: 28 lut 2023, 21:05
Aaron jest daleki od nałogów, a już hazard wydaje mu się być tak bardzo odległy, jak to tylko możliwe. Nigdy nie był w kasynie, gry losowe nie są dla niego, nawet obstawianie wyników rozgrywek sportowych go nie pociąga, bo też nie interesuje się na tyle żadnym sportem, by mieć wystarczającą wiedzę, ażeby skutecznie obstawiać. Z innych nałogów, to może ewentualnie jakieś uzależnienie od kofeiny, ale powiedzmy sobie szczerze, taki problem, to nie problem.
- Chyba na czole i zrobią nam pamiątkowe zdjęcie na korkową tablicę. - uśmiechnął się. Nawiązywał do tej anegdoty, w której dziecko mówi rodzicom, że chciałoby sobie zrobić tatuaż, no i w łagodniejszej wersji odpowiedź brzmiała, zrób sobie na czole, a w tej nieocenzurowanej na dupie. Barnard nigdy nie wpadł na pomysł tatuażu, ale te teksty są na tyle kultowe, że dziś chyba każdy może powiedzieć, że kojarzy ten tekst.
- Banalne, ale może być. - skinął głową. Ani przez moment nie pomyślał, że ta rozmowa toczy się w poważnym tonie. Zakładał, że kobieta nie zostawiłaby go ot tak, chociażby przez sam fakt na łączącą ich nić sympatii, ale również przez jakieś tam zasady, którymi kieruje się w życiu. Aaron np. nigdy nie zostawiłby osoby, z którą się umówił, dla przypadkowo napotkanej kobiety. Nawet jeśli byłoby to tylko spotkanie z siostrą.
- Nigdy nie działałem dobrze pod presją, ale opowiedz, jak to widzisz. Hmm, Cherry? - dopytywał, bo widział, po oczach kobiety, że trybiki w jej głowie mocno pracują. Bez sensu byłoby, gdyby zostawiła to wyłącznie dla siebie.
Co do słów mężczyzny, to jako dzieciak miał okropną koordynację, wówczas każda taka akcja skończyłaby się narobieniem zamieszania i ściągnięciem na siebie jeszcze większej uwagi. Dziś prawdopodobnie jest lepiej, co w sumie udowodnił sobie na klasycznych nartach, a zaraz może i te wodne go nie pokonają. Jednak na skok po figurkę jednak by się nie odważył.
Aaron przez większość czasu był tak skupiony na próbach nienapicia się wody ze zbiornika, że niewiele widział z tego kibicowania Whitehouse. Kilka razy spojrzał w jej kierunku, ale to było właściwie tyle. Wyszedł z wody cały przemoknięty, zmęczony, ale też pełen pozytywnej energii, to chyba te endorfiny. Uśmiechał się więc do przyjaciółki.
- Dobrej zabawy. Nie zrażaj się początkowymi niepowodzeniami. - zawołał za długowłosą. Swoją drogą Cherry musiała mieć jakoś upięte te swoje kasztanowe pukle. Bo gdyby wpadła pod wodę, to splątane włosy mogłyby być dodatkowym utrudnieniem.
Aaron trochę się przejął, kiedy Cherry przez dłuższy moment nie wyszła ponad powierzchnię wody, podszedł nawet do samego brzegu. Na szczęście po chwili podjęła kolejną próbę, na co Barnard odetchnął z ulgą.
Cherry Whitehouse
- Chyba na czole i zrobią nam pamiątkowe zdjęcie na korkową tablicę. - uśmiechnął się. Nawiązywał do tej anegdoty, w której dziecko mówi rodzicom, że chciałoby sobie zrobić tatuaż, no i w łagodniejszej wersji odpowiedź brzmiała, zrób sobie na czole, a w tej nieocenzurowanej na dupie. Barnard nigdy nie wpadł na pomysł tatuażu, ale te teksty są na tyle kultowe, że dziś chyba każdy może powiedzieć, że kojarzy ten tekst.
- Banalne, ale może być. - skinął głową. Ani przez moment nie pomyślał, że ta rozmowa toczy się w poważnym tonie. Zakładał, że kobieta nie zostawiłaby go ot tak, chociażby przez sam fakt na łączącą ich nić sympatii, ale również przez jakieś tam zasady, którymi kieruje się w życiu. Aaron np. nigdy nie zostawiłby osoby, z którą się umówił, dla przypadkowo napotkanej kobiety. Nawet jeśli byłoby to tylko spotkanie z siostrą.
- Nigdy nie działałem dobrze pod presją, ale opowiedz, jak to widzisz. Hmm, Cherry? - dopytywał, bo widział, po oczach kobiety, że trybiki w jej głowie mocno pracują. Bez sensu byłoby, gdyby zostawiła to wyłącznie dla siebie.
Co do słów mężczyzny, to jako dzieciak miał okropną koordynację, wówczas każda taka akcja skończyłaby się narobieniem zamieszania i ściągnięciem na siebie jeszcze większej uwagi. Dziś prawdopodobnie jest lepiej, co w sumie udowodnił sobie na klasycznych nartach, a zaraz może i te wodne go nie pokonają. Jednak na skok po figurkę jednak by się nie odważył.
Aaron przez większość czasu był tak skupiony na próbach nienapicia się wody ze zbiornika, że niewiele widział z tego kibicowania Whitehouse. Kilka razy spojrzał w jej kierunku, ale to było właściwie tyle. Wyszedł z wody cały przemoknięty, zmęczony, ale też pełen pozytywnej energii, to chyba te endorfiny. Uśmiechał się więc do przyjaciółki.
- Dobrej zabawy. Nie zrażaj się początkowymi niepowodzeniami. - zawołał za długowłosą. Swoją drogą Cherry musiała mieć jakoś upięte te swoje kasztanowe pukle. Bo gdyby wpadła pod wodę, to splątane włosy mogłyby być dodatkowym utrudnieniem.
Aaron trochę się przejął, kiedy Cherry przez dłuższy moment nie wyszła ponad powierzchnię wody, podszedł nawet do samego brzegu. Na szczęście po chwili podjęła kolejną próbę, na co Barnard odetchnął z ulgą.
Cherry Whitehouse