: 11 wrz 2023, 23:14
Porozumiewawcze spojrzenie Joan wystarczyło, aby nieco uspokoić Val. Obawiała się przytłoczenia kobiety przez całą resztę krewnych i znajomych, jednak znaczące mrugnięcie zrobiło swoje. Miała nadzieję, że w razie dyskomfortu, Terrell niezwłocznie zgłosiłaby tę sprawę, aby tylko nie zmuszać się do wpasowywania w czyjąś wizję. Wcale nie musiała dotrzymywać towarzystwa całej rodzinie, na siłę. Pria liczyła na szczerość w razie wszelkich niedogodności coś na to zaradzą.
Słysząc określenie Hectora względem Joan, nie była w stanie utrzymać powagi. Krótki uśmieszek w pełni zdradził jej myśli, co zauważyła również sama żona brata. Od tego jest właśnie jest rodzina; aby narobić trochę siary przed resztą świata.
- Szkoda, że ta zażyłość nie zainspirowała cię do bardziej zażyłego rozpalania ognia - odparowała z improwizowaną gracją, machnąwszy dłonią na wezbrany w powietrze popiół. Spożyty alkohol już nieco rozluźnił język, przy czym do pełnej, rozbrajającej szczerości jeszcze trochę brakowało.
Nie dziwiła się, że żona Hectora wzięła Joan za jedna z „typowych koleżanek”. Nigdy nikogo na poważnie nie przedstawiała rodzinie, więc nie nastawiano się na żadne partnerki, dziewczyny czy narzeczone. Z jedną co prawda planowała w przyszłości ślub, ale co to za związek, który wkrótce po oświadczynach zaczął staczać się ku równi pochyłej. To nieco dało Warren do myślenia, o czym świadczył nieco poważniejszy, zamyślony wyraz twarzy.
- Nie, to… - zaczęła, próbując odpowiedzieć na pytanie Hectora, bez rzucania zbyt dobitnych słów. Zerknęła nieco na bok, dostrzegając jak jeden z braci przedstawia Joan małego Felixa.
- Mieliście ją poznać kilkanaście lat temu, ale plany nieco się przesunęły i… nie wyszło.
Zabrzmiało poważniej, niż podejrzewała, dlatego szybko przywołała na usta niewielki uśmiech.
- Do czasu - podkreśliła, jawnie zadowolona z powrotu Terrell w rodzinne strony. Wiedziała, że ten duży krok nie był łatwy, również ze względu na ogół życia Joan - jej wspomnień z dzieciństwa oraz późniejszych, nieciekawych koneksji. Najważniejsze, że ostatecznie spotkały się po latach i rozwinęły coś, co zaczęło się tlić jeszcze za czasów wspólnej odsiadki. Więzienie to nieszczególnie dobre miejsce na poznawanie przyszłych osób na wyłączność, ale Pria nie zamierzała tego roztrząsać. Akceptowała Joan taką, jaka była, bez oceniania jej rzekomej wartości przez pryzmat życiowych wyborów i rodzinnych perypetii. Nie wszyscy mieli szczęście wychowywać się w standardowych rodzinach. Val coś o tym wiedziała, dlatego nie tworzyła wymagań i nikogo nie rozliczała.
- Oj już nie bądź taka tajemnicza - Hector trącił ją ramieniem, na co Warren zareagowała delikatnym uśmiechem. - W końcu się wygadasz. Wujek nie pozwoli ci na długą trzeźwość.
Pod tym względem brat mógł mieć rację. Wujkowi odmawiać nie wypadało, a pochłanianie kolejnych drinków nie stanowiło dla Val większego wyzwania.
Po rozpaleniu ogniska mogła wreszcie wstać z kucek, nieco krzywiąc się za sprawą odrętwiałych nóg. Nie była jeszcze starą, przedwcześnie styraną kobitą, jednak niektóre elementy starzenia się musiała zwyczajnie zaakceptować i odpowiednio im przeciwdziałać.
Czując na przedramieniu dłoń Joan, dała się poprowadzić na bok, nawet nie próbując ukryć uśmiechu. Możliwe, że spożyte procenty nieco podkolorowały jej reakcje, szczególnie te związane z obecnością Joan. Cieszyła się, że tutaj była i nie wymknęła się przy nadarzającej okazji. Z tego też powodu zamknęła kobietę w ramionach, za jej plecami, pochylając głowę nieco do przodu, aby usłyszeć pytanie.
- Leah? - powtórzyła, zatrzymując usta obok ciemnych włosów. - Pisałam do niej jakiś czas temu, w sprawie wykurzenia Mii.
Najlepiej mówić prosto z mostu. Joan od razu wyczułaby fałsz, dlatego tworzenie zmyślonych scenariuszy nie miało sensu. Musiała jednak podkreślić, iż…
- Ale nie takiego brutalnego wykurzenia. Bardziej w ramach ustalonego planu.
Nie miała pojęcia czy w odpowiedni sposób prezentuje swój cel. Niektóre drinki działały z opóźnieniem, szczególnie, kiedy nie jadło się zbyt wiele, w przeciągu ostatnich godzin. Gdyby nie kawałek ciasta, mogłoby ją sieknąć jeszcze szybciej.
- Nie wiedziałam, że tu przyjedzie - dodała, czego Terrell mogła się spodziewać. Gdyby wzięła pod uwagę potencjalną obecność byłej szefowej, uprzedziłaby towarzyszkę, która delikatnie mówiąc nie pałała do niej sympatią.
- Naślę na nią wujka, co? - zaproponowała cicho, wciąż pozostając w tej samej pozycji. Chcąc nieco udobruchać Joan ucałowała ją dwa razy w policzek. Jeśli to nie wystarczy, pozostanie wdrożenie kolejnych „uspokajaczy”.
- Nie denerwuj się - poprosiła, głównie ze wzglądu na samopoczucie samej Terrell. Szkoda, żeby zawracała sobie głowę dawnymi niesnaskami podczas imprezy rodzinnej.
Słysząc określenie Hectora względem Joan, nie była w stanie utrzymać powagi. Krótki uśmieszek w pełni zdradził jej myśli, co zauważyła również sama żona brata. Od tego jest właśnie jest rodzina; aby narobić trochę siary przed resztą świata.
- Szkoda, że ta zażyłość nie zainspirowała cię do bardziej zażyłego rozpalania ognia - odparowała z improwizowaną gracją, machnąwszy dłonią na wezbrany w powietrze popiół. Spożyty alkohol już nieco rozluźnił język, przy czym do pełnej, rozbrajającej szczerości jeszcze trochę brakowało.
Nie dziwiła się, że żona Hectora wzięła Joan za jedna z „typowych koleżanek”. Nigdy nikogo na poważnie nie przedstawiała rodzinie, więc nie nastawiano się na żadne partnerki, dziewczyny czy narzeczone. Z jedną co prawda planowała w przyszłości ślub, ale co to za związek, który wkrótce po oświadczynach zaczął staczać się ku równi pochyłej. To nieco dało Warren do myślenia, o czym świadczył nieco poważniejszy, zamyślony wyraz twarzy.
- Nie, to… - zaczęła, próbując odpowiedzieć na pytanie Hectora, bez rzucania zbyt dobitnych słów. Zerknęła nieco na bok, dostrzegając jak jeden z braci przedstawia Joan małego Felixa.
- Mieliście ją poznać kilkanaście lat temu, ale plany nieco się przesunęły i… nie wyszło.
Zabrzmiało poważniej, niż podejrzewała, dlatego szybko przywołała na usta niewielki uśmiech.
- Do czasu - podkreśliła, jawnie zadowolona z powrotu Terrell w rodzinne strony. Wiedziała, że ten duży krok nie był łatwy, również ze względu na ogół życia Joan - jej wspomnień z dzieciństwa oraz późniejszych, nieciekawych koneksji. Najważniejsze, że ostatecznie spotkały się po latach i rozwinęły coś, co zaczęło się tlić jeszcze za czasów wspólnej odsiadki. Więzienie to nieszczególnie dobre miejsce na poznawanie przyszłych osób na wyłączność, ale Pria nie zamierzała tego roztrząsać. Akceptowała Joan taką, jaka była, bez oceniania jej rzekomej wartości przez pryzmat życiowych wyborów i rodzinnych perypetii. Nie wszyscy mieli szczęście wychowywać się w standardowych rodzinach. Val coś o tym wiedziała, dlatego nie tworzyła wymagań i nikogo nie rozliczała.
- Oj już nie bądź taka tajemnicza - Hector trącił ją ramieniem, na co Warren zareagowała delikatnym uśmiechem. - W końcu się wygadasz. Wujek nie pozwoli ci na długą trzeźwość.
Pod tym względem brat mógł mieć rację. Wujkowi odmawiać nie wypadało, a pochłanianie kolejnych drinków nie stanowiło dla Val większego wyzwania.
Po rozpaleniu ogniska mogła wreszcie wstać z kucek, nieco krzywiąc się za sprawą odrętwiałych nóg. Nie była jeszcze starą, przedwcześnie styraną kobitą, jednak niektóre elementy starzenia się musiała zwyczajnie zaakceptować i odpowiednio im przeciwdziałać.
Czując na przedramieniu dłoń Joan, dała się poprowadzić na bok, nawet nie próbując ukryć uśmiechu. Możliwe, że spożyte procenty nieco podkolorowały jej reakcje, szczególnie te związane z obecnością Joan. Cieszyła się, że tutaj była i nie wymknęła się przy nadarzającej okazji. Z tego też powodu zamknęła kobietę w ramionach, za jej plecami, pochylając głowę nieco do przodu, aby usłyszeć pytanie.
- Leah? - powtórzyła, zatrzymując usta obok ciemnych włosów. - Pisałam do niej jakiś czas temu, w sprawie wykurzenia Mii.
Najlepiej mówić prosto z mostu. Joan od razu wyczułaby fałsz, dlatego tworzenie zmyślonych scenariuszy nie miało sensu. Musiała jednak podkreślić, iż…
- Ale nie takiego brutalnego wykurzenia. Bardziej w ramach ustalonego planu.
Nie miała pojęcia czy w odpowiedni sposób prezentuje swój cel. Niektóre drinki działały z opóźnieniem, szczególnie, kiedy nie jadło się zbyt wiele, w przeciągu ostatnich godzin. Gdyby nie kawałek ciasta, mogłoby ją sieknąć jeszcze szybciej.
- Nie wiedziałam, że tu przyjedzie - dodała, czego Terrell mogła się spodziewać. Gdyby wzięła pod uwagę potencjalną obecność byłej szefowej, uprzedziłaby towarzyszkę, która delikatnie mówiąc nie pałała do niej sympatią.
- Naślę na nią wujka, co? - zaproponowała cicho, wciąż pozostając w tej samej pozycji. Chcąc nieco udobruchać Joan ucałowała ją dwa razy w policzek. Jeśli to nie wystarczy, pozostanie wdrożenie kolejnych „uspokajaczy”.
- Nie denerwuj się - poprosiła, głównie ze wzglądu na samopoczucie samej Terrell. Szkoda, żeby zawracała sobie głowę dawnymi niesnaskami podczas imprezy rodzinnej.