Temperatura w sypialni zaczęła wolno spadać, powracając do umiarkowanego, przyjemnego stanu, który sprzyjał zasłużonemu wypoczynkowi. Gnębiącą wizja przymusu odświeżenia była na tyle dokuczliwa, że Su nawet nie śmiała zamykać oczu. Dobrze wiedziała jak to mogło się skończyć. Już nie raz wmawiała sobie, że przyłoży głowę do poduszki na minutę, a budziła się po kilku godzinach w pełnym ubiorze. Nie zdarzało się to nagminnie, ale dla własnego dobra postanowiła ciągle być bardziej przytomna niż rozleniwiona.
– Ja nie widzę żadnego problemu – odwzajemniła uśmiech pozwalając się chwilę później całować. Chociaż odpowiedź miała wydźwięk humorystyczny, to w gruncie rzeczy będąc totalnie zmęczoną, nie widziała nic złego w pozycji na brzuchu. O ile mężczyzna musiał się przy niej napracować, tak kobieta jedynie…. Leżała. Dobra opcja po znacznie bardziej wyczerpujących wariacjach.
– Nie możesz się ode mnie oderwać – mruknęła między kolejnymi słodkimi całusami.
– I bardzo mi się to podoba – i nie chodziło tylko o sam fakt wykazywania zainteresowania jej osobą, ale głowie o to, że Graham nie należał do grona facetów porzucających kobiety po stosunku. Prysznic na osobności, papieros, albo inna wymówka żeby tylko czmychnąć z łóżka. Blondynka będąc chodzącym kontrastem w pewnych kwestiach, mimo upodobań do mocniejszych zabaw i bodźców, wymagała również okazywania uczuć. Zwłaszcza po wszystkim gdy partner czule pogładzi wszystkie zaczerwienienia po klapsach, albo pocałuje każde ugryzienie objawiające się malinką na skórze. Te drobne gesty dawały przekonanie, że nie jest jedynie zabawką do spełnienia erotycznych zachcianek, a po wszystkim zostaje coś więcej niż wspomnienie orgazmu…
– Przyjęłam – odparła chociaż z wojskowymi komendami miała tyle wspólnego co z baletem. Marszcząc brwi spojrzała na Grahama. Powinien ją szybko naprostować jeśli popełniła błąd. Co się mówi w takich sytuacjach?
– Spocznij – zaśmiała się głośno ze świadomością, że zadanie „wykonał” już chwilę temu jeśli każdy wie o czym myśli Su….
– Jeszcze ze dwa razy i przywyknę – chętnie dała się zanieść do łazienki opierając głowę o męski bark. Ciagle bawiło ją z jaką lekkością nosił ją Graham. Wydawało się, że dla niego, jej ciężar nie stanowi żadnego problemu. Również wszelkie manewry wychodziły mu perfekcyjnie.
– Jasne, chodź – przesunęła się robiąc miejsce pod prysznicem. Skoro w łóżku nie miała mocy na kolejną rundę, to jasne było, że pod prysznicem też nie ma co liczyć na cudowną zmianę decyzji. Tak więc po szybkim odświeżeniu i wytarciu skóry ręcznikiem, oboje wrócili do łóżka gdzie wzorem poprzedniej nocy Murphy wlepiła się wręcz w Anglika życząc mu dobrej nocy… po tym wszystkim nie było innego wyjścia – noc musiała być dobra.
Koniec
Graham Halifax