płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Spojrzała na Zoyą kątem oka. –Tak. – Uśmiechnęła się delikatnie. –Jestem w szoku, że w ogóle pamiętasz taras. – No jak przenosiła tą biedną Zoyę to zauważyła butelkę szampana, którą przytulała, widziała ilość powypalanych papierosów. No i jak ją przenosiła to czuła też na niej tą jej małą imprezkę. Nie oceniała jednak, bo wiadomo, kto co lubił robić. Sam w tym czasie mordowała jakiegoś mężczyznę, a Zoya chyba korzystała z uroków życia. Niestety Sam nie była w stanie stwierdzić czy w czasie picia ubolewała nad swoim życiem.
-Jasne. – Odpowiedziała beztrosko przystając na tą opcję chociaż wizja leniuchowania bardzo ją przerażała. Sameen i leniuchowanie? I don’t know her.gif. Przejrzała sobie to menu i zapamiętała co chce dla siebie i wręczyła kartę Zoyi. –To wybierz co chcesz do jedzenia i nam to zamówię. – Sięgnęła ręką w stronę telefonu na szafce nocnej, ale niczego tam nie było. –Kurwa. Co za hotel nie montuje telefonu przy łóżku. – Westchnęła ciężko i zwlekła się z łóżka i przeszła do stolika, na którym znajdował się telefon. Wykręciła numer na recepcję, zamówiła jedzenie po tym jak Zoya podała jej swoje preferencje (czyli żadne) i się rozłączyła. –W ciągu pół godziny powinno być. – Poinformowała przyjaciółkę obserwując ją przez chwilę. Sameen składając zamówienie posługiwała się numerkami, więc rzeczywiście Zoya będzie miała niespodziankę. Jedyne co nie będzie niespodzianką to dwa suche tosty dla Sameen. Niestety nie mieli tego w menu.
-A co jak nie będziesz w stanie podnieść się z łóżka? – Zapytała zakładając nogę na nogę, bo usiadła sobie na tym stoliku. Zoya teraz miała vibe kobiety po pięćdziesiątce, która planuje całymi dniami leżeć w łóżku twierdząc, że się źle czuje, a tak naprawdę po prostu ma kaca. –Na dwudziestą udało mi się zrobić wczoraj rezerwację w najlepszej restauracji na wyspie. – Pochwaliła się dumna z siebie. Normalnie to nie udałoby im się tam dzisiaj zjeść, ale miała dobre info, że dużo rezerwacji odpadnie w związku z wydarzeniami z imprezy, na której była w nocy. –Planowałaś pływać wieczorem? – Zapytała unosząc brwi, a po chwili musiała zamknąć oczy, żeby się nie wkurwić. –Prosiłam, żebyś wczoraj nie wychodziła, a i tak miałaś w planach to zrobić. – Jednak trochę się zirytowała. Pewnie była jak Rocky Mathildy.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie jest ze mną aż tak źle - uśmiechnęła się, bo nie wypiła aż tak dużo żeby mieć przerwany film. Jednakże połączenie szampana z papierosami sprawiło, że nawaliła się nieco szybciej niż powinna. Nawet nie zdążyła zjeść wszystkich truskawek. Żałowała, że nie przywiozła ze sobą narkotyków, które kiedyś kupiła i dalej trzymała je w apartamencie, no ale po pierwsze nie była w domu przed wylotem, a po drugie jednak leciały samolotem, jeszcze, by ją później zamknęli za przemyt czy coś.
- Super - uśmiechnęła się, bo wolała jeszcze trochę poleżeć. To miały być w końcu jej wakacje, ich, nie tylko jej. Zoya nie była się za bardzo w stanie skupić na tym na co rzeczywiście ma ochotę. Nie chciało jej się jeść, nic jej się nie chciało. Miała jaką wszechogarniającą niechęć do robienia czegokolwiek. Chyba jeszcze trzymał ją trochę ten depresyjny nastrój z wczoraj. - Napisze im o tym opinię na google, niech się przestraszą - na bank, by to wzięli pod uwagę, Henderson się nawet nie łudziła, że tak, by było. Obserwowała natomiast poczynania blondynki z na wpół przymkniętych powiek. Przyglądała jej się, bo naprawdę dziwiło ją to, że nie spała teraz w pidżamie składającej się z golfa. Miała ją nawet o to zapytać, ale się rozmyśliła, chociaż już chciała otwierać usta. - Zacnie - mruknęła odkrywając się, bo już zaczynało robić jej się gorąco.
- Hmmm jak nie będę w stanie tooo... - przez chwilę się zastanawiała nad odpowiedzią - do mnie dołączysz i będziemy leżeć - wzruszyła ramionami. - Albo mnie weźmiesz na barana - dodała śmiejąc się tym razem i podniosła się do siadu przeciągając się jeszcze. - Serio? To musiało być niemożliwe do zrobienia, pewnie sporo im zapłaciłaś - aż Zoyi było głupio, że blondynka tyle kasy wydaje na te wakacje. Na pewno jej zwróci chociaż trochę, było ją przecież stać. Nie pomyślała o tym, że ludzie odwołają rezerwacje z powodu trupa. Ona, by tego nie zrobiła, bo wiadomo, że wakacje były ważniejsze.
- Prosiłaś i nie wychodziłam... - wywróciła oczami. Siedziała cały czas w domku, a to, że na tarasie to już inna sprawa. - A pływać chciałam tu - pokazała na okno, za którym miały widok na ocean. Chyba tam jest ocean. Nie wiem. - Zamknęłam drzwi na klucz, byłam w stu procentach bezpieczna - co najwyżej mogła się utopić, ale potrafiła pływać jeszcze zanim zaczęła dobrze chodzić, więc istniała duża szansa na to, że to by się nie wydarzyło. W końcu też postanowiła wstać z łóżka i musiała zrobić kilka skłonów, żeby się dobrze rozbudzić i rozciągnąć. - Chodź - mruknęła i podeszła do blondynki, a później złapała ją za rękę i pociągnęła w stronę tarasu. - Zobacz jak tu jest pięknie, ciesz sie tym - powiedziała prowadząc ją do barierki. - Spróbuj się dobrze bawić, to nasze pierwsze, wspólne wakacje - nawet jej dała małego kuksańca w bok żeby trochę ją rozluźnić. Nie chciała żeby się dąsała ani denerwowała.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Parsknęła śmiechem. –Nie będę tego kwestionować, ale mam też na uwadze to, że znalazłam cię na tarasie. Prawdopodobnie zasnęłaś tam, bo byłaś zbyt pijana, żeby się przenieść do wygodnego łóżka. – Uśmiechała się do Zoyi, ale trochę chciała usłyszeć jakieś wyjaśnienie tej sytuacji. –Powinnam się martwić? – Zapytała i momentalnie przestała się uśmiechać. Wiedziała, że Zoya miała depresję, nawet jak nigdy głośno o tym nie mówiły. Wiedziała, bo też była zaprzyjaźniona ze swoją depresją. Ich depresje były różne, ale jednocześnie jechały na tym samym wózku i po prostu Sameen była świadoma tego co ludzie potrafią zrobić pod wpływem tego demona. Prim jest na przykład ostatnim, już niekoniecznie świeżym przykładem.
-Nie napiszesz żadnej opinii o tym miejscu. – Powiedziała z uśmiechem, żeby nie zabrzmieć zbyt ostro. Mimo wszystko musiała przypomnieć Zoyi, że nie mogą zostawiać po sobie żadnych śladów aktywności elektrycznej. Niech Zoya się cieszy, że mogła sobie robić zdjęcia widoków i selfie.
-Czyli chcesz mi powiedzieć, że przyleciałyśmy na Bora Bora tylko po to, żebyś ty mogła sobie leżeć w łóżku? – Zapytała szczerze rozbawiona, bo żeby to robić mogły sobie zostać w Australii. Pogoda podobna, widoki inne, ale czy miało to znaczenie skoro i tak Zoya miała chęć na leżenie w łóżku i nic poza tym? –W sensie, że nosiłabym cię wszędzie na barana? – Parsknęła. –Ślizgałabyś się w tej pidżamce. Nie byłabym w stanie cię utrzymać. – Wycelowała palec w Zoyę, ale tak naprawdę to celowała w to jej wdzianko. Pewnie pani Mikołajowa, o ile istniała, chodziła właśnie w czymś takim, żeby podkręcić atmosferę między nią, a panem Mikołajem. Lol. –Tak, ale dobrze, że o tym wspominasz, bo mi przypomniałaś, że miałam ci coś dać już wczoraj. – Puknęła się lekko w głowę i z szuflady biurka, na którym siedziała wyjęła plik pieniędzy. Rzuciła go na łóżko, dla Zoyi. –Frank polinezyjski. Nie możesz płacić tutaj kartą. – Przypomniała. Wyspa była mała, a jakby podczas dnia, w którym doszło do morderstwa zobaczyli transakcje niejakiej Zoyi Henderson, na tej samej wyspie to byłoby mega słabo, bo odpowiedni ludzie byliby w stanie powiązać Zoyę z Sameen.
Spojrzała w kierunku, który wskazała Zoya i westchnęła cicho. –To jest opuszczenie chaty. – Wskazała na taras. –Miałaś nie wychodzić. Myślałam, że to mówi samo za siebie. – Dodała, ale ostatecznie machnęła ręką, bo nie chciało jej się kłócić. Miały być na urlopie. A przynajmniej Zoya. Sameen po prostu tu była i miała próbować zachowywać się… normalnie. Cokolwiek to znaczyła. –Dobrze, Zoyu. – Uśmiechnęła się i też podarowała sobie pogadankę o tym, że tak długo jak Sameen jest w jej życiu to Zoya nigdy nie będzie bezpieczna w stu procentach.
Poszła z Zoyą na taras i patrzyła na ten widok, o którym Henderson mówiła. Nic ciekawego. Woda i niebo i jak wyjrzysz na prawo i na lewo to fragmenty wyspy z jasnymi plażami i palmami. No i najgorsza była ta woda. Spojrzała na nią niechętnie i była pewna, że widziała rekina, wieloryba, delfina, płaszczkę i krokodyla. Spojrzała więc na Zoyę. –A kto powiedział, że nie bawię się dobrze? – Zapytała zdziwiona, bo na razie bawiła się wyśmienicie. Zabiła człowieka. Czego więcej mogła chcieć od wakacji?

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Eeeee.. nie - zaśmiała się - byłam po prostu zmęczona - co też było prawdą, bo jednak to rozpaczanie skutecznie odebrało jej wszelkie siły, nie chciała jednak o tym mówić Sam. Jej problemy z nastrojami były tylko problemem tej chorej, aczkolwiek bardzo ładnej, główki. Musiała sobie radzić z własnymi emocjami sama. Taka z niej była psycholog. Sama sobie zrobi terapię, alkoholową zapewne. - Czym? - Zapytała zdziwiona. - Mną i alkoholem? Nie, to nie moje pierwsze rodeo skarbie - rzuciła śmiejąc się trochę pod nosem, aczkolwiek równie dobrze mogłaby się popłakać. - Jestem na wakacjach, a na wakacjach się pije więcej niż w domu - lub tak jak w przypadku Sam, nie pije się wcale.
- Jasne, że nie - bo zapomniała, że to nie były przecież takie zwykłe wakacje. No, ale nic. Wytrzyma bez pisania. To i tak był żart, bo na bank, by się jej nie chciało nawet czymś takim zajmować. Co najwyżej dodałaby jakieś gwiazdki, a patrząc na to jak ładny był ten domek to i tak dostałby pięć na pięć. - Nie - pokręciła głową - przyjechałyśmy na Bora Bora żebyś mogła wykonać zlecenie, a moje leżenie w łóżku to tylko efekt uboczny - wciąż Zoya była pod wrażeniem z jaką normalnością podchodziła do pracy Sameen. Zakładała chyba z góry, że po prostu jej ofiary sobie zasłużyły na to całe zło, które ich spotkało. Tak było jej łatwiej żyć. - Tak właśnie - zaśmiała się - wcale nie, mam mocne uda, nie spadłabym tak łatwo, zresztą możemy spróbować - nawet wyciągnęła łapki w jej stronę, jak takie małe, nieco upośledzone dziecko. W sumie ten opis dobrze oddawał obecny stan ducha Zoyi.
Nie spodziewała się dostać od Sameen tyle pieniędzy, w ogóle nie spodziewała się dostać jakiekolwiek forsy. - Okeeeej - powiedziała biorąc plik banknotów do ręki. - Oddam Ci jak wrócimy do Lorne - bo nie będzie przecież jej utrzymanką, już wystarczy, że była młodą żoną. Nawet w tej roli się nie za dobrze sprawdzała, tak szczerze mówiąc. Zoya uważała, że taras był częścią domku wiec wcale nie złamała polecenia blondynki. Poza tym, była dorosła i niektóre decyzje mogła podejmować sama. Dobrze, że i tak została w obrębie ich chatki, a nie polazła gdzieś dalej w przypływie alkoholowej odwagi.
Henderson spojrzała na nią z lekkim niedowierzaniem, a później pokiwała głową. - To chyba teraz jestem ciekawa jak wyglądasz, gdy się nie bawisz dobrze - bo Zoya obstawiała, że bardzo podobnie. - To teraz proszę o szeroki uśmiech, który pokazuje jak dobrze się bawisz - ona sama teraz się lekko uśmiechała, a później złapała za paczkę fajek, którą zostawiła na stoliku i odpaliła sobie jedną. Nie ma to jak nikotyna przed śniadaniem, a skoro już o tym mowa, to chwilę później usłyszały pukanie do drzwi, a gdy otworzyły to jakiś miły chłopiec wprowadził wózek z jedzeniem, które zamówiły.
Po śniadaniu zaczęły zbierać się na plażę. Zoya przebrała sie w swój strój, który był dość zwyczajny. Nie mogła się jednak doczekać tego jaki kostium zaprezentuje jej przyjaciółka. Dlatego trochę jak na szpilkach siedziała na łóżku czekając aż kobieta wyjdzie z łazienki. - No dajesz Sameen, bo zaraz sie ściemni - pospieszyła ją, bo przecież trzeba było jeszcze posmarować sobie plecki kremikiem.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-W porządku. – Odparła z uśmiechem. Skoro tak Zoya mówiła to Sameen nie miała zamiaru tego kwestionować. Wierzyła przyjaciółce i wierzyła w to, że Zoya by jej nie okłamała. A przynajmniej nie w tak małej i randomowej rzeczy. No chyba, że to była poważna rzeczy i jednak Sam powinna się martwić stanem zdrowia przyjaciółki. Na razie jednak jej wierzyła. –No tak, masz rację. Przepraszam. Zapomniałam o tym całym all inclusive. – Machnęła ręką. Sameen często zapomniała o takiej normalności, a przecież nie ma nic bardziej naturalnego niż to, że ludzie na takich wyjazdach wlewali w siebie niesamowicie spore porcje alkoholu. W końcu był „w cenie”.
-Zoya. – Zaczęła wzdychając ciężko. –Ja tu przyleciałam, bo miałam zlecenie. Ty tutaj przyleciałaś na wakacje. – No ostatecznie jeśli Zoya będzie chciała przeleżeć cały wyjazd to Sameen nie będzie jej tego bronić. –Może następnym razem. – Zaśmiała się jak zobaczyła Zoyę w pozycji upośledzonego dziecka. Kaja Godek pewnie szybko by ją podniosła i pokochała jak swoje.
-Nie. Nie musisz. Ten wyjazd to mój prezent dla ciebie. Za te wszystkie lata przyjaźni. Za uratowanie mi życia te trzynaście lat temu. Bogowie wiedzą gdzie bym teraz była gdyby nie ty. Prawdopodobnie nie byłoby mnie wcale. Chociaż tyle mogę zrobić. – Nie raz mówiła Henderson, że to uratowanie życia było długiem, którego zapewne nigdy nie będzie w stanie spłacić. Nigdy jednak nie robiła nic czym mogłaby się odwdzięczyć. Bora Bora było więc idealną okazją na to. I okej, zgadza się, Zoya miała pieniądze, do biednych nie należała. Ale jednocześnie Sameen była bogatsza i jakoś musiała te hajsy spożytkować zanim je przepije i przejebie czy chuj wie co mogłaby zrobić z tymi pieniędzmi przed śmiercią.
-Prawdopodobnie tak samo. – Zmarszczyła brwi. No Sameen jednak była człowiekiem posągiem i bardzo chełpiła się tym, że ciężko było z niej wyczytać jakiekolwiek emocje. Chociaż Zoya miała tą przewagę nad wszystkimi, że jednak znała Sameen najdłużej. –Okej. Dobrze. – Powiedziała układając dłonie na biodrach i odchrząkając. Podniosła głowę i spojrzała na Zoyę z szerokim uśmiechem na ustach. Twarz jej pękała, ale czego się nie robi dla psiapsi.
Dobra, wpierdoliły to śniadanie, Sameen pewnie się najadła tymi tostami i jak przyszło do ubierania strojów kąpielowych to stresowała się w chuj. Nigdy przed nikim tak nie paradowała, a teraz będzie tak paradować na małej wyspie. Stała w łazience i wpatrywała się w swoje nagie ciało. Nie było najgorsze. Gdyby nie te paskudne blizny. W końcu jednak ubrała strój, który kupiła specjalnie na ten wyjazd. –Okej, wychodzę. Ale nie śmiej się ani nic, bo wrócę do Australii. – Powiedziała otwierając drzwi, ale nie wyszła od razu, bo jeszcze musiała się cofnąć do łazienki, żeby zerknąć na siebie po raz ostatni. W końcu jednak wyszła i zaprezentowała się Zoyi w tym stroju. –Idziemy? – Zapytała obejmując się rękoma.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Nie będe się z Tobą kłócić, ale dobrze wiemy, że to trochę nieprawda - gdyby nie jej zlecenie to nie byłoby tego wyjazdu. Zoya jednak nie narzekała. - Ale dobrze się złożyło, że mogłyśmy tak czy inaczej tu przylecieć. bardzo mi się podoba to miejsce, mogłabym tu zamieszkać - chociaż wiadomo, Zoya nie miała okazji jakoś super dużo podróżować. Zwiedziła trochę Europy gdy mieszkała w Anglii, ale to wciąż nie było jakoś super dużo. Pewnie chciałaby zamieszkać w każdym miejscu, które nie byłoby Lorne Bay, szczególnie teraz, gdy sytuacja tam była trochę napięta.
- Sam, za przyjaźń nie trzeba płacić - odpowiedziała na spokojnie uśmiechając się do blondynki bardzo ładnie i łagodnie. - Nie musisz mi się za to odwdzięczać, byłaś ze mną przez te wszystkie lata słuchając mojego narzekania na cały świat, to naprawdę wystarczy - nie potrzebowała drogich prezentów i wyjazdów, doceniała sam fakt obecności blondynki w jej życiu. Nie było jej potrzeba nic więcej. - Dla mnie liczysz się Ty, nie wielkie gesty i wyjazdy - dodała jeszcze przypatrując się kobiecie. Naprawdę tak było! Mówiła to prosto z serca. Zresztą Zoya serio bardziej doceniała wspólne spędzanie czasu niż wynajmowanie wesołych miasteczek i tego typu rzeczy. Wiadomo. - Następnym razem możesz mi się odwdzięczyć piknikiem w parku i też będzie super. - Nie ważne jak, ważne że będą mogły coś zrobić razem.
- Na pewno nie, pewnie bardziej byś miała zaciśniętą szczękę - tak podejrzewała, ale mogła się mylić. Niestety, nie miała jeszcze jakiejś super wielkiej wprawy w czytaniu z Sam. Może trochę, co nieco, wiedziała, ale mistrzynią nie była. - Ooo i widzisz jaki piękny uśmiech - nawet ją złapała za policzki jak dobra ciocia i posłała jej równie szeroki uśmiech.
Później czekała aż Sam się przebierze. - Nie będę się z Ciebie śmiać, wyłaź - powiedziała biorąc głęboki oddech. No, bo czemu miałaby się śmiać! - Wyglądasz super - rzuciła, gdy blondynka w końcu do niej wyszła. Zoyi naprawdę się podobała! Zresztą nie pierwszy raz. - Versace do Ciebie pasuje - uśmiechnęła się i złapała jej ręce żeby przestała sie obejmować. - Masz piękne ciało, nie musisz się zasłaniać rękami - przynajmniej miała cycki, nie to co taka Zoya. Dziewczęta później pozabierały swoje rzeczy, oczywiście nie zapominając o papierosach Zojki, po które Henderson się specjalnie wracała, bo przez ten strój Sam to pewnie ciężko było jej się skupić. Doszły w końcu na jakąś plażę i Henderson rozłożyła sobie kocyk na piasku, bo po wieczornym spaniu na tarasie miała już dość leżaków. Wolała tak po staroświecku. - Nasmarujesz mi plecy? - Zapytała wyciągając z torby krem przeciw opalaniu, bo nie chciała się zjarać pierwszego dnia na plaży.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
- Hm. - Mruknęła i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej. Spuściła wzrok na ziemię i przez chwilę wpatrywała się w jakiś punkt. - To akurat nieprawda. - Powiedziała w końcu. - Wiecznie pracowałaś, a jak nie pracowałas to latalas z facetami, którzy nie byli ciebie warci. Nie było więc okazji do tego, żebyśmy gdziekolwiek razem pojechały. Bora Bora idealnie zgrało się z tym, że nie masz pracy i faceta. - Taka była prawda. Dodatkowym udogodnieniem tak naprawdę było to, że pierwszy raz od trzynastu lat Sameen była na miejscu. To się nigdy nie zdarzało. Zawsze była na misjach i rozjazdach. Teraz miała swoje miejsce w Lorne Bay, swoje mieszkanie i miała też rodzinę. Była też całkiem inną osobą, była otwarta na zmiany i na poświęcanie się dla innych ludzi. Jeszcze rok temu nie przeszloby jej to nawet przez myśl.
- To nie jest zapłata za przyjaźń. To jest prezent w ramach podziękowania. - Teraz to już nie wiedziała czy ona nie rozumiała idei dawania ludziom prezentów czy ludzie po prostu nie potrafili prezentów przyjmować. Zaraz będzie przechodzić z Zoya przez to samo przez co przechodziła z Raine kiedy dawała jej w prezencie auto i voucher na podróż gdziekolwiek. Eh. - Zoya... - Powiedziała szybko, licząc na to, że uda jej się zastopować Zoye, zanim ta się porządnie rozkręci. Niestety nie udało się więc jedyne co zostało Sam to zakrycie sobie uszu. - Nie mam zamiaru słuchać tych ckliwych tekstów. - Czuła się niezręcznie kiedy Zoya jej mówiła jaka jest ważna, co docenia i takie tam duperele. - Jedzenie na kocu jest niewygodne. - Skomentowała pomysł pikniku wiedząc, że coś takiego z pewnością się nie wydarzy. A przynajmniej nie z inicjatywy Sam.
- Nieprawda. - Zmarszczyła brwi i mimowolnie... zacisnęła szczęki, bo prawdopodobnie Sam teraz kłamała, a Zoya miała rację. Po jej zaciśniętych szczękach człowiek byłyby w stanie określić poziom jej niezadowolenia.
- Hm. - Mruknęła w odpowiedzi na stwierdzenie, że Versace do niej pasuje. - To pewnie przez Meduzę. - Popukala palcem w emblemat gorgony, która była symbolem marki. - Zawsze myślałam, że jestem bardziej dziewczyna Valentino albo Alexandra McQueena, ale być może masz rację. - Teraz to już przyglądała się sobie w lustrze, które znajdowało się w pokoju. Może Versace rzeczywiście było jej marka. A ona głupia na wieczór miała zamiar założyć suknie od Gucci. Przykre.
No ale poszły na tą plaże i Sameen zabrała ze sobą jakaś książkę, bo czuła, że Zoya to zaraz zaśnie i nie będą miały o czym rozmawiać. Patrzyła jak przyjaciółka rozkłada ręcznik na piasku i nie wiedziała co zrobić. - Ja wezmę leżak. - Powiedziała i rzeczywiście poszła po leżak. Wróciła jednak z dwoma, drugi był niesiony przez jakiegoś chłopaka, który pewnie zaoferował się do pomocy żeby móc pogapić się na Sam. Podziękowała mu i wzrokiem zasugerowała, że może wypierdalać w sina dał. - Wzięłam ci na wszelki wypadek. - Powiedziała i zajęła się rozstawieniem tych leżaków, ale przerwała jak Zoya zadała jej pytanie. - Jasne. Połóż się na brzuchu. - Jak Zoya się odpowiednio układała to Sam w tym czasie rozłożyła leżaki, a jak skończyła to związała włosy w jakiś tragiczny messy bun i chwytając olejek do opalania usiadła sobie na tyłku Zoyi. Oczywiście kontrolowała ciężar swojego ciała i nie opadła na Henderson całkowicie. Odgarnęła włosy Zoyi z pleców, odpiela czy tam rozwiązała jej stanik, nałożyła na dłonie preparat i zaczęła go wcierać w plecy przyjaciółki, masując ja przy tym. Oczywiście, że nie musiała się tak starać ale cóż... Sameen miała słabość do pleców, uważała, że są jedną z seksowniejszych części ciała.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Coś w jej słowach rzeczywiście było. Dopiero teraz miała na tyle wolnego czasu żeby zająć się sobą i rzeczywiście odpocząć. Z drugiej strony, wcześniej nigdzie się nie wybierała, bo po prostu nie miała tego w planach. Gdyby wcześniej ogarnęły chęć wspólnego spędzenia wakacji to wzięłaby sobie urlop i mogłyby gdzieś jechać. Nie wpadły ma to jednak wcześniej, jak zresztą na wiele innych rzeczy. - Jest w tym ziarno prawdy - zaśmiała się - aczkolwiek jakbyś chciała to znalazłabym czas - to też tak na przyszłość, dla Sam zawsze będzie miała czas.
- Doceniam - sądziła jednak, że jest to za drogi prezent w ranach podziękowania za coś za co dziękować nie musiała. Jak Zoya miałaby sie jej odwdzięczyć za te wszystkie lata kiedy przy niej była. - Ale chamsko- prychnęła gdy Sam zaczęła sobie zatykać uszy. - Jeszcze się stęsknisz za takim gadaniem - rzuciła wskazując na nią palcem. Może Zoya sie dzisiaj utopi i wtedy Sameen już nigdy nie usłyszy jej ckliwych tekstów? Może. Będzie wtedy żałować, że nie słuchała.
- Jasne - kiwnęła głową rozbawiona i trochę też dumna z siebie, że jednak wiedziała jak wygląda Galanis gdy coś jej się nie podoba. Tą jedną rzecz mogła przynajmniej u niej zauważyć, a to już coś!
Na plaży jak to na plaży, był piasek, była woda i ludzie, którzy korzystali ze słonecznych kąpieli. Henderson miała w planach wykorzystać w końcu swoje umiejętności pływania i wypróbować tutejsze głęboko wody. Najpierw jednak bezpieczeństwo i zgodnie z zaleceniem przyjaciółki położyła się na brzuchu kładąc dłonie pod głową. - Co..? - Mruknęła I aż się trochę obróciła, bo nie wiedziała dlaczego nagle poczuła jakiś ciężar na swoim tyłku, który był w oczach Zoyi jedyną wartościową częścią jej ciała. Była zaskoczona i nie za bardzo wiedziała jak się zachować w takiej sytuacji. Wróciła więc do trzymania głowy ułożonej na dłoniach i chyba całą się spięła od zaistniałej sytuacji. Dotyk Sam, chociaż bardzo miły, sprawiał że w Zoyi budziło się to dziwne uczucie w dole brzucha, którego dawno nie odczuwała. Przyjemne ciarki przebiegły jej po ciele, gdy dłonie Sameen dotarły jej pleców, przymknęła na chwilę powieki. Zdecydowanie chciała więcej. - A podobno powinnam iść do specjalistów na masaż - mruknęła dość cicho, ale wiedziała, że Sameen ja usłyszy. - Całkiem nieźle Ci idzie - stwierdziła delektując się jej doykiem. Nie przyznalaby się do tego, ale zdecydowanie w tej chwili trochę się podnieciła, cale szczęście nie była facetem bo o wiele bardziej byłoby to widoczne.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Wzruszyła ramionami, bo w sumie była przyzwyczajona do tego, że miała rację. Nie była to dla niej jakaś tam nowość. No więc po prostu zbyła to wzruszeniem ramion. Nie miały czasu, były młoda i pewnie podążały za karierami. Zoya skupiała się na Loganie, Sameen kłamała, że nie lubi zabijać ludzi. Teraz już były dojrzałymi kobietami po trzydziestce i inaczej podchodziły do życia. W sumie nie wiem co ja pierdole, bo Sameen miała to samo podejście tylko więcej hajsu. –Nie znalazłabyś. – Prawda była taka, że rzadko się spotykały kiedy Zoya spotykała się z Loganem. Ciągle siedziała w pracy, albo z nim, więc po co kłamać. A Sam skupiała się na swoich sprawach.
-Nigdy nie zatęsknię za takim gadaniem. – Ckliwe rozmowy o uczuciach i tego rodzaju duperelach zawsze sprawiały, że się czuła niekomfortowo. Nikt i nic nigdy tego nie zmieni. Mogłaby nawet być w szczęśliwym i długim związku, a i tak bycie wylewnym będzie u niej wywoływało wymioty. Nie wiedziała czy to kwestia tego, że bała się uczyć czy raczej to, że była uczona, żeby tych uczuć po prostu nie mieć. No i w sumie nie miała. Miała tylko cztery z czego jednym było zaciskanie szczęk, które można było interpretować na milion sposobów, ale o tym Sam nie wiedziała.
Zmarszczyła brwi na reakcję Zoyi. Czego ona oczekiwała? Że Sameen w niewygodnej pozycji będzie się nad nią nachylać i narażać swoje plecy na uszczerbek tylko po to, żeby nierówno rozsmarować ten olejek czy tam mleczko na plecach Zoyi? Nie, nie. Sameen nie lubiła niechlujnie wykonanej roboty. Wolała więc sobie po prostu przysiąść na Zoyi. Klęczenie w piachu też nie wchodziło w grę, bo te małe, wkurwiające ziarenka wbijałyby się jej w kolana. Tego też nie lubiła. Poza tym z tego co widzę to Sameen nie lubiła wielu rzeczy.
-To tylko smutne podstawy, Zoya. – Parsknęła. Miały jej wystarczyć na tyle, żeby jej niedoszły cel myślał, że jest pod rękoma profesjonalistki. W sumie źle, ten cel nie był niedoszły. W końcu go zabiła. Po prostu nigdy nie doszło do masażu. –Nie wiem czemu jesteś zaskoczona, mówiłam ci, że przeszłam podstawowy kurs. – Odparła prawie obrażona, ale tak naprawdę się nie obraziła, bo Sameen nie była obrażalska. –Jesteś spięta jak spizgany delfin. – Skomentowała plecy, a właściwie to mięśnie Zoyi. Westchnęła sobie cicho i już nie było co masować, a nie chciała jej dokładać więcej oleju to wstała. –Gotowe. – Poinformowała ją jeszcze werbalnie, bo może Zoya z wrażenia zaniemówiła, albo nie poczuła, że Sam już na niej nie siedzi. –Idę umyć ręce. – Powiedziała i poszła w stronę wody i stała nad brzegiem z siedem minut i zastanawiała się czy jak zamoczy nogę to się utopi czy jeszcze nie. W końcu jednak weszła do takiego poziomu, że woda sięgała jej do kostek. Kucnęła, umyła ręce i wyszła z wody, ale nie wróciła do Zoyi tylko poszła w stronę miejsca i wróciła z parasolem, który wbiła przy swoim leżaku. Ona opalać się nie będzie. Lubiła być królową bladej cery.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Wywróciła oczami, bo dobrze wiedziała, że czas zawsze, by się znalazł. Wcześniej nie było po prostu takie potrzeby. Nie widywała się przecież z Loganem każdego dnia poza pracą. W końcu on też musiał mieć czas na puszczanie się z byle kim i byle gdzie. Zoya mogłaby robić to samo, wink, wink. No, ale tak nie było i Henderson sądziła, że ich wcześniejsze wyjazdy nie wyszły, bo po prostu żadna tego nie zaproponowała. Sameen miała swoje wyjazdy, a Zoya swoje siedzenie w domu.
- Jeszcze zobaczymy - wzruszyła ramionami, bo co innego mogła zrobić. Zoya autentycznie wierzyła, że gdyby nagle jej zabrakło, to Sam chciałaby usłyszeć jeszcze jej narzekanie czy ckliwe teksty, bo pewnie lepsze to niż nic. Taka była egoistyczna ta Henderson i chyba trochę jej się podwyższała samoocena. No i cóż, Zoya oczekiwała wielu rzeczy, ale na pewno nie tego, że blondynka sobie na niej usiądzie żeby jej posmarować plecy. To można było rozegrać na wiele innych sposobów jeżeli nie chciała sobie brudzić kolanek w piasku. Zoya mogła przecież stanąć, była niska więc Sam nawet wysoko nie musiałaby podnosić rąk. Dlatego Henderson sie zdziwiła i cóż, czuła się tak jak sie czuła. Dziwnie. Niespotykanie. - Chciałabym mieć chociaż takie smutne podstawy - no cóż, ona nigdy nie miała żadnego kursu skończonego, chociaż w sumie mogłaby sobie coś takiego ogarnąć. Kto wie, może się jej przyda w najmniej oczekiwanej chwili, a teraz miała na tyle wolnego czasu, ze mogła sobie na coś takiego pozwolić. - Delfiny to skurwiele i ćpają rybki, nie chcę być porównywana z tymi potworami - prychnęła, bo Zoya wiedziała to i owo na temat tych zwierząt i cóż, nie podobały jej się, chociaż jak była małą to uważała, że są super słodkie. Teraz już znała prawdę.
Przez chwilę obserwowała jak Sam próbuje wejść do wody, trochę jej się z tego chciało śmiać, a trochę było jej smutno, że Galanis nigdy nie będzie mogła poznać wodnych wygłupów czy nurkowania dla przyjemności i oglądania piękna świata pod wodą. - Jak się opalisz to i tak nie będzie tego widać pod golfem - rzuciła widząc jak blondynka wbija parasol i uśmiechnęła się do niej. Chyba nigdy jej nie przejdzie dogryzanie jej z powodu australijskich golfów. - Idę popływać - olejek się już wchłonął w jej ciałko więc mogła na spokojnie to zrobić. Dlatego dziarsko podeszła do brzegu, gdzie od razu wpakowała się do wody po biodra ochlapując sobie przy okazji i górne części ciała żeby się schłodzić. Dopiero później się zanurzyła, pozwalając sobie nawet na to, by zanurkować i na chwilę zniknąć pod powierzchnią wody. Jakie to było dobre uczucie! Chyba tego potrzebowała. Woda od dziecka była jej żywiołem i przez swoją pracę nie miała za bardzo czasu sie cieszyć tym, że miała piękne morze tuż pod nosem w Lorne Bay. Teraz chciała skorzystać z tego co oferowały jej wody Bora Bora.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-Hm. – Dobra, zapamięta to sobie. –Szkoda, że już miałaś urodziny. Najwyżej kupię ci kurs na święta. Jeśli obchodzisz. – Jako, że forum jeszcze nie istniało w okresie świątecznym, to śmiało sobie zakładam, że po prostu Sameen i Zoya nigdy nie obchodziły razem świąt. Nie wiem co robiła Zoya, ale Sameen to pewnie nawet nie wiedziałaby kiedy są święta gdyby nie to, że zlecenia w święta były bardzo dobrze płatne. Niektórzy ludzie naprawdę lubili robić show ze swoich zleceń. A Sam nie miała nic przeciwko, bo liczył się hajs. –Ciężko mi się nie zgodzić. Wszystko co żyje w wodzie musi być niezłym skurwielem. – Tym bardziej, że z reguły to co żyje w wodzie najczęściej jest też bardzo śmiertelne czy tam toksyczne i inny chuj. Zwłaszcza tej Australii. Aż Sameen biedna się otrzepała, bo to wszystko ją brzydziło i przyprawiało o mdłości.
-Nie chcę się opalić. Nie wyglądam dobrze z opalenizną. – Poza tym obawiała się jednak tego, że gdzieś tam się przypali za bardzo i później jakieś ciuchy będą ją uwierać w nieodpowiednich miejscach. Nie wyobrażała sobie tego, że nie będzie mogła nosić stanika, bo będą ją boleć ramiona. Albo może nie będzie mogła nosić uprzęży na kaburę do broni, bo będzie się wbijać w bolące miejsca w okolicach żeber? Nigdy w życiu. Poza tym chodziło też mocno o estetykę. Po prostu nie lubiła siebie opalonej. Niektórym to pasowało, a niektórym nie.
-Okej. – Była wdzięczna Zoyi za to, że nie naciskała, żeby ta do niej dołączyła. Obserwowała jeszcze przez chwilę jak Zoya szykuje się do wejścia do wody. Trochę się tym stresowała, ale zanim tutaj dotarły to zrobiła research i nie było żadnych przypadków utonięć czy ataków dzikich, morskich zwierząt. Były bezpieczne. A przynajmniej na razie. Jak Zoya się zanurzyła to Sam straciła ją z wzroku i skupiła się na mężczyźnie, który akurat przyszedł wręczając jej menu. Zamówiła od razu dwa jakieś drinki, z czego jeden bezalkoholowy. Dla siebie. Podziękowała typowi i ustawiła sobie leżak tak, żeby widzieć Zoyę, ale żeby jednocześnie nie wyjść na taką co się gapi i stresuje. Do ręki wzięła więc książkę, a tak się składało, że lekturą na dziś było „Pożegnanie z diabłem i czarownicą. Wierzenia ludowe”.

Zoya Henderson
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Sama sobie kupię, już wystarczająco hajsu wydałaś - było ją stać na kurs masażu! Może i była bezrobotna, ale wciąć miała własną firmę i 50% zysków trafiało na jej konto. Nie musiała się martwić pieniędzmi, przynajmniej nie na razie, a z tego co widziała po fakturach to szkoła nurkowania funkcjonowała bardzo dobrze. - A jakbyś miała ochotę, to możesz pójść ze mną na święta, albo możesz przyjść do mnie wieczorem, jak wrócę od ciotki - no, bo nie chciała żeby Sameen spędzała sama gwiazdki, szczególnie teraz, gdy mieszkały ścianę w ścianę i skoro Sam zabrała ją w takie miejsce to mogła się jej Zoya jakoś odwdzięczyć. - Nawet wiem co mogłabyś dostać pod choinkę - już miała plan! Musiała go tylko w życie wdrożyć. - Nawet przed wyjazdem zaczęłam dekorować balkon z Williamem, widziałaś? Mogę palić fajkę w blasku lampek - Zoya lubiła święta i te całe ozdoby i inne pierdoły. Trochę co prawda żałowała, że w Australii nie było takiego świątecznego klimatu jak w Europie. Zdarzyło jej się obchodzić gwiazdkę w Anglii i było to naprawdę magiczne przeżycie. - Muszę jeszcze tylko choinkę kupić - to już bardziej powiedziała do siebie niż do niej. Brakowało jej ładnego drzewka.
- To samo mówiłaś o stroju kąpielowym - Zoyi też się za bardzo nie chciało wierzyć, ze taka blada cera Sam byłaby się w stanie szybko opalić i czy jeszcze na dodatek utrzymać na dłużej. Całe szczęście Henderson była ciemniejszej karnacji i mogła sobie trochę na słońcu poleżeć, aczkolwiek nie była fanką opalania sie i takiego nic nie robienia na ręczniku. O wiele bardziej wolała spędzać aktywny czas w wodzie. Co w sumie teraz właśnie robiła. Popływała sobie, ponurkowała, nawet sobie pogadała z kimś kto dryfował na materacu niedaleko niej. Na sam koniec położyła się unosząc się na wodzie. To ją relaksowało. Ciepła woda, szum fal i promienie słońca, które spadały jej na twarz. Dopiero po jakimś czasie wróciła na brzeg ociekając wodą. - Woda jest wspaniała, idealna temperatura i jest taka czysta, dno widać chyba na spokojnie na 3 metrach - powiedziała zachwycona i wzięła jakiś ręcznik, którym mogła się trochę powycierać, a później położyła się na plecach. Musiała trochę przeschnąć, bo cała była wilgotna. - O czym ta książka? - Zapytała zerkając na nią spod okularów przeciwsłonecznych, które właśnie założyła sobie na twarz.

Sameen Galanis
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
ODPOWIEDZ