płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
45.


Nie wiem co się ostatnio stało, ale coś się zmieniło. W Sameen coś kliknęło i stała się całkiem inną osobą. Przestała udawać, że zabijanie nie sprawia jej frajdy i zaczęła korzystać z pieniędzy, które pozakopywała w różnych zakątkach świata. W pewnym momencie nawet rozważała założenie konta bankowego, żeby mieć dostęp do pieniędzy zawsze, ale ostatecznie uznała, że jednak nie jest aż tak bardzo odważna. Nie mogła sobie pozwolić na bycie namierzoną. Dodatkowo podobało jej się to jak ludzie na nią patrzyli kiedy wyciągała gotówkę i w ten sposób płaciła. Tym bardziej, że nigdy nie wyciągała zwitka dwudziestu australijskich dolarów, tylko grube pliki. Widziała jak zyskiwała wtedy szacunek ludzi, na których absolutnie jej nie zależało. Gardziła nimi co też w sumie było nowością, bo zazwyczaj to ludzie jej po prostu zwisali. A tutaj takie miłe zaskoczenie.
No, ale nieważne. Ważne jest to, że skoro oddała poprzedniego Jaguara Raine, to tęskniła za posiadaniem jakiegoś na własność. Poleciała więc do Holandii i wydała sto tysięcy euro, żeby kupić sobie tą bestię, która akurat idealnie dotarła do niej przed wyjazdem na Bora Bora. Będą mogły dotrzeć z Zoyą na lotnisko z klasą. No właśnie, dzień przed wylotem na Bora Bora, Zoya wysłała Sameen adres spod, którego prosiła, żeby ją odebrać. Nie wiedziała co to za miejsce, ale też nie wnikała, gdzie się Zoya szlajała. Była dorosłą kobietą, w dodatku w końcu była singielką. Tak czy siak Galanis zabrała z mieszkań torby z rzeczami na wyjazd. Nie wiedziała co zapakować Zoyi, więc popakowała jej byle co i trochę nowych fatałaszków, które kupiła przy okazji swojej wizyty w Holandii. Zamknęła oba mieszkania, torby załadowała do bagażnika, który wbrew pozorom był bardzo pojemny, wsadziła na nos okulary i podjechała pod wskazany przez Henderson adres. Czuła na sobie spojrzenia ludzi, widziała jak zazdroszczą jej tego zajebistego cudeńka. Popisywała się nawet trochę jadąc za szybko i skręcając zdecydowanie za późno. Szpanowała jakby miała małego penisa czy coś. W końcu zatrzymała się tą piękną bestią w odpowiednim miejscu i to dosłownie stając przy Zoyi.
-Get in loser, we’re going shopping. – Zacytowała jej Wredne Dziewczyny, które oglądały parę miesięcy temu. Obrzuciła Henderson drugim spojrzeniem i zawiesiła wzrok na tej sukience. –O kurwa. – Skomentowała ściągając okulary z nosa, odpinając pas i wychodząc z auta. –Henderson, ta sukienka została stworzona dla ciebie. – Podeszła do Zoyi i dosłownie zaczęła chodzić wokół niej, bo musiała ją obejrzeć z każdej strony. Zagwizdała nawet. –Wow. Serio, wow. – Pokręciła głową z niedowierzaniem i przygryzała końcówkę okularów nie spuszczając z niej wzroku. –Czekaj… – Wycelowała w nią palec i rozejrzała się po okolicy. –Nie mów mi kurwa, że w tej sukience skończyłaś z jakimś marynarzem. – Rozglądała się dalej i obrzuciła wzrokiem paskudne łodzie. –Mój boże… spałaś z kimś kto mieszka na łodzi? W tej kiecce? – Skrzywiła się i podeszła do auta otwierając Zoyi drzwi. Musiały stąd spierdalać zanim ktoś je będzie kojarzył z taką biedą.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#40 nie chce mi się wklejać po raz trzeci tej samej kiecki


Zoya sobie sama lubiła komplikować niepotrzebnie życie. Mogła pożegnać się z Morganem i wrócić do domu, a później pojawić się u Sameen o umówionej porze i razem z nią pojechać na lotnisko. Tak powinna zrobić. Niestety. Henderson nie byłaby chyba sobą, gdyby nie odjebała jakiejś akcji i dlatego postanowiła spotkać się ze swoim byłym... jednym z kilku, ale za to z najważniejszym. Oczywiście, że chciało jej się płakac gdy pisała do Sam, żeby ją odebrała. Nie spodziewała się przecież, że to skończy się inaczej. Z drugiej strony jednak, gdy schodziła z łodzi Corvo (ściągając wcześniej szpilki, żeby nie powtórzyć przypału, który miał miejsce na samym początku jej przygody z tym statkiem) odczuła jakąś dziwną ulgę. Może coś się jednak zmieniło, a jeszcze nie za bardzo zdawała sobie sprawę z tego co konkretnie. Miała tylko nadzieję, że Sameen nie spakuje jej samych golfów, bo w odróżnieniu od blondynki, Henderson zagotowałaby się chodząc w czymś takim. Zresztą, tego typu ciuchów miała naprawdę bardzo mało, bo po prostu nie były jej potrzebne w takim klimacie, większość z jej bluzek z długim rękawem czy swetrów pamiętało czasy, w których Zoya mieszkała w UK.
Spojrzała mocno zdziwiona na auto jakim zajechała pod nią przyjaciółka. - Ja pierdole, jaka bryka... - aż dotknęła karoserii. - Chyba teraz będą blacharą, a to jakaś nowość - leciała na wiele rzeczy, łodzie, wąsy, ręcznie rzeźbione rzeczy, a teraz i na zajebiste auta. Była pod szczerym wrażeniem. - Wiem, wyglądam jak milion amerykańskich dolarów - rozłożyła ręce, bo cóż mogła na to poradzić? Nic. Była po prostu seksowną kobietą z małym biustem, który ostatnio nikomu nie przeszkadzał więc Henderson czuła się jakoś o wiele pewniej w swoim ciele. Nie żeby kiedykolwiek jej ktoś powiedział, że ma złe cycki... ale jednak, jakoś było jej po prostu lepiej. - To tylko Twoja zasługa Sameen, jakbyś ze mną nie poszła na te zakupy to na bank wzięłabym coś zwykłego i czarnego - no i wtedy byłaby też wciąż 99% heteroseksualistką, a teraz to już wiadomo, że mogła sobie dać jedyne 69%. Tak, taka jestem zabawna, że musiałam dać akurat tą liczbę. Poziom żartu Janusza z monopolowego.
Zaśmiała się pod nosem słysząc jej słowa i pokręciła lekko głową. - Z Kapitanem - bo przecież nie odwiedzała tu byle jakiego marynarza. - I nie, nie spałam - chciała dodać, że "a szkoda", ale nie miała ochoty ciągnąć tego tematu. Wsiadła po prostu do samochodu i poczekała aż blondyna usiądzie obok niej. - Aczkolwiek musisz się zajebiście cieszyć, że masz mnie w takim samochodzie, bo pasuje do tej bryki jakbym była tu na wyposażeniu - rzuciła uśmiechając się do przyjaciółki, a zanim ruszyły w stronę lotniska jeszcze tylko raz spojrzała w stronę łodzi Corvo, a później już na zawsze odwróciła wzrok na to co działo się przed nią. Koniec z patrzeniem za siebie. - Dobra pokaż co ten samochód potrafi, wdepnij na gaz - było jeszcze ciemnawo, ruch na drodze nie był duży, a Zoya wątpiła w to, że Sameen boi się dostać mandatu.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Wiem. Jest śliczna. – Powiedziała z czułością o swoim nowym aucie i położyła na nim dłoń, ale zrobiła to bardzo delikatnie, żeby czasem nie zostawić odcisków palców ani żadnych rys. Pewnie miała chropowate paluchy przez tą swoją pracę, chyba, że używała jakiś drogich kosmetyków. Nie wiem w sumie, bo absolutnie nie przemyślałam tego jak Sameen pielęgnuje swoje ciało. Zapiszę to na listę rzeczy do przemyślenia. –Nie mogę się doczekać aż kogoś wyrucham w tym aucie. Ale nie mężczyznę, bo ich soki są ciężkie do wyczyszczenia. Nikt nie splami tego auta. Może wyrucham siebie. – Ostatnie zdanie wypowiedziała bardzo cicho, bardziej do siebie niż do Zoyi czy kogokolwiek innego. Jeśli Zoya była blacharą, to absolutnie nie wiem kim była w tym momencie Sameen, bo była niesamowicie podniecona tym jak śliczne było to auto. Żałowała, że nie może go schować w kieszeń i zabrać ze sobą na Bora Bora.
-Widzisz? A wystarczyło zmienić tylko kolor sukienki. – Uśmiechnęła się i jeszcze raz, po raz ostatni obrzuciła Zoyę spojrzeniem. Oczywiście nie zapominajmy, że o zmianie koloru mówiła typiara, która cały czas chodzi w jednych ciuchach. I to też w kolorze czarnym, albo w pięćdziesięciu odcieniach szarości. Taka hipokryzja.
-Wiem, Zoya. – Uśmiechnęła się absolutnie świadoma tego, że gdyby nie ona to Zoya ubrałaby się jak zawsze na czarno. –Dziękuję, że skorzystałaś z mojej rady. – To było dla Sameen bardzo ważne i miłe, bo jednak nigdy nie miała się za przyjaciółkę, z której rad się rzeczywiście korzystało. A Henderson skorzystała. No chyba, że Sameen w niemiły sposób przymusiła Zoyę do tego, żeby wzięła taką sukienkę. Ale w sumie nawet jeśli tak było to nie miała wyrzutów sumienia, bo ewidentnie zadziałało i Zoya nawet sobie poruchała.
-Czy w ogóle chcę wiedzieć co tu robiłaś? – Zapytała i już nawet nie obejrzała się na te łodzie, bo czuła zgorszenie. Sam smród był odrażający. No i jak Zoya wsiadła do auta to Sam niby niespecjalnie nachyliła się nad nią, żeby sprawdzić czy ta nie przesiąkła zapachem grzyba wodnego czy cokolwiek. Sam nawet nie otworzyła sobie drzwi od auta tylko po prostu je przeskoczyła, bo czuła się jak bohaterka filmów dla nastolatek z lat osiemdziesiątych czy dziewięćdziesiątych. –Czuję się też trochę jak siedemdziesięcioletni, bogaty mąż, który odbiera swoją młodą i piękną żonę od kochanka. – Odpowiedziała odnośnie tego jak Zoya się prezentowała w aucie.
-Oczywiście. – Zasalutowała, wsadziła sobie okulary na nos i z piskiem opon ruszyła z miejsca nawet nie patrząc czy ma wolną drogę. Dla takiego auta to inni powinni ustępować. Pojebany tok myślenia, ale co zrobisz. –Z Cairns mamy lot do Brisbane, a z Brisbane mamy wynajęty prywatny lot już prosto na Bora Bora. – Poinformowała jeszcze Zoyę. Absolutnie nie chciała mieć tysiąca przesiadek, a tylko to jej oferowali. Już nie chciała szpanować, że równie dobrze mogła pilotować ich samolotem na Bora Bora. Była zmęczona swoimi ostatnimi kilkoma dniami.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Mam Was zostawić same? - Zapytała unosząc brew z lekkim rozbawieniem. Wiedziała, że ludzie lubili się jarać swoimi samochodami, Zoya też się cieszyła gdy kupiła sobie swoje obecne auto, no ale chyba nie aż tak. Teraz też do niej dotarło, że była tak grzeczna, że nawet seksu w aucie nie zaliczyła. No cóż, biedne dziecko. Nie podzieliła się jednak tą swoją myślą z Sameen. Blondynka już i tak ją miała za wystarczająco dużą cnotke. Henderson cieszyła się z tego, że patrząc na to Jan wyglądały jej ostatnie spotkania z Sam, to nie było między nimi dziwnie, bo chyba by nie przeżyła gdyby zaczęły się nagle unikać. Galanis była dla niej zbyt ważna, łączyła duża część życia Henderson w jedną całość. Zoya w końcu wiele się zmienila odkąd się poznały, od stylu ubierania się, przez miejsce zamieszkanie i sam charakter. Jej przyjaźń z Sameen została jednak nie naruszona i Zoya była za to wdzięczna losowi.
- To ja dziękuję, że mnie do tego namówiłaś, zrobiłam furorę na tej pojebanej imprezie - była dumna z tego jak wyglądała, chociaż raz jej się udało ludzi zaskoczyć. Nikt się po niej nie spodziewał czerwieni. - Nic strasznego - odpowiedziała zerkając w jej stronę. - Rozmawiałam z Corvo, odkąd pamiętam chciał mieć łódź więc miło, że spełnił swoje marzenie. - Była z niego dumna i cieszyła się jego szczęściem, nawet jeżeli w jakimś stopniu było jej z tego powodu w chuj przykro. Teraz juz nie chciała o tym myśleć. Miała zamiar pogodzić się z myślą, że ten okręt już dawno zatonął i nie było możliwości podnieść wraku z dna. Spóźniła się. - I słusznie- zaśmiała się- gdyby mąż dbał o żonę to by nie miała kochanka... a tak? Zero diamentów na rękach to i kochanek się znalazł - nawet jej pokazała ręce żeby zobaczyła, że nie ma brylantów na palcach. Chociaż akurat Zoye stać było na taką biżuterię.
Zaśmiała się, gdy Sam ruszyła z piskiem opon, to było bardzo przyjemne uczucie! No i dzięki temu, że auto było szybkie to dotarły do Cairns na tyle szybko, że Zoya zdążyła się jeszcze przebrać w bardziej odpowiednie ciuchy na podróż, a co najważniejsze zapaliła w końcu papierosa, bo w aucie nie chciała jej jarać. - Trochę się obawiałam, że będę mieć w walizce same golfy - Przyznała sie Sam, gdy czekały na samolot. Później zarówno w czasie pierwszego jak i drugiego lotu Zoya większość czasu przespała opierając się o ramię blondynki. Te ostatnie godziny nieźle ją zmęczyły. Nawet nie wiedziała kiedy jej zleciał czas i została obudzona żeby przygotować się do lądowania na Bora Bora. - Woow, jakie widoki - stwierdziła tylko patrząc przez okno zanim była zmuszona je zasłonić.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Dobra, to absolutnie nie wracam już do tego co się jeszcze działo na ziemiach Australijskich, bo Sameen z pewnością nie chciała po raz miliony rozmawiać o byłych chłopakach Zoyi. Temat był już zbyt oklepany, więc jak Zoya wspomniała o Corvo to Sameen zobaczyła jakiegoś wróbla i powiedziała „o boże, czy to mewa?” i zaczęły wtedy gadać o ptakach i podróż jakoś tam zleciała.
Jak Zoya spała w samolocie to Sameen pewnie sobie czytała książkę, bo sen był dla słabych, a ona miała w ogóle w życiu za mało czasu, żeby go marnować na coś takiego.
-Ugh. – Skrzywiła się wychodząc z samolotu. Upał i całkiem inny klimat uderzył ją prosto w twarz. Dobrze, że golf miała schowany do torby. –Potrzebuję się umyć. – Poinformowała Zoyę, bo Zoya pewnie chciała o tym wiedzieć. Wsadziła na nos okulary i związała sobie włosy. Rozglądała się przy tym namiętnie po okolicy i wskazała w kierunku małego autka, które przypominało wózek golfowy. –To nasza podwózka do hotelu. – Tą informację Zoya pewnie chciała usłyszeć bardziej. Tak czy siak Sameen się obróciła i wręczyła kilka banknotów uroczej stewardesie, z którą pewnie też flirtowała jak Zoya sobie spała.
-Idziemy. – Powiedziała przerzucając sobie swoją torbę przez ramię. Nie miały tam wielu rzeczy, bo nawet w tym Galanis zachowała minimalizm, więc nie było jakiegoś problemu z targaniem tego wszystkiego. –Zaraz do ciebie dołączę. – Powiedziała i odbiła w prawo i skierowała się w stronę mężczyzny w słomkowym kapturze. Ucałowała go na przywitanie, wyjęła z torby brązową kopertę, którą mu podała, a w zamian dostała od niego coś co wyglądało jak kosmetyczka. Zajrzała do środka, skinęła głową z uznaniem, jeszcze raz ucałowała mężczyznę i rozeszli się w swoje strony. Mężczyzna poszedł w stronę samolotu, którym Sam i Zoya właśnie przyleciały. Wsiadła do tego wózka golfowego, podała mężczyźnie nazwę hotelu i spojrzała na Zoyę. –Wyspałaś się? – Zapytała rozbawiona, bo pewnie Zoya śliniła się niesamowicie podczas tego swojego spanka. Jako, że wyspa była mała to pewnie szybko i sprawnie dotarły do hotelu, Sameen dała kierowcy napiwek, na recepcji rozmawiała z recepcjonistką po francusku. Podała jej swój paszport, a jak Zoya wyciągnęła swój to Sameen zatrzymała ją gestem ręki i pokręciła głową. Wzięła klucze, recepcjonistce też wręczyła napiwek i ruszyły w stronę swojej chatki. –Dzięki bogu to koniec na dzisiaj rozmawiania z obcymi ludźmi. – Westchnęła szczerze zmęczona i po jakimś czasie doszły do swojej luksusowej chatki, która zgodnie z wymaganiami znajdowała się na uboczu. A właściwie to była na samym końcu tego pomostu, if you know what I mean. Sameen użyła swojego klucza, żeby wejść do środka, drugi oczywiście wcześniej dała Henderson. –Witaj w raju, Zoya. – Powiedziała i sama się nawet uśmiechnęła, bo było tu rzeczywiście ładnie. Z reguły nic takiego nie robiło na niej wrażenie, bo tyle miejsc widziała, że kolejna plaża jej nie jarała. Bora Bora było jednak… wyjątkowe. –Co do kurwy… – Warknęła wchodząc do sypialni, gdzie na łóżku były rozsypane płatki róż. –Nie zamawiałam tego. – Zaczęła je strzepywać, bo ona i romantyzm to jak ja i medycyna. Nietrafione połączenie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Oczywiście Zoyi to sie śniły same super rzeczy, pewnie jedzenie i pieski. Cały czas chciała jakiegoś przygarnąć, ale nawet teraz gdy nie musiała siedzieć cały czas w pracy to nie miała czasu ani głowy żeby się tym wszystkim zająć. Oczywiście tak dla jasności strój podróżny Henderson to były czarne dżinsy i koszulka na ramiączkach w tym samym kolorze. Oczywiście miała teraz już trochę dopuścić do siebie kolory, ale nie wszystko na raz. Trzeba było to robić metoda małych kroczków. Zoyi bardzo spodobało się ciepło i piękna pogoda, która powitała ich na lotnisku. Uśmiechnęła się wystawiając twarz w stronę słońca i dopiero później założyła na nos okularu. - Racja, potrzebujesz - żartowała sobie, bo nic od Sameen nie czuła, ale nikt jej nie zabroni sobie w ten mało wyszukany sposób zażartować. Zoya przeniosła wzrok na wózek i kiwnęła głową, podeszła do pojazdu i tam poczekała na Sam. Nie pytała o tajemniczego człowieka, z którym Sam się witała. Wiedziała, że blondynka przyjechała tu do pracy, a Zoya nie chciała się do tego mieszać i wypytywać, bo dobrze widziała, że za wiele się nie dowie. Poza tym, wiadomo jak to było, im człowiek mniej wie, tym lepiej śpi, a Henderson już i tak wiele wiedziała na temat Galanis. - Tak, chyba było mi tego potrzeba, to byl męczący dzień - uśmiechnęła się do przyjaciółki. - Już się nie mogę doczekać, aż się wrzucę do tej wody - strasznie się cieszyła, ze będzie mogła popływać i nurkować w takim pięknym miejscu Nie żeby Australia była brzydka, ale Zoyi już sie trochę znudziła.
Czekała grzecznie aż Sameem ich zamelduje, chyba rzeczywiście zachowywała się jak młoda żona albo przynajmniej utrzymanka i aż chciało jej się z tego powodu śmiać. - Teraz będziesz zdana tylko na mnie, szczerze współczuje - poklepała ja po ramieniu posyłając jej jednocześnie wesoły uśmiech. Jednak, gdy dotarły do domku i zobaczyła jak wygląda łóżko to dopiero wybuchła śmiechem, szczególnie biorąc pod uwagę wcześniejsze słowa Sam o raju. - Wiesz co... do innego raju też chcesz mnie zabrać? - Zapytała rozbawiona tą sytuacją. - Oj zostaw te kwiatki - wywróciła oczami, bo to przecież nie było nic takiego. - Chyba naprawdę zajebiscie wyglądałam w tej kiecce, że od razu takie powitanie - tak będzie sobie z tego żartować bardzo długo. Podeszła w końcu sama do tego łóżka ale tylko po to żeby się na nie rzucić i wypróbować materac, a później obdarzyła Sam szczęśliwym uśmiechem i poklepała miejsce obok siebie. - Szampan i truskawki też już dla mnie masz? - Nie mogła się powstrzymać!

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wzdrygnęła się słysząc o planach Zoyi i o rzucaniu się do wody. Coś co u Sameen absolutnie nie wchodziło w grę. Jakby już miała wejść do wody to raczej bezpośrednio z plaży. Na pewno nie dojdzie do tego, że miałaby sobie wejść do tej wody z poziomu mostu, na którym znajdowały się te ich chatki. Przerażała ją sama myśl na ten temat. Oczywiście nie dawała tego po sobie poznać, bo przecież była zajebistą i nieustraszoną zabójczynią na zlecenie, absolutnie nie pasowało do niej żeby się bać czegoś takiego jak woda.
-Albo ty na mnie. – Zasugerowała, bo może na dłuższą metę okaże się, że to Sameen jest strasznie męcząca i wcale nie jest takim zajebistym towarzystwem jak myślimy. Może ładna buzia to rzeczywiście nie wszystko i czasami będzie trzeba sobie pogadać z drugą osobą. A wiadomo, że Sam miała ograniczone ilości tematów do rozmowy. –Chcesz zrobić z tego jakiś zakład? – Zaproponowała, bo ostatnio polubiła zakłady. Może na Bora Bora mają kasyno, może powinny iść tam pograć. Zoya będzie talizmanem Sameen, jakiś typ będzie chciał ją od niej odkupić i zrobi się nieprzyjemnie jak w tym filmie chyba z Demi Moore.
-Absolutnie tego nie zamawiałam! – Wskazała groźnie na porozsypywane płatki i pewnie nawet pokazywała każdy z osobna. A przynajmniej wskazała kilka chociaż jej gniew sugerował, że była gotowa na to, żeby każdy z osobna wiedział o tym co zrobił. –Nie wiedziałam, że mam cię rozpieszczać aż tak. – Parsknęła śmiechem i pokręciła głową z niedowierzaniem. Rozejrzała się po pomieszczeniu i z przykrością stwierdziła, że jest tylko jedno łóżko. Nie chciała jednak na razie poruszać tego tematu, ale później poinformuje Zoyę, że się zaoferuje i będzie spała na kanapie. Na zaproszenie do dołączenia do Zoyi na łóżku pokręciła przecząco głową. –Najpierw obowiązki. – Poinformowała ją i odłożyła swoją torbę na jakąś kanapę i wyjęła z niej kosmetyczkę, którą dostała od mężczyzny na lotnisku. Ze środka wyjęła małe, prostokątne urządzenie przypominające krótkofalówkę. Rozwinęła trzy nieduże antenki i zaczęła się przechadzać po pokoju sprawdzając telefon, każdy kontakt, lampę, szafy, a nawet obeszła łóżko.
-Jest nawet prywatny basen. – Zauważyła jak sprawdzała drzwi od tarasu. Nawet je otworzyła i wyszła na chwilę na zewnątrz, żeby podziwiać widoki. –Dzisiaj w nocy będziesz sama. – Poinformowała Zoyę jak już wróciła do środka. Dla Sameen, priorytetem była misja. Dopiero później mogła ubrać swój kombinezon na plaże i opalić sobie chociaż trochę kolana i łydki.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Myślę, że jakoś to przeżyje - aczkolwiek było to dość ironicznie patrząc na to, że teoretycznie była skazana na siedzenie z seryjna morderczynią. Zoya szczerze mówiąc była trochę podekscytowana, nie tylko samym wyjazdem ale też tym, że teraz będzie spędzać z Sameen 24 godziny na dobę, czego jeszcze wcześniej nie robiła więc była ciekawa. Była zresztą ciekawa wielu rzeczy na tej wyspie. - Jasne, a co dostane jak już przegrasz? - Zapytała spoglądając na blondynkę nieco wyzywająco, bo to brzmiało jak prowokacja, na którą Henderson była gotowa. Jak chciała to potrafiła być bardzo irytująca więc istniała spora możliwość, ze byłaby w stanie wygrać ten zakład.
- Oj juz się tak nie wymiguj, bardzo mi miło, że pomyślałaś nawet o kwiatkach - zażartowała łapiąc się za serce. - Mój kochanek nie robi takich rzeczy - Corvo na nią nie czekał nawet z róża w zębach. Słabe. Może jednak ten mąż nie był taki najgorszy i bez tych diamentów na palcach. - Oczywiście, że tak... a przed kolacją mam nadzieję, że czeka nasz masaż dla par - nie miałaby nic przeciwko głównie dlatego że lubiła gdy ktoś ją masował. To było miłe.
Henderson patrzyła na Sameen gdy ta biegała po pokoju. - Sprawdzasz podsłuch? - Zapytała, bo nie wiedziała co to za urządzenie, ale podejrzewała, że może o to chodzić. - Do basenu ze mną wejdziesz czy to też nie jest dobry pomysł? - Zapytała, bo zdawała sobie przecież sprawę, że Sameen nie była fanką wody. Dobrze, że chociaż kąpiel brała. - To jest dokładnie ten tekst, który mąż mówi swojej młodej żonie gdy idzie do kochanki. - Stwierdziła patrząc na blondynkę, a później jednak wstała z łóżka i podeszła do niej. - Tylko uważaj na siebie, nie chce być wdową w tak młodym wieku - mruknęła delikatnie kładąc dłoń na jej policzku. Tak te płatki róż na nią działały. Później jednak stanęła na środku pokoju rozglądając się dookoła. - Czyli śpimy razem w naszej chatce dla nowożeńców - jej uwadze nie umknęło to, że nie ma tu drugiego łóżka. Nie widziała w tym jednak problemu, głównie dlatego, że już ze sobą spały w jednym łóżku nie raz I nie dwa. - Zobacz jak tu pięknie... mamy nawet jacuzzi - zupełnie jak w simsach. Widok z tarasu był niesamowity i Zoya nie mogła się doczekać aż wieczorem napije sie tu drinka.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Absolutnie nie była skazana na spędzanie czasu z seryjną morderczynią! Co to w ogóle za insynuacje? Nikt nikogo nie zmuszał. Bóg jeden wie, że pewnie Zoya sama z siebie pragnęła spędzać z nią czas. Sameen jeszcze nie myślała o tym, że rzeczywiście będą siedzieć ze sobą tyle czasu. Jasne, rozmawiały o tym, ale na razie była tak skupiona na zadaniu, że niczego innego nie przyswajała. Musiała rozkminić to, że po zamordowaniu swojego celu, zostanie sobie na tej maleńkiej wyspie jakby nigdy nic i będzie sobie kontynuowała wakacje. –Obie dobrze wiemy, że akurat z naszej dwójki to ja mam więcej cierpliwości. – Sameen potrafiła dnie spędzać na gapieniu się w ścianę, albo przez okno. Tymczasem Zoya bardzo rzadko kiedy potrafiła się cieszyć ciszą w jej towarzystwie. Także Galanis wiedziała, że tą wygraną miała już w kieszeni.
-Przestań, Zoya, bo wynajmę sobie chatę obok. – Skrzywiła się i było jej przez chwilę smutno, bo była też zażenowana całą tą sytuacją. Naprawdę nic takiego nie zamawiała, ale być może rezerwując najlepszą chatę na wyspie, zarezerwowała jakiś apartament małżeński czy coś w ten deseń. Nie robiła nigdy wcześniej rezerwacji na takie luksusowe chaty. Skąd miała wiedzieć? –No taka jest różnica między mężem, który kocha i obiecywał być z tobą do końca, a kochankiem, który jest z tobą z powodu chwilowego pociągu. – Wzruszyła ramionami. Zoya mogła sobie mieć tysiąc kochanków, ale Sameen wiedziała, że z jakiegoś powodu będzie zawsze wracać do niej. Nie wiem czemu sobie tak ujebała, ale była tego w dziwny sposób pewna. –Wiesz, że nie lubię jak ktoś mnie dotyka. – Wizja masażu ją przerażała. Jakaś obca baba, albo facet, którzy spędziliby czterdzieści minut na masowaniu jej ciała wpatrując się w jej blizny i zastanawiać się jak bardzo jest pojebana skoro ma tak oszpecone ciało.
-Tak. – Potwierdziła, ale jak już sprawdziła wszystko, łącznie z sufitem i wentylacją i klimą i nawet mydełkami hotelowymi to miała pewność, że pokój jest czysty. –Nikt nie wie, że tu jestem, ale wole mieć pewność. – Takie życie, wieczne spoglądanie przez ramię i zastanawianie się czy można się rozluźnić na chwilę. –Do tego basenu wejdę. – Wskazała na ten znajdujący się przy ich chatce. Był mały, widziała dno i w razie zagrożenia życia szybko zbliżyłaby się do brzegu, żeby jednak się uratować.
Oczywiście, zgodnie z tradycją zamarła pod wpływem takiego dotyku, którego się nie spodziewała. Jasne, była świadoma, że to żarcik kosmonaucik, ale mimo wszystko była zaskoczona. –Nie mogę umrzeć. Nie spłodziłam jeszcze dziecka i nie zasadziłam drzewa. – Odpowiedziała i cieszyła się, że trzymała w dłoniach urządzenie do wykrywania podsłuchów, bo nie wiedziałaby co teraz zrobić z rękoma. –Mogę spać na kanapie. – Zaproponowała, bo dla niej to nie był problem. –O. Rzeczywiście. – Spojrzała na jacuzzi i nawet do niego podeszła i uruchomiła. –Wow. Działa. – Nie wiedziała czego się spodziewać. –To może ja pójdę się umyć. – Zaproponowała skoro już obczaiła całe pomieszczenie.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Zależy w czym - rzuciła mrużąc oczy, bo sorry, ale gdyby Zoya zaczęła jej jęczeć o swoich miłostkach, albo marudzić, że Sam się przed nią nie uzewnętrznia i wymuszałaby na niej rozmowy o uczuciach i emocjach to Henderson dobrze wiedziała, że by to wygrała i Sam wynajęłaby samolot żeby być jak najszybciej daleko od niej. - Daj mi się trochę nacieszyć tą chwilą - zaśmiała się, bo trochę nie rozumiała dlaczego Sam robiła z tego taki problem. To tylko kwiatki na łóżku, a Zoya znała blondynkę już na tyle długo, że wiedziała iż na tego typu romantyczne gesty nie ma co liczyć. Poza tym, wcale ich nie oczekiwała, w końcu były tylko przyjaciółkami, a to, że miały swój mały moment niczego nie zmieniało... prawda? No Zoya nie wiedziała jeszcze, aczkolwiek zapytała o radę Melville, która dość słusznie jej powiedziała, że jeżeli kogoś lubisz i ta osoba sprawia, że czujesz się dobrze i szczęśliwie to jej płeć nie ma znaczenia i trzeba iść na całość i po prostu cieszyć się tym co się ma. Aczkolwiek sprawy z Galanis zawsze były trochę bardziej skomplikowane więc Henderson wolała tego nie analizować po raz kolejny martwiąc się nie wiadomo czym na zapas. Wolała się skupić na tym żeby dobrze bawić się na wyjeździe. W końcu to były jej pierwsze wakacje od dawna! - Ohh... widzę poważnie wyznanie o miłości po grób - pokiwała głową posyłając Sameen uśmiech, po którym widać było, że ciężko jest się jej powstrzymać od śmiechu. Starała się jednak jak tylko mogła. - Żona całe szczęście zaczyna coraz bardziej doceniać to oddanie - niech się teraz Sam zastanowi czy Zoya mówiła to jeszcze dla żartów czy rzeczywiście była to jakaś mniej lub bardziej głębsza metafora. Kto tam wie? Ja na pewno nie. -Tak, wiem. - Odpowiedziała krótko. -Udawałaś kiedyś masażystkę na jakiejś swojej misji? - Zapytała próbując w ten sposób dociec, czy taka stojąca tu niedaleko niej Galanis potrafi zrobić człowiekowi masaż, bo jeżeli tak, to rzeczywiście taka usługa dla par nie była im potrzebna.
- Następnym razem musisz mnie nauczyć jak to działa - skoro miała pod ręką taki sprzęt to chciała sie nauczyć go obsługiwać. - W moim mieszkaniu też tak sprawdzasz? - Zapytała, bo naiwna i głupiutka nie wiedziała, że Sam sama jej podłożyła nadajnik w telefon. - To brodzik - odpowiedziała patrząc na ten basen. - Ale okej, możemy w nim posiedzieć - a na prawdziwe pływanie Zoya się wybierze jak Sam będzie relaksacyjnie wpatrywała się w ścianę, albo robiła inne rzeczy, do których Henderson nie mogła mieć dostępu. Zoya tylko się zaśmiała pod nosem na jej odpowiedź, z sadzeniem drzewa jeszcze mogłyby sobie poradzić, ale z dzieckiem, tu juz byłby problem. - Bez sensu - prychnęła - spałyśmy już ze sobą, nie ma potrzeby żebyś sie cisnęła na kanapie jak mamy takie wielkie łóżko. - A wyrko naprawdę było ogromne! - Poza tym, czuje się komfortowo jak jesteś obok - w sensie, że jej nie przeszkadzała jak sobie spała, ale też, że jednak było to nowe miejsce, w którym miało dojść do morderstwa, wiec oczywiście, że czuła się bezpiecznie mając Sam obok.
- Dobra to idź - Zoya natomiast zaczęła wypakowywać swoje rzeczy i trochę się zdziwiła widząc jak wiele było tam ciuchów, które pierwszy raz widziała na oczy, przez chwilę nawet myślała, że pomyliła walizkę. - Sameen skąd Ty wytrzasnęłaś te ciuchy? - Zapytała krzycząc do kobiety, która była w łazience. Po chwili wyciągnęła już chyba wszystko co powinna i rozwiesiła na wieszakach w dużej szafie. W końcu ponowie położyła się na łóżku bawiąc się w dłoniach płatkami róż, które jeszcze gdzieś się tu uchowały. - Mamy jakieś plany na dziś czy musisz się przygotować do pracy? - Musiała wiedzieć jak sobie rozplanować dzień, bo Zoya Henderson była zodiakalną panną więc wiadomo, że miała w sobie małego nazistę.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zmarszczyła brwi. - Zależy w czym? - Zapytała i porzuciła marszczenie brwi na rzecz rozbawienia. Teraz to już miała prawdziwą ochotę na to żeby ten zakład wszedł w życie. W końcu Zoya była taka malutka, fochata dzidzia. - Zróbmy ten zakład. - Była pewna swojej wygranej, a odrobina rywalizacji jeszcze nikomu chyba nie zaszkodziła. Spojrzała na te rozsypane płatki róż, a później na Zoye. - Masz rację. Wybacz. - Wpadała tutaj ze swoim zerowym poczuciem humoru i rzeczywiście wszystko psuła. - Po prostu miej świadomość, że to nie gest z mojej strony. - Sameen nie było stać na takie gesty. I nie chodziło tu o kwestie finansowa, bardziej o to, że w tej kategorii jej pomysły były ograniczone a szczytem romantyzmu był pewnie tylko seks, podczas którego nie myśli o czymś innym.
Przewróciła oczami na tą wzmiankę o wyznaniu miłosnym. - A jednak żona notorycznie bywa u swoich kochanków. - Bo to już nawet nie kwestia jednego kochanka. Zoya miała ich kilku i notorycznie do nich wzdychała. W sumie dobrze, że jeszcze nie zeszły na temat ilu kochanków i kochanek ma mąż. - Hm. Nie. - Odpowiedziała po chwili zastanowienia się. - Miałam udawać, więc zrobili mi szybki kurs, ale nadarzyła się inna okazja do zabicia celu. - Wyjaśniła. Tak, zazwyczaj swoje misje wykonywała powoli, ale były momenty, że niektórych zleceń chciała się pozbyć jak najszybciej. A nie przepadała za dotykaniem ludzi, których dotykać nie chciała. Mogłaś jej dać w Simsach cechę "niedotykalska". - Lepiej jednak, żebyś skorzystała z usług profesjonalistów. - Dodała, bo obawiała się, że może Zoyi zamarzy się masaż od niej.
- Nie muszę. Nie potrzebujesz tego. - Nie chciała żeby Zoya zaczęła popadać w te same paranoje co ona. - Co jakiś czas. - Przyznała, chociaż tam urządzenie działało, bo Sameen miała swoje podsłuchy. Nie korzystała z nich bo nie chciała stracić zaufania Zoyi, ale wolała to mieć w razie gdyby coś się stało. - To basen. - Skrzywiła się bo brodzik to był dla dzieci. Aczkolwiek pewnie chętniej taplalaby się w brodziku niż w basenie czy jakimkolwiek innym zbiorniku. Eh. - Hm. Okej. - Zgodziła się bo Zoya nie była w błędzie. Rzeczywiście już spały w jednym łóżku i nic się nie działo.
Zasalutowała, wzięła ze swojej torby koszulkę i czystą bieliznę i poszła do łazienki. - Kupiłam w Holandii. Czy tam Niderlandii. - Bo zmieniali te nazwy i nie nadążała. Rozebrała się i zaczęła wąchać hotelowe mydełka i szampony i sprawdzać czy ładnie pachną. Jak już wszystko obczaila to rzeczywiście się umyła i nie była jak Zara Larson. Nie miała czasu na zabawę w pięćdziesiąt ręczników, wytarła się bardzo pobieżnie i ubrała świeże ciuchy na jeszcze wilgotne ciało. No i wyszła w sumie w samych majtkach i podkoszulku i podeszła do swojej torby. - Jestem już przygotowana do pracy więc możemy nie wiem, przejść się po wyspie i obczaic co gdzie jest. - Zaproponowała z uśmiechem i wyjęła z torby i kosmetyczki, która dostała od mężczyzny milion różnych części, usiadła sobie na jakiejś kanapie i zaczęła składać broń.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Oczywiście, są rzeczy, których nie możesz znieść, ale Ci teraz nie będę mówić, żeby Ci nie dawać przewagi - nie wierzę, że typiary sie chciały zakładać o to, która będzie bardziej irytująca i, która dłużej wytrzyma. - Dobrze... to co dostanę jak już Cię zmiażdżę? - Zapytała unosząc brew. - Mam tylko nadzieję, że po tym wyjeździe dalej będziemy przyjaciółkami - bo Henderson absolutnie nie była gotowa na to żeby utracić ich relację. To było dla niej nie do zaakceptowania. Chciała wygrać, ale jednocześnie nie chciała tego robić za wszelką cenę, sa rzeczy ważne i ważniejsze. - Nie jestem naiwna, wiem, że to nie Twoja sprawka, aczkolwiek to nie tak, że bym się nie cieszyła gdyby jednak była - No bo jasne, że byłoby jej miło. Może trochę dziwnie, ale jednak miło. Nie miałaby z tym problemu, a teraz bardziej rozbawiła ją reakcja Sameem niż same te kwiatki.
- Najwyraźniej są słabi - Zoya nie byka na randce już naprawdę dawno, dawno temu. Co było smutne, bo zasługiwała na to, żeby chodzić na takie codziennie. Może miała za wysokie wymagania, nie to co mąż, który pewnie interesował się byle czym. Może żona powinna zrobić mężowi odpowiednie badania zanim wpuści męża do łóżka. Bo w życiu jak w simsach i Zoya miała cechę "wierna", o ironio.
- Zdecydowanie - No jak Sameen nie potrafiła to bez sensu było się pchać pod jej ręce. Henderson postanowiła, że później sobie sprawdzi jakie atrakcje oferuje kurort. Miała się tu dobrze bawić i to zamierzała robić. Nie wiedziała kiedy będzie mieć możliwość kolejnego wyjazdu na wakacje. Może nigdy.
- Może teraz, ale kto wie co będzie kiedyś - w końcu przyjaźniła się z zabójczynią więc chuj wie co jej się może przydać, a zawsze lepiej umieć niz nie. - Ahh i mam nadzieję, że nic nie znalazłaś - troche miała nadzieję, że Sam powie, że jej chaty nie sprawdzą. No ale było jak było. Zoya chyba nie miałaby siły z tym walczyć wiec się na to godziła, tak jak na te super specjalne drzwi. A jej osiągnięciem było przekonanie blondynki do używania telefonu i Henderson była z tego dumna. - Jasne - kiwnęła głową, ale dla niej to wciąż był brodzik. Mały basen, ale przeżyje jakoś. Czego się nie robi dla przyjaźni.
- A nie kupiłaś czegoś do palenia w tej Holandii czy Niderlandach? - Bo skoro były na wakacjach, a przynajmniej Zoya była to może trzeba było się tak porządnie wyczillowac. Ostatniego blanta jakiego paliła to ten, który zabrała ciężarnej siostrze.
Brunetką spojrzała na Sam, gdy ta wyszła z łazienki i zaczęła skręcać broń. Przez chwilę się zastanawiała dlaczego jej nie rusza skręcanie broni w środku dnia, albo w ogóle skręcanie broni... ale nie była w stanie znaleźć na to logicznej odpowiedzi. - Do twarzy Ci z tym - rzuciła obserwując dalej blondynkę. - Dobra, możemy tak zrobić i przy okazji chodźmy coś zjeść - bo w sumie zaczęła odczuwać mały głodek. Później wstała z łóżka i sama poszła się umyć. Zmyła z siebie makijaż i ściągnęła ciuchy. Umyła dupe chociaż chłop w łóżku na nią nie czekał, musiała też ogarnąć włosy, bo te dalej miały na sobie całą masę lakieru po tej imprezie. Po chwili wyszła z łazienki owinięta ręcznikiem, bo nie wiedziała jeszcze w co się chce ubrać. Usiadła więc sobie na jakimś krzesełku i na razie zaczęła rozczesywać mokre włosy. - O której wychodzisz? - Zapytała z ciekawości, chciała też zapytać czy powinna dzisiaj zostać w domku, czy może jednak wieczorem wyjść sobie na spacer po plaży. Trochę jednak było głupio pytać o takie pozwolenie... nie miała 12 lat.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ