płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Aha. Czyli podpowiedziałaś mi prezent, ja głośno powiedziałam, że zrobię z tego prezent, a teraz mi mówisz, że sama sobie kupisz. Aha. – Udawała nawet przez chwilę obrażoną. Tak w ramach żartu. Przestała jednak, bo w sumie to nie wiedziała jak udawać obrażoną, a nie chciała się obrazić na serio, bo wiedziała, że może przegiąć w drugą stronę i obrazić się na Zoyę na poważnie. –W takim razie zatrudnię ci prywatnego masażystę, który będzie do ciebie przychodził codziennie. Albo co dwa dni. Nie będziesz mogła go odwołać. No i wtedy nie będziesz potrzebowała kursu. – Była dumna z siebie, bo właśnie zaczynało do niej docierać to, że jak masz hajs to tak naprawdę jesteś w stanie załatwić sobie wszystko. No może poza miłością. Chociaż jak dobrze zapłacisz prostytutce to będzie udawała przez te dwie godziny, że szczerze cię kocha. Więc tak, można było kupić wszystko.
-Nie. Odpada. – Pokręciła szybko głową. –Nie będę przychodzić na twoje rodzinne zjazdy czy coś. – Nie czułaby się komfortowo. –Wezmę jakiś kontrakt i odbiorę komuś życie w wigilię. Amerykanie tworzą dużo zleceń wtedy. Może nawet uda mi się zrobić coś podwójnego. – Mówiła o tym trochę za głośno, zapomniała się, że są w miejscu publicznym i że jest na u r l o p i e. Rozejrzała się więc, ale na szczęście nie było w okolic nikogo kto mógłby to usłyszeć. –Nie chcę prezentów pod choinkę, Zoya. – Westchnęła. Jak to by w ogóle wyglądało jakby stała przy choince i otwierała prezent. –Nie widziałam. Obczaję jak wrócimy. – Uśmiechnęła się, bo to musiał być ładny widok. Tym bardziej, że ich apartamenty miały naprawdę ładne widoczki. Jak jeszcze do tego dołożysz lampeczki to już w ogóle klasa.
-Tak. Ale jednak wyglądałabym głupio siedząc na plaży w golfie. – Teraz to ona sobie zażartowała ze swoich golfów, ale jednocześnie poczuła uścisk żalu i bólu, że się z nich naśmiewa. Pewnie nawet powiedziała sobie w głowie: turtlenecks, sweeties, im so sorry.
Od książki odrywała się co jakiś czas. Nie chciała kontrolować Henderson, ale chciała mieć pewność, że nie straci jej z oczu. Gdyby jednak tak się stało to była gotowa ruszyć na ratunek. Potrafiła pływać, nawet bardzo dobrze, z tego też ją szkolili. Po prostu nie mogła przezwyciężyć tego strachu. –Cieszę się, że się podobało. – Gorzej jakby Zoya przyszła i powiedziała, że woda chujowa, brudna i jeszcze ktoś się zesrał. W końcu to były wakacje dla niej. –O postaciach diabła i czarownicy w mitologii słowiańskiej. Czytam w oryginalne. – Pochwaliła się, bo tak, zaczęła się uczyć języka polskiego. Było ciężko, ale czego się nie robi dla dobrze wykonanej pracy.
Pogadały sobie jeszcze chwilę, wypiły te drinki, pewnie zamówiły kolejne, a jak Zoya chciała jeszcze więcej to Sam ją przystopowała i przypomniała, że idą dzisiaj do eleganckiej restauracji i tam się napiją. Po drugim, bezalkoholowym drinku, Sameen odłożyła na chwilę książkę i przycięła nawet komara. Odsypiała ciężką noc, a nie chciała paść przy stole w takiej restauracji. No i jak się przebudziła to sięgnęła po telefon Henderson, żeby sprawdzić godzinę. –Zwijamy się, co? Musimy się przygotować do kolacji. Nie wpuszczą nas w byle czym. – Poinformowała psiapsię.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Tak, bo nie będę Ci aż tak ułatwiać i mówić jaki chce prezent - liczył się gest. Zoya pewnie, by się ucieszyła z wody cukrowej, którą przecież tak lubiła, ale chyba musiała przestać, bo za bardzo jej się kojarzyło z tym, którego imienia nie powinna wymawiać. Tak, zdecydowanie od tej chwili nie lubi już waty cukrowej. Popłacze nad tym później pod prysznicem. Nie była gotowa na kolejne rozstanie, ale trzeba było to zrobić. - Dobra, ale ma być przystojny i mieć ręce anioła - i to takiego zwykłego, a nie zbuntowanego, bo ze zbuntowanym to Zoya zaraz chciałaby brać ślub i mieć dzieci, wiadomo jak leciała na osoby z problemami. Nie pogardziłaby jednak nikim kto by ją dobrze wymasował, byłaby pewnie o wiele bardziej rozluźniona i może przestałaby tak narzekać.
- Zdecydowanie czujesz magię świąt - powiedziała nabijając się oczywiście z tego, że chce mordować ludzi w wigilię. O ironio, rodzi się niby typ co ma ludzi zbawić o grzechu i pokonać śmierć, a tymczasem Sam dusi jakiś typów albo typiary wstążkami do prezentów. - Dobrze - dostanie prezent pod wannę albo pod drzwi od razu. Zoya chciałaby spędzić z Sam jakiś świąteczny dzień, nawet gdyby miały oglądać Kevina. W końcu był to pierwszy raz od lat, gdy nie miała faceta i nie było z kim tego magicznego czasu za bardzo spędzać. William miał taki humor jakby właśnie jezuska zamordował, jej wujek był zjebany, a ile mogła gadać z ciotką? Zdecydowanie zapowiadały się jedne z gorszych świąt.
- Wiesz, że w Lorne jest nawet cieplej niż tutaj? - Chyba, tak mi się wydaje, a Sameen tam zapierdala w golfach. Zoya była strasznie skonfundowana. No dobra to żeby nie przedłużać, to posiedziały sobie na plaży. Gdy Sameen zasnęła to Henderson zaczęła czytać swoją psychologiczną książkę i coraz bardziej przekonywała się do tego, że powinna spróbować dostać się na doktorat. Może było to jakieś wyjście z jej smutnej sytuacji? Zajęłaby się nauką, a nie pierdołami.
- Tak, myślę, że możemy się zbierać - kiwnęła głową i wstała żeby wytrzepać ręcznik z piasku. - Nie wiem czy mam coś takiego - przyznała, bo w końcu nie za bardzo ogarnęła co jej tam Sameen naszykowała. Postanowiła jednak przyjaciółce zaufać, zresztą nie chciało jej się teraz biegać po sklepach w poszukiwaniu idealnego outfitu na wieczór. Zabrały swoje rzeczy i wróciły do domku, gdzie Zoya pierwsza poszła się umyć. Nie zajęło jej to dużo czasu. Po wyjściu z łazienki paradowała w szlafroku, bo nie była jeszcze pewna co chce założyć. Postanowiła się więc najpierw umalować, ale to też nie trwało długo, bo Henderson zawsze miała bardzo delikatny makijaż. Po tym wyszła sobie na taras zapalić papierosa. - Jak bardzo fancy jest ta restauracja? - Zapytała znajdującej się w pokoju Sam. Musiała przemyśleć w co się ubrać żeby nie wypaść głupio.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-No to nie dostaniesz nic. – Wzruszyła ramionami. Dla Sam było to na przykład sensowne rozwiązanie, bo i tak nie czaiła tego jaki jest cel dawania sobie prezentu z okazji narodzin jakiegoś typa, który niby chodził po wodzie. Co za bezsens. Nie dawała Zoyi prezentów przez trzynaście lat to teraz jak jej nie da to pewnie nic się nie stanie. –Co to są „ręce anioła”? – Uniosła brwi zakładając, że to jest jakieś sformułowanie, którego się używa na co dzień. Sameen oczywiście mogła być jedyną osobą, która nie ma zielonego pojęcia o tym, że tak się mówi.
Ponownie wzruszyła ramionami, bo czucie „magii świąt’ było kolejnym frazesem, który Sam znała tylko ze słyszenia, ale którego nigdy nie miała okazji przeżyć na własnej skórze. No chyba, że zamordowanie kogoś w stroju Świętego Mikołaja oznaczało coś co rzeczywiście można było nazwać tą magią świąt.
-Zoya… – Zaczęła najmilej jak się dało. –Czy ja ci wyglądam na kogoś kto w jakikolwiek sposób przejmuje się pogodą? Zwłaszcza tą, która panuje w miejscach, w których aktualnie mnie nie ma? – Zapytała i nadal starała się być miła. Przejmowałaby się pogodą w Lorne Bay dopiero gdyby się teraz okazało, że tak naprawdę właśnie nadchodzi tam jakieś pierdolone Tsunami, albo tornado czy cokolwiek. Wtedy wsiadłaby w pierwszy lepszy samolot i poleciała jak najbliżej się da, a później uratowałaby tych, na których jej zależało. Byłaby jak Dwayne Johnson, któremu nie straszne kataklizmy i różne pierdolone dziwactwa. Liczyłoby się tylko uratowanie dwójki pełnoletnich dzieci i byłej żony.
-Masz. – Potwierdziła jak już szły do swojej chatki. Po drodze Sameen obczajała czy się nigdy nie opaliła. Nie chciałaby mieć na sobie nawet smugi opalenizny. –Zapakowałam ci dwie sukienki, żebyś miała wybór. – Była trochę jak Krystjan Grej, który mówił biednej Anastazji jak ma się ubierać. Plusem tego wszystkiego było to, że Zoya nie miała za wiele do gadania tylko i wyłącznie dlatego, że nie miała czasu na to, żeby samodzielnie się spakować.
-Bardzo. – Odparła i chodziła po pokoju, bo szykowała sobie rzeczy do ubrania, sprzęt do włosów i do makijażu. W końcu ona na przykład miała zamiar się odjebać jakby szła na otwarcie galerii z trofeami od wszystkich ludzi, których kiedykolwiek zamordowała. –Żadnych papierosów. – Powiedziała i nawet chciała Zoyi zabrać tego śmierdziucha, ale tego nie zrobiła. –Idę się ogarniać. Wybierz odpowiedni strój. – Puściła jej oczko i sama poszła do łazienki, żeby wziąć prysznic. Pewnie będzie się szorować trzy godziny, żeby zmyć siebie każde ziarenko piasku, które mogło przez przypadek na niej osiąść. No i wyprysznicowała się i otworzyła drzwi od łazienki, żeby się nie udusić po gorącym prysznicu, zaczęła suszyć włosy, a jak już je wysuszyła to zaczęła je prostować. –Wybrałaś już? – Krzyknęła, bo w sumie to nawet nie wyszła z tej łazienki. Siedziała sobie w majtkach i koszulce i zajmowała się swoimi włosami.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- I też dobrze - prezenty nie były dla niej istotne. W końcu patrząc na to z jakimi typkami się spotykała to cóż, od Logana pewnie nawet premii świątecznej nie dostała. Była przyzwyczajona. - Wyglądasz na kogoś kto nie przejmuje się większością rzeczy - stwierdziła uważając, że taka jest prawda. Mało kiedy zdarzało się żeby rzeczywiście widziała Sameen czymś przejętą czy poruszoną, pewnie mogła to na palcach jednej ręki policzyć, a i tak by jej zostało miejsca. Henderson się chyba do tego trochę przyzwyczaiła, chociaż trochę było jej smutno być jedyną osobą, która się czymkolwiek ekscytuje. Może powinna przestać? Może powinna być trochę bardziej jak z kamienia. Pewnie na dobre, by jej to wyszło. Hmm jest to rzecz, którą warto było przemyśleć i być może wprowadzić w życie. Zoya Henderson zimna jak lód, w jej głowie brzmiało to całkiem nieźle.
- Okej, to dobrze - kiwnęła głową, w sumie zawsze mogła założyć swoją czerwoną, którą miała na imprezie. Z drugiej strony ten wyjazd miał być przecież dla niej początkiem czegoś nowego, więc może lepiej by było, gdyby sobie darowała zakładanie staroci.
Nie podobał jej się brak papierosów, bo jak to tak? Bez fajeczki? Wywróciła więc tylko oczami, bo jednak uzależnienie było ciężką sprawą, miała jednak w planach wytrzymać tą godzinę czy dwie, bo ile można było jeść kolację. Henderson trochę zajęło wybranie czegoś dobrego, głównie dlatego, że nie miała wcale ochoty na sukienkę. Pewnie zbliżał jej się okres, że tak wybrzydzała. No, ale znalazła coś, co mogło się nadać. - Tak- odpowiedziała jej, zakładając na siebie skórzane spodenki, a później ściągnęła z siebie szlafrok, żeby móc włożyć skórzaną pseudo bluzkę, całe szczęście nie było potrzeby zakładać stanika z takimi małymi piersiami. Po chwili była już gotowa do wyjścia i spokojnie czekała aż Galanis wyjdzie. - Długo jeszcze? - Zapytała po piętnastu minutach, bo jednak się już zaczęła niecierpliwić. - Od kiedy Ty sie tak stroisz? - Normalnie aż była zdziwiona. Spodziewała się jakiegoś odświętnego golfu i spodni.
- Dobra, idziemy - powiedziała słysząc jak jej przyjaciółka wychodzi z łazienki, ale nie spojrzała na nią jeszcze, bo pakowała sobie właśnie fajki i komórkę do torebki. Dopiero po chwili się odwróciła i dostrzegła stylówkę Sameen. - Wooow... ale się odjebałaś, jak stróż w boże ciało - mruknęła i podeszła do niej, tym razem to Zoya obcinała ją wzrokiem obchodząc blondynkę dookoła. - Nice ass - mruknęła przechodząc obok kobiety z łobuzerskim uśmiechem na ustach. - Chodźmy, jestem głodna - dodała zabierając swoją torebkę i wyszła z chatki czekając przed wejściem na Sameen.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To jest akurat prawda. – Skinęła głową. –Staram się nie przejmować absolutnie niczym. – Powiedziała oczywiście egoistycznie nie zdając sobie sprawy z tego, że jednak troszkę raniła tym Zoyę. I w sumie to nie tak, że Sameen chciała się nie przejmować niczym. Po prostu tak ją nauczyli, że nie ma co się przejmować czymkolwiek, bo jak człowiek się przejmuje to mu zależy, a jednak ona miała być maszyną do zabijania, a nie ramieniem do wypłakania się. A teraz nawet w sumie nie przeszło jej przez myśl, że jak nie musi być bezduszną maszyną to mogłaby być po prostu normalnym człowiekiem. Musiałaby zmienić wiele swoich przyzwyczajeń i zachowań, a do tego potrzebowałaby czasu i praktyki. A czasu nie miała, a praktykować czegoś takiego jej się nie chciało. W jej zawodzie, bycie posągiem było bardzo mile widziane.
Sameen nie chciała się spóźnić, bo absolutnie nie chciała przegapić ich rezerwacji, ale jednocześnie potrzebowała czasu, żeby doprowadzić swoją twarz do perfekcji. Prawda była taka, że równie dobrze mogłaby iść w golfie i tak jak teraz stała, nie ogarniając włosów i makijażu, a i tak prezentowałaby się zajebiście. Miała jednak tak mało okazji, żeby wystroić się dla samej siebie (albo dla Zoyi), więc chciała z tego korzystać. Poza tym nie mogła zmarnować takiej sukienki od Gucci. –Perfekcji się nie pospiesza. – Odpowiedziała i jak już była zadowolona z makijażu i włosów to rozebrała się z tej koszulki i ubrała sukienkę. Nie nakładała stanika, bo oczywiście zepsułby efekt tego jak się prezentowała. W jej przypadku problemem nie były małe piersi. –Mówiłam ci, że to ekskluzywna restauracja. – Przypomniała Zoyi i teraz jak się stroiła to obawiała się, że może Henderson ubierze się w joggery. Jeszcze dżinsowe może. Ugh.
Wyszła z łazienki i obserwowała jak Zoya grzebie przy swojej torebce. Stała tak z ustami zaciśniętymi w cieniutką kreseczkę. Szczękę zaciskała tak mocno, że aż ją zabolała. –Papierosy, Zoya. – Powiedziała i wyciągnęła po nie rękę. –Przeżyjesz parę godzin bez tego paskudztwa. – I jako, że wygrałam zakład to pozwalam sobie zadecydować, że niezadowolona Zoya oddała jej paczkę papierosów, ale jestem łaska, więc załóżmy, że Zoyi udało się jednego przemycić. Sam papierosy rzuciła na łóżko, chwyciła swoją torebkę, w której miała tylko szminkę i gotówkę i wyszły z chatki. Doszły do końca pomostu i Sameen została zaczepiona przez mężczyznę, który podjechał wózkiem golfowym, był ich podwózką. Przecież nie będą się w szpilkach tarabanić po wyspie. Poza tym Sameen nie chciała mieć nigdzie piachu. Oczywiście po dojechaniu do lokalu ofiarowała mężczyźnie napiwek i poinformowała go, o której godzinie ma po nie wrócić. Weszły do lokalu, dostały jakiś ładny stolik na uboczu i Sameen usiadła sobie obok Zoyi, bo nie chciała się bawić w siadanie naprzeciwko siebie. Przecież to nie była jakaś randka.
-To jest przyjemny widok. – Kiwnęła głową w stronę plaży, na której znajdowało się coś w stylu drewnianego parkietu. Oświetleniem były lampki oraz pochodnie. Wszystko było dopieszczone zbliżającym się zachodem słońca. –Takie lampki masz na balkonie? – Zapytała i podniosła menu i podziękowała kelnerowi, który już do nich podbił z jakimś winiaczem. Tym razem Sam nie odmówiła sobie alkoholu.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No przecież wiem - wywróciła oczami, bo zaakceptowała, że idą do fancy restauracji. Dawno w żadnej nie była, bo Logan był zjebany i jej nie zabierał w takie miejsca obawiając się, że jego dziewczyna albo dziewczyny ich nakryją. Z dnia na dzień widziała coraz lepiej ile przez tego człowieka straciła i ile ją ominęło. Naprawdę cieszyła się z tych wakacji, bo intuicja jej podpowiadała, że te kilka dni z dala od Lorne Bay naprawdę dobrze jej zrobią. Już żałowała, że będą musiały wracać. W każdym razie, Sam w końcu wyszła wyglądając w opór dobrze. - To chyba pierwszy raz kiedy jesteś gdzieś ze mną w sukience - no nie licząc tego momentu w przymierzalni, ale tam skupiała się na czymś innym. To napięcie między nimi było tam tak wielkie, że sukienka była ostatnią rzeczą jaka Henderson wtedy interesowała. - No, ale weź... - jęknęła, bo fajki były ważne! No, ale okej. Oddała jej papierosy wyraźnie niezadowolona, a później już sobie mogły pójść na transport, który zawiózł je do restauracji.
- Tak, jest bardzo przyjemny - uśmiechnęła się patrząc w tańczące niedaleko płomienie pochodni. - No trochę tak, podobne, ale nie mam pochodni - teraz żałowała, że nie ma, bo wyglądało to zajebiście. - Ale może kupię sobie takie wiesz... elektryczne ognisko, czy jak to się tam nazywa - takie ogrzewacze, aczkolwiek nie wiem na chuj w ciepłej Australii byłyby jej potrzebne ogrzewacze na balkon. Nieważne. Zoya coś takiego chciała i sobie kupi. - Ohh, Sam czy Ty pijesz? - Zdziwiła się nie na żarty obserwując twarz przyjaciółki, aż w końcu delikatny uśmiech wkradł się na jej twarz. Tego się nie spodziewała. - Dobrze, to na co masz ochotę? - Zapytała i zaczęła przeglądać menu w poszukiwaniu czegoś co mogłaby zjeść. - To ja bym chciała langustę w wanilii - było to lokalne jedzenie, czegoś takiego Henderson jeszcze nigdy nie jadła, a skoro już udało jej się wyjechać z Australii to chciała wykorzystać ten moment na odkrywanie nowych rzeczy. - Zastanawiałam się ostatnio czy nie spróbować dostać się na doktorat do Cairns - myślała nad tym już od jakiegoś czasu, a teraz, gdy miały z Sam chwilę na spokojnie, to chciałaby z nią o tym porozmawiać. - Oczywiście, Oxfrod byłby lepszą opcją, ale nie chciałabym chyba po raz drugi zostawiać Lorne na tak długo - nie chciała popełnić po raz kolejny tego samego błędu co z Corvo, chociaż kogo niby teraz miałaby w mieście zostawić, okej no wiadomo kogo. Nie chciałaby utracić kontaktu z Galanis, ich przyjaźń była dla niej bardzo ważna, szczególnie teraz, gdy przez tą całą sytuację z Blackwellem czuła się strasznie samotna.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Zastanowiła się na chwilę nad słowami Zoyi. –Masz rację. – Potwierdziła po chwili. –Będziesz musiała przestać mi już dokuczać z tymi golfami. – Oczywiście, że widziała to jej dokuczanie i pewnie byłoby to urocze i miłe gdyby Sameen miała poczucie humoru, albo odczuwanie bliskości. Niestety tego nie miała, więc było to dla niej przykre. Tym bardziej, że nosiła te golfy, bo po prostu miała kompleksy. Chociaż te kompleksy były bardzo wybiórcze, bo teraz potrafiła mieć kompleksy, ale jednocześnie, gdzieś indziej potrafiła się kokainować i ruchać wzrokiem inną zabójczynię. Cytując Tatianę: choices. –Nigdzie mnie nie zapraszałaś, więc musiałam marnować te sukienki w większości na beznadziejnych mężczyzn. – Westchnęła ciężko. Rzadko kiedy prywatnie ubierała sukienki. Stawiała raczej na wygodę i golfy, a ludzie też na nią lecieli. Na różnego rodzaju kontrakty, często musiała się odjebać, bo wiadomo, że elegancka i tajemnicza kobieta bardziej zwracała uwagę niż szara myszka dla anonka czy tam wykopka.
-Gdybyś miała pochodnię to podejrzewam, że nasz blok długo by nie postał. – Zażartowała sobie. Pochodnie niby były spoko, ale jak na takim balkonie mocniej zawieje to pewnie spaliłyby cały apartamentowiec. Nawet tutaj Sameen odczuwała pewien dyskomfort jak tak widziała jak ogień tańczył sobie na wietrze. Obserwowała ludzi na parkiecie i tym samym przegapiła informację Zoyi o elektrycznym palenisku. A szkoda, bo brzmiało ciekawie, a ona nie wiedziała co to.
-Myślę, że jak raz napiję się wina w twoim towarzystwie to nic mi się nie stanie. Chyba. – Uśmiechnęła się i podziękowała kelnerowi za napełnienie ich kieliszków. Zerknęła w menu i obrzuciła je szybkim spojrzeniem. –Wezmę krewetki, ale wezmę też mięso pieczone w liściach bananowca. – Przez cały rok nie jadła tyle co właśnie zamawiała, ale miała dosłownie ochotę na wszystko. A już z pewnością na krewetki. Chociaż krewetki były tak mało seksowne do jedzenia. Będzie musiała dotykać je palcami pewnie. Przykre. Uniosła rękę na kelnera i jak przyleciał to Sameen po francusku zamówiła im dania i oddała karty. Patrząc na to jak skakał do nich musiały się rozejść plotki o tym, że Sameen sypie napiwkami jak pojebana.
Założyła sobie nogę na nogę, jedną rękę oparła o oparcie krzesła Zoyi, a w drugą chwyciła kieliszek ze swoim winem. Obserwowała dalej tych ludzi na parkiecie. –Dlaczego nie? – Zapytała wprost. Upiła wina i zwróciła wzrok ku Zoyi. –To jest najlepszy moment, żeby gdzieś wyjechać. A Oxford brzmi lepiej niż cokolwiek co jest w Cairns. Odpoczynek od Lorne dobrze by ci zrobił. – Zoya nie miała teraz żadnych zobowiązań, więc była to idealna okazja, żeby gdzieś wyjechać. –Muszę z tobą w ogóle o czymś porozmawiać. – Powiedziała i odstawiła swój kieliszek, żeby móc odgarnąć Zoyi włosy z twarzy.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie dokuczam Ci - wywróciła oczami - tylko się z Tobą droczę - a to były dwie różne rzeczy. - To tak z sympatii Sameen - wyjaśniła jeszcze, bo może blondynka tego nie wiedziała. Byc może Henderson źle się wyrażała i Sam mogła to inaczej odebrać. Dlatego wolała wytłumaczyć. - Chciałabym Cię namówić do noszenia innych rzeczy trochę częściej. Tak jak Ty mnie namówiłaś do koloru - oczywiście nie dzisiaj, bo dzisiaj znowu była cała na czarno nie licząc swojej białej pidżamy, w której się obudziła, ale to nie było istotne!
- Będę musiała naprawić ten błąd w najbliższym czasie - no i ja gdzieś zaprosi, żeby wiedziała, że tak będzie. Może nie na Bora Bora, ale jak wrócę do Lorne to jak najbardziej. Chciała zobaczyć jakie inne stylizacje Galanis ma w repertuarze. No i cóż, Henderson swoje dobre stylizacje tez marnowała na beznadziejnych mężczyzn, a przy jednego. - I w końcu zobaczyłabym działającą straż pożarną - może, by biegali bez koszulek czy coś. Zoya lubiła męskie torsy. Chętnie by to zobaczyła.
- Może - odpowiedziała tajemniczo, bo nigdy nie wiadomo co może się wydarzyć, życie było nieprzewidywalne, a Zoya dobrze o tym wiedziała. Pewna była tylko tego, że nie będzie pływać po alkoholu to jedyna zasada, której Henderson się trzymała, nie chciała skończyć jak jej rodzice, gdzieś na dnie oceanu.
Henderson uśmiechnęła się lekko do kelnera, który przyszedł je obsłużyć i w sumie mówiła po francusku wiec byłaby w stanie sama zamówić jedzenie, ale pozwoliła żeby Sam ją wyręczyła, bo bez sensu jak się będą przekrzykiwać. - Nie chcę drugi raz popełnić tego samego błędu - a tyczyło się to wielu rzeczy. - William jest w rozsypce, nie mogę go tak zostawić - jej brat byl jedna z ważniejszych osób w jej życiu, musiała mu jakos pomóc w tych ciężkich chwilach i wiedziała, że Sam to zrozumie, bo sama pewnie zrobiłaby to samo dla Raine. - Poza tym w Cairns, by mnie całowali po rękach, że chciałam robić doktorat właśnie tam, pewnie nie za często mogą się pochwalić kimś z takiej uczelni - a to na bank pomogłoby jej samoocenie. Zmarszczyła czoło słysząc kolejne słowa przyjaciółki. - Coś się stało? - zapytała odruchowo kładąc swoją dłoń na jej kolanie. Trochę sie zestresowała nie wiedząc o co blondynce może teraz chodzić. - W sumie to też chciałam Cie o coś poprosić - powiedziała spoglądać Sameen w oczy. - Zastanów się jeszcze nad tymi świętami. Wiem, że pewnie lepiej byś się bawiła na jakimś zleceniu, ale byłoby mi bardzo miło gdybyś się jednak zgodziła. Mój brat jasno zakomunikował, że w tym roku nie będzie obchodzić świąt, a nie wyobrażam sobie siedzieć samej z ciotka i tym gnojem - Zoya miała do wujka jeszcze większy żal wiedząc że nie chce pomóc uratować swojego jedynego syna, o którym zresztą wiedziała tylko Zoya i on.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Z sympatii? – Zmarszczyła brwi zgorszona i skrzywiła się zniesmaczona. Nie chodziło o to, że Zoya czuje do niej sympatię. Tego się domyślała, bo jednak znają się trzynaście lat. Po prostu fakt, że ludzie tak robili z sympatii było dla niej w chuj dziwne. Chyba, że… o boże. A co jak Inej jej wbiła nożyczki w dłoń, bo droczyła się z nią z sympatii… Może dlatego też Sameen ją dusiło. Tak, to ma sens. Ewidentnie Sameen i Inej czują do siebie sympatię. Uśmiechnęła się pod nosem i kciukiem pogładziła bliznę na dłoni. –Nie robiłabym sobie nadziei na twoim miejscu, to się nigdy nie wydarzy. – Zoyę łatwiej było przekonać do koloru niż Sameen do noszenia czegoś co nie było golfem, albo strojem taktycznym. No chyba, że jej się wmówi, że jej życie to misja szpiegowska i musi się wczuwać w różne postacie.
-Ty to pewnie wykorzystałabyś tą okazję, żeby wyrwać brata Larry’ego. – Oczywiście, że jak sprawdzała Logana to sprawdzała też jego rodzinę, a zwłaszcza brata, z którym był dosyć blisko. Jak jeszcze żył. Bo teraz to niewiadomo co z tym Loganem. Wink wink.
No i tutaj Zoya bardzo się myliła, bo Sameen absolutnie tego nie rozumiała. –Nie chcesz popełnić jakiego błędu? – Zapytała, ale już poczuła jak rośnie jej wkurwienie. –Zrezygnujesz ze studiów na Oxfordzie, bo twój brat jest smutny? – No musiała dopytać, bo to było absolutnie absurdalne. –Zoya. Boże. Twoje życie beznadziejnie kręci się wokół mężczyzn. – Powiedziała i opierdoliła całe wino, która miała w kieliszku. Nie było czasu na jakieś pierdolone delektowanie się sfermentowanymi owocami. Wątpiła, żeby na trzeźwo przeżyła tą rozmowę. Skinęła od razu palcem na kelnera żeby jej dolał i zostawił butelkę na stoliku. Plany o wypiciu tylko jednego kieliszka poszły się jebać. –Możesz go zostawić. Nie twoim zadaniem jest dopieszczanie ego każdego mężczyzny w twoim życiu. – Wycelowała palec w Henderson i sięgnęła, żeby dolać sobie wina olewając wszelkie zasady i lejąc sobie więcej niż powinna. –To chcesz iść na jakąś żałosną uczelnię w Cairns tylko po to żeby całowali cię po rękach? Co to za beznadziejny powód? Chcesz wrócić na studia w celu skończenia ich i możliwości wykonywania innego zawodu czy dla pochwały jakiegoś podrzędnego uniwersytetu? – Wszystko tutaj się kłóciło z logiką i z tym, że miała Zoyę Henderson za inteligentną kobietę. Teraz widziała w niej opiekunkę dorosłych mężczyzn i kogoś kto w żaden sposób nie jest zainteresowany własnym rozwojem.
-Nie. – Odpowiedziała, bo teraz nie był dobry moment na rozmawianie o tym co planowała Zoyi powiedzieć. Nie po tym co Zoya powiedziała i nie po tym jak Sameen na to zareagowała. Była trochę nabuzowana i podkurwiona. Jakby miała teraz samotną, filmową scenę to pewnie pierdolnęłaby pięścią w lustro. Ale nie była sama i to nie był film. Siedziała czując na kolanie dłoń Zoyi i słuchając buzującej w jej żyłach krwi. Absolutnie nie skupiła się na tym co Henderson mówiła.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- No tak, kto się lubi ten się czubi - patrząc na to, to rzeczywiście Inej musiała bardzo lubić Sameen, co w sumie nie było dalekie od prawdy. Dobrze, że Zoya o tym nie wiedziała, bo pewnie byłoby jej smutno, że to nie ona zostawiła taką pamiętną bliznę na ręku Sam, chociaż pewnie nawet nie wiedziała jak. Tak samo jak nie wiedziała jak być lesbijką. Może się dowie, a może nie, kto ją tam wie. - Może tak, może nie - Henderson wychodziła z założenia, że nie wypada mówić "nigdy", bo to różnie w życiu bywa. Ona myślała, że nigdy nie będzie w stanie nikogo zdradzić, a jednak udało jej się to zrobić. Nie była z tego dumna.
- Co? Remi? Nie, nie jest w moim typie - to znaczy, że nie miał większych problemów ze sobą, prawem i nie zdradzał kobiet na prawo i lewo. Zupełnie nie nadaje się dla Zoyi. Ona lubiła zupełnie co innego, co było głupie, bo jednak gdyby lubiła porządnych gości to pewnie już miałaby ten swój stabilny, normalny związek, którego tak bardzo chciała.
- Nie chcę wyjechać i zepsuć sobie wszystkich istotnych relacji. - Powiedziała marszcząc czoło. - Nie tylko dlatego - odpowiedziała na spokojnie, ale widziała, że Sam jakoś dziwnie się zdenerwowała. Nie chciała zostawiać też jej, ale tego nie powiedziała, bo zaczynało jej się nie podobać zachowanie blondynki. Henderson chyba przez trzynaście lat nie widziała żeby Sameen w jej obecności wypiła tyle alkoholu co w ciągu tej krótkiej chwili.
- Mogę wykonywać swój zawód już teraz, nie potrzebuje do tego doktoratu, chcę to zrobić dla siebie, nie dla roboty - mogłaby już dawno pracować jako psycholog, ale jakoś do tej pory miała inną pracę, którą też lubiła i nie zastanawiała sie nad tym, czy chciałaby wrócić do pierwotnego zawodu. Teraz sytuacja się zmieniła, miała więcej czasu na przemyślenie swojej przyszłości i chciała podjąć to ryzyko, wrócić do pracy z ludźmi mającymi problemy i im pomagać. - O co Ci chodzi? - Zapytała sama będąc już trochę zdenerwowana, wkurwiła się, że Sameen tak na nią naskoczyła. - Tak Cię dziwi, że nie chcę zostawiać wszystkiego co przez lata tu budowałam żeby wyjechać na bóg wie ile do miejsca gdzie nie mam nic? - Stare znajomości pewnie już dawno wygasły, nie utrzymywała zbyt wielu kontaktów z osobami, które poznała w UK. Były po prostu za daleko. Henderson czułaby się tam strasznie samotnie. - Aha - mruknęła pod nosem i sama wypiła swój kieliszek wina do dna.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Chciała zapytać co jest nie tak z Remim, ze nie jest w typie Zoyi. Z tego co Sameen pamiętała, był całkowitym przeciwieństwem swojego brata. No i w mniemaniu Sam, był też przystojniejszy. Ale w sumie co ona tam wiedziała. No chyba, że chodziło właśnie o to. Że był przeciwieństwem Logana. No, ale nieważne. Logan nie żył, jego ciało leżało gdzieś zimne, albo spoczywało napuchnięte na dnie jakiegoś oceanu. Kto wie? Ja nie. A Sameen to już na pewno nic nie wiedziała.
-Skąd takie rozumowanie, że twój wyjazd cokolwiek zniszczy? – Oburzyła się. –Jeżeli to są istotne dla ciebie relacje, Zoya to ci ludzie powinni cię wspierać w wyjeździe. Kilometry tego nie zmienią. – Sameen oczywiście nie przeszło przez myśl, że ona mogłaby być jedną z tych istotnych relacji. W końcu sama ciągle wyjeżdżała i te ich wyjazdy nie wpłynęły w żaden sposób na ich relację. A przynajmniej w to wierzyła Galanis, że przez te trzynaście lat nic się nie zmieniło. Albo zmieniło się, ale na lepiej. Bo jedna nigdy nie były tak blisko jak teraz. I wcale nie chodzi o fizyczność.
-No to to zmienia postać rzeczy. – Wzruszyła ramionami. Pamiętajmy, że Sameen nigdy nie była na żadnych studiach, nawet do żadnej szkoły nie chodziła. Nie do końca miała świadomość tego jak działa system edukacji i po co ludzie to robią. Założyła więc, że Zoya jest księgową, bo nie ma odpowiedniego papierku z tej psychologii.
-Chodzi mi o to, że chuj mnie strzela jak widzę, że ludzie rezygnują ze swoich pragnień i marzeń, bo przejmują się tym co inni pomyślą. – Zoya nie chciała lecieć do Anglii na studia, bo jej brat będzie smutny, bo istotne relacje nie wytrzymają próby czasu. Raine nie chciała wziąć od niej Jaguara, bo chciała czuć, że sama sobie na to wszystko zapracowała i wolała tracić hajsy na obleśną komunikację miejską. Sameen tak wielu rzeczy nie rozumiała. –Tak. Dokładnie tak. – Aż klasnęła w dłonie, bo myślała, że się rozumieją. –Nie wyjeżdżasz tam Zoya na stałe. Załatwisz sobie ten papierek i wracasz do domu. – No kojarzyła, że ludzie tak robili. Wyjeżdżali na wymiany, na kursy, czasami nawet na jakieś przygody, żeby „odnaleźć siebie”. Jak spełnili swoje misje i powołania to wracali do domu.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Mój ostatni wyjazd zniszczył wiele rzeczy, na których mi zależało - no okej, może nie jakoś wybitnie dużo, ale jednak. Wiadomo, że zjebała sobie tym związek z Corvo. Ucierpiały też na tym jej szkolne przyjaźnie i z Sameen też nie widywała sie zbyt często. Teraz, gdy tak bardzo przywykła do jej towarzystwa i tego, że była zaledwie kilka kroków dalej, nie chciałaby tego stracić na rzecz samotnego siedzenia w mieszkaniu z dala od wszystkich, których kochała i którzy cokolwiek dla niej znaczyli. - To nie takie łatwe jak się wydaje - może dla Sameen takie było, bo była przyzwyczajona do życia na walizkach. Zoya nie. Lubiła mieć blisko swoją rodzinę i znajomych. Lubiła mieć blisko Sam.
- No trochę - odburknęła. Zoya była mądrą osobą o dziwo, miała ten swój Oxford i psychologię, ale gdy zatrudniła się u wujka zrobiła też drugie studia z księgowości i dopiero wtedy zaczęła pracować jako księgową, wcześniej robiła tylko w HR. Rozwijała się, ale starała się to robić z głową, żeby nie mieć skończonych pieryliard studiów, z czego każdy będzie do niczego, tak jak to robię ja. - Gdybym się przejmowała tym co sobie inni pomyślą to bym nie zrobiła wielu rzeczy, które zrobiłam - bo jakby rzeczywiście bała się tego jak ją będą inni oceniać to pewnie nigdy nie zdradziłaby Arthura, nie ruchałaby własnego szefa, ani nie przyjaźniłaby się z morderczynią. W dupie miała opinie osób, na których jej nie zależało. Martwiła sie po prostu życiem tych, którzy byli dla niej ważni i to dla nich chciała być blisko, a nie na drugim końcu świata. Chciała żeby Sameen dalej do niej wbijała z dupy kąpiąc się w jej wannie, albo zostawiając nowe magnesy na lodówce. Chciała żeby Will mógł jej popłakać w ramię jak już ogarnie, że chce płakać. Chciała żeby Sin w końcu się określiła czy ma dziecko czy nie. Chciała też zobaczyć czy Melville będzie w związku z informatykiem. To wszystko ją ominie gdy wyjedzie. - To są trzy lata, a ja już nie mam 20 - może pozna tam jakąś Penny prawniczkę, w której się zakocha i nigdy nie wróci do domu, albo dostanie takiej depresji, że będzie skakać z London Bridge. Kto ją tam wie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ