuj mnie w dupę”. Ashworth na pewno ją kojarzył. Oboje znali Kellana i możliwe, że wpadali na siebie w barze, ale nigdy nie mieli okazji porozmawiać ze sobą dłużej niż to jedno piwo (w gronie innych osób, więc ciężko to nazwać rozmową „ze sobą”). – Co się tam – kurwa – stało? – Padło drugie pytanie, po którym znów zmierzyła mężczyznę wzrokiem jakby szukała w nim oznak próby zabicia Audrey albo jakieś broni, dzięki której pójdzie za kratki. Nie kryła się z tym, że za nim nie przepadała. Wcześniej był jej obojętny, ale od kiedy dowiedziała się, że facet stał się nowym obiektem westchnień panny Clark, krew w niej wrzała jak oszalała. Nie ufała mu. Ba, nie zaufałaby żadnemu facetowi kręcącemu się wokół Audrey, ale Ashwortha obdarzyła wyjątkowo ogromną niechęcią, bo w jednej chwili stał się kimś, kto mógłby zranić Clark (przed czym Eve pragnęła uchronić młodą).
Jebbediah Ashworth
- Co mam robić? Policja.. przyjadą tutaj.. – zdołał dodać nim Eve się rozłączyła. Nie znała całej sytuacji i jak na razie nie miała czasu, żeby interesować się całością. Myślała tylko o dziewczynie, która najpewniej wciąż była w drodze do szpitala w Cairns.
- Na razie proszę nic nie mówić. Nikomu. – Przez myśl przeszło jej, że powinna zadzwonić do przyjaciela z policji, ale powstrzymała się przed dotarciem do szpitala. Co miałaby mu powiedzieć? Nie znała faktów i jak na razie interesował ją tylko stan zdrowa młodej pani weterynarz.
Jak poparzona wpadła do placówki pytając pielęgniarkę o przywiezioną po postrzale dziewczynę. Clark prawdopodobnie wciąż była operowana, co wcale nie pocieszyło Paxton. Bezczynne czekanie było dobijające a jeszcze gorzej spędzało się czas z facetem, którego widok podbił u Eve poziom irytacji.
Od niechcenia zlustrowała go wzrokiem i choć pragnęła spędzić ten czas bez odzywania się do Jeba, to musiała dowiedzieć się, co zaszło.
- Co z nią? – zapytała bez żadnego podania ręki, powitania albo bezpośredniego „pocałuj mnie w dupę”. Ashworth na pewno ją kojarzył. Oboje znali Kellana i możliwe, że wpadali na siebie w barze, ale nigdy nie mieli okazji porozmawiać ze sobą dłużej niż to jedno piwo (w gronie innych osób, więc ciężko to nazwać rozmową „ze sobą”). – Co się tam – kurwa – stało? – Padło drugie pytanie, po którym znów zmierzyła mężczyznę wzrokiem jakby szukała w nim oznak próby zabicia Audrey albo jakieś broni, dzięki której pójdzie za kratki. Nie kryła się z tym, że za nim nie przepadała. Wcześniej był jej obojętny, ale od kiedy dowiedziała się, że facet stał się nowym obiektem westchnień panny Clark, krew w niej wrzała jak oszalała. Nie ufała mu. Ba, nie zaufałaby żadnemu facetowi kręcącemu się wokół Audrey, ale Ashwortha obdarzyła wyjątkowo ogromną niechęcią, bo w jednej chwili stał się kimś, kto mógłby zranić Clark (przed czym Eve pragnęła uchronić młodą).
Jebbediah Ashworth