One more glass of wine, please
: 28 lis 2021, 19:21
To zdecydowanie nie był dobry czas dla Lany. Ogrom nauki na studiach, denerwujący ex w roli współlokatora i… jego matka. Tak, to nie żart ani scenariusz kiepskiej komedii romantycznej, która kończy się powrotem do siebie i wszystkimi ckliwymi rzeczami, jakie powinna zawierać fabuła takiej produkcji. Naprawdę lubiła mamę Bryce’a — zawsze dogadywały się dobrze i chętnie spędzały razem czas, nawet same. To zdecydowanie nie była relacja teściowa-synowa jak z dennego żartu opowiadanego przy wigilijnym stole przez pijanego wujka. Niemniej, mieszkanie z Melindą nie jawiło się już tak kolorowo, jak spotkania raz na jakiś czas i Lana powoli miała dość.
Po kolejnym dniu wracania do mieszkania i udawania kochającej dziewczyny Bryce’a oraz wypłakiwań jego matki, miała dość. Czuła, że jeśli nie zrelaksuje się chociaż przez chwilę, to nie zdoła już dłużej ciągnąć marnego teatrzyku. Zadzwoniła więc do Raine i zaprosiła ją na obiad, oczywiście nie do domu. Na szczęście kumpela miała wolne popołudnie i zgodziła się, więc Lana — ku niezadowoleniu Bryce’a — poinformowała swoich roomies, że wychodzi i tyle ją widziano.
W umówionym lokalu pojawiła się jakiś kwadrans przed czasem, co doskonale świadczyło o tym, jak mocno męczyło ją obecnie przebywanie w domu. Opowiedziała Raine o całej sytuacji na Messengerze, ale miała nadzieję, że podczas dzisiejszego obiadu podejmą jednak nieco weselsze tematy. A jeśli nie weselsze, to przynajmniej inne. Nie miała ostatnio zbyt wiele czasu, więc chętnie nadrobi, co działo się u Barlowe. Czekając na jej przybycie, zaczęła przeglądać menu, chociaż nie była specjalnie głodna. Gdy coś ją trapiło, zwykle nie miała apetytu i nie inaczej było tym razem. Zamknęła menu i sięgnęła po telefon, żeby jakoś zabić czas. Mimo lekkiego poczucia nudy, nie żałowała, że przyszła do restauracji wcześniej — naprawdę wolała siedzieć tutaj niż w mieszkaniu, do którego koniec końców i tak będzie musiała wrócić. Biednemu zawsze wiatr w oczy i kotwica w plecy.
Raine Barlowe