doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
#39

Wiele rzeczy się ostatnio działo w życiu Henderson. Czasem sama nie nadążała za tym wszystkim. Może i dobrze, że na razie nie miała stałej pracy, bo pewnie nie byłaby w stanie się z tym wszystkim ogarnąć. Pomagała Williamowi z firmą, a także wspierała go w tych ciężkich chwilach, które przeżywał w związku z próbą samobójczą Primose. Nigdy nie wiedziała go w tak złym stanie, a może widziała, w momencie, w którym zmarli ich rodzice, ale wtedy była nastolatką i tego po prostu już nie pamiętała. Nie wiedziała jak mogłaby na niego w tym momencie wpłynąć, widziała jak się tym przejmował, zauważyła zwiększającą się ilość butelek po alkoholu, które lądowały w jego śmieciach. Nie chciała żeby to wydarzenie sprawiło, że wplątałby się w jakiś nałóg.
Niedawno była też na pogrzebie ojca swojej przyjaciółki. Nie było to też najszczęśliwsze wydarzenie roku. Nie mówiąc już o tym co działo się w jej życiu prywatnym przez ostatnie kilka tygodni. Zoya myślała, że gdy zerwie z Loganem to poczuje się o wiele lepiej, uwolni się od tego zdradzieckiego mężczyzny i będzie mogła żyć pełną piersią. Niestety to nie było takie łatwe, bo Blackwell wciąż był jej szefem i chociaż złożyła już wypowiedzenie to musiała kilka spraw w firmie zamknąć. Jedną z nich była firmowa impreza, którą Henderson organizowała i, na której, niestety, musiała się pojawić. Strasznie to wszystko było zagmatwane, dlatego postanowiła zrobić porządki. Może jak poukłada wszystkie swoje ubrania, dodatki i ogólnie rzeczy w mieszkaniu, to w jakiś magiczny sposób ułoży jej się też życie. Niestety, to chyba tak nie zadziałało, bo przekładając te wszystkie przedmioty znalazła kilka, które należały jeszcze do Arthura. Zrobiło jej się z tego powodu smutno i musiała obalić lampkę wina, żeby jakoś tym smutkom zapobiec. Co niestety tylko doprowadziło do tego, że napisała do swojego byłego żeby przyszedł i te rzeczy sobie odebrał. No i tak znaleźliśmy się w momencie, w którym Henderson szła otworzyć drzwi, za którymi czekać miał Arthur.
- Cześć - przywitała się z nim posyłając mu ciepły uśmiech i otworzyła szerzej drzwi wpuszczając go do środka apartamentów. - Robiłam porządki i znalazłam trochę Twoich rzeczy, nie wiem, może chciałbyś jakieś zatrzymać - trochę to było dla niej niezręczne, bo dobrze wiedziała, że całe ich rozstanie było tylko i wyłącznie jej winą. Z drugiej strony, może i dobrze się stało, bo inaczej tkwiłaby w związku, który i tak nie miał przyszłości. Zoya chciała mieć męża, dzieci, domek z białym płotkiem, a była przekonana, że tego jej były wcale nie potrzebował. Szkoda, że się myliła.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
Zaraz jak tylko skończył pracę, pojechał do Zoyi po rzeczy, które znalazła. Ich rozstanie osobiście brał za porażkę. Czuł, że zawiódł jako partner skoro musiała szukać szczęścia u innego. Oczywiście, że bezpośrednia wina też leżała po jej stronie. Mogła się przyznać, powiedzieć czego jej brakuje, ale on też nie pytał. Kochał Zoye, kochał ją i myślał, że spędzą ze sobą resztę życia, niestety nie udało się. Rozstanie było ciężkie, fakt że go zdradziła jeszcze gorszy, ale przebolał to. Ruszył przed siebie i choć bardzo chciałby zakończyć rozdział z Zoyą, ale jej życie nie oszczędzało ani trochę. Była zagubiona i cierpiała po ich rozstaniu, nie mógł i nie chciał od tak się od niej odciąć. Mieli ze sobą kontakt, i choć oboje mieli zupełne inne życia wciąż ciągnęło go do niej. Zatrzymując auto pod budynkiem mieszkalnym Zoyi, zabrał ze sobą telefon na wypadek gdyby Nightingale dzwoniła. Uśmiechnął się na myśl o dziewczynie, czy ją kochał? Owszem, ale czy bardziej od Zoyi? Nie był tego taki pewien, były zupełnie różne i nawet nie chciał ich do siebie porównywać. Zadzwonił do jej drzwi i kiedy ją ujrzał uśmiechnął się.
- Cześć- objął ją lekko na powitanie wchodząc do środka- dzięki, przejrzę je. - rozejrzał się po jej mieszkaniu. Pamiętał, że jeśli coś ją trapiło, zazwyczaj brała się za porządki. Ruszył za nią by odebrać swoje rzeczy, spojrzał na pudełko i znów na Zoyi.
- Zo u Ciebie? Jak się trzymasz?- spytał, chcąc wiedzieć co u niej. Zależało mu na kobiecie, mimo że ich rozstanie było bolesne i ciężkie dla obojga. To nie było tak, że nie chciał mieć rodziny. Bardzo ją chciał, ale wszystko sprowadzało się do tego, że nie potrafili ze sobą rozmawiać. Brak komunikacji doprowadziło ich do tego całego nieszczęścia. Spojrzał na swoją byłą kobietę, wyglądała pięknie zresztą jak zawsze. Miała jednak przygaszone oczy, jakby coś się stało, a ona nie miała już sił.

Zoya Henderson
powitalny kokos
Arthur
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Zoya nie chciała mu zawracać głowy swoimi problemami, szczególnie, że sama sobie dużą część z nich ściągnęła na własną głowę. Niestety dla niego, nie potrafiła jakoś po prostu przestać się do niego odzywać, a bądźmy szczerzy, powinna to zrobić. Było jej wstyd za to jak go potraktowała i wiedziała, że nie ważne co, by zrobiła i ile razy, by go przepraszała to i tak nie będzie w stanie odpokutować swoich win. Brała na klatę to, ze zniszczyła ich relację. A on? Powinien być na nią zły, nie chcieć z nią rozmawiać, ani nawet na nią patrzeć. Zdecydowanie był dla niej za dobry po tym wszystkim co odwaliła i przez to Henderson też czuła się źle. Jak mógł mieć w sobie tyle pokładów empatii, dla kogoś kto go potraktował w ten sposób? Zoya zdecydowanie sobie na nic takiego nie zasłużyła.
Uśmiechnęła się na to powitanie, chociaż nieco się spięła, gdy ją przytulił. W takich momentach nie ufała samej sobie, w sumie już dawno powinna przestać sobie ufać patrząc na to jak głupie decyzje potrafiła podejmować. - Nie ma sprawy - powiedziała odgarniając sobie za ucho kilka kosmyków włosów i tak, zdecydowanie jak miała jakiś problem to łapała za szmatkę, miotłę i mop. Teraz co prawda nie musiała sprzątać, bo miała gosposie, która robiła to za nią, ale jeżeli w grę wchodziła zawartość jej szaf to już oczywiście robiła sama.
- Wszystko w porządku - odpowiedziała, chociaż wiadomo, że nie była to prawda i Henderson nawet nie wiedziała czemu w ogóle stara się ukryć to, że coś jest nie tak. Arthur za dobrze ją znał żeby dać się na to nabrać więc tylko sobie westchnęła i na chwilę zakryła twarz dłońmi. - Prawie była żona mojego brata próbowała ostatnio popełnić samobójstwo, William uważa, że to jego wina, a ja nie mam bladego pojęcia jak mu w tym wszystkim pomóc. Studiowałam tyle lat psychologię, a teraz jak powinnam umieć użyć swoich zdolności w praktyce to zupełnie nie wiem jak zacząć - w końcu to z siebie wyrzuciła, bo czuła się z tym bardzo beznadziejnie. - Zerwałam z Loganem, rzuciłam pracę w jego firmie więc z końcem roku będę bezrobotna, a nawet nie wiem co chciałabym robić dalej - miała kilka pomysłów, ale na żaden nie mogła się zdecydować na sto procent. - Ale przynajmniej będę mieć porządki w szafie - dodała ze smutnym uśmiechem, bo był to jakiś pozytyw! - Napijesz sie czegoś? - Słaba z niej była gospodyni skoro nie zapytała od razu.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
Gdyby mógł cofnąć czas....cofnąłby go. Tak, ze świadomością, że utraciłby Nightingale, ale Zoya była kimś więcej niż tylko dziewczyną, kobietą z którą chciał spędzać życie, była częścią jego. Przy niej nauczył się okazywać uczucia, czuł że kocha i jest kochany przynajmniej do chwili kiedy trzy miesiące przed ich zerwaniem nie zaczęła się od niego odsuwać. Ale nie da się cofnąć czasu, musiał pogodzić się z jej zdradą, czy wybaczył jej? Do niedawna nie umiał o tym zapomnieć, nie wybaczył, ale był cierpliwy i chciał jej pomóc, pokazać, że mimo wszystko może na nim polegać. Zdrada boli, dla Arthura jest niewybaczalna, ale nie oznacza porzucenia człowieka, którego się kocha. "Trzeba brać odpowiedzialność za tych których kochamy, nawet jeśli oni, nie kochają już nas". Było mu, wciąż jest mu ciężko kiedy tylko o tym pomyśli, ale właśnie dlatego, że Zoya była i wciąż jest dla niego tak bliska, nie był wstanie się na nią gniewać, wściekać czy nawet zerwać kontakt. Może i było to nie w porządku, ale trzeba umieć przełknąć gorzką tabletkę. Taki był, nadopiekuńczy, staranny i do bólu sprawiedliwy. Może dlatego był tak świetnym policjantem, może dlatego wciąż brał czynny udział w sprawach i akcjach chociaż większość nadinspektorów siedziało już tylko za biurkiem.
Okłamywanie go przez Zoyę było kiepskim pomysłem, bo naprawdę znał ją już bardzo dobrze. Przechylił lekko głowę słysząc jej słabe w wiarygodność słowa. Nie musiał długo czekać na prawdziwą odpowiedź. Słuchał jej i ciarki przeszły mu przez plecy słysząc o próbie samobójczej żony Williama. Dawno już nie interesował się związkiem brata Zoyi, ale nie brzmiało to za dobrze. Jednak kolejna wypowiedź kobiety wprawiła go w chwilową konsternację. Zerwała z Loganem i na dodatek traciła pracę. Nie wiedział, przed kim udawała, ale sama dobrze wiedziała, że to wszystko to ogromne obciążenie, straciła równowagę życiową i będzie jej teraz trudno. Podszedł do niej bliżej i chwycił jej drobną dłoń, pamiętał jak zawsze to robił, kiedy działo się u niej coś złego. Gładził ją wtedy kciukiem po wierzchniej stronie i milczeli tak kilka minut. Arthur uniósł na nią spojrzenie, na chwilę zbywając pytanie jakie mu zadała.
- Nie możesz tego wszystkiego dźwigać sama- była odpowiedzialną osobą, wiedziała że takie sprawy nie da się konsultować z własnymi myślami, potrzebowała drugiej osoby. Nie mówił tu o sobie, bo nie chciałby jej do czegokolwiek namawiać, ale przerabianie problemów to najlepsze rozwiązanie.
- Przykro mi naprawdę, że nie udało Ci się z Loganem- choć ich rozstanie go ubodło, podkopało jego pewność siebie, nie życzył dla Zoyi źle, wierzył że znalazła sobie kogoś bardziej odpowiedniego. Teraz słysząc to wszystko miał wrażenie, że naprawdę mocno się pogubili, że do tego doszło. Do tego że są sobie prawie jak obcy ludzie, stojący naprzeciw siebie w milczeniu. Wyciągnął dłoń by palcami odgarnąć kosmyk z jej twarzy, zaczesując go za ucho. Nie chciał jej namawiać do rozmowy, nie chciał jej przeciągać, jeżeli będzie tylko chciała może z nim rozmawiać, pociągnąć temat dalej. On musiał zachować ostrożność.
- W sumie, napiłbym się kawy- był zmęczony po pracy, to był cholernie ciężki i długi dzień. Jego baterie prawie się wyładowały, więc kawa będzie dobrą opcją na obudzenie się.
powitalny kokos
Arthur
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Gdyby ona mogła cofnąć czas, wiedząc to co wie teraz, to na pewno też, by go cofnęła. Teraz wiedziała, że Blackwell nie był tego wart, a jej głupia fascynacja jego osobą powinna sie skończyć zanim jeszcze na poważnie się zaczęła. Znali się tyle lat i zawsze coś ją do niego ciągnęło, ale przez te wszystkie lata potrafiła nad tym panować... do czasu. Naprawdę nie chciała zranić Arthura, nie było tego w planach, po prostu jakoś samo to wyszło i Henderson było z tego powodu cholernie głupio. Nie była w stanie już na to nic poradzić, czasu sie nie cofnie i pewnie łatwiej byłoby się pogodzić z tym, że nie jest taką idealną kobietą, za jaką się kiedyś uważała. Ciężko jednak było to zrobić.
Wiedziała też, że nie powinna go obarczać swoimi problemami. W końcu, nie był już jej chłopakiem, nie musiał się z tym zmagać, ani jej wspierać. Henderson była pewna, że na jego miejscu nie miałaby tyle poczucia empatii. W sumie patrząc na to jak potoczyła się jej relacja z Loganem to trochę mogła się postawić w tej samej pozycji i gdyby Blackwell przyszedł teraz wypłakiwać się jej w rękaw to wykopałaby go za drzwi jednym mocnym kopniakiem. Nie spodziewała się z jego strony takich miłych gestów i przeszły ją delikatne ciarki, gdy złapał ją za rękę, zawsze gdy tak robił czuła się o wiele lepiej i pewniej. Kiedyś, gdy potrzebowała wsparcia to zawsze mogła na niego liczyć i była wielką szczęściarą, ze pomimo zmiany okoliczności dalej mogła znaleźć w nim oparcie.
- Nie mam za bardzo wyjścia - odpowiedziała ze smutnym uśmiechem na ustach. - Muszę sobie jakoś poradzić, nie pierwszy raz moje życie nie wygląda tak jakbym chciała żeby wyglądało - wszystko zaczęło się sypać wraz ze śmiercią jej rodziców, gdy była jeszcze tylko głupim dzieckiem. Nauczyła się wtedy, że musi być silna, musi sobie dawać radę i nie powinna prosić nikogo o pomoc. Nigdy z nikim nie rozmawiała o tym jak czuła się w dniu śmierci rodziców, każdy swój problem nosiła w sobie, no chyba, że była to jakaś głupota i błahostka, wtedy owszem, dzieliła się nią ze światem. Sprawy, którymi naprawdę się przejmowała zatrzymywała dla siebie, a jeżeli ktoś ją o to zapytał to rzucała tylko jakimś żartem, żeby przypadkiem nie musieć tego tematu drążyć.
- Zupełnie niepotrzebnie. Patrząc na to jak się zaczęło, mogłam się spodziewać, że najlepiej się nie skończy. Karma to suka. - Wzruszyła ramionami, no cóż. Ona zdradziła Arthura z Loganem, Logan zdradził swoją dziewczynę z nią, aż w końcu zaczął zdradzać Zoye z dziwkami z Shadow. Tak to bywa. - Ale nie jestem jeszcze aż tak okropnym człowiekiem, żeby na ten temat rozmawiać akurat z Tobą - bo jednak byłoby to strasznie słabe. Chyba Arthur nie był odpowiednim człowiekiem do słuchania o jej sercowych problemach, szczególnie, że niedawno prawie przespała się z własną przyjaciółką i odkryła, że jej były się zaręczył, co sprawiło, że płakała przez dobre kilka dni. Była w tej chwili w emocjonalnej rozsypce. Doceniała to, że starał się jej pomóc i wpatrywała się w jego oczy, gdy poprawił jej włosy. Nie zasłużyła sobie na taką dobroć jaką jej okazywał. - Niech będzie kawa - kiwnęła głową i zwróciła się w stronę kuchni, gdzie włączyła ekspres i wyciągnęła też jakieś ciastka, które miała w pogotowiu na wypadek, gdyby pojawił się u niej jakiś gość. Jedno z ciastek nawet sobie od razu wpakowała do buzi, bo może humor jej się poprawi razem z podwyższeniem poziomu cukru we krwi. - A może jesteś głodny? Pewnie jedziesz od razu z pracy - byli ze sobą na tyle długo, że znała jego rozkład pracy i dnia. - Mam nadzieję, że Tobie się życie lepiej układa co? - Zapytała w końcu, bo o wiele bardziej wolała słuchać o życiu innych osób, niż opowiadać o swoim.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
Przekrzywił głowę słuchając jej, jak zawsze zamknięta w sobie. W swoim życiu naczytał się portretów psychologicznych, znał ludzi może nawet bardziej niż ona, choć nie studiował psychologii. Pokiwał z niedowierzaniem głową.
- Jeśli nadal będziesz tak wszystko bagatelizować, skończysz jak Twoi klienci rozumiesz?- spytał opierając się o blat kuchenny. Arthur był już chyba za stary na owijanie w bawełnę. Był też w jakiś sposób odrobinę zmęczony ciągłym napięciem w pracy, mimo to wciąż sprawiała mu w jakiś sposób satysfakcję.
- Nie będę Cię zmuszał byś ze mną o tym rozmawiała, bo wiem, że jestem najmniej odpowiednią do tego osobą. Mimo to, zawsze możesz na mnie liczyć i jeśli nie ogarniesz się w końcu i nie zaczniesz patrzeć na siebie...zmuszę Cię do tego- powiedział sięgając po jedno z ciastek i jednym kęsem zjadając. Kiedy zrobiła kawę podając mu ją upił porządny łyk mimo, ze była cholernie gorąca.
- Nie, dziękuję zapewne coś czeka na mnie w domu- dziś akurat Nightingale miała nocną zmianę, więc coś zamówiła, jak ją znał. Nie była najlepszą kucharką i potrafiłaby przypalić wodę na herbatę, ale zawsze się starała. Uśmiechnął się kącikiem ust, gdy zadała pytanie o jego życie.
- Tak, w końcu zaczęło się układać- akurat fakt, że jego dziewczyna była młodsza od niego o 26 lat miał w głębokim poważaniu, tak samo jak fakt, że komuś mogłoby się to nie podobać. Upił kolejny łyk kawy. On zupełnie jak Zoye nie kwapił się do opowiadania jej o swoim prywatnym życiu, nie dlatego, że nie chciał. Po prostu nie uważał by chciała znać szczegóły.
- To skoro już nie jesteś z Loganem- odstawił kubek na blat- mogę go zabić. Albo przymknąć na kilkanaście lat- jego spojrzenie nabrało dziwnego wyrazu, mówił bardzo przekonująco spojrzał na nią z rozbawieniem. Oczywiście, ze żartował. Może nie był w tym najlepszy, ale zdecydowanie chciał jej jakoś pomóc? Nieudolnie zapewnie.
- Żartuje- znów chwycił za kubek- ale powiedz tylko słowo- zaśmiał się upijając kolejny łyk czarnego napoju. Rozejrzał się po jej kuchni, a raczej omiótł ją spojrzeniem. Pamiętał dokładnie jak spędzali tu poranki na wspólnych śniadaniach i nie tylko na śniadaniach. Dokładnie pamiętał każdą wspólną chwilę, ich się nie zapomina.

Zoya Henderson
powitalny kokos
Arthur
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
- Może wtedy będę lepszym psychologiem, będę mogła podzielić się swoim cennym doświadczeniem z pacjentami - odpowiedziała z uśmiechem na ustach, bo oczywiście, że miała odpowiedź na wszystko. Ciężko było ją zagiąć tak żeby zabrakło jej języka w ustach. Zoya była raczej osobą, która mówiła dość sporo, tylko nie na temat swojego życia i uczuć.
- To nie tak - westchnęła - po prostu nie chcę Cię obarczać sprawami, którymi nie musisz się przejmować. Masz pewnie sporo na głowie. - Dodatkowo, no było jej po prostu głupio. Sama ściągnęła na siebie tą sytuację. Pewnie byłoby jej łatwiej jakoś z tym wszystkim handlować, gdyby okazało się, ze Blackwell rzeczywiście jest miłością jej życia i będą mieć razem udany związek, małżeństwo, dzieci i tak dalej. Niestety tak nie było, a do Henderson powoli docierało, że dla chwili ekscytacji zniszczyła tą stabilną i raczej szczęśliwą relację z Arthurem. No, ale najwyraźniej oni też nie byli sobie pisani. - Obiecuje, że jak wszystko się jakoś ułoży to zacznę bardziej patrzeć na siebie - chociaż znając Zoye i jej życie, to zawsze pojawi się jakiś problem, który będzie wymagał interwencji. Jej życie zdecydowanie nie było wysłane różami.
- No to się cieszę, zasługujesz na wszystko co dobre - uśmiechnęła się do niego, była pewna swoich słów. Uważała go za bardzo dobrego człowieka, a patrząc na to ile musiał przez nią wycierpieć to życzyła mu samego szczęścia, bo najwyraźniej ona nie była tą osobą, która może mu je dać.
Wybuchła głośnym śmiechem słysząc jego kolejne słowa. - Nie wiem dlaczego, ale wszyscy mi to proponują - każdy chciał Logana zabijać. - To przez jego twarz? Ma w sumie coś takiego, co sprawia, że chce się mu przyjebać - Zoya byłaby teraz pierwsza żeby to zrobić, ale chyba sobie chciała z nim już dać całkiem spokój. - Będę mieć to na uwadze - kiwnęła głową dalej rozbawiona. - Chociaż może lepiej żebyś nie ryzykował kariery dla takiego gbura - bo później, by się ktoś jeszcze dowiedział i miałby problem, a tego Zoya, by juz sobie nie wybaczyła. - Dobra to zobaczmy co jest w tym pudle - powiedziała przechodząc do salonu, gdzie miała te wszystkie rzeczy przygotowane.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
Przeniósł rozbawione spojrzenie na Zoyi, która śmiała się z jego poprzednich słów. Dobrze było ją widzieć w takim humorze. Zwłaszcza, że jeszcze przed chwilą nie było z nią najlepiej. Arthur załatwiłby Logana bez podniesienia na niego nawet palca, na to są lepsze sposoby.
- Nie przyglądałem się mu, ale są na takich skurwysynów inne sposoby- teraz jeszcze bardziej chciał zniszczyć Loganowi życie. Arthur nie należał do najspokojniejszych ludzi jeśli chodziło o zemstę, nie wtrącał się w związek Zoyi tylko ze względu na nią, ale teraz, ten dupek skrzydził kobietę którą kochał, albo może nawet wciąż kocha. Miał swoje powody, naprawdę był gotów podokuczać mu, a bycie nadinspektorem daje wiele możliwości jeśli chodziło o tego typu sprawy. Nie kontynuował jednak więcej tego tematu. Ruszył za kobietą do salonu gdzie znajdowało się pudło z jego rzeczami. Upił kolejny łyk kawy i usiadł na kanapie obserwując swoją byłą dziewczynę jak zabiera się do przeglądania rzeczy.
- Wiesz, że nigdy poważnie nie porozmawialiśmy po naszym rozstaniu...o nas?- fakt, że go zdradziła był jasny i tu akurat nie trzeba było nic więcej dodawać, ale Arthur zadręczał się bardzo tym, dlaczego to zrobiła bo wciąż sądził, że było ty tylko i wyłącznie jego wina. Rozdrapywanie ran nie było najlepszym pomysłem, ale on naprawdę męczył się z myślami od ponad pół roku. Odetchnął ciężej, może nie powinien teraz tego wywlekać, ale wiedząc, że jej związek z Loganem tak się zakończył...chciał wiedzieć, bez względu kogo to zaboli.
- Chodziło o moją pracę? O to, że nie poświęcam Ci tyle uwagi ile byś chciała?- spytał pijąc bezpośrednio do powodu zdrady. Nigdy nie był kimś kto zwalał winę na tą druga osobę, szukał winy pośrodku, starał się nawet przeciągnąć to na swoją stronę. Może się jej znudził, przecież jest taka młoda i niekoniecznie chciałoby się jej związać z kimś takim jak Arthur któremu bliżej było już pięćdziesiątki niż czterdziestki. Starał się zawsze zapewniać jej to co sądził, że jest najważniejsze. Okazywał jej swoje uczucia, może nie był wylewny, nie potrafił rozmawiać o wszystkim, ale okazywał jej miłość mówił jej to i dbał o nią, a może tylko tak mu się zdawało?

Zoya Henderson
powitalny kokos
Arthur
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Cała ta sytuacja była dla niej po prostu zabawna. Czy ludzie serio chcieli jej aż tak pomóc, że najlepszym rozwiązaniem byłoby zrobienie krzywdy jej kochankowi? Zoya nigdy tego nie rozważała, chociaż oczywiście zawsze dobrze było mieć taką opcję do wykorzystania. Chciała po prostu o nim zapomnieć i ruszyć dalej. - Daj spokój, to nie jest warte zachodu - ona i jej problemy nie były tego warte. Henderson nie chciała zwracać mu głowy swoimi sprawami, na bank miał lepsze i istotniejsze rzeczy do roboty niż przejmowanie się nią. Nie miała prawa nawet go prosić o pomoc, a smutne było to, że nie potrafiła się od niego po prostu odciąć i zostawić go w spokoju. No, a przecież powinna!
Trochę się nie spodziewała, że zacznie temat ich rozstania. Nawet spojrzała na niego z lekkim zaskoczeniem i konsternacją. Chyba wolałaby o tym nie rozmawiać. Wiedziała, że to wszystko było jej winą, zdawała sobie z tego doskonale sprawę i nie była teraz gotowa, by powiedział jej to wprost. Myślała, że to właśnie zrobi. Mógł ją obwiniać, bo sobie na to zasłużyła. - Wiem - odpowiedziała krótko przenosząc wzrok z jego twarzy na pudło z rzeczami. Wolała zająć się tym niż widzieć jego wyraz twarzy, który pewnie ponownie łamałby jej serce.
Nie spoglądała na niego przez pewien czas i dopiero gdy zadał jej te pytania to odwróciła się w jego stronę wyraźnie zaskoczona. Podeszła bliżej i przykucnęła obok niego kładąc swoją dłoń na jego policzku. - Nawet tak nie mów - powiedziała ze spokojem. - To nie była Twoja wina, to ja zawiniłam, tylko ja i nikt więcej - w tej chwili czuła do siebie nieopisaną niechęć. Wiedziała, że go zraniła, ale nie pomyślała, że w tym wszystkim mogłaby go wpędzić jeszcze w jakieś poczucie winy. - Nie jestem po prostu tak dobrą osobą jak myślałam, ze jestem - westchnęła zabierając swoją rękę i usiadła obok niego na kanapie. - Lubiłam czuć się niezastąpiona, a on mi to poczucie dawał... przynajmniej w pracy. Myślałam, że oboje chcemy tego samego, skoro praca była dla nas tak istotna i na tym polu dogadywaliśmy się bardzo dobrze, sądziłam, że na każdym innym też tak będzie. Wiem, że rodzina jest dla niego ważna więc myślałam, że sam będzie chciał założyć swoją i gdy wszystko się unormuje będziemy mogli razem podbijać świat. - Pewnie nie powinna tego mówić, ale sam chciał. - Myliłam się, chciał tylko testować odporność swojego organizmu na choroby weneryczne. - Ta pomyłka naprawdę wiele ją kosztowała.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
Przez cały ten czas mijali się o krok, choć byli ze sobą tak długo. Arthur słuchał uważnie słów swojej byłej dziewczyny i w, którymś momencie na chwilę się odciął. Przecież dla niego ona była właśnie taką, niezastąpioną osobą w życiu...rodzina? Był przekonany, że ona nie chce żadnej rodziny. Uważał Zoyi za kogoś, komu daleko do pragnień o rodzinie, dzieciach.
- Dla mnie byłaś niezastąpiona Zoyi- drążył dalej ten temat, bo im głębiej w niego brnęli Arthur miał wrażenie, że coś jest nie tak i chyba wszyscy wyminęli się z prawdą. Spojrzał na nią zdumiony, wręcz jakby dostał obuchem w tył głowy.
- Chciałem stworzyć z Toba rodzinę, ale nigdy mi nie powiedziałaś, że chcesz, że nawet o tym myślisz- było czuć w jego głosie ogromny zawód i zaskoczenie. To w końcu dlaczego odeszła, dlaczego go zdradziła. Nie chodziło na pewno o to co przed chwilą mu wyznała, bo to wszystko starał jej się pokazać.
- Mówisz mi teraz, że dogadywałaś się z nim super, że sądziłaś, ze tak jak dla Ciebie, jemu zależy na rodzinie. A mi nie zależało? - odchrząknął bo zdał sobie sprawę, że to jednak za późno na wyjaśnianie tego wszystkiego. Było, minęło i każde z nich poszło już w swoją stronę. Arthur nie pragnął niczego tak jak założenia rodziny, ustatkowania się.
- Moim zdaniem kochałaś jego nie mnie, dlatego tak łatwo przyszła Ci zdrada- dopił swoją kawę, lekko się krzywiąc- nie mam Ci już tego za złe, ale powinnaś o tym pomyśleć, zanim powiesz coś takiego, coś co chciałem Ci dać, ale wolałaś brać od kogoś innego- Arthur nie chciał tak kończyć tego spotkania, ale chyba nie miał wyjścia. Zdenerwował się bo nie pasowało mu coś w jej tłumaczeniach. A może on jej tego właśnie nie okazała, może tez milczał skoro ona milczała. Wpatrywał się w dno pustego kubka, na którym pozostał niewielki ślad po kawie.
- Przepraszam, nie mam prawa poruszać tego tematu- uśmiechnął się dość niemrawo. Nie chciał sprawić jej tym przykrości, ale jak pomyśli, że ona też chciała to co on, przewracało się mu wszystko w żołądku.

Zoya Henderson
powitalny kokos
Arthur
doktorantka psychologii — uniwersytet
31 yo — 161 cm
Awatar użytkownika
about
Doktorantka psychologii i współwłaścicielka szkoły nurkowania, która właśnie poroniła
Ona nawinie sądziła, że to on nie chce zakładać rodziny. W końcu nigdy nic nie wspominał, ani o zaręczynach, ani ślubie, ani dzieciach. Zupełnie nic, jakby nabrał wody w usta. Nie chciała go przecież do niczego zmuszać, sądziła jednak, trochę może i głupio, że gdyby chciał to, by jej o tym powiedział. Szczególnie, że był jednak od niej starszy więc uważała, że jeśli miałby w planach zakładanie rodziny to raczej, by jej o tym wspomniał, bo pewnie nie chciałby dziecka bliżej 60-tki. Skoro milczał, to ona też milczała. Na dłuższą metę przyzwyczaiła się do myśli, że może nie jest jej dane posiadanie potomstwa, w końcu i bez tego byli raczej szczęśliwą parą, do czasu aż wszystko się zmieniło.
- Jasne - kiwnęła głową - ciężko mnie zastąpić - chociaż zdawała sobie sprawę, że on już to zrobił, więc wcale taka niezastąpiona nie była. Nie chciała się jednak tłumaczyć. Wiedziała, że cokolwiek, by nie powiedziała to i tak nie zabrzmi to dobrze. - Naprawdę? - Teraz to ona spojrzała na niego zaskoczona. - A co Ci miałam powiedzieć? "Kochanie, zróbmy sobie dziecko"? - Prychnęła, bo w jej głowie brzmiało to po prostu idiotycznie. - Może jeszcze sama powinnam kupić sobie pierścionek, dać Ci go do ręki i zmusić żebyś mi się oświadczył? - Zapytała i aż wstała z tej kanapy, bo jednak nie potrafiła tak po prostu siedzieć obok niego. Nie teraz, gdy dowiedziała się takich super nowości. Nagle poczuła ukłucie w żołądku, pewnie z nerwów, bo zdała sobie sprawę jak wiele mogłoby się zmienić, gdyby porozmawiali o tym kilka miesięcy wcześniej. - Tak, tak właśnie sądziłam. - Przytaknęła sucho, bo nie miała nic na swoje wytłumaczenie i nawet nie starała się nic wymyślić.
Nie mogła jednak udawać, że nie zabolało ją to co powiedział później. Spojrzała na niego urażona jego słowami i pokręciła lekko głową z niedowierzaniem. - Oczywiście, że Cię kochałam - prychnęła, bo jak śmiał w ogóle jej zarzucać coś takiego! - A jego? Nie wiem... może - do tej pory nie potrafiła się określić jakimi uczuciami darzyła Blackwella, myślała, że nigdy nie będzie już musiała tego robić. Może było to tylko zwykłe zauroczenie i pożądanie, chociaż oczywiście w tłumaczeniach, wielka miłość brzmi o wiele lepiej. - On po prostu był obok - rzuciła i aż się skrzywiła, gdy te słowa dotarły do jej uszu - źle to zabrzmiało - westchnęła przenosząc spojrzenie na okno. - Pracowaliśmy całymi dniami, jedliśmy wspólnie obiady, kolacje, siedzieliśmy po nocach w biurze, rozmawialiśmy o pracy, o życiu i nawet nie wiem kiedy doszło do tego, że więcej czasu zaczęłam spędzać z nim niż z Tobą. My się mijaliśmy. - Pretensje miała tylko do siebie, że zamiast odmówić wykonywania nadgodzin to dawała się namówić na kolejne siedzenie po nocach, bo trzeba było zrobić jakąś tabelkę. - Nie planowałam tego Arthur - powiedziała, ponownie przenosząc spojrzenie na mężczyznę. - W porządku, może niektóre rzeczy musiały po prostu zostać powiedziane - szczególnie tych, na które już było za późno. Poczuła, że zaczyna jej się zbierać na płacz, a naprawdę nie chciała tego robić. Już zbyt wiele łez straciła przez tą całą sytuację. Dlatego odwróciła się do niego plecami, bo musiała wziąć kilka głębszych oddechów żeby się opanować.

arthur woodlow
rozbrykany dingo
catlady#7921
inej - gin - james - leonard
lorne bay — lorne bay
46 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
policjant z powołania, na stanowisku nadinspektora. Zakochany w Nightingale, z kawałkiem serca w depozycie u Zoyi.
To był najgorszy widok dla Arthura, widok roztrzęsionej na skraju płaczu Zoyi. Nie chciał do tego doprowadzić i dopiero po chwili zaklął w myślach wyzywając siebie samego od skończonych debili. Naprawdę, nie miał zamiaru jej ranić, chyba bardziej chodziło mu o to, by uzyskać odpowiedź co tak naprawdę się stało między nimi. Widok jej pleców tez nie był dla niego łatwy, mimo iż zawsze był dla niej nawet po rozstaniu, i przypuszczał, że zostawiłby dla niej całe swoje życie nie do końca był pewien, czy ona zrobiłaby podobnie dla niego. Nie może go winić, że ma kogoś. Bo on jej nikim nie zastąpił, ona po prostu odeszła, a Nightingale po prostu się pojawiła i nie miało to nic wspólnego z zastąpieniem Zoyi kimkolwiek innym. Odetchnął ciężko, próbując gdzieś umieścić na dłużej spojrzenie, skupić się na słowach, które chciałby jej powiedzieć. Nie dało się jednak zaplanować niczego, tym bardziej w takim momencie. Było jednak w nich wciąż dużo żalu i jak się okazuje pretensji do samych siebie, że czegoś nie zrobili, o czymś nie powiedzieli i po trochę do siebie nawzajem, że nie potrafili dojść do porozumienia. Zoya miała rację, nie powiedział jej nic i nie dawał jej sygnałów, że chciałby stworzyć z nią rodzinę. Wstał z kanapy podchodząc do niej bliżej, bał się, że jeśli ją dotknie przekroczy jakąś niewidzialną granicę. Stał więc tak za nią z przymrużonymi powiekami, jakby starał się odczytać coś z bardzo daleka. Bolały go jej słowa, na temat pracy w, której przesiadywała bo właśnie sądził że to jest dla niej najważniejsze.
- Milczałem i nie wspominałem o rodzinie, czy ślubie bo byłem pewien, że pracę kochasz i cenisz sobie ponad wszystko. Jak sama mówisz przesiadywałaś tam całymi dniami i wieczorami. Sam nie byłem lepszy, ale zdarzały się dni, kiedy czekałem na Ciebie, a Ty byłaś z nim.- przełknął tą gorzką pigułkę po raz setny, kiedy myślał jak to ich do siebie zbliżyło.
- Ty również nie dawałaś mi żadnych oznak pójścia dalej, że chcesz więcej. To wina nas obojga, kochałem Cię Zoya, może kocham nadal. I jeśli sądzisz, że Cię zastąpiłem, to pomyśl kto odszedł od kogo i dlaczego. Byłem przy Tobie cały ten czas i wspierałem, bo uważam Cię wciąż za jedną z najważniejszych osób w moim życiu. Bolą mnie Twoje łzy i to jak się denerwujesz, ale nie mam pewności czy jesteś świadoma tego co naprawdę się stało, że mam prawo wiedzieć dlaczego tak się stało. To wszystko jednak okazuje się być kpiną...z nas obojga. Nie potrafiliśmy powiedzieć sobie najważniejszych słów i wzajemnie się wysłuchać. I teraz Ty stoisz do mnie odwrócona plecami...podzieliły nas niewypowiedziane słowa- chciał by wiedziała całą prawdę, by zdawała sobie sprawę, że nie ma do niej żalu, bardziej do siebie, że był takim idiotą i nie porozmawiał z nią o takich sprawach. Pomyślał sobie właśnie, że trudno najwyżej go odepchnie, ale chwycił ją delikatnie za prawe ramię i odwrócił ją do siebie po prostu, tak po ludzku, czule objął ją chowając w swoich ramionach.

Zoya Henderson
powitalny kokos
Arthur
ODPOWIEDZ