Należy się znaleźne.
: 30 lis 2021, 14:51
Kolejny upalny dzień w sumie nie różnił się szczególnie od poprzedniego. Może poza tym, że Susan miała dzisiaj wybitnie dobry humor i nawet zdarzyło jej się pokusić o dłuższą konwersację z klientami Shadow ale po kolei. Gdy Graham wyjechał z jej podwórka znikając gdzieś między innymi autami na ruchliwej drodze, nawet nie podjęła próby dogonienia go aby zwrócić portfel wraz z całą zawartością. Pierwotnie liczyła, że mężczyzna sam zorientuje się, iż czegoś mu brak ale nic z tego. Kolejne dwie godziny Su spędziła tuż obok basenu wygrzewając się na słońcu niczym żmija. Lubiła tą formę wypoczynku. Ciepło sprawiało, że realnie ładowała baterie a po tak intensywnej nocy było to niezbędne do dalszego funkcjonowania. Tuż przed wyjście do pracy, która była dla niej formą rozrywki, wzięła ciepły prysznic, umyła włosy, zrobiła lekki makijaż i zgarniając męski, ciemno portfel do torebki, wyszła z domu. Jej dzisiejsza zmiana nie była długa bo trwała zaledwie od godziny 21 do północy. Klientów nie było zbyt wielu, obeszło się bez skandali, krzyków i bijatyk więc jak na Shadow było dość… nudno. Jeśli można tak powiedzieć. Po zakończonej zmianie blondynka wsiadła do auta przypominając sobie o bezpiecznie leżącym na fotelu pasażera fancie. Chwilę biła się z myślami czy powinna zrobić to co chodziło jej po głowie ale finalnie uznała, że aby go oddać, musi wpierw sprawdzić adres.
To przecież logiczne.
Dlatego otworzyła skórzany przedmiot przeglądając wszystkie dokumenty, łącznie z prawem jazdy. Na widok zamieszczonego w nim zdjęcia uśmiechnęła się pod nosem. Graham wyglądał na nim jak recydywista. Bandyta na wieloletniej odsiadce. Od zawsze uważała, że fotki do dokumentów z założenia wychodzą fatalnie i kolejny raz utwierdziła się we własnym przekonaniu. Ale idźmy dalej, co on tam trzymał? Karty płatnicze, ze dwie do sklepów odzieżowych – pewnie założone na przymus przy kasie (znamy to, znamy), niewielka ilość gotówki i zdjęcie kobiety.
Wróć.
Susan zmrużyła oczy bo światło w aucie nie było najlepsze a na to z ulicznych latarni nie mogła liczyć. Graham wspominał, że ma siostrę, więc to pewnie ona – tak pierwotnie pomyślała Su i ta myśl towarzyszyła jej przez całą drogę pod wskazany adres. Dopiero przed podjazdem na teren posesji wcisnęła gwałtownie hamulec. – No ale nie mówił, że jest w wojsku – toczyła wymianę zdań z samą sobą. Kobieta na zdjęciu miała egzotyczną urodę i strój ściśle powiązany z kategoriami wojska więc nie pasowało to do obrazu siostry Anglika. Przynajmniej w tej chwili Murphy miała twardy orzech do zgryzienia a jak osoba lubiąca wiedzieć wszystko, nawet jeśli ów prawda nie była wygodna, zdecydowanie wjechała na szeroki podjazd gasząc silnik. Teren wydawał się pusty, pozbawiony groźnych psów, więc wyskoczyła z samochodu i swobodnym krokiem przeszła do drzwi wejściowych.
Ding dong.
Dzwonek do drzwi zwiastował gościa. Gdy Halifax stanął w progu, ujrzał Su w bluzce na ramiączkach i spódniczce w kwiatki ledwo zasłaniającej zgrabne pośladki. Wysokie koturny dodawały jej dobre 10 cm. – Chyba o czymś zapomniałeś – uniosła do góry czarny portfel prezentując go niczym trofeum. – Przyjechałam go oddać – dodała wyciągając dłoń z przedmiotem w stronę mężczyzny. Tak bardzo kusiło ją aby zasypać go gradem pytań ale zamiast nacierać, czekała…
Graham Halifax
To przecież logiczne.
Dlatego otworzyła skórzany przedmiot przeglądając wszystkie dokumenty, łącznie z prawem jazdy. Na widok zamieszczonego w nim zdjęcia uśmiechnęła się pod nosem. Graham wyglądał na nim jak recydywista. Bandyta na wieloletniej odsiadce. Od zawsze uważała, że fotki do dokumentów z założenia wychodzą fatalnie i kolejny raz utwierdziła się we własnym przekonaniu. Ale idźmy dalej, co on tam trzymał? Karty płatnicze, ze dwie do sklepów odzieżowych – pewnie założone na przymus przy kasie (znamy to, znamy), niewielka ilość gotówki i zdjęcie kobiety.
Wróć.
Susan zmrużyła oczy bo światło w aucie nie było najlepsze a na to z ulicznych latarni nie mogła liczyć. Graham wspominał, że ma siostrę, więc to pewnie ona – tak pierwotnie pomyślała Su i ta myśl towarzyszyła jej przez całą drogę pod wskazany adres. Dopiero przed podjazdem na teren posesji wcisnęła gwałtownie hamulec. – No ale nie mówił, że jest w wojsku – toczyła wymianę zdań z samą sobą. Kobieta na zdjęciu miała egzotyczną urodę i strój ściśle powiązany z kategoriami wojska więc nie pasowało to do obrazu siostry Anglika. Przynajmniej w tej chwili Murphy miała twardy orzech do zgryzienia a jak osoba lubiąca wiedzieć wszystko, nawet jeśli ów prawda nie była wygodna, zdecydowanie wjechała na szeroki podjazd gasząc silnik. Teren wydawał się pusty, pozbawiony groźnych psów, więc wyskoczyła z samochodu i swobodnym krokiem przeszła do drzwi wejściowych.
Ding dong.
Dzwonek do drzwi zwiastował gościa. Gdy Halifax stanął w progu, ujrzał Su w bluzce na ramiączkach i spódniczce w kwiatki ledwo zasłaniającej zgrabne pośladki. Wysokie koturny dodawały jej dobre 10 cm. – Chyba o czymś zapomniałeś – uniosła do góry czarny portfel prezentując go niczym trofeum. – Przyjechałam go oddać – dodała wyciągając dłoń z przedmiotem w stronę mężczyzny. Tak bardzo kusiło ją aby zasypać go gradem pytań ale zamiast nacierać, czekała…
Graham Halifax