Piach żwir i cement, nie straszne nam!
: 30 lis 2021, 23:29
Dzisiejszy wieczór miał być pierwszym, w którym Hyde O. Terrell będzie miał okazję odpocząć. Nie tylko do pracy ale i tej dziwnej emocjonalnej plątaniny, jaką w ostatnim tygodniu zaoferowała mu była dziewczyna… I naprawdę z dnia wolnego niezwykle się cieszył. Mięśnie mężczyzny były nieprzyjemnie spięte od stresu, a głowa zaprzątnięta coraz to dziwniejszymi myślami od których potrzebował odpocząć, zamierzał więc spędzić cały wieczór przed telewizorem z dodatkiem zimnego piwa oraz dobrego jedzenia… Zaskoczeniem była więc dla niego wiadomość od Pani Marudy, zapraszającego go na niezwykle nietypową rozrywkę. Sam Hyde miał zacięcie złotej rączki dzięki przyjacielowi biologicznej matki, który pozwalał chłopcu pomagać przy niewielkich naprawach w ich domu; później zapał ten kultuwował wraz z adopcyjnym ojcem dzięki czemu kilka lat temu był w stanie sam złożyć Mustanga i żadne awarie domowe nie były mu straszne. Zaś co do jej zdolności remontowych… Delikatnie mówiąc, Hyde zwyczajnie poddawał je wszelkim wątpliwościom, nie był jednak pewien, czy to aby odpowiedni dzień na jakiekolwiek towarzystwo.
I jak zawsze w takich przypadkach, nawet nie wiedział kiedy już szykował się do wyjścia. Ubrany w wyjściowy szary dres, z torbą pełną jedzenia zarzuconą na ramię i skrzynką narzędziową w dłoni, cały czas esemesując przemierzał kolejne uliczki Pearl Lagune, aby w końcu stanąć pod odpowiednimi drzwiami. W zasadzie nie był pewien, co też ciągnęło go do tego spotkania. Z jednej strony uznał, że burzenie ścian pomoże mu wyrzucić z siebie negatywne emocje i oczyścić umysł, z drugiej zwyczajnie miał ochotę na jej nietypowe, acz urocze towarzystwo. Gdyby go o to spytać w dniu ich pierwszego spotkania zapewne uznałby, że nigdy nic ich nie połączy teraz jednak… Miał wrażenie, że oto właśnie zmierza z kimś w stronę zwykłej, prostej przyjaźni. A tych w jego życiu nie było wiele. Tak samo jak nie często miał wrażenie, że druga osoba mogłaby go zrozumieć, a Julia Crane z pewnością należała do tych wyjątków.
Uważnie powiódł spojrzeniem po fasadzie budynku, a gdy w końcu otworzyła mu drzwi, usta mężczyzny rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu. - Cześć, marudo! - Przywitał się, wolną dłonią sięgając w jej kierunku, aby w przyjacielskim geście zmierzwić jej włosy. Hyde zawsze cechował się pewną niezręcznością w kontaktach z innymi ludźmi, nie zawsze wiedząc, jak też powinien się zachować… I ten moment z pewnością był jednym z nich. W końcu powitania i pożegnania potrafiły człowieka nieźle zmylić! Wpakował się do środka, z zaciekawieniem rozglądając się po ścianach. - Pierwsza, najważniejsza kwestia: czy masz tu jakąś kuchnię i lodówkę? Taka zbudowana z opakowań na wynos się nie będzie liczyć… - Zaletą przyjaźni z panem Terrell był fakt, że nie dało się przy nim chodzić głodnym. W swojej torbie posiadał składniki na co najmniej trzy posiłki oraz kilka przekąsek - był pewien, że pozbycie się niesfornej ściany zajmie im odrobinę więcej niż pół godziny. - Druga kwestia: czy jesteś pewna, że ściana której chcesz się pozbyć jest ścianą działową, a nie nośną? Jeśli rozwalimy nośną już do końca świata będziemy robić paranormal activity nowym mieszkańcom. - Bystre spojrzenie niebieskich oczu utkwiło w buzi kobiety. No, co jak co, ale nie poprosiła o pomoc byle laika, a Hyde nie mógł dopuścić aby dach zawalił im się na głowę jeszcze przed kolacją!
Julia Crane
I jak zawsze w takich przypadkach, nawet nie wiedział kiedy już szykował się do wyjścia. Ubrany w wyjściowy szary dres, z torbą pełną jedzenia zarzuconą na ramię i skrzynką narzędziową w dłoni, cały czas esemesując przemierzał kolejne uliczki Pearl Lagune, aby w końcu stanąć pod odpowiednimi drzwiami. W zasadzie nie był pewien, co też ciągnęło go do tego spotkania. Z jednej strony uznał, że burzenie ścian pomoże mu wyrzucić z siebie negatywne emocje i oczyścić umysł, z drugiej zwyczajnie miał ochotę na jej nietypowe, acz urocze towarzystwo. Gdyby go o to spytać w dniu ich pierwszego spotkania zapewne uznałby, że nigdy nic ich nie połączy teraz jednak… Miał wrażenie, że oto właśnie zmierza z kimś w stronę zwykłej, prostej przyjaźni. A tych w jego życiu nie było wiele. Tak samo jak nie często miał wrażenie, że druga osoba mogłaby go zrozumieć, a Julia Crane z pewnością należała do tych wyjątków.
Uważnie powiódł spojrzeniem po fasadzie budynku, a gdy w końcu otworzyła mu drzwi, usta mężczyzny rozciągnęły się w przyjaznym uśmiechu. - Cześć, marudo! - Przywitał się, wolną dłonią sięgając w jej kierunku, aby w przyjacielskim geście zmierzwić jej włosy. Hyde zawsze cechował się pewną niezręcznością w kontaktach z innymi ludźmi, nie zawsze wiedząc, jak też powinien się zachować… I ten moment z pewnością był jednym z nich. W końcu powitania i pożegnania potrafiły człowieka nieźle zmylić! Wpakował się do środka, z zaciekawieniem rozglądając się po ścianach. - Pierwsza, najważniejsza kwestia: czy masz tu jakąś kuchnię i lodówkę? Taka zbudowana z opakowań na wynos się nie będzie liczyć… - Zaletą przyjaźni z panem Terrell był fakt, że nie dało się przy nim chodzić głodnym. W swojej torbie posiadał składniki na co najmniej trzy posiłki oraz kilka przekąsek - był pewien, że pozbycie się niesfornej ściany zajmie im odrobinę więcej niż pół godziny. - Druga kwestia: czy jesteś pewna, że ściana której chcesz się pozbyć jest ścianą działową, a nie nośną? Jeśli rozwalimy nośną już do końca świata będziemy robić paranormal activity nowym mieszkańcom. - Bystre spojrzenie niebieskich oczu utkwiło w buzi kobiety. No, co jak co, ale nie poprosiła o pomoc byle laika, a Hyde nie mógł dopuścić aby dach zawalił im się na głowę jeszcze przed kolacją!
Julia Crane