Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Dzisiejszy wieczór miał być pierwszym, w którym Hyde O. Terrell będzie miał okazję odpocząć. Nie tylko do pracy ale i tej dziwnej emocjonalnej plątaniny, jaką w ostatnim tygodniu zaoferowała mu była dziewczyna… I naprawdę z dnia wolnego niezwykle się cieszył. Mięśnie mężczyzny były nieprzyjemnie spięte od stresu, a głowa zaprzątnięta coraz to dziwniejszymi myślami od których potrzebował odpocząć, zamierzał więc spędzić cały wieczór przed telewizorem z dodatkiem zimnego piwa oraz dobrego jedzenia… Zaskoczeniem była więc dla niego wiadomość od Pani Marudy, zapraszającego go na niezwykle nietypową rozrywkę. Sam Hyde miał zacięcie złotej rączki dzięki przyjacielowi biologicznej matki, który pozwalał chłopcu pomagać przy niewielkich naprawach w ich domu; później zapał ten kultuwował wraz z adopcyjnym ojcem dzięki czemu kilka lat temu był w stanie sam złożyć Mustanga i żadne awarie domowe nie były mu straszne. Zaś co do jej zdolności remontowych… Delikatnie mówiąc, Hyde zwyczajnie poddawał je wszelkim wątpliwościom, nie był jednak pewien, czy to aby odpowiedni dzień na jakiekolwiek towarzystwo.
I jak zawsze w takich przypadkach, nawet nie wiedział kiedy już szykował się do wyjścia. Ubrany w wyjściowy szary dres, z torbą pełną jedzenia zarzuconą na ramię i skrzynką narzędziową w dłoni, cały czas esemesując przemierzał kolejne uliczki Pearl Lagune, aby w końcu stanąć pod odpowiednimi drzwiami. W zasadzie nie był pewien, co też ciągnęło go do tego spotkania. Z jednej strony uznał, że burzenie ścian pomoże mu wyrzucić z siebie negatywne emocje i oczyścić umysł, z drugiej zwyczajnie miał ochotę na jej nietypowe, acz urocze towarzystwo. Gdyby go o to spytać w dniu ich pierwszego spotkania zapewne uznałby, że nigdy nic ich nie połączy teraz jednak… Miał wrażenie, że oto właśnie zmierza z kimś w stronę zwykłej, prostej przyjaźni. A tych w jego życiu nie było wiele. Tak samo jak nie często miał wrażenie, że druga osoba mogłaby go zrozumieć, a Julia Crane z pewnością należała do tych wyjątków.
Uważnie powiódł spojrzeniem po fasadzie budynku, a gdy w końcu otworzyła mu drzwi, usta mężczyzny rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu. - Cześć, marudo! - Przywitał się, wolną dłonią sięgając w jej kierunku, aby w przyjacielskim geście zmierzwić jej włosy. Hyde zawsze cechował się pewną niezręcznością w kontaktach z innymi ludźmi, nie zawsze wiedząc, jak też powinien się zachować… I ten moment z pewnością był jednym z nich. W końcu powitania i pożegnania potrafiły człowieka nieźle zmylić! Wpakował się do środka, z zaciekawieniem rozglądając się po ścianach. - Pierwsza, najważniejsza kwestia: czy masz tu jakąś kuchnię i lodówkę? Taka zbudowana z opakowań na wynos się nie będzie liczyć… - Zaletą przyjaźni z panem Terrell był fakt, że nie dało się przy nim chodzić głodnym. W swojej torbie posiadał składniki na co najmniej trzy posiłki oraz kilka przekąsek - był pewien, że pozbycie się niesfornej ściany zajmie im odrobinę więcej niż pół godziny. - Druga kwestia: czy jesteś pewna, że ściana której chcesz się pozbyć jest ścianą działową, a nie nośną? Jeśli rozwalimy nośną już do końca świata będziemy robić paranormal activity nowym mieszkańcom. - Bystre spojrzenie niebieskich oczu utkwiło w buzi kobiety. No, co jak co, ale nie poprosiła o pomoc byle laika, a Hyde nie mógł dopuścić aby dach zawalił im się na głowę jeszcze przed kolacją!

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Właściwie miała dwa wyjścia. To pierwsze zakładało, by przyjąć, że skoro wygrała ten dom we wstępnej umowie rozwiązania małżeństwa – nic dziwnego, skoro kupowali za jej pieniądze – to powinna po prostu przyjąć go takim jakim jest. Właściwie był, bo tak naprawdę nigdy go sama nie urządzała póki doborem sztuki na ścianach, a i tak za sprawą Ethana opierała się na całkiem bezpiecznych wyborach. Wówczas nie kosztowałoby ją to tyle majątku i trudu, a samo oczyszczenie tej posiadłości ze śladów męża, którego nienawidziła, zajęłoby jej do dwóch godzin. Potem mogłaby nawet opalać się nad tym ogromnym basenem, który był dla niej synonimem złego smaku.
To drugie zaś na pewno wymagało od niej więcej energii i zaangażowania, bo związane było z szeroko pojmowaną dekonstrukcją tej przestrzeni i odbudowania domu praktycznie na nowo. Owszem, nie zamierzała burzyć aż do samych ruin, ale przynajmniej mogłaby przestawić kilka ścian i potem odmalować je jeszcze raz, dbając tym razem, by nie zamienić tego domu w kolejną modernistyczną papkę dla mas. Zbudować klimat i miejsce, do którego zechce po pracy wracać mimo faktu, że zamieszkiwał ten przybytek człowiek, którego nazwisko nosiła zaledwie kilka miesięcy temu i od tego czasu zdążyła przejść z etapu ogólnego zachwytu nad nim (albo wypracowanego szacunku) aż do nienawiści, która teraz zdołała zamienić się w czystą obojętność.
Właśnie to czuła Julia i dlatego w początkowym akcie uznała, że dom zostaje jaki jest.
A potem zawalił jej się świat wraz z obecnością Deana i zrozumiała, że nic innego jak destrukcja nie wchodzi w grę. Potrzebowała jak powietrza nowego startu, całkowitego pogrzebania przeszłości, rozwodu z grzechami tak ogromnymi, że ją kosztowały szramę na szyi, więc nic dziwnego, że musiała zburzyć tę ścianę.
A potem następną i tak się rozpędziła, a z dawnego domu, w którym zakładano posiadanie dzieci i drzwi zamykanych na klucz, powoli tworzyła otwartą przestrzeń dla singielki/artystki, która już i tak dzieci się nie doczeka. Chyba resztkami zupełnego rozsądku napisała smsa do Hyde’a, wierząc, że tylko on może ją powstrzymać.
Poza tym potrzebowała towarzystwa ludzi, którzy nie chcą jej zamordować. Z tego też powodu beztroska wiadomość przerodziła się w plany i już wkrótce otwierała drzwi. W trampkach, w ogrodniczkach i zwykłej bokserce, bo przecież trwały tu prace remontowe.
- Hej, wiedziałam, że przyniesiesz jedzenie! – zalety przyjaźni z kucharzem były oczywiste, a jej uśmiech zbyt szeroki na udawanie, że to chodzi całkiem o przyjaźń, ale dała sobie poczochrać czuprynę, zupełnie jakby skończyła pięć lat i ruszyła przed siebie. – Mam kuchnię, ale nie wiem, czy jest do czegoś podłączona. Nie używałam jej… od zawsze – wyjaśniła, ale wskazała mu odpowiednie pomieszczenie.
Po czym sama usiadła na blacie i zapaliła papierosa. Robiła to ciągle, a jego słowa sprawiły, że powróciły nerwy. Wbrew pozorom nie była taką słodką laleczką, która niczego nie wie o remoncie, ale czy sprawdziła wszystko odpowiednio? Może mogła poczekać na ekipę albo zwrócić się do kogoś zaufanego?
Z tym, że Julia już od dawna nie miała nikogo, na kogo mogłaby liczyć, więc pozostawało jej tylko palenie.
- Nie chcę zburzyć domu, wyluzuj. Ale chcę koniecznie zasypać basen – najlepiej od razu, bo po pierwsze, bała się wody przeraźliwie, a po drugie, to było jak pozbywanie się pamiątek po Adamie. Chyba to rozstanie odbijało się na niej bardziej niż ten zgoła przereklamowany rozwód.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde O. Terrell rzeczywiście mógł wydawać się mężczyzną rozsądnym i poukładanym, w założeniach Julii krył się jednak jeden, niewielki błąd - nie miał najmniejszego zamiaru powstrzymywać dziewczyny (zabawne, w końcu była od niego starsza) przed jakimikolwiek zmianami przez jeden, niewielki fakt jaki zdradziła mu na swój temat - rozwód. Hyde, mimo iż nigdy nie miał żony, doskonale wiedział jak bolesne potrafią być rozstania i jak ogromna po nich potrafi być chęć zmian oraz wyrzucenia wszystkiego, co mogło wiązać się z druga osobą. Według pierwszej swojej myśli przyszedł tutaj aby dopilnować, żeby Pani Maruda przypadkiem nie zrobiła sobie krzywdy podczas obsługi narzędzi bądź wyburzenia nie tej ściany, którą powinna. Według drugiej zwyczajnie miał ochotę na jej towarzystwo, nawet jeśli wymęczony był ostatnimi wydarzeniami.
- Oczywiście, że przyniosłem! Potrzebujemy siły, a na tych twoich fajkach i drinkach raczej długo nie pociągniemy. - Pokręcił głową by cmoknąć z udawaną dezaprobatą. I nawet jeśli jego słowa brzmiały, jakby miał spędzić u niej co najmniej miesiąc, dla Hyde’a jedzenie nadal było niezwykle istotnym elementem codzienności - a zwłaszcza remontów! Ruszył więc za nią w kierunku kuchni, mając nadzieję, że ta nie jest w żałośnie okropnym stanie i da radę coś na niej ugotować. Zawsze pozostawała opcja rozpalenia w ogrodzie ogniska, nie był jednak pewien, czy Julia byłaby zadowolona z takiego obrotu sytuacji. To, co zastał na miejscu nie było wcale takim złym, choć daleko tej kuchni było do jego własnej prywatnej przestrzeni kuchennej kilka przecznic dalej. - Damy radę, wiem jak się je podłącza. Zaraz to sprawdzimy… - Mruknął, odkładając siatki pełne jedzenia na blat tuż koło Julii. Następnie ostrożnie wcisnął i przekręcił kurek kuchenki. Znajome pstrykanie wypełniło kuchnię, a chwilę później pod palnikiem palił się już płomień, co Hyde skwitował uśmiechem pełnym zadowolenia. No, przynajmniej nie będą podczas tego wszystkiego głodni!
A gdy wspomniała o basenie zmarszczył delikatnie brwi, odrobinę zaskoczony jej decyzją.
- Jesteś pewna? Jeśli chciałabyś kiedyś sprzedać dom dostaniesz więcej, jeśli będzie basen. - Spytał ostrożnie, nie mając pojęcia co też kierowało jej decyzją. Duża dłoń powędrowała na jego brodę, po której pogładził się w wyraźnym zastanowieniu, rozważając wszystkie możliwości - sam do tej pory miał okazję jedynie budować basen, żadnego nigdy wcześniej nie zasypywał… Jeśli jednak nie zmieni zdania, byłby w stanie poruszyć kilka znajomości, gdyby podczas zakopywania natrafili na jakieś niespodziewane problemy. - Obawiam się, że może to nie być łatwe, ale możemy zobaczyć, co da się zrobić. Zamawiałaś ziemię? Przyda się kilka wywrotek, nie będziemy przecież wykopywać w ogrodzie drugiej dziury wielkości basenu… - Mruknął w zastanowieniu, po czym podszedł do Julii, aby zacząć rozpakowywać przyniesione przez siebie zakupy, układając je w lodówce zupełnie jakby był u siebie - i po części to było prawdą, gdyż w każdej kuchni czuł się jak u siebie, bardzo szybko ucząc się jak powinien się po nich poruszać. A gdy wszystko było już rozlokowane w odpowiednich miejscach, delikatnie, w przyjacielskim geście szturchnął dziewczynę w ramię. - Dobra, pokaż mi ten basen… I powiedz, co jeszcze chcesz dzisiaj zrobić, zaraz jakoś to ogarniemy. - Złapał za swoją skrzynkę narzędziową - teraz był przygotowany na każde, nawet najdziwniejsze zadanie jakie wymyśli im Julia. Zdążył ją polubić (choć oficjalnie zapewne by się do tego nie przyznał, bywał jednak nieśmiały, jeśli chodzi o relacje z kobietami) i już nie dałby wyrzucić się z pomocy przy tym, jakże imponującym, remoncie. - A po drodze możesz znaleźć mi drinka. - Bo pod wpływem z pewnością będzie im się lepiej myślało.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Powstrzymywanie Julii przed czymkolwiek brzmiało jak scenariusz na bardzo dobrą katastrofę. Taką z tsunami, huraganem albo czymkolwiek obfitującym w groźne, nieprzewidziane i mocno gwałtowne skutki uboczne. Do pewnego czasu była całkiem ugodową dziewczyną (co za oksymoron), ale jak sobie coś postanowiła, to wybicie jej tego z głowy graniczyło z cudem. Niezależnie od tego, czy chodziło o uczucia, o remont domu czy też o pracę w nocnym klubie. Crane zawsze dostawała co zechce i tutaj odzywały się w niej geny nafciarzy, którzy potrafili zdobywać swój majątek i powiększać go rok do roku, idąc po trupach do celu.
Już zdołała się przekonać, że nie było to czcze stwierdzenie, choć przecież ona przeżyła. To jej dziecięca naiwność i niewinność zostały zamordowane i złożone na ołtarzyku poświęceń rodzinnych. Ostatnich w jej wykonaniu. Obecnie szła przez życie trochę jak taran, nie dając się nikomu zgnębić. Nawet Hyde – który sprawiał, że czuła dziwne podekscytowanie – nie mógł wiele osiągnąć w tej materii. Dobrze więc, że nie zamierzał jej powstrzymywać, a jedynie wspierać. Tutaj, bez jadowitych pająków trudno będzie ją okiełznać.
- Wiesz, ja jem. Nie wyglądam, ale jem – parsknęła, bo jeszcze nie odkryła dobrodziejstwa, płynącego z żywienia się energią kosmiczną. Nikotyna na dłuższą metę nie była aż tak kaloryczna, a i alkohol trzeba było czymś przegryzać, bo chodziłaby wiecznie pijana, a nie była to największa zaleta w jej fachu. Może i większość malarzy kończyło jako żałośni alkoholicy, ale to było wieki temu. Obecnie w cenie był czysty profesjonalizm i odrobina szaleństwa. Którą prezentowała bardzo oszczędnie w obecnych czasach, pozwalając Hyde’owi, by jej cokolwiek ugotował. Może chodziło o głód, a może zwyczajnie dobrze było czuć się mimo wszystko zaopiekowaną przez kogoś, kto nie wymagał od niej seksu czy żadnej fizyczności.
Może dlatego, gdy przenieśli dyskusję o basenie sprawdziła, czy jest zajęty gotowaniem, a potem rzuciła mimochodem:
- Boję się wody. Nie pływam w nim, bo nie jestem osobą, która weszłaby z własnej woli do jakiegokolwiek basenu – brzmiało to absurdalnie, zwłaszcza biorąc pod uwagę, gdzie mieszkała i jak ważną część stanowiło pływanie w tej okolicy, ale dla niej wszelkie rozkosze z jachtami, deskami bądź zwykłymi łódkami odpadały w przebiegach. Nie zamierzała jednak drążyć tego tematu, od pewnego czasu dawkowała mu szczątkowe informacje o sobie, bo była przekonana, że prawdy i to całej prawdy nie zniósłby nikt. – I to nie jest zadanie na dziś, bo wyobraź sobie, Bobie Budowniczy – parsknęła, gdy szturchnął ją w ramię i oddała mu lekko – wiem, że potrzebuję ziemi i lepszego planu. Myślałam o betonie i o tarasie, jest tam piękny widok na zatokę. Mogłabym malować gdzieś poza pracownią – wyjaśniła. – I nie martw się, żadnego ciała nie planuję tam ukryć. Jeszcze – mruknęła mu prosto do ucha, gdy pochylał się po swoją skrzynkę, a na jego sugestię zabrała z lodówki tequilę. To akurat zawsze stanowiło niezbędny ekwipunek w jej domu.
Uśmiechnęła się i ruszyła przed siebie.
- Ściana, by powiększyć salon. To najważniejsze! – i widać było, że może i nie miała pojęcia o dżungli, ale nie była taką idiotką, jeśli chodzi o budownictwo, bo dotąd nie naruszyła żadnej ściany nośnej, a nade wszystko zaopatrzyła się w sprzęt udarowy, który miał sprawić, że ich działania zostaną zmechanizowane, a oni wyjdą z tego zrelaksowani i tylko nieco zakurzeni. Zupełnie jak w starych filmach.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Mężczyzna wywrócił teatralnie niebieskimi oczami. Hyde O. Terrell był osobą, dla którego jedzenie było jedną z największych jego pasji i dyskusje z nim na ten temat trudne były do wygrania, bądź chociaż przekonania go do tego, że racja stoi po stronie innej niż ta jego. Nic dziwnego, prawie piętnaście lat już żywił ludzi i zdobył w tej kwestii nie małą renomę, nie tylko na australijskiej arenie.
- Nie chodzi o to czy jesz czy też nie, ale co jesz. Dieta powinna być zbilansowana, zawierać wszystkie makroelementy… Nie chcesz, żebym wszedł dalej w te instrukcje. - Rzucił z rozbawieniem, będąc przekonanym, że Julia nie będzie chciała słuchać całego wykładu dotyczącego poprawnego żywienia. Na szczęście dziś nie musiała kombinować, mając ten zaszczyt, aby szanowany szef kuchni gotował w jej domu specjalnie dla niej, swój nowy przepis który jeszcze nie widział światła dziennego. Takie rzeczy nie zdarzały się często, swoje przepisy testował głównie na rodzeństwie, Hyde jednak był pewien, że remont w celu rozpoczęcia nowego etapu w życiu z pewnością jest odpowiednią okazją, aby dać dziewczynie spróbować coś, czego inni jeszcze nie mieli okazji próbować.
- Boisz się wody, mieszkasz w Pearl Lagune i jeszcze masz basen w ogrodzie? - Spytał, jakoś nie potrafiąc w to wszystko uwierzyć. Pearl Lagune słynęła w końcu z plaż oraz dostępu do wielkiego oceanu, a kupno domu z basenem w tej konfiguracji wydawało mu się… Cholera, dziwne. - Skąd pomysł, żeby kupić dom z basenem? Wybacz pytanie, po prostu wydaje mi się to trochę bezsensowne. - Zerknął na nią z zaciekawieniem w niebieskich oczach. Sam zapewne nigdy nie zgodziłby się na zakup posiadłości która wiązałaby się z którąkolwiek z jego traum… A Julia nie wydawała mu się kobietą, która pokornie zdawałaby się na decyzję mężczyzny - a przynajmniej takie wrażenie sprawiała podczas ostatnich ich spotkań.
- Ej, trochę szacunku dla naczelnego majstra farmy Sheppardów! - Mruknął z rozbawieniem gdy również go szturchnęła. Hyde nie zwykł mówić każdemu o historii swojego życia, nie trąbił na prawo i lewo o fakcie, że był adoptowany i z uporu zostawił sobie swoje nazwisko z bardzo nieegoistycznych pobudek… Przy Julii jednak czuł się dość swobodnie, a podobne detale jak choćby inne nazwisko jego rodziców zapewne będą czasem uciekać z jego ust. - Pani Maruda psuje zabawę ponownie. - Rzucił nadal rozbawiony na wieść, że dziś nie będą zajmować się basenem. - Ale taras nie jest złym pomysłem, wyjście na niego mogłabyś zrobić tak, aby blisko było z kuchni, jedzenie najlepiej smakuje na świeżym powietrzu. - I jego słowa nie powinny nikogo dziwić, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, jak wyglądała jego restauracja. Hyde mocno wierzył w to, że świeże powietrze wpływa pozytywnie zarówno na apetyt, jak i odczuwanie smaku jedzonego posiłku. Sam w swoim domu nie rzadko jadał na tarasie, wręcz uwielbiając całą ideologię grillowania i jedzenia przy drewnianym stole, na tych śmiesznych, plastikowych krzesełkach.
- Dobra, najpierw ściana, później jedzenie. - Zawyrokował sięgając po butelkę i w tym, konkretnym momencie nie przejmując się brakiem odpowiedniego szkła i zwyczajnie pociągając długi łyk prosto z butelki, którą chwilę później oddał ponownie w ręce jego towarzyszki. Poprosiła go o pomoc, jasnym więc dla niego był fakt, że to właśnie on wykona najcięższą pracę - nie po to przez kilkanaście lat zasuwał na siłownię, aby teraz drobniutka kobietka wykonywała za niego taką pracę. Hyde zamknął drzwi do kuchni, aby syf ze ściany nie dostał się do tamtego pomieszczenia po czym opukał ścianę w kilku miejscach i ponownie sięgnął po butelkę.
- Okej, ściany burzy się od góry do dołu, żeby się nie przewróciła ani nie uszkodzić stropu. - Zaczął od krótkiej instrukcji, aby jego towarzyszka przypadkiem nie zaczęła wyburzać od dołu, doprowadzając od tragedii. Pociągnął łyk alkoholu, oddał butelkę po czym przystawił drabinę do ściany, wygrzebał ze swojej skrzynki dwie pary nauszników z czego jedną wręczył Julii. Chwilę później stał już na drabinie, ostrożnie oddzielając ścianę od stropu w towarzystwie dźwięku młota pneumatycznego.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
- Patrz, moja dieta jest równie zbilansowana. Składa się z fajek, alkoholu i dobrych znajomości – mrugnęła do niego. Droczyła się z nim, ale doceniała to, że ten celebryta z telewizji postanowił ją nakarmić. Może i była wybredna pod tym względem – tylko odrobinę (!) – ale naprawdę jego towarzystwo miało dla niej wielką wartość. Zwłaszcza, że nie nazywała jeszcze pewnych emocji, które zawsze się pojawiały, gdy był blisko, ale znała je doskonale. Po prostu po raz pierwszy w życiu niczego nie chciała spieprzyć bądź przyśpieszyć niepotrzebnie. Zazwyczaj była jedną z osób, które łatwo sabotażowały własne relacje, niezależnie od ich intensywności.
Może zwyczajnie bała się, że ktoś przekroczy granicę, za którą zacznie obowiązywać szczerość, a ta przychodziła Julii z trudem. Nie, nie lubiła kłamać, ale wyciąganie na wierzch swoich prywatnych spraw bądź emocjonalny striptiz wydawał się jej trudny po tym, co przeszła. Jeszcze bardziej skomplikowana była w tym wszystkim jej wina. Akurat przed tym mężczyzną chciała uchodzić za osobę lepszą niż była w rzeczywistości, a z drugiej strony… Tak właśnie zaczęła się największa klęska jej znajomości z Ethanem. Poza faktem, że lubił chłopców, tak naprawdę nigdy nie pozwoliła mu się poznać tak naprawdę. Nie umiała zaakceptować swojego zachowania, więc kreowała wizję osoby, którą nigdy nie była. Dobra, kochana dziewczyna. Co za pieprzenie. Może dlatego podjęła dość odważną decyzję.
- Bo widzisz, mówiłam ci, że nigdy go nie kochałam… I rok po ślubie wdałam się w romans z kimś. Właściwie ta historia jest absolutnie popieprzona – westchnęła, nie chciała mu opisać zbrodni na bracie policjanta oraz szantażu, który wisiał nad jej głową jak strzelba Czechowa. Która w końcu wystrzeliła, zabierając z tego świata Washingtona. – Chciałam mu więc to jakoś zadośćuczynić, więc kupiłam ten dom, bo on zawsze lubił pływać, a nie byłoby go stać na taką dzielnicę. Mnie tak, więc przynajmniej tyle mogłam zrobić – i przy okazji karała siebie każdego dnia, patrząc na ten ogromny basen, ale tego już nie dodała.
Nic nie usprawiedliwiało zdrady, a ta toksyczna znajomość z Deanem była dla niej zimnym prysznicem. Chciałaby powiedzieć, że się zmieniła, że już nie patrzy tak na ten świat, ale Hyde… przecież i tak traktował ją jak kumpelę, więc to i tak nie miało najmniejszego sensu.
Uśmiechnęła się, gdy zauważyła, że jest rozbawiony.
- To nie brzmi jak twoje nazwisko z telewizji. To jakiś pseudonim? – zapytała odrobinę zaintrygowana, ale nie przywykła do wypytywania. Wolała, gdy pewne historie wychodziły przypadkiem, gdy stawały się niezobowiązujące. Nie przywykła do wielkich wyznań, zwłaszcza w zaciszu domowej i iście sterylnej (bo nieużywanej dotąd) kuchni. – Cholera, co ty masz z tym jedzeniem? – uniosła oczy do góry, zupełnie jakby wzywała na pomoc istoty niebańskie i zaśmiała się. Owszem, wiedziała co ma, ale lubiła go lekko irytować, a raczej sprawdzać granice jego cierpliwości. Musiał jednak zauważyć, że z ich dwojga to raczej on nadawał się do siedzenia przy garach, ona pewnie spaliłaby ten dom, jego szkołę gotowania i całą resztę.
Za to tequila smakowała jak nigdy, zwłaszcza podawana prosto z butelki. Zrobiła spory łyk, a potem ruszyła do pomocy. A raczej do marnego kibicowania, bo choć w nausznikach, to ona mogła jedynie patrzeć na to, co on wyprawia. I zastanawiać się, czy na pewno wie, co robi.
Zmieniała swoje życie o sto osiemdziesiąt stopni, waliła praktycznie połowę swojego domu, choć najchętniej uciekłaby w nieznane.
I tylko myśl o nim sprawiała, że zostałaby i przekonała się, co będzie dalej.
Uśmiechnęła się do swoich myśli i nagle poczuła wszechobecny kurz i tynk, który drażnił jej nozdrza i wpadał do włosów. Odsunęła się nieco i patrzyła jak ściana w końcu pęka i staje się już tylko przeszłością.
Jak wiele rzeczy w jej życiu, ale czuła się dziwnie szczęśliwa i miała wrażenie, że to nie tylko zasługa alkoholu.
- Facet idealny z ciebie. Gotuje, burzy domy, zabija pająki. A nie, to ostatnie to ja – parsknęła, gdy już wyłączył młot i mogła zacząć przerzucać tymi delikatnymi rękami tynk na przygotowane wcześniej taczki. Wyglądało to dość komicznie, zwłaszcza, że nieco jej szumiało w głowie.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Hyde nie skomentował słów Julii, jedynie pokręcił głową z dezaprobatą. Nie potrafił zrozumieć podobnego toku myślenia, co zapewne było swego rodzaju zboczeniem zawodowym. Bo jak można było ignorować tyle wspaniałości, jakie istniały na świecie jeśli właśnie o jedzenie chodzi? Hyde był pewien, że to mogłoby podchodzić pod paragraf i miał zamiar udowodnić dziewczynie, że warto częściej zapraszać go w porze obiadowej, bądź odwiedzać jego willę… Nawet jeśli nie do końca był pewien, czemu w ogóle przyszło mu to na myśl.
- Zawsze jak kogoś zawiedziesz robisz mu takie hojne prezenty? - Spytał, z zaciekawieniem błyszczącym w niebieskich oczach. - Jeśli tak, dopisz mnie na listę… Tylko w ramach przeprosin poproszę motocykl, może być do złożenia. - Mruknął rozbawiony, żartem chciał rozładować możliwe spięcie atmosfery, jakie mogło się pojawić po tym wyznaniu. - Zrobiłabyś to ponownie? Wiesz, zdrady? - Spytał, zerkając na nią kątem oka, w zasadzie nie będąc pewnym, czemu zadał akurat to pytanie, ta kwestia wydawała mu się jednak interesującą. Sam nigdy nie zdradził swojej partnerki, zdarzały się jednak sytuacje gdy spotykał się z kimś w międzyczasie, między rozstaniem a ponownym zejściem się razem.
Ciche westchnienie wyrwało się z jego ust, gdy dziewczyna zapytała o jego przeszłość. Zwykle wpadał w złość, kiedy pojawiał się ten temat i nie zdradzał tego, co dokładnie wydarzyło się w jego rodzinnym domu, zwyczajnie nadal nie potrafiąc tego w pełni przetrawić.
- Miałem jedenaście lat, moja starsza siostra trzynaście, w domu doszło do pewnego wypadku… Rozdzielono nas, mnie adoptowali Sheppardowie, ale zostałem przy nazwisku, żebyśmy mogli kiedyś się znaleźć. - Przyznał, uciekając spojrzeniem gdzieś na bok. Był za trzeźwy, aby wprowadzić ją na ścieżki swoich traum, jednocześnie trochę obawiając się, że odwróciłaby się od niego, zabierając swoje przyjemne towarzystwo. - Od dwudziestu jeden lat jeszcze się nie udało. - Dodał, posyłając w jej stronę smutny uśmiech. Brakowało mu siostry, nie potrafił jednak zabrać się w pełni za poszukiwania, cały czas bojąc się tego spotkania.
Alkohol jednak (wraz z zadaniem oczywiście) pomagały przekierować myśli. Pełnię uwagi skierował na ścianę, rozbierając ją kawałek po kawałeczku, od góry do dołu aż nie został choćby jeden stojący kawałeczek. Ostrożnie zszedł z drabiny, odstawił młot pneumatyczny i zdjął nauszniki. Cały pokryty był w pyle, który sprawił, że jego broda oraz włosy przybrały ni to biały, ni to siwawy kolor.
- Ej, w tamtym roku złożyłem sam mustanga, którym woziłem twój tyłek, co chyba lepsze niż pająki, co? - Mruknął z rozbawieniem, przejeżdżając dłonią po twarzy, aby zetrzeć z niej ( a raczej po niej rozmazać) pył, jaki osiadł na niej podczas rozkuwania ściany. - I uważaj z tymi komplementami, jeszcze pomyślę, że chcesz mi się oświadczyć. - Dodał jeszcze żartem, po czym i on zaczął zbierać gruz do przygotowanej wcześniej taczki, chcąc pomóc przy jak największej ilości rzeczy - w końcu po to tutaj przyszedł. - Przyznam, że jestem zaskoczony tym, jak dobrze się przygotowałaś. I że nie boisz się połamać sobie paznokci. - Stwierdził, zerkając na nią kątem oka. I mimo swoich słów zabierał co większe kawałki gruzu, od razu wrzucając je w taczkę. - No to kierowniczko, gdzie ta taczka? I co jeszcze mamy w planie, zanim przetestuję na Tobie nowy przepis? - Spytał, gdy wpakowali już gruz do taczki, będąc gotowym, aby przepchać ją tam, gdzie tylko sobie zażyczyła. I miał nadzieję, że oferta z prysznicem nadal jest aktualna - nie mógł przecież gotować w takim stanie!

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Och, Julia miała spory apetyt na życie i nie wykluczało to jedzenia, po prostu zazwyczaj w toku absolutnego zabiegania i artystycznego rozgardiaszu wyrzucała kapryśnie z planu dnia coś tak prozaicznego jak przygotowanie posiłku. Mimo wszystko ta znajomość pokazywała jej, że ważne jest odkrywanie nowych smaków… i nie tylko ich, bo nie miała nic przeciwko poznaniu bliżej kucharza, który w szalony sposób powoli stawał się częścią jej codzienności.
- Mam pieniądze, okej? Zdarza mi się je trochę wydawać bez sensu – zaśmiała się. Fundusz powierniczy traktowała trochę jako zapłatę za milczenie o gwałcie, więc rzadko sama z tego korzystała. Na swoje potrzeby zarabiała wyjątkowo dobrze sesjami fotograficznymi bądź pracą w Shadow. Może i to miejsce było przeklęte, ale przynajmniej na tyle opłacalne, że jako artystka nie musiała przymierać z głodu. – Też pomagałam składać moją yamahę – uśmiechnęła się, trochę ich łączyło, choć musiała przyznać, że zadawał coraz bardziej skomplikowane pytania.
Jak ta pieprzona kwestia zdrady. Wiedziała z czego wynikało jej podejście do związków. Nigdy nie znajdowała się w relacji monogamicznej, bo przecież Adam był przeciwny takim eksperymentom, a ona sama też uważała, że ograniczają jej wolność. Z tym, że to wtedy nie miało znaczenia, bo go kochała. Niepowodzenie jej małżeństwa było zaś związane z faktem, że mąż był dla niej tak naprawdę obcym człowiekiem. Nie znał jej, nie miał pojęcia, jakie demony kryją się w niej. Nic więc dziwnego, że gdy na scenę wkroczył Dean ze swoją bezczelnością, dała się mu porwać jak nastolatka.
- Po tym do czego ta zdrada doprowadziła? Wątpię – westchnęła, bo dostała tak naprawdę nauczkę na całe życie. – Ale przede wszystkim nie pakowałabym się teraz w żaden związek bez uczuć. Miłości się nie zaprojektować. Albo jest albo jej nie ma – i przyjrzała mu się dłużej. Zazwyczaj, gdy jakaś znajomość w jej życiu zaczynała się rozwijać, to Julia pakowała manatki i uciekała w nieznane.
Na razie jednak nie czuła tego przymusu, a gdy opowiadał jej o siostrze, złapała jego spojrzenie i delikatnie poklepała go po ramieniu. Po ostatniej przygodzie z dżungli, gdzie niepotrzebnie rzuciła się na niego, teraz unikała kontaktu fizycznego, ale mógł zaobserwować, że go wspiera.
- Mnie brat odnalazł po siedemnastu latach – przyznała – więc i tobie się uda – posłała mu wspierający uśmiech i nawet gdyby w tym momencie zadecydował o rzuceniu we wszystkie diabły tego młota pneumatycznego, to chętnie by się zgodziła, ale skoro palił się do pracy, to postanowiła mu pomóc.
Na przykład, wybuchając gromkim śmiechem na widok jego włosów i brody.
- Wyglądasz jak pieprzony Mikołaj – próbowała palcami strzepać z niego tynk, ale ruszony kurz sprawił jedynie, że zaczęła kichać, przez co nie mogła powstrzymać jeszcze większego chichotu. Może nie powinni pić tej tequili, skoro było im tak wesoło po tym?
Przestała się śmiać dopiero, gdy wspomniał o jej paznokciach.
- Żartujesz? Większość obrazów tutaj jest mojego autorstwa, rzeźbiłam, trochę gram na fortepianie, a nade wszystko uwielbiam grzebać w autach, więc jestem ciągle ubrudzona smarem. Nie pasuję chyba do tego profilu tej marudy z restauracji – i ona będzie czasami powracać do ich poznania, ale wtedy była jedną wielką katastrofą.
Ta Crane była zaś skupiona na działaniu i całkiem nieźle jej to szło.
- Myślałam o przemalowaniu tego pokoju, skoro już będzie połączony z salonem – wyjaśniła z uśmiechem. Farby też kupiła. – Z tym, że mam projekt pewnych fresków, więc ty ewentualnie możesz mi to zagipsować – dodała nieco przekornie, ale cóż, z ich dwójki z malowaniem mimo wszystko lepiej radziła sobie ona. – I co mi ugotujesz? Potrzebuję do tego dobrego wina jak ostatnio? – może lepiej, żeby jednak Julia po tequili nie wchodziła na drabinę i nie brała się za sufit.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Uśmiechnął się delikatnie na jej słowa, chociaż sam nie przejawiał podobnych zachowań. Owszem, posiadał sporo pieniędzy na koncie, nadal pamiętał jednak dzieciństwo spędzone w nędzy oraz dni, kiedy kładli się spać głodni - i coś w tych wspomnieniach sprawiało, że Hyde systematycznie dbał o to, aby na jego koncie oszczędnościowym znajdowała się odpowiednia suma pieniędzy. Tak, na wszelki wypadek. Nawet nowy dom kupił z myślą o tym, żeby kiedyś mogli zamieszkać w nim adopcyjni rodzice gdy już nie będą dawać rady z farmą, a przyszywane rodzeństwo miało gdzie zwalać się wieczorami, gdy przyszło im szaleć w mieście. Jedyne czego nie potrafił sobie odmówić to kolejne podróże mające zapoznać go z nowymi specjałami, przepisami oraz technikami.
- No, miłość to popaprana sprawa. - Przyznał ciężko, wzruszając szerokim ramieniem. Sam Hyde, mimo iż gdzieś w środku marzył o spokojnym związku pozbawionym tych wszystkich dziecinnych zagrań, jakoś nie potrafił takiego znaleźć.. Za co obwiniał zmarłą matkę, która ani jego ani jego biologicznej siostry nigdy nie nauczyła, jak wygląda zdrowa relacja.
Rzucił dziewczynie krótkie spojrzenie gdy ta poklepała go po plecach. I mimo iż cisnęło mu się na usta to, jak bardzo był przestraszony możliwym spotkaniem ( w końcu w swojej własnej głowie był pewien, że spieprzył wszystko już dawno temu) nie wypowiedział ani słowa. To nie był odpowiedni moment na podobne zwierzenia, a praca wciąż czekała na wykonanie - i to na tym w tej chwili chciał skupić się pan Terrell.
Rozbawienie pojawiło się na jego twarzy, gdy przyrównała go do postaci, w którą przestał wierzyć już jako mały chłopiec - bo i jak wierzyć w kogoś, kto nigdy nie przyniósł im prezentów?
- Pff, chciałby wyglądać tak jak ja! - Mruknął, a gdy kobieta próbowała strzepnąć tynk z jego włosów pochylił się, aby potrząsnąć długimi włosami niczym zmoczony psiak wzbijając w powietrze jeszcze więcej kurzu, by zawtórować jej śmiechem. Tequila z pewnością była dobrym rozwiązaniem! Przynajmniej dla osoby takiej jak on - która jeszcze kilka godzin temu tkwiła w pewności, że kolejne dni spędzi w okropnym, wisielczym humorze. Śmiało więc sięgał po butelkę pilnując, aby po tym wszystkim był w stanie stanąć za garami - czyli dokładnie tam, gdzie było jego miejsce. Brwi mężczyzny wędrowały ku górze, gdy wypowiadała kolejne słowa.
- Naprawdę Ty je malowałaś? I nie blefujesz z tymi autami? - Spytał, jakoś w pierwszej chwili jej nie wierząc. Zapewne przez fakt, że obrazy (mimo iż się na tym nie znał) wyglądały profesjonalnie i całkiem przypadały mu do gustu, a fakt, że istniały na tym świecie kobiety które lubiły mazać się smarem uważał za zwykłą bajeczkę, gdyż do tej pory żadnej takiej nie poznał. I już chciał rzucić żartem, że przy tych informacjach to on mógłby rozważyć klęknięcie przed nią z pierścionkiem, w ostatniej jednak chwili ugryzł się w język, podobne żarciki uznając za odrobinę nieodpowiednie, biorąc pod uwagę fakt, iż jego towarzyszka była zaledwie kilka tygodni po rozwodzie.
- Dobra, ale malować będziesz mogła dopiero jutro. Wiesz, gips musi wyschnąć, później trzeba go odrobinę zeszlifować… - Wyrzucił z siebie, po czym ruszył z taczką, aby opróżnić ją w wyznaczonym miejscu. - Polędwiczki wołowe, opracowałem ten przepis po tym jak rozstałem się niedawno z dziewczyną… - Na to wspomnienie skrzywił się delikatnie. - Trzeci raz w tym roku i… - Chciał dokończyć, gdy jednak zrzucał z taczki gruz pył ponownie wzbił się w powietrze. A wraz z nim jakaś niewielka drobinka, która wpadła w niebieskie oczy sprawiając, że ten zacisnął mocno oczy. - Cholera, chyba coś mi wpadło do oka… - Rzucił w bliżej nie określonym kierunku gdzie mogła znajdować się Julia. I mimo iż doskonale wiedział, że podobnych urazów nie powinno się pocierać był tylko zwykłym mężczyzną to też szybko brudne dłonie znalazły się przy jego oku, trąc je i jedynie pogarszając sytuację.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
Tak naprawdę nie pamiętała czasów, gdy nie miała pieniędzy. Przez pierwsze lata pobytu tutaj utrzymywała się sama, choć i tak miała to szczęście, że trafiła na Nathaniela. Przynajmniej wtedy myślała, że to był rodzaj dobrego trafu, choć teraz już nie była tego tak pewna. Jak i faktu, czy powinna wydawać te pieniądze, bo przecież z rodzicami nie rozmawiała od lat. Łatwiej jej jednak było darować komuś innego, nawet jeśli ten durny Ethan nie zasłużył nawet na złamanego dolara. Prychnęła, gdy stwierdził, że miłość jest popaprana. Nie, zgadzała się z jego stwierdzeniem w całej rozciągłości, ale mogłaby powiedzieć znacznie więcej na ten temat. Właściwie Julia na temat miłości mogłaby wydać całą książkę, ale tak właściwie nie była do końca przekonana, że to co ją łączyło z Adamem było tym uczuciem, a nie jakimś toksycznym uzależnieniem, którym zastąpiła sobie narkotyki. I jedno i drugie mieszało niesamowicie w głowie, a obecnie czuła do siebie jeszcze obrzydzenie, że przez tyle lat sobie pozwalała na podobne traktowanie. Dopiero Hyde pokazał jej, że można zupełnie inaczej, ale do znajomości z nim podchodziła równie ostrożnie. Z prostej przyczyny – mógł kogoś mieć i traktować ją jako niesforną przyjaciółkę, a do kryzysu psychicznego brakowało jej tylko kolejnego nieodwzajemnionego uczucia.
- Myślisz, że można… Poznać kogoś i normalnie z nim być? – ależ ją ciekawiły te kwestie w jego wypadku, to nie były jeszcze te natarczywe pytania, jakimi Julia zazwyczaj zasypywała co drugiego rozmówcę, ale na pewno chciała poznać go lepiej. Dlatego też uważnie obserwowała jego reakcje i zrozumiała, że rozgrywała się w przeszłości jakaś tragedia, ale nie zmuszała go do książkowego wyznania win. Lubiła sobie wmawiać, że mieli jeszcze na to czas, skoro byli już uwikłani we wspólne walenie ścian po południu czy inne remontowe prace.
Które przynosiły jej sporo satysfakcji i sprawiały, że wreszcie śmiała się jak głupia, a nie planowała samobójstwa. Może i za to powinna podziękować Laurentowi, który tego nieszczęsnego południa trzymał ją mocno w jednym kawałku, ale teraz jej cała sympatia kierowała się w stronę tego niemalże (teraz) siwego dziadka, który wyglądał tak słodko i seksownie, że faktycznie żaden święty Mikołaj nie wytrzymałby konkurencji.
- Jakby tacy przynosili prezenty… To chyba chętniej siadałabym na jego kolanach – puściła mu oczko, nie mogła sobie darować tego komentarza, choć miała wrażenie, że kucharz nie przepada za podobnymi tekstami. Zwłaszcza od kobiety takiej jak ona. Ta niepewność sprawiała, że czuła się jak podła licealistka, a nie kobieta po rozwodzie i po przejściach.
- A co ty myślałeś, że ja siedzę tylko w Shadow? Studiowałam nauki artystyczne, wystawiałam nawet swoje prace, a klub to tylko taka… uprzejmość wobec właściciela – nie zabrzmiało to chyba źle, ale wiedziała, że ten człowiek ma swoją określoną reputację. – I tak, kocham tego typu prace, więc chętnie z tobą poskładam mustanga – uśmiechnęła się, chyba powoli wmawiała się mu na kolejne spotkanie i entuzjazmu nie mogła zepsuć nawet ta wstawka o byłej dziewczynie. Skoro nie była obecną, to Julia już mogłaby otwierać szampana, ale jednocześnie trzy zerwania w ciągu roku sugerowały, że Hyde jest uwikłany w jakąś toksyczną relację, więc powinna odpuścić. Westchnęła i chętnie posłuchałaby więcej, ale nim się obejrzała, zdarzył się wypadek i mężczyzna jak to pięcioletnie dziecko właśnie zacierał sobie oko.
- Nie tymi brudnymi łapami, do cholery! – złapała mu obie. – Teraz ja idę zdezynfekować swoje i ci wyjmę ten paproch – obiecała i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, już wracała z umytymi dłońmi i z mocnym postanowieniem, by mu pomóc. W tym celu jednak popchnęła go pod ścianę i rzeczywiście wdrapała się na jego kolana, ale w zupełnie innym kontekście. – Otwórz i spójrz na mnie – poprosiła, bycie blisko niego działało na nią bardziej niż jakakolwiek tequila i nieco jej zadrżały ręce, gdy powoli przesuwała je po jego twarzy. – Masz całe czerwone oczy, trzeba było nie trzeć – i trzeba było jej nie robić takiego zamieszania w głowie, ale do tego się jeszcze nie przyznawała.
Delikatnie rozszerzyła palcami powierzchnię jego oka, by zlokalizować ten wstrętny pyłek, który zapewne powodował ogromny ból.

Hyde O. Terrell
Gotuje na ekranie | Szef kuchni i właściciel — Beach Restaurant | Oaks kitchen & garden
33 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Znany ze srebrnego ekranu telewizora szef kuchni, który odlicza czas do dnia w którym zostanie tatą, choć nie jest pewien czy syn na pewno jest jego i boi się, że zawiedzie w tej roli. Wannabe chłopak pewnej artystki choć w swej nieśmiałości i zawiłości ich relacji boi się do tego głośno przyznać. A na dodatek odnalazł biologiczną siostrę po ponad dwudziestu latach z którą nie wie jak się dogadać.
Ciche westchnienie wyrwało się z jego piersi, gdy zastanawiał się nad odpowiedzią na jej pytanie. Nie był pewien, jak powinien odpowiedzieć - on sam wychodził z założenia, że po wszystkich swoich grzechach chyba zwyczajnie nie zasługiwał na takie szczęśliwe zakończenie. Nie był również pewien, czy istniały normalne związki z jednego, prostego powodu: normalność była pojęciem niezwykle względnym i to, co wydawało się normalne jemu, równie dobrze mogło być nienormalne dla kogoś innego… Te myśli pozostawił jednak dla siebie, delikatnie unosząc kąciki ust w uśmiechu.
- Chyba nie przekonasz się, dopóki na taką osobę nie trafisz. - Stwierdził więc w miarę pozytywnie, zwyczajnie nie chcąc zasiewać w dziewczynie negatywnych myśli. Zwłaszcza teraz, gdy wiedział, że sporo miała za sobą - rozwód, niezależnie od tego, czy kochało się drugą osobę czy nie, wydawał mu się rzeczą niezwykle ciężką. I niezwykle stresującą, zwłaszcza gdy do całej procedury dochodziło zamieszanie z dzieleniem majątku i innymi, niezwykle nieprzyjemnymi rzeczami których można było uniknąć odpowiednio podpisaną intercyzą.
Kolejne jej słowa sprawiły, że na policzkach mężczyzny pojawiły się delikatne rumieńce. W tym momencie niezwykle cieszył się z faktu, że jego skórę pokrywała broda oraz warstwa pyłu z rozwalonej przed chwileczką ściany - Hyde O. Terrell nie lubił się rumienić, gdzieś w środku jednak nadal należał do mężczyzn odrobinę nieśmiałych, nawet jeśli wiedział, że potrafił podobać się kobietom (choć te zwykle były mężatkami po czterdziestce z kilkoma szkrabami przyczepionymi do spódnicy). Julia Crane potrafiła onieśmielić go tak, jak innym kobietom dawno się nie udawało. - To chyba podchodziłoby już pod prezentowe oszustwo. - Zażartował więc z jej słów, chcąc ukryć swoje onieśmielenie. Pewny był bowiem, że dziewczyna nie darzy go jakimiś szczególnymi względami i w tym momencie poczuł się odrobinę zbity z tropu… Najchętniej zwyczajnie wziąłby kartkę papieru i przeanalizował wszystkie ich spotkania niczym nieudany przepis, w poszukiwaniu wskazówek. W tym jednak momencie nie było to możliwym.
- Bardziej obstawiałbym jakieś tajne stowarzyszenie uprzykrzania życia restauratorom… - Kolejny żart uciekł z jego ust, gdy niebieskie oczy wpatrywały się w buzię dziewczyny. - Jeśli tylko będę składał kolejnego, możesz czuć zatrudniona się jako pomoc. W zamian będziesz mogła pokazać mi jakieś swoje prace. - Och, z przyjemnością zaprosiłby ją do swojego garażu! Po części przez fakt, że mało kto tam z nim przesiadywał, a po części zwyczajnie chciał sprawdzić czy aby przypadkiem nie wciskała mu kitu, nadal nie będąc pewnym, czy aby na pewno takie jednorożce jak ona chodziły po tej ziemi. I jak nie interesował się sztuką, zwyczajnie lubił ludzi posiadających pasję i chętnie zobaczyłby jej twarz, gdy przyjdzie jej opowiadać o swoich dziełach.
Zapewne Hyde sam zdradziłby jej kilka kolejnych szczegółów, gdyby nie nieznośny kawałek tynku jaki znalazł się w jego oku. Niestety, jego sposób na pozbycie się go nie przynosił żadnego skutku, jedynie zaostrzając podrażnienie.
- No dobra, dobra… - Mruknął na stanowczą uwagę, lecz gdy odeszła ponownie przetarł dłonią twarz, z uporem pięciolatka mając nadzieję, że się go pozbędzie. I nim się zorientował, już siedział na… czymś, a dziewczyna wdrapywała mu się na kolana, dłońmi wodząc po jego buzi. Dziwny, niemal elektryczny prąd przesunął się gdzieś pod jego skórą gdy siedziała tak blisko, przekraczając granicę przestrzeni osobistej. - To odruch. - Padło z jego ust, nie był jednak w stanie powiedzieć, czy chodziło o pocieranie oczu w których tkwił kawałek tynku czy fakt, że jego ręce same znalazły się na jej ciele - jedna gdzieś na kolanie, druga na delikatnie oparta o plecy. Dziwnym było to poczucie bliskości, jeszcze dziwniejszym dla niego był fakt, że zwyczajnie to mu się podobało, a jednoznaczne myśli poczęły pojawiać się w jego głowie i…
Ciotka Gertrude. Tak, z pewnością powinien zacząć myśleć o znienawidzonej ciotce, aby nie doprowadzić do niezręcznego przebiegu wydarzeń, nadal w końcu nie rozszyfrował zamiarów kobiety. Próbował więc zignorować ciepło jej ciała, dotyk dłoni i fakt, że była blisko, niesforne myśli wypychając z głowy wspomnieniem pełnej brodawek twarzy ciotki. - Trochę jak w tej baśni, nie? Myślisz, że jest jakaś Królowa Tynku czyhająca na moje życie? - Zagadał więc, grzecznie wykonując każde polecenie kobiety delikatnie przesuwając dłonią wzdłuż kręgosłupa.

Julia Crane
towarzyska meduza
Sorbet Malinowy
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
malarka, która całe swoje życie poświęciła sztuce, obecnie przygotowuje kolejną wystawę w Cairns, w życiu prywatnym zaś debiutuje w roli dziewczyny Aidena i jest z tego powodu bardzo szczęśliwa
- W takie cuda to ja już przestałam wierzyć – zaśmiała się, ale tak naprawdę wiedziała jedno – przez lata odrzucała wszystkich, łącznie z Celią (a przecież łączyło je coś prawdziwego) tylko z powodu jednego sukinsyna, który pogrywał nią jak chciał. Teraz umiała to dostrzec i co najważniejsze, nie chciała już powrócić do niego, choć godziła się z tym, że przyniosło to wyrwę w jej sercu. Wiedziała jednak, że o dziwo, z takimi obrażeniami można egzystować normalnie. Zrozumiała jednak (a może przeczuwała?), że Hyde w jakiś sposób usiłuje ją chronić i sprawić, by wreszcie zaczęła się uśmiechać, a to ją zupełnie rozczuliło. W świetle tego, że jej uczucia do niego obecnie ewoluowały w nieznanym dotąd kierunku to było coś absolutnie wyjątkowego. Jeszcze nie zamierzała jednak tego gruntownie badać, ot, traktowała to jako ciekawostkę i coś co sprawiało, że robiło się jej jakoś cieplej na sercu.
Podobnie jak fakt, że rumienił się z jej komplementów i może dawniej podjęłaby próbę wprowadzenia go w większe zakłopotanie (a to był rodzaj jej osobistej i perfidnej gry) ale na razie wolała obserwować jego przystojną twarz z nieśmiałym uśmiechem dziewczyny, która sama jeszcze nie do końca wie jak sobie poradzić ze znajomością tak naturalną i normalną. Wszystko w jej życiu przypominało raczej chaos i huragan, a on przynosił spokój… i jednocześnie sprawiał, że odczuwała dziwne motylki w brzuchu.
Cholera, nie była nastolatką, a przy nim właśnie tak się czuła.
- Uprzykrzania, co? – złapała go za słówka i tym razem dłużej zatrzymała na nim swoje spojrzenie. Mogła być brzydka i zapewne z jego dziewczyną nie miałaby szans (a przynajmniej tak sobie mniemała), ale Julia potrafiła patrzeć i wprowadzać atmosferę tak gęstą, że można było kroić ją nożem. Nie przeciągała jednak tego momentu, uśmiechnęła się. – Ty mi po prostu nie wierzysz, skubańcu – pokręciła głową z rozbawieniem. – A obrazów jest sporo w tym domu, pokażę ci – wprawdzie nie wieszała tylko swoich, ale nie mogła odmówić sobie kilku grafik na swoich ścianach. Oczywiście były to iście mitologiczne i rodzajowe scenki, a nie akty (do których przywykła), ale na pewno pokazywały to, co potrafi na sztalugach. Dobrze, że jeszcze nie powzięła śmiałego planu, by zaprezentować mu swoje inne umiejętności albo cóż, sam zadecydował jakiego pokroju one będą, gdy nim się obejrzała, a pełniła rolę pielęgniarki na ostrym dyżurze.
Którą rozpraszał niesforny facet, który pachniał tak dobrze i sprawiał, że jej sokoli wzrok nawet został rozmyty, a zadanie, które sama sobie narzuciła, przestało mieć znaczenie, gdy jego dłoń sunęła po jej ciele. Nie mogła nie myśleć o tym, że chciałaby znaleźć jego palce na zupełnie innych miejscach swojego ciała i wreszcie zasmakować jego ust, które jeszcze przed chwilą wypowiadały bluźnierstwa o jego byłej.
Nie skomentowała jednak tego, że ją trzyma, zwyczajnie bojąc się, że przepłoszy go i utwierdzi w przekonaniu, że to coś złego. Nie sądziła, że potrzeba bliskości może być czymś nagannym, ale to nadal była Julia, której takie rzeczy przychodziły żałośnie naturalnie, podobnie jak nagość. Dlatego delikatnie wsunęła opuszek palca w okolice jego oka, wyjmując okruch wielkości łebka od szpilki.
- Taka mała cholera, a tyle zamieszania – i mogła mówić też o sobie, siedzącej na jego kolanach i patrzącej na niego z bliska. – Baśń, mówisz? Z Mikołajem, który bawi się w Boba Budowniczego? – zaśmiała się cicho. – Oglądałabym jak szalona – bo chciała poznać go bliżej, wejść do jego głowy, poznać te najbardziej przerażające myśli. Może dlatego teraz delikatnie przesunęła dłonią po jego policzku. Dawna Julia zapewne już całowałaby go jak szalona, pozbywając się tych zakurzonych ubrań, ale ta uczyła się doceniać te chwile bliskości i wzajemnego porozumienia.
- Lepiej? – chodziło jej oczywiście o oko, nie o fakt, że dłońmi rysowała kontur jego twarzy.

Hyde O. Terrell
ODPOWIEDZ