posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
  • cztery
Dla Rufusa dzień zaczynał się zawsze tak samo. Nieważne, czy dopiero budził się rano do pracy, kończył nocną zmianę, czy miał wolne. Lekkie śniadanie, parę większych łyków kawy w mieszkaniu, a potem spacer wzdłuż plaży z psami w jedną stronę i spokojny bieg po piasku razem z nimi w drodze powrotnej. Kiedyś nie robił tego dla przyjemności. Wysiłek fizyczny i tego typu już mu dobrze znane rytuały, pomagały mu utrzymać się na powierzchni w pierwszych paru latach po terapii w zamkniętym ośrodku. Obecnie już nie tylko strach przed kolejnym potknięciem pchał go do nieprzerywania nawyków - w którymś momencie naprawdę zaczęło mu się to podobać. To pozorne poczucie samotności, wręcz odrealnienia, cisza, rześkie powietrze, niekiedy nawet witanie nowego dnia przez oglądanie wschodu słońca. Na tyle przyzwyczaił się już do takich samotnych poranków - tylko on i psy - że nigdy umyślnie nie wkręcał w nie żadnych osób trzecich. No... a przynajmniej tak było do niedawna.
Nie zorientował się, że od ich ostatniej rozmowy codziennie wypatrywał jej obecności na plaży, dopóki któregoś dnia po prostu się na niej nie pojawiła. Właściwie dopiero wyruszał spacerkiem z jednego krańca plaży w Pearl Lagune w kierunku północnym, gdy dostrzegł ją w świetle właśnie wschodzącego słońca. Ruszył w jej stronę i uśmiechnął się mimowolnie, gdy i ona zwróciła się w jego stronę. Jego psy - Delta (suczka owczarka australijskiego) i Fritz (terier walijski) - wyprzedziły go nieco, zaciekawione towarzystwem i jako pierwsze znalazły się przy Diane. - Delta - upomniał ją delikatnie, gdy tylko nos suczki zaczął obwąchiwać wewnętrzną stronę dłoni dziewczyny - albo w poszukiwaniu smakołyka, albo w zachęcie do głaskania. Tak czy siak, Diane najwyraźniej już zdążyła wzbudzić zaufanie Delty. - To jest właśnie Delta, a to Fritz - zwrócił się już do Mason, przedstawiając jej swoich towarzyszy i przerzucając ich smycze z jednej ręki do drugiej, by przy wspomnieniu imienia podrapać za uszami odpowiedniego psa. - Dzień dobry - dodał też po chwili, prostując się i poszerzając nieco uśmiech.

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
/ po grach

Zdjęła buty. To pierwsza rzecz, jaką zrobiła, kiedy jej oczom ukazało się wybrzeże. Niby to nic wielkiego, w końcu mieszkańcy Lorne Bay mieli takie widoki każdego dnia, ale dla niej wciąż było to coś niezwykłego, zwłaszcza o tej porze dnia. Co ciekawe, przecież jeszcze nie tak dawno temu zachwycała ją noc, a teraz po prostu rozpływała się nad widokiem poranka. Nigdy wcześniej nie widziała wschodu słońca na plaży. Owszem, widywała go czasem, gdy wracała z pracy, ale pierwsze promienie przedzierające się gdzieś pomiędzy drzewami lub budynkami nie mogły się równać z widokiem wielkiej, gazowej kuli wyłaniającej się znad tafli oceanu. To było coś niezwykłego. Nic dziwnego, że przez dłuższą chwilę stała sobie gdzieś na linii wody, pozwalając, by ta delikatnie obmywała jej stopy. Cudowne uczucie. Naprawdę niewiele może się z tym równać.
No, chyba że pies. A jeszcze dwa psy, w dodatku takie, które mają naprawdę fajnego właściciela? Czy ten poranek mógł być jeszcze fajniejszy?
To nie tak, że bała się psów, chociaż tak na dobrą sprawę w dzieciństwie nigdy żadnego nie miała. Może dlatego z początku nieco ją zmroziło, kiedy zobaczyła dwa psiaki biegnące w jej stronę, ale żaden z nich nie wyglądał na takiego, który chciał ją atakować, więc uśmiechnęła się do nich i przykucnęła. Nie miała pojęcia, czy to zadziała, po prostu chyba gdzieś czytała o tym, że przy zwierzakach lepiej być nieco niżej i witać je z ich punktu widzenia. Być może to nie było prawdą, ale chyba działało, bo pierwszy ze zwierzaków wyglądał naprawdę przyjaźnie.
- Ładne imię. Imiona - przyznała. Przecież oba psiaki nosiły naprawdę fajne imiona, to jedno musiała przyznać, bo chociaż Delta przykleiła się do niej jako pierwsza, to Fritz był równie piękny. - Cześć - ona również się uśmiechnęła. - Myślałam, że szósta będzie dla mnie naprawdę kiepską godziną, ale nastawiłam sobie budzik. Znaczy... Dwa razy ustawiałam sobie drzemkę, ale jednak wstałam - zażartowała. - To ty nadawałeś im imiona, czy to coś, co zostało im jeszcze z czasów służby? - spytała po chwili. - Mówiłeś, że to policyjni emeryci - wyjaśniła. Starała się zapamiętywać to, co do niej mówił i dlatego kojarzyła, skąd ma psy. - I wy tak zawsze? Codziennie? O szóstej?
To akurat było dla niej szalenie abstrakcyjne. O tej porze dopiero się kładła, a jeśli już spała, to zazwyczaj przewracała się wtedy na drugi bok. Pora była zła, chociaż jednak musiała przyznać, że warto było chociaż raz zerwać się z łóżka nieco wcześniej.


Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Rufus rozumiał ten zachwyt nad wschodem słońca na plaży. Choć w Perth dostępu do wody nie brakowało, to jednak dopiero tutaj, w Lorne Bay doświadczył go po raz pierwszy. Doświadczał każdego dnia i chciał doświadczać dalej. W swoim rodzinnym mieście "nie miał czasu" na napawanie się takimi widokami, tutaj sam z siebie ten czas odnajdywał i dopasowywał. Kolejna zmiana względem dawnego życia, której z pewnością nie żałował.
- Jeszcze trochę i sama z siebie będziesz tak wcześnie wstawać - zaśmiał się, przyjaźnie sobie z niej żartując. Wiedział, że niewiele osób pisało się na tak wczesne pobudki z własnej woli. Że on sam z tą swoją prawie żołnierską rutyną, był raczej wyjątkiem. Tym bardziej więc miłą i dobrą oznaką było to, że Diane się tu pojawiła. Że nastawiła te dwa budziki z myślą, żeby do niego dołączyć. W jeszcze pozytywniejszym świetle stawiało to ich dalszą współpracę. Musiał też w duchu przyznać już teraz, że towarzystwo było przyjemną odmianą. Także pomimo tego lekkiego żartu, naprawdę doceniał jej obecność. - Tak - przytaknął, zaskoczony trochę, że kobieta zapamiętała ten dotyczący jego psów szczegół, który Rufus rzucił trochę mimochodem przy okazji ich ostatniej rozmowy. Może naprawdę zainteresowały ją jego zwierzaki... A może po prostu szczerze i uważnie go słuchała? - Lepiej dla nich, że to jednak nie ja im wymyślałem imiona. Pewnie skończyłoby się na zwykłym Burku i Lunie - przyznał szczerze z lekkim wzruszeniem ramion. Nie był zbyt dobry w wymyślaniu imion czy przezwisk, więc najpewniej właśnie przystałby przy tych najpopularniejszych. Nie, żeby było z nimi coś nie w porządku, ale jednak kiedy porównać je chociażby z Deltą i Fritzem... no właśnie. - Codziennie. O szóstej - powtórzył za nią, odpinając oba psy ze smyczy. Plaża o tej porze była praktycznie pusta, poza pojedynczymi maruderami, więc mogły trochę pobiegać. Poza tym zawsze trzymały się blisko i reagowały od razu na komendę przywołania, więc Roo wiedział, że będzie miał je cały czas w zasięgu wzroku. - Praca w policji potrafi być nieprzewidywalna, więc dobrze mi robi taki codzienny, stały rytuał - dodał w stronę Diane, zdradzając jej część prawdy.
Kiedy ruszyli plażą powoli przed siebie, Rufus wyciągnął z kieszeni bluzy przyniesioną z mieszkania psią piłkę i rzucił w stronę, w którą się kierowali. Fritz nawet nie zainteresował się możliwością zabawy, ale Delta od razu pobiegła za piłką i jeszcze szybciej z nią wróciła, rzucając ją właścicielowi pod nogi. - A jak z tobą? Masz jakieś przyzwyczajenia czy rytuały, dzięki którym nie wariujesz? - skierował swoje pytanie do Diane, jednocześnie schylając się po piłkę i rzucając ją ponownie przed siebie - tym razem zdecydowanie dalej. Choć nie był to duży wysiłek, szczególnie dla niego, to jednak szybko zrobiło mu się za ciepło nawet na tę lekką bluzę, którą miał na sobie. Zapowiadał się zdecydowanie parny dzień, skoro już po wschodzie słońca robiło się tak ciepło. Niewiele myśląc, ściągnął bluzę przez głowę, szybko obciągając w dół koszulkę, która przy okazji podsunęła mu się do góry, aż pod brodę. Trochę żałował, że w ogóle wziął ze sobą jakiekolwiek dodatkowe okrycie. Choć grudzień zaczął się już na dobre, Rufus i tak miał wrażenie że to lato przyszło w tym roku jakoś zdecydowanie za szybko. A może po prostu to jemu od jakiegoś czasu miesiące zdawały się uciekać przez palce?

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
- Nie, zdecydowanie nie - odparła z uśmiechem. Wiadomo, w życiu nie można być niczego pewnym w stu procentach, ale mało wskazywało na to, że Diane zacznie wstawać z samego rana, żeby popatrzeć sobie na wschód słońca lub po prostu przejść się po plaży. Nie była do tego przyzwyczajona, Dla niej życie mogłoby odbywać się tylko nocą, a rano najchętniej by spała. Mimo to musiała przyznać, że widok był naprawdę ładny i warty tego wczesnego zerwania się z łóżka. Nie sądziła nawet, że mógłby spodobać jej się tak bardzo. Widocznie naprawdę mało wiedziała o życiu.
- Burk i Link byliby w porządku, ale tak jest zdecydowanie lepiej - aż spojrzała na psiaki. Imiona rzeczywiście do nich pasowały. A co do słuchania... Rzeczywiście, robiła to. Owszem, nie do wszystkiego zamierzała się stosować, sporą część rzeczy, które mówił, wpuszczała jednym uchem, a wypuszczała drugim (zwłaszcza jego dobre rady), ale akurat temat psiaków pozostał w jej głowie. Może dlatego, że lubiła zwierzęta? One nikogo nie oceniały, były szczere, a w dodatku, co musiała przyznać, były wyjątkowo piękne.
- Byłabym zapomniała. Mam coś dla ciebie
- wyciągnęła z kieszeni bluzy niewielki pakunek. - W zasadzie to dla nich, ale nie byłam do końca pewna, jak zareagują na prezent od kogoś obcego. Lepiej będzie, jeśli to ty im je dasz.
Wiadomo, zapach obcego człowieka może mieć tu kluczowe znaczenie, nawet jeśli chodziło o zwyczajny drobiazg. Bo w paczuszce był drobiazg. Właściwie - dwa drobiazgi: dwie zabawki dla psów, takie linki z węzełkami do gryzienia. Chyba chciała wkupić się nieco w łaski psiaków, ale przede wszystkim chciała sprawić mu jakąś przyjemność i okazać dobrą wolę. Skoro już byli na siebie skazani, niech ich relacje wyglądają co najmniej w miarę przyzwoicie.

- Moje przyzwyczajenia?
Chyba mogłaby wymienić teraz jedno - zerkanie na rozbierających się ludzi, hehe. To nie jej wina, serio! To nie jej wina, że pracowała w klubie, w którym panie często zrzucały z siebie ubrania, więc mimochodem zawsze musiała na którąś patrzeć. Teraz też nie było jej winy w tym, że zerknęła na Rufusa zrzucającego z siebie bluzę.
- Chyba nie mam żadnego, a przynajmniej nic nie przychodzi mi teraz do głowy. Nie wiem, może mieszkam tu zbyt krótko, żebym zdążyła jakieś sobie wyrobić? O, czasem z samego rana, po pracy, idę na kawę do "Once upon a tart" - ale czy o to mniej więcej chodziło? Nie miała pojęcia.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
- No cóż. Jakby co, zawsze możesz do nas dołączyć - odpowiedział mimochodem, z lekkim wzruszeniem ramion. Niby wciąż w tym samym, lekko żartobliwym tonie i niby nie spodziewając się, by Diane rzeczywiście miała regularnie do niego dołączać... a jednak złapał się na tym, że w duchu trochę na to liczy. Na tę chwilę czyjegoś towarzystwa z samego rana i miłą rozmowę, z nią właśnie. Skarcił w myślach sam siebie. Lgnął do ludzi i nie przepadał za samotnością, to prawda, ale Diane nie miała wypełniać jakiejś jego niezapełnionej w środku pustki. Nieważne, że może potrafiłaby zrozumieć go lepiej, niż poznani dotąd ludzie w Lorne Bay. Może mogłaby, może wcale nie - nieważne, nie taka była jej rola. On miał ją tylko ochraniać i jej pomóc odnaleźć się w nowym życiu i świecie. Przy tym nie musieli być sobie obcy, mogli się trochę poznać, jak najbardziej, inaczej by chyba nawet nie potrafił, ale jednak musiał sobie przypomnieć o zachowaniu pewnej granicy. Teraz i na przyszłość. W końcu ten spacer to tylko początek...
Zatrzymał się na krótki moment, przejmując od niej prezent. Szczerze zaskoczony, bo nie spodziewał się nic takiego. Ani dla siebie, ani nawet dla psów. Uśmiech, który jej posłał, był więc zupełnie szczery. - Fritz będzie zachwycony - przyznał, zerkając na moment do środka paczuszki. Delta wolała piłki czy frisbee, za którymi mogła biegać czy skakać, ale Fritz rzeczywiście lubił właśnie takie zabawki. Takie, z którymi mógłby wcisnąć się w jakiś kąt i je pogryźć lub posiłować się nimi z Rufusem w domowym zaciszu. - Dzięki, w imieniu Fritza - dodał więc jeszcze, a następnym razem gdy Delta przybiegła do nich, rzucając im po drodze przyniesioną piłkę, Roo podniósł ją i podsunął Diane. Piłka była już nieco obśliniona i okryta cienką warstwą piasku, więc nie był pewien, czy kobieta będzie chciała ją przejąć. - Jeśli chcesz się wkupić w łaski Delty, rzuć jej coś jak najdalej - wtrącił też zupełnie szczerze. Taka zabawa naprawdę była najszybszą do złapania zaufania suczki i jej sympatii. Mason nie musiała jednak tego robić, oba psy wyraźnie już ją polubiły.
Przytaknął lekko, zachęcająco, by dobrze się nad tym zastanowiła. Jej odpowiedź trochę go zasmuciła. Szczerze wierzył, że każdy potrzebuje jakichś przyzwyczajeń i rytuałów, w których człowiek mógłby odnajdywać samego siebie w całym tym życiowym chaosie. Coś, co byłoby jego stałą, bez względu na to, co by się nie działo. Coś do czego mógłby wracać i tym odetchnąć, gdy cała reszta robi się zbyt przytłaczająca. Jemu kilka takich przyzwyczajeń pomogło (między innymi) wyjść z nałogu, a potem odnaleźć się na nowo w Lorne Bay. I sądził, że coś takiego przydałoby się również Diane. Niekoniecznie od razu wstawanie wcześnie rano i spacery po plaży, ale jednak... coś. - A w Sydney? Nie miałaś nic takiego? - dopytał, umyślnie wymieniając fałszywe miejsce jej pochodzenia. Nawet jeśli nikt nie słuchał, lepiej żeby w publicznych miejscach przyzwyczaili się w żaden sposób nie zdradzać jej tożsamości. Ważne, że oboje wiedzieli, że tak naprawdę chodziło mu o Canberrę, w której spędziła dotychczasowe życie. - To mogło być cokolwiek, nawet wypalenie z samego rana papierosa, czy właśnie ta kawa - ciągnął, chcąc nieco nakierować jej myśli na odpowiednie tory. - Coś dzięki czemu dzień robił się nieco lepszy. Chociaż wolałbym, żeby to było coś zdrowszego niż ten pobudkowy papieros - zażartował lekko, by jakoś załagodzić fakt, że poniekąd kazał jej wracać myślami do tego poprzedniego jej życia, od którego przecież miała tu uciec. Wiedział po prostu, że nie dało się odciąć starego życia od nowego jedną, ostrą kreską - sam wybór przez nią zawodu mówił to zresztą bardzo głośno i wyraźnie. Wierzył jednak, że jakieś przyzwyczajenia z tego "przed" mogły załagodzić, ułatwić to przejście do tego "po". Że nawet z zupełnie nowym życiorysem na karku, mogłaby się tu odnaleźć na nowo...

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
W pewnym sensie rozumiała ten tok myślenia. Ona również nie była stąd, nie miała jeszcze zbyt wielu przyjaciół (w zasadzie nie miała chyba żadnego, choć znajomych to jednak kilku już zdobyła), a jednak wciąż była młoda. Ludzie w jej wieku regularnie wychodzili na imprezy, spędzali miło czas, a ona? Jedyne, co znała do tej pory, to samotność i poczucie, że nie jest nikomu potrzebna. To, że Rufus wyszedł z inicjatywą spotkania na plaży oraz kolejnych tego typu wypadów, było dla niej czymś zupełnie nowym i chyba nie do końca wiedziała jeszcze, jak do tego podejść. Powinna mu zaufać? Tak w stu procentach? To, że ufała mu zawodowo, nie znaczyło od razu, że musiała robić to prywatnie, ale mimo wszystko i tak czuła się z nim bezpiecznie. Nawet teraz. Zwłaszcza teraz.
Mimo to lubiła spędzać z nim czas. Przy nim nie musiała udawać nikogo innego. Mogła być sobą. Nie musiała sztucznie się uśmiechać, bo wymagała tego sytuacja.
- Cieszę się, że trafiłam chociaż w połowie - uśmiechnęła się. - Nie wiedziałam nawet, że psy mogą mieć różny gust, wiesz? Myślałam, że wszystkie lubią to samo - przyznała całkowicie szczerze. - Nigdy nie miałam psa. Znaczy... Raz. Kiedyś. Byłam wtedy mała, ojciec trzymał jednego na łańcuchu. Nie był przyzwyczajony do życia z ludźmi i zawsze się go bałam, ale gdyby spojrzeć na to z drugiej strony... Trudno oczekiwać, żeby wiedział, jak postępować z dziećmi, skoro cały czas był przywiązany i siedział sam.
To nie były jej wybory. To wybory jej ojca, na które kompletnie nie miała wtedy wpływu, podobnie jak na wszystkie inne decyzje rodziców, a i również na część swoich. Lubiła psy, nie mogła powiedzieć, że nie, ale wciąż odczuwała lekki dyskomfort w ich obecności. Do tej pory zwierzaki w jej otoczeniu były nieco zdziczałe, stąd obawiała się czasem, czy nawet teraz któryś nie zechce jej zaatakować. Mimo wszystko wzięła do ręki piłkę i cisnęła ją przed siebie, mniej więcej wzdłuż linii oceanu. Traf chciał, że wiatr delikatnie zniósł przedmiot i ten wylądował na mokrym piasku, w miejscu okresowo zalewanym przez łagodne fale.
- Poradzi sobie z tym? - zerknęła na Rufusa. W razie czego podniesie piłkę i rzuci ją jeszcze raz, w jakieś suche miejsce. Nie miała pojęcia, jak podchodzić do jego psów. Wciąż uczyła się w miarę normalnego życia i tego, że człowiek może mieć jednak jakieś dobre przyzwyczajenia, jakieś fajne zachowania, które mogą towarzyszyć mu w życiu.
- Nie, nie palę. Nie lubię dymu, ale kawę lubię - to musiała przyznać. - Nie wiem, czy to przyzwyczajenie, bo mieszkam tu zbyt krótko, ale mam taki mały balkonik zaraz przy drzwiach. Niedawno kupiłam sobie zestaw mebli, dwa krzesełka i stolik i muszę przyznać, że całkiem przyjemnie pije się tam poranną kawę.
Skoro miała zaczynać nowe życie, to chciała zacząć je po swojemu. Nigdy wcześniej nie miała swojego balkonu. Nigdy nie miała swojego własnego kompletu wypoczynkowego. To tylko dwa krzesła i stół, ale dla niej stawało się to naprawdę ważne.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Zaśmiał się przyjaźnie. - Zdecydowanie mogą. Delta i Fritz nie mogliby się chyba różnić bardziej - a niby są po podobnych szkoleniach - stwierdził, tak naprawdę dopiero teraz zwracając na to większą uwagę. Ale może właśnie o to chodziło w emeryturze policyjnych psów? By w końcu mogły w pełni wyjść ze służbowej skorupy i pokazać swoje najprawdziwsze oblicza? - Nie chciałabyś mieć? - zapytał, umyślnie przyjmując historię Diane jedynie kiwnięciem głowy. Wdając się w temat źle traktowanych psów mógłby się tylko niepotrzebnie odpalić, a przecieć to nie kobiety wina, jak jej ojciec traktował zwierzęta. - Niedaleko, w Port Douglas jest schronisko. Mają dużo futrzaków szukających domu i miłości - zaproponował swobodnie i bez nacisku, zerkając na Diane kątem oka. Jemu przygarnięcie Delty, a niedługo później również Fritza, na pewno pomogło w lepszym zaaklimatyzowaniu się w Lorne i nazwaniu tego miejsca domem. Przy nich nawet w najgorszych momentach nie czuł się tak zupełnie samotny. I znów - choć starał się nie mierzyć jej życia swoją miarą, to jednak miał wrażenie, że jej również taki towarzysz mógłby pomóc.
- Delta? - uśmiechnął się do Mason uspokajająco. Nie miała się o co martwić. - Poleciałaby za piłką nawet, gdybyś dorzuciła na środek morza - dodał, może trochę hiperbolizując, ale przesłanie miał jasne - Delta sobie poradzi. Co zresztą już po chwili zademonstrowała, szybko lecąc za piłką i nie starając się nawet uniknąć napływającej łagodnej fali. Rufus westchnął ze śmiechem na ustach i pokręcił lekko głową. Chyba czekała go jeszcze psia kąpiel tuż po powrocie do domu.
- To wspaniałe przyzwyczajenie! - zawołał radośnie, chcąc tym samym Diane nieco wesprzeć. Poranna kawa na balkonie, wśród własnych mebli? To wygląda jak odpowiedź na zadanie "pokaż mi, że jesteś w domu bez mówienia, że jesteś w domu". Naprawdę go cieszyło, że powolutku się tu odnajdywała. I to nie tylko dlatego, że to sprawiało, że jego praca miała być odrobinę łatwiejsza. - Ale ale! Skoro nie lubisz dymu, to jak wytrzymujesz w klubie? - zmienił po dłuższej chwili front. Nie, żeby ją zaraz atakował! Po prostu wyłapał pewną niekonsekwencję, której zdecydował się na moment złapać. W końcu każdy argument był dobry, by jakoś jej to Shadow wyperswadować, prawda?

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
- Ale to miło z twojej strony, że postanowiłeś się nimi zająć. Nie każdy zdobyłby się na coś takiego - zauważyła z podziwem. Widać było, że psy go uwielbiają, zresztą, z wzajemnością. To dobrze, że była między nimi taka fajna więź i Dianie po cichu liczyła na to, że psiaki również ją polubią, a przynajmniej nie będą chciały jej zjeść. Wciąż jeszcze trochę się ich bała, ale z każdą chwilą czuła się przy nich coraz pewniej. Co więcej, one przy niej chyba też, inaczej nie spodobałby im się prezent od Mason.
- Ja? Nie, chyba nie. Nie mam doświadczenia - odparła po chwili. - Ale pojedziesz tam ze mną, prawda? I nie będziemy nastawiać się na to, że od razu jakiegoś weźmiemy?
Znaczy to ona weźmie, wiadomo, ale byłoby fajnie, gdyby Rufus pojechał tam z nią. Raz, miał znacznie większe doświadczenie, więc pewnie mógłby zwrócić jej uwagę na jakieś ważne kwestie związane z zachowaniem psiaka ze schroniska, jak powinna się zachowywać, a jakich zachowań unikać. Dwa, znał okolicę. Istniała spora szansa na to, że Diane, która nigdy wcześniej nie była w Port Douglas, mogłaby się tam zgubić. No i trzy - miałby ją na oku, a to chyba dość istotna kwestia.
- Obawiam się, że nie dorzuciłabym nawet do połowy morza - uśmiechnęła się. Co poradzić, była drobna. Może nawet zbyt drobna, przez to czasem sama zastanawiała się, gdzie pomieściły się te wszystkie życiowe doświadczenia, jakie miała nieprzyjemność przeżyć i jakim cudem jeszcze nie eksplodowała, ale najwyraźniej była znacznie silniejsza, niż jej się to wydawało.
- Chciałabym jeszcze mieć jakąś swoją ulubioną knajpkę, z której mogłabym zamawiać sobie czasem jedzenie. Póki co jedna ściana mojej lodówki jest obklejona ulotkami. Próbowałam kilku miejsc, ale to jeszcze nie jest to.
I to chyba też całkiem dobry nawyk, prawda? Zazwyczaj starała się gotować sama dla siebie, żeby nieco zaoszczędzić, ale przy takiej ilości ciekawych lokali gastronomicznych, w dodatku tutejszych, a nie sieciowych, grzechem byłoby nie spróbować czasem lokalnej kuchni.
- Zmuszam się. Nie mam wyjścia. Dobrze mi tam płacą - przyznała niezbyt chętnie. I to, że raz na rok sama czasem zapali, wcale nie będzie oznaczało, że polubiła zapach dymu. Nadal ją drażnił i poza pracą ciężko było jej go znieść.

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Wzruszył lekko ramionami. Nie lekceważąco. Po prostu czasem nie wiedział, jak reagować na podobne słowa. Nie, żeby nie zdawał sobie sprawy z tego, że robi coś dobrego, po prostu... nie robił tego dla pochwał i poklepywania po plecach. Adoptowanie tych psów było właściwie jedną z pierwszych jego poważnych decyzji niepodyktowanych nawet w najdrobniejszym stopniu tym, czy zostanie za to w jakikolwiek sposób doceniony. A ta podświadoma chęć zdobycia aplauzu z zewnątrz, motywowała go niejako od czasów w szkolnych. Ostatnio zdecydowanie w mniejszym stopniu niż kiedyś, ale wciąż. Dlatego też tak niezręcznie było mu czasem przyjmować tego typu słowa.
- Pewnie! - ucieszył się, że chociaż to rozważała. - Obiecuję - zero oczekiwań i neutralne nastawienie. W najgorszym razie uszczęśliwimy choć na chwilę kilka piesków - dodał z uśmiechem. Takie wizyty musiały być dla zwierząt ekscytujące - dodatkowe ręce do głaskania, nogi do wyprowadzania, ramiona do rzucania piłkami i nosy do lizania... Najgorzej było tylko to schronisko opuszczać, ale pocieszający był zawsze fakt, że Port Douglas rzeczywiście o czworonogi dbało i nie zostawiało się ich w złych rękach. Tylko oczywiście miejsca było zbyt mało, a zwierząt za dużo, jak to zwykle bywa w takich miejscach. - Daj znać, kiedy będziesz chciała, zabierzemy się moim pick-upem - dorzucił jeszcze luźno, bo po co mieli się w sezonie tłuc zatłoczoną komunikacją dla turystów. Widoki po drodze mógł jej pokazać sam.
- Co prawda do nas nie dowożą, ale jak kiedyś będziesz zwiedzać Kurandę, koniecznie musisz spróbować burgery w tej ich żabiej restauracji - podsunął, samemu nieświadomie robiąc sobie smaka na wspomnianą pozycję z ich menu. - A z tych na miejscu - spróbuj tej restauracji przy plaży - wskazał znajdujące się w pewnym oddaleniu od nich miejsce. - Mają naprawdę dobre jedzenie i sławnego właściciela, a ceny przy tym wcale nie są wygórowane - dodał, bo był to właściwie dodatkowy argument przemawiający za tą knajpą. Telewizyjni kucharze często wydziwiali - pod różnym względem - ale Terrell zdawał się być nie tylko człowiekiem przystojnym, ale też takim z prawdziwą pasją do gotowania. Nie, żeby Rufus jakoś go dobrze znał, po prostu o takich osobach trochę się na mieście słyszy, szczególnie jak się nie stroni od przekupczych plotek, czego Winthrop nie robił. Poza tym, cóż, pochłaniał program miejscowego kucharzyny jako swego rodzaju guilty pleasure. Tylko ćśśś.
- Wyjście jakieś jest zawsze - skrzywił się lekko, bo jednak argumenty Diane do niego nie przemawiały. Wiedział już jednak, że czczym gadaniem nic nie osiągnie. - Jeszcze się o tym przekonasz - dodał więc już tylko po głębokim westchnieniu i nagle się zatrzymał. Zerknął nagle na kobietę z nieco figlarnym błyskiem w oku. Nie pamiętał, czy wyraźnie przekazał jej, jak dokładnie wyglądają jego poranne spacery z psami - a szczególnie ich powroty - i jakoś tak dziwnie ekscytowało go i lekko bawiło to, że ją teraz zaskoczy. - Delta! Fritz! - zawołał i zagwizdał najpierw do psów. - Wracamy! - ledwo to dodał, te zawróciły, pędząc radośnie w stronę, z której tu przyszli. A Rufus tuż za nimi. - Wracamy biegem! - zawołał tylko za Diane, szeroko się do niej uśmiechając. Nie pędził jednak tak, jak zwykle, póki co truchtając po nieco bardziej zbitym piasku wzdłuż brzegu i pozwalając Mason nadać tempa. O ile oczywiście zamierzała razem z nimi pobiec!

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
Nie powinien tak myśleć. Naprawdę, nie każdy poświęciłby się do takiego stopnia. Przecież przygarnięcie psiaków to coś dużego! Trzeba charakteryzować się ogromną empatią, a Diane lubiła wierzyć w to, że zwierzęta wyczuwają dobrego człowieka. Niby coś podpowiadało jej, że nie powinna mu ufać, ale z drugiej jednak strony, jak długo można żyć w takim zawieszeniu i nie nawiązać z nikim bliższej relacji?
- Co się tam w ogóle robi? Zabiera się coś ze sobą? Nigdy tego nie robiłam i wiesz...
Okazuje się, że nawet coś takiego było dla niej kompletną nowością. Mimo wszystko była otwarta na tego typu doświadczenia, chociaż mogła sprawiać wrażenie mocno zdystansowanej. Po prostu nie chciała się w nic wkopać, nie chciała znów przechodzić przez wszystkie swoje dawne problemy. Ale jakie problemy można mieć przy psiakach? No właśnie. Żadnych.
Przytaknęła. Sprawdzi swój grafik i na pewno da mu znać, kiedy będzie mogła (oraz chciała) pojechać. Skoro już się zdecydowała, to raczej nie zmieni zdania.
- Żabiej? Czy podają tam... no wiesz, żaby? - spytała i zachichotała. Chyba zaciekawiło ją to miejsce i chętnie dowie się o nim czegoś więcej. - Restauracja przy plaży. Zanotowałam.
Okazuje się, że odkrywanie Lorne Bay mogło być całkiem przyjemne. Póki co podobało jej się poznawanie nazw fajnych lokali gastronomicznych, ale już teraz była pewna, że wieczorem spróbuje sobie coś zamówić i uwaga - nie będzie patrzyła na cenę!
Okej. I tak zwróci na to uwagę, ale trochę sobie zaszaleje.
- Łatwo ci mówić - westchnęła. Chyba właśnie przez to zapomniała przez moment o ich dzisiejszych towarzyszach (albo raczej o tym, że to ona była dziś towarzyszem Winthropa i jego psów). - Biegiem? Rufus, dlaczego nie powiedziałeś mi, że będziemy biegli? Ostatni raz robiłam to chyba w podstawówce.
Nie kłamała. Nie miała okazji i prawdopodobnie za chwilkę zaliczy spektakularną glebę na piasku. Żeby tego nie zrobić, zdjęła buty. Zresztą, przyjemnie będzie przebiec się boso po plaży, bo to kolejna z rzeczy, których dziewczyna jeszcze nigdy nie robiła.
- Nie pędźcie tak, wy macie odpowiednią kondycję, ja zdecydowanie nie!

Rufus Winthrop
posterunkowy — lorne bay police station
39 yo — 183 cm
Awatar użytkownika
about
od sześciu lat w Lorne i też od tylu zajmuje stanowisko zwykłego posterunkowego, próbując w sobie zdusić przynajmniej część ambicji na coś "więcej". należy do NA, żyje aktywnie, ma dwa psy i... syna, którego nigdy nie poznał
Pewnie miała rację, ale... Rufus chyba bał się też trochę powrotu tego dawnego siebie, sprzed odwyku, terapii i przyjazdu tutaj. Z natury był trochę próżny, lubił pochwały i docenianie tego, co robił. Uwielbiał widzieć efekty swojej pracy - czy to przestępców za kratkami po udanej akcji, czy polepszającą się codzienność dzieciaków w trudnych rodzinnych i finansowych sytuacjach, którym starał się pomagać, czy wyraźnie zadowolonych z życia z nim Fritza i Deltę. Nauczył się już jednak, że nie zawsze wszystko mu się tak udaje. Czasem psiaki mają zły dzień. Czasem jakaś rodzina zabrnie za daleko w tę złą stronę i sam nie jesteś w stanie nic więcej zrobić. Czasem ktoś, kto powierza ci swoje życie, umiera przez ciebie. Może brnął przy tym nieco za mocno w drugą stronę, zabraniając powiedzenia samemu sobie, że tak, jest dobrą osobą, ale kto wie... może i tego się jeszcze nauczy.
- Spokojnie. Właściwie nie musisz niczego zabierać, chociaż ja nie lubię tam jeździć z pustymi rękami, więc przywożę zawsze chociaż worek porządnej karmy - odparł spokojnie, wychwytując z jej słów jakąś niepewność. Całkiem zrozumiałą. - Jedyne, o czym musisz właściwie pamiętać to to, że psy łatwo wyczuwają ludzkie emocje. Szczególnie nerwowo reagują na strach - dodał. Może akurat ta rewelacja nie brzmiała zbyt zachęcająco, ale zawsze lepiej, by o takich rzeczach wiedziała. I mogła zawczasu się do nich przygotować. Przy pierwszej wizycie w schronisku raczej nie miała poznawać od razu zwierzaków po przejściach, ale nawet te najspokojniejsze potrafiły wyczuć i odpowiedzieć na ludzkie przerażenie.
- Nie, po żaby musiałabyś się wybrać chyba do Francji - zaśmiał się w pierwszej chwili, dopiero po wypowiedzeniu tych słów dochodząc do wniosku, że mogły nie wybrzmieć zbyt dobrze. Diane w końcu nie czekały w najbliższym czasie wycieczki dalsze niż do sąsiedniego Port Douglas czy Kurandy... Szybko więc wrócił do tematu. - Restauracja po prostu tak się nazywa. Frogs Restaurant? W sumie to rzeczywiście bardzo mylna nazwa - przyznał jeszcze.
- Nie mówiłem? Wydaje mi się, że mówiłem. Może mnie nie słuchałaś! - wyraźnie się z nią droczył, mimo wszystko zwalniając trucht na tyle, by mogła spokojnie zdjąć buty i do niego dołączyć. Zagwizdał też ostrzegawczo za Deltą i Fritzem, by zwrócić na siebie ich uwagę. Wiedział, że nie uciekną, ale wolał jednak, jak trzymały się nieco bliżej niego. - Nad tym też możemy popracować - zażartował nieco z tej jej słabej kondycji, w duchu jednak łapiąc się na myśli, że w sumie nie miałby nic przeciwko takiej ewentualności. Cholera. Miał ją mieć na oku, pomóc jej, może odrobinę poznać... ale jednak zachowując przy tym odpowiedni dystans. Zdecydowanie odpadało jakiekolwiek angażowanie się w to wszystko bardziej, niż było to konieczne. Dlaczego się od tego tak szybko wyłamywał?

Diane Mason
Rufus Winthrop
ejmi
udaje profesjonalną nianię — a jest świadkiem koronnym
26 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Dziewczyna z trudną przeszłością oraz kilkoma sekretami. Niedawno przyjechała do Lorne Bay i dopiero urządza się w mieście, próbując unikać przy tym kłopotów.
Ale póki co chyba nie zamierzał wracać do tamtego momentu swojego życia, prawda? A skoro tak, to nie musiał się niczym martwic i przejmować. O ile o jego rodzinie nie mogła się wypowiadać, bo zwyczajnie jej nie znała, to Delta i Fritz zdecydowanie wyglądały na psiaki zadowolone z życia, a to świadczyło już o nim, ich właścicielu, jak najlepiej.
- Jak porządnej?
Czy widać było, że kompletnie się na tym nie znała? Jej głowa automatycznie powiązała ze sobą dwa hasła: "porządna karma" i "droga", ale póki co uznała, że jakiś mały woreczek raczej nie zniszczy jej domowego budżetu, a wydatnie pomoże jej zyskać zaufanie psiaków ze schroniska.
- A jeśli któryś rzeczywiście coś wyczuje? Ja nie twierdzę, że na pewno, bo w Lorne naprawdę mi się podoba i czuję się już nieco bezpieczniej, ale gdyby...
Tak, zdecydowanie postara się odpowiednio przygotować. Przed wyjściem obejrzy sobie jakiś fajny film, wypije dobrą kawę i będzie gotowa na odwiedziny u zwierzaków. Zresztą, przy psach Rufusa nabywała doświadczenia, więc dalej mogło być już tylko lepiej. Niebawem wszystkiego się nauczy, zwłaszcza tego, co było serwowane w poszczególnych lokalach w mieście i kto wie, może będzie miała kiedyś okazję, żeby błysnąć przed nim takową wiedzą?
- Nie masz pojęcia, na co się porywasz - odparła z uśmiechem. Ona też trochę się z nim droczyła. Posiadała jeszcze resztki kondycji wynikającej z jej poprzedniego fachu (ale umówmy się, nie ten rodzaj formy oboje mieli tu na myśli), ale ostatnio wyszła nieco z wprawy. Poprawiły się tylko jej zdolności manualne, bo potrafiła już nosić na tacy więcej drinków, niż w momencie, gdy zaczynała pracę w Shadow. Bez butów biegło jej się nieco lepiej, więc po dłuższej chwili zrównała się ze swoimi towarzyszami.
- Okej, myślałam, że będzie nieco gorzej - uśmiechnęła się. - Ale chyba nie każesz mi potem biec w drugą stronę?
Pewnie jej każe i już teraz Diane zastanawiała się, jak ona to zrobi. Może chociaż space? To zdecydowanie będzie dla niej lepsze, chociaż z pewnością pokrzyżuje mu nieco joggingowe plany.

Rufus Winthrop
ODPOWIEDZ