sneaking around at night is so much fun
: 01 gru 2021, 21:51
- Chyba sobie żartujesz, co najwyżej mogą mnie ugryźć w ucho! - powiedziała z przytupem, skręcając dość gwałtownie w prawo, w stronę korytarza. W tamtym czasie, dla dziewięcioletniej Maii, wydawało się to być najbardziej bliskie do odpowiednika ‘pocałować w dupę’, które niejednokrotnie słyszała od tych starszych wiekiem dzieci, które znajdowały się w domu. Skoro oni mogli, to Maia tym bardziej miała do tego pełne prawo. Przecież jej mama nie żyje, nikt nie mógł być na nią zły. Ah, jakie dziwne myślenie mają te dzieci.
- Niedługo wychodzi nowa część Harry’ego Pottera, książę coś tam coś tam. Myślisz, że ktoś ze starszych dzieci, znów ukradnie kasetę VHS z miejskiej wypożyczalni i przyniesie ją do domu? - zatrzymała się w połowie kroku, aby zadać to pytanie. Przecież nic w jej życiu nie było tak ważne jak Harry Potter. Ich życie było tak bardzo do siebie zbliżone, że momentami czuła się, jakby to był film nagrany z myślą o niej. Tak wiele ich łączyło. Jemu zabito rodziców, jej zabiła się matka… W sumie to tyle, ale dla małego dziecka, już samo to wystarczyło, aby czuć z postacią jakaś dziwną, niewyjaśnioną więź, czuć pewien rodzaj uzupełnienia w swoim króciutkim, jednak tak bardzo pogmatwanym życiu. Po chwili skupienia i rozmyślania nad tym jak super byłoby obejrzeć ten film jak najszybciej, zaczęła ponownie iść, a nawet delikatnie podbiegła w kierunku, w którym szła Jo, kiedy ta nie zatrzymała się razem z Maią, a cały czas kierowała się w kierunku ich wyznaczonego na tę noc celu. Kuchni. Miały misję, najważniejszą i najbardziej szaloną, jaką mogły mieć dwie dziewięcioletnie dziewczynki, o godzinie 23 we wtorkowy wieczór. Miały zamiar zakraść się do wyżej wymienionej kuchni i zjeść lody, które miały być deserem do obiadu następnego dnia. Ale kto chciałby czekać aż dwadzieścia cztery godziny, na to, żeby zjeść lody, kiedy już wie, że te lody znajdują się w tym samym budynku co on? Chyba tylko jakiś szaleniec. A one szalone nie były, o nie, były przebiegłe i przepełnione rządzą intryg. Wiec postawiły sobie za cel, że te lody zjedzą już tego dnia, tylko frajerzy typu tego Franklina w zbyt dużych okularach, i z wielkimi pryszczami na nosie, czekają na zjedzenie lodów, aż ktoś poda mu je pod nos.
- A co jeśli lodówka będzie zamknięta na kłódkę? Starsze dzieci opowiadały kiedyś na stołówce o tym, że chowają tam pocięte dzieci. Wiec, może teraz też tam jakieś chowają? Ta niegrzeczna Miriam była ostatnio adoptowana — wciągnęła głośno powietrze, łącząc ze sobą fakty niczym prawdziwy detektyw Maia Holmes — A co jeśli tak naprawdę nikt nie jest stąd adoptowany? I z tymi pokrojonymi dziećmi to prawda? Dlatego tak często karmią nas tymi dziwnymi pulpetami. Przysięgam, że znalazłam kiedyś w moim paznokcia. Pewnie nie zmielił się dobrze w maszynie ! - prawie wykrzyczała końcówkę wypowiedzi, po czym zakryła usta ręką, przypominając sobie, że one przecież się skradają. Już nie czuła się tak pewnie jak niecałe pięć minut wcześniej kiedy wymsknęły się z pokoju.
- A co jeśli to z nas zrobią te klopsy na jutrzejszy obiad jeśli nas przyłapią? Pani ciocia Gertruda już kiedyś mówiła, że nadaje się na mięso armatnie, pewnie wymsknęło się jej i dlatego pani ciocia Helga ją za to skarciła — spojrzala w stronę Jo, kiwając głową przy każdym wypowiadanym przez siebie słowie, jakby od razu z góry sama siebie zapewniała w tym co mówi. Przecież na pewno miała rację! Ona nigdy się nie myliła. W końcu była sierotą, zawsze miała rację i zawsze trzeba było się zgadzać z jej zdaniem.
Jo King
- Niedługo wychodzi nowa część Harry’ego Pottera, książę coś tam coś tam. Myślisz, że ktoś ze starszych dzieci, znów ukradnie kasetę VHS z miejskiej wypożyczalni i przyniesie ją do domu? - zatrzymała się w połowie kroku, aby zadać to pytanie. Przecież nic w jej życiu nie było tak ważne jak Harry Potter. Ich życie było tak bardzo do siebie zbliżone, że momentami czuła się, jakby to był film nagrany z myślą o niej. Tak wiele ich łączyło. Jemu zabito rodziców, jej zabiła się matka… W sumie to tyle, ale dla małego dziecka, już samo to wystarczyło, aby czuć z postacią jakaś dziwną, niewyjaśnioną więź, czuć pewien rodzaj uzupełnienia w swoim króciutkim, jednak tak bardzo pogmatwanym życiu. Po chwili skupienia i rozmyślania nad tym jak super byłoby obejrzeć ten film jak najszybciej, zaczęła ponownie iść, a nawet delikatnie podbiegła w kierunku, w którym szła Jo, kiedy ta nie zatrzymała się razem z Maią, a cały czas kierowała się w kierunku ich wyznaczonego na tę noc celu. Kuchni. Miały misję, najważniejszą i najbardziej szaloną, jaką mogły mieć dwie dziewięcioletnie dziewczynki, o godzinie 23 we wtorkowy wieczór. Miały zamiar zakraść się do wyżej wymienionej kuchni i zjeść lody, które miały być deserem do obiadu następnego dnia. Ale kto chciałby czekać aż dwadzieścia cztery godziny, na to, żeby zjeść lody, kiedy już wie, że te lody znajdują się w tym samym budynku co on? Chyba tylko jakiś szaleniec. A one szalone nie były, o nie, były przebiegłe i przepełnione rządzą intryg. Wiec postawiły sobie za cel, że te lody zjedzą już tego dnia, tylko frajerzy typu tego Franklina w zbyt dużych okularach, i z wielkimi pryszczami na nosie, czekają na zjedzenie lodów, aż ktoś poda mu je pod nos.
- A co jeśli lodówka będzie zamknięta na kłódkę? Starsze dzieci opowiadały kiedyś na stołówce o tym, że chowają tam pocięte dzieci. Wiec, może teraz też tam jakieś chowają? Ta niegrzeczna Miriam była ostatnio adoptowana — wciągnęła głośno powietrze, łącząc ze sobą fakty niczym prawdziwy detektyw Maia Holmes — A co jeśli tak naprawdę nikt nie jest stąd adoptowany? I z tymi pokrojonymi dziećmi to prawda? Dlatego tak często karmią nas tymi dziwnymi pulpetami. Przysięgam, że znalazłam kiedyś w moim paznokcia. Pewnie nie zmielił się dobrze w maszynie ! - prawie wykrzyczała końcówkę wypowiedzi, po czym zakryła usta ręką, przypominając sobie, że one przecież się skradają. Już nie czuła się tak pewnie jak niecałe pięć minut wcześniej kiedy wymsknęły się z pokoju.
- A co jeśli to z nas zrobią te klopsy na jutrzejszy obiad jeśli nas przyłapią? Pani ciocia Gertruda już kiedyś mówiła, że nadaje się na mięso armatnie, pewnie wymsknęło się jej i dlatego pani ciocia Helga ją za to skarciła — spojrzala w stronę Jo, kiwając głową przy każdym wypowiadanym przez siebie słowie, jakby od razu z góry sama siebie zapewniała w tym co mówi. Przecież na pewno miała rację! Ona nigdy się nie myliła. W końcu była sierotą, zawsze miała rację i zawsze trzeba było się zgadzać z jej zdaniem.
Jo King