No weź, daj spokój
: 29 lis 2021, 19:36
Neil odliczał godziny do wyjścia, nie zmieniał tego nawet fakt, że dopiero co przyszedł na swoją zmianę. Był niewyspany, a ostatnie dni nieźle dały mężczyźnie w kość. Powrót do miasta miał być znacznie łatwiejszy, kalkulował, że minie miesiąc nim zaadaptuje organizm do nowego życia. Przeliczył się i to znacznie. Dwie nieprzespane noce, ostatni tydzień to zaledwie dzień wolnego w Shadow, tryb nocny działał niezmiennie odkąd obiecał siostrze, jak i samemu sobie, że odnajdzie zabójcę Isabelle. Porzucenie tego co robił w Sydney stawało się trudniejsze, wręcz nazbyt problematyczne dla Neil'a. Kiedyś widział w tym cel, chciał być jak superbohater i chronić ludzi przed szemranymi typami, a teraz sam takowym się stał. Popełnianie błędów weszło mu w krew wraz z mlekiem matki. Ojciec walnął samobója, rodzicielka odeszła, najmłodsza siostra zginęła. W którym momencie Paxton zszedł ze ścieżki moralności? Nie miał pojęcia, ale wariował od tylu nagromadzonych niewiadomych.
Zakrył usta dłonią żeby stłumić ziewanie. Czytał kiedyś, gdy jeszcze był sens w zagłębianiu się w naukową tematykę, że ziewanie to obrona organizmu na zbyt mało dotleniony mózg. Wierzyłby w to gdyby go posiadał. Rozejrzał się po sali pilnując żeby nikt nie ucierpiał. Ironia, w której żył przyprawiała Neil'a o gęsią skórkę. Nisko upadł ze swoim moralnym kręgosłupem, więc w pracy stróżował żeby po niej samemu wymierzać sprawiedliwość. Zawsze miał drogę ucieczki, trochę odłożonej kasy i kilka fałszywych dokumentów. Pozytywy bycia w półświatku.
Podszedł do baru żeby znaleźć pretekst do tego, by chociaż na chwilę klapnąć tyłkiem na krześle. W pracy było mu wolno pić, Shadow nie posiadało żadnych reguł, a regulamin to ostatnie słowo w słowniku pracowników. Chciał przetrwać, wrócić do domu i odpocząć. Odpuści nocne zwierzanie miasta. Jedna noc. Pragnął jednej, spokojnej nocy, ale nic z tego..
- Co tam się dzieje? - Spytał samego siebie odwracając głowę w kierunku podniesionych głosów. Zobaczył tam trzy osoby. Tancerkę, znanego mu z widzenia klienta oraz kobietę, która była odwrócona do Paxtona plecami. Nikt nie interweniował, żaden przebywający w klubie nie miał ochoty się wtrącać w porachunki między nieznajomymi. Westchnął cicho wiedząc już, że, sam będzie musiał ich rozdzielić i w razie takich ewentualności wyrzucić. Podszedł wolnym krokiem do niegrzecznego trio stając w bezpiecznej odległości. Nauczył się, że lepiej nie drażnić byka bardziej niż to konieczne.
- Mamy jakiś problem? - Spojrzał na twarz tancerki, która była zaprawiona w bojach, a potem przerzucił wzrok na mężczyznę, by zatrzymać go na kobiecie, której oglądał plecy jeszcze kilka chwil temu. - Tahnee? - Ona? Tutaj? Neil spoglądał na kobietę ze zdziwieniem na twarzy. Zawsze odpowiedzialna, prawo stawiała wyżej od wszystkiego innego, wierna ideałom. Taką ją zapamiętał. Coś złego musiało się stać skoro wieczór spędza w tej spelunie.
Tahnee Walker
Zakrył usta dłonią żeby stłumić ziewanie. Czytał kiedyś, gdy jeszcze był sens w zagłębianiu się w naukową tematykę, że ziewanie to obrona organizmu na zbyt mało dotleniony mózg. Wierzyłby w to gdyby go posiadał. Rozejrzał się po sali pilnując żeby nikt nie ucierpiał. Ironia, w której żył przyprawiała Neil'a o gęsią skórkę. Nisko upadł ze swoim moralnym kręgosłupem, więc w pracy stróżował żeby po niej samemu wymierzać sprawiedliwość. Zawsze miał drogę ucieczki, trochę odłożonej kasy i kilka fałszywych dokumentów. Pozytywy bycia w półświatku.
Podszedł do baru żeby znaleźć pretekst do tego, by chociaż na chwilę klapnąć tyłkiem na krześle. W pracy było mu wolno pić, Shadow nie posiadało żadnych reguł, a regulamin to ostatnie słowo w słowniku pracowników. Chciał przetrwać, wrócić do domu i odpocząć. Odpuści nocne zwierzanie miasta. Jedna noc. Pragnął jednej, spokojnej nocy, ale nic z tego..
- Co tam się dzieje? - Spytał samego siebie odwracając głowę w kierunku podniesionych głosów. Zobaczył tam trzy osoby. Tancerkę, znanego mu z widzenia klienta oraz kobietę, która była odwrócona do Paxtona plecami. Nikt nie interweniował, żaden przebywający w klubie nie miał ochoty się wtrącać w porachunki między nieznajomymi. Westchnął cicho wiedząc już, że, sam będzie musiał ich rozdzielić i w razie takich ewentualności wyrzucić. Podszedł wolnym krokiem do niegrzecznego trio stając w bezpiecznej odległości. Nauczył się, że lepiej nie drażnić byka bardziej niż to konieczne.
- Mamy jakiś problem? - Spojrzał na twarz tancerki, która była zaprawiona w bojach, a potem przerzucił wzrok na mężczyznę, by zatrzymać go na kobiecie, której oglądał plecy jeszcze kilka chwil temu. - Tahnee? - Ona? Tutaj? Neil spoglądał na kobietę ze zdziwieniem na twarzy. Zawsze odpowiedzialna, prawo stawiała wyżej od wszystkiego innego, wierna ideałom. Taką ją zapamiętał. Coś złego musiało się stać skoro wieczór spędza w tej spelunie.
Tahnee Walker