: 02 paź 2023, 21:45
Powrót do miasteczka nie leżał na liście jej priorytetów. Zwiedzanie świata zdawało się być znacznie bardziej pasjonujące niż spędzenie reszty życia w zapyziałej dziurze, z której wcale nie wyniosła najlepszych wspomnień. Choć żyjąc z ojcem, bywały czasem lepsze momenty, zazwyczaj widywała go leżącego wśród pogniecionych, pustych puszek po piwie lub w towarzystwie butelki bimbru, jego ulubionego trunku. Czas powiedzieć to wprost - Noah nie miała najnormalniejszego dzieciństwa. Piętno przedwczesnej śmierci matki, wyryło w niej bolesne blizny, które choć zbledły, miały na zawsze z nią pozostać. Przez większość życia dbała o siebie sama. Nie miała nikogo, kogo mogłaby zapytać o takie sprawy jak pierwsza miesiączka, pocałunek, czy generalnie relacje międzyludzkie, a tym bardziej romantyczne. Głównie czas spędzała z najlepszą przyjaciółką, a randkowanie... Cóż. Pozostawało gdzieś na dalszym marginesie wśród spraw mało znaczących. Przynajmniej wtedy.
Wyjeżdżając chciała się od wszystkiego odciąć, a przede wszystkim od etykiety dziwnej dziewczyny, której ojciec śmierdział rybami i alkoholem, a jego ogorzała twarz odstraszała nie tylko turystów, ale i miejscowych. Kiedy umarł poczuła ulgę, choć na swój sposób było jej przykro. Przez cały ten czas wypierała fatalne wspomnienia, pielęgnując te dobre, kiedy w chwilach jasności umysłu robił coś zaskakująco normalnego. Na przykład zabierał ją na lody albo wspominał czasy, o których nawet nie pamiętała. Nigdy zaś nie zająknął się na temat rodzeństwa, czy matki. Odkąd wszyscy odeszli, zupełnie jakby równocześnie wymazali się z ich życia. Nie miała im tego za złe. Być może gdyby była na ich miejscu, zrobiłaby to samo, a tak... Nie miała serca ani odwagi, odejść razem z nimi. Została więc do samego końca.
Naprawdę nie planowała powrotu. Nie planowała też dziecka. Małego zawiniątka, które zostawiła w rękach byłego partnera, bez słowa wyjaśnienia znikając z ich życia. Czy żałowała? Starała się o tym nie myśleć. Sumienie gryzło ją momentami, ale tłumiła to skrętem albo alkoholem. Jednego była pewna - nie była, nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie na to gotowa.
Być może właśnie dlatego zgodziła się pójść za radą przyjaciółki i finalnie przesunęła palcem w prawo, dając szansę nowej, dziwacznej znajomości za pośrednictwem apki do randkowania.
Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem, czując, słysząc i przede wszystkim widząc konsternację na jego twarzy, kiedy uświadomił sobie, że nie pamięta jej imienia. Punkt dla niej. Prawdopodobnie skończyłaby w tym samym położeniu, gdyby nie to, że w biegu odpaliła aplikację żeby jeszcze raz upewnić się jak mężczyzna ma na imię.
- Jasne, żaden problem - odparła pokrzepiająco, wcale nie mając mu tego za złe. To było tak ludzkie, że nawet jej się spodobało, a skoro i on nie chciał uciekać, pozostawało jej wobec tego zostać. Skoro już się zdecydowała na to przyjście, niech chociaż nie będzie to zmarnowany czas.
- To całkiem duża obietnica, skąd ta pewność siebie, że podołasz? - uśmiechnęła się półgębkiem, lustrując go wzrokiem od góry aż po same czubki butów. - Niech będzie, zaryzykuję - postanowiła, opierając brodę na splecionych ze sobą dłoniach.
- Czy to będzie źle o mnie świadczyło, jeśli zamówię teraz drinka? I nie mówię wcale o niczym kolorowym i fikuśnym - co prawda nie miała w planach się upodlić w ciągu najbliższych kilku minut, ale wciąż randka z nieznajomym sprawiała, że czuła się nieswojo.
Matthew Hammett
Wyjeżdżając chciała się od wszystkiego odciąć, a przede wszystkim od etykiety dziwnej dziewczyny, której ojciec śmierdział rybami i alkoholem, a jego ogorzała twarz odstraszała nie tylko turystów, ale i miejscowych. Kiedy umarł poczuła ulgę, choć na swój sposób było jej przykro. Przez cały ten czas wypierała fatalne wspomnienia, pielęgnując te dobre, kiedy w chwilach jasności umysłu robił coś zaskakująco normalnego. Na przykład zabierał ją na lody albo wspominał czasy, o których nawet nie pamiętała. Nigdy zaś nie zająknął się na temat rodzeństwa, czy matki. Odkąd wszyscy odeszli, zupełnie jakby równocześnie wymazali się z ich życia. Nie miała im tego za złe. Być może gdyby była na ich miejscu, zrobiłaby to samo, a tak... Nie miała serca ani odwagi, odejść razem z nimi. Została więc do samego końca.
Naprawdę nie planowała powrotu. Nie planowała też dziecka. Małego zawiniątka, które zostawiła w rękach byłego partnera, bez słowa wyjaśnienia znikając z ich życia. Czy żałowała? Starała się o tym nie myśleć. Sumienie gryzło ją momentami, ale tłumiła to skrętem albo alkoholem. Jednego była pewna - nie była, nie jest i prawdopodobnie nigdy nie będzie na to gotowa.
Być może właśnie dlatego zgodziła się pójść za radą przyjaciółki i finalnie przesunęła palcem w prawo, dając szansę nowej, dziwacznej znajomości za pośrednictwem apki do randkowania.
Uśmiechnęła się mimowolnie pod nosem, czując, słysząc i przede wszystkim widząc konsternację na jego twarzy, kiedy uświadomił sobie, że nie pamięta jej imienia. Punkt dla niej. Prawdopodobnie skończyłaby w tym samym położeniu, gdyby nie to, że w biegu odpaliła aplikację żeby jeszcze raz upewnić się jak mężczyzna ma na imię.
- Jasne, żaden problem - odparła pokrzepiająco, wcale nie mając mu tego za złe. To było tak ludzkie, że nawet jej się spodobało, a skoro i on nie chciał uciekać, pozostawało jej wobec tego zostać. Skoro już się zdecydowała na to przyjście, niech chociaż nie będzie to zmarnowany czas.
- To całkiem duża obietnica, skąd ta pewność siebie, że podołasz? - uśmiechnęła się półgębkiem, lustrując go wzrokiem od góry aż po same czubki butów. - Niech będzie, zaryzykuję - postanowiła, opierając brodę na splecionych ze sobą dłoniach.
- Czy to będzie źle o mnie świadczyło, jeśli zamówię teraz drinka? I nie mówię wcale o niczym kolorowym i fikuśnym - co prawda nie miała w planach się upodlić w ciągu najbliższych kilku minut, ale wciąż randka z nieznajomym sprawiała, że czuła się nieswojo.
Matthew Hammett