If you play her right, she'll sing though the night...
: 21 lis 2021, 20:29
16.
Nie planowała już nigdy tutaj przychodzić, a jednak los bywał przewrotny. Był środek tygodnia, a mimo to zaskoczyła ją cisza, jaka otaczała to miejsce. Nie znała się za bardzo na klubach, jednak spodziewała się tłoku, którego już kilka razy tu uświadczyła... a w zasadzie, to dwa razy. Stała w gęstwinie drzew nieruchowo, przyglądając się ochroniarzom stojącym przy jednym z wejść. Nie wiedziała co powiedzieć, w ogóle nie wyobrażała sobie tego wszystkiego, ale miała do spłacenia dług i nie planowała przed nim uciekać. Odepchnęła się więc od jednego z drzew i przeszła przez ulicę, w której w dwóch miejscach brakowało asfaltu. Mimo świeżego podbicia w butach, które dostała od Nathaniela, jej kroki nie wydobywały żadnego dźwięku, ale i tak była obserwowana. Na tak wolnej przestrzeni nie dało się zniknąć. Podeszła do ochroniarzy, nie wiedząc od czego ma zacząć, ale nim zdobyła się na jakiekolwiek słowo, jeden z nich w ciszy otworzył przed nią drzwi. Weszła, nie pytając czy powinna i znów oniemiała. Dookoła było pusto. Czyżby wpadła w jakąś zasadzkę? Bez sensu, Nathaniel nie potrzebował takich zagrań, a mimo to serce waliło jej jak młotem, bo nie rozumiała tej sytuacji. Po metalowych schodkach zeszła w dół, rozglądając się dookoła. Teraz, pozbawione tłumów, to miejsce wydawało się większe. Wydawało jej się, że coś słyszy zza innych drzwi, nigdy tam nie była, tylko tutaj, w głównej sali z parkietem, no i w piwnicy, ale z tego niewiele pamiętała. Przeszła przez kolejne drzwi, korytarz wypełniony światłami neonów, minęła maszyny do hazardu przy których na moment przystanęła. Dostrzegła podesty z rurami i przełknęła ślinę, wiedząc, jak bardzo tu nie pasuje. Jednocześnie cieszyło ją, że nikt tutaj nie występował. Poszła jeszcze dalej i w końcu na niego natrafiła. Nie udało jej się wejść niezauważoną.
- Nikogo tu nie ma - zaczęła od tego, chociaż zwykle nie zapominała o powitaniu. Po prostu była skołowana nawet bardziej, niż zwykle. - Pomyliłam coś? Może wrócę innym razem - zaproponowała, już robiąc pierwszy krok w tył, bo czuła się tak, jakby zrobiła coś złego, a przecież nie pozwalała sobie na żadną samowolę. Chyba, że jednak kłamał z tym jej śpiewaniem... przecież to brzmiało absydalnie i może teraz zwyczajnie sprzeda ja na narządy? Jeśli tak, to nie rozumiała po co ten cały cyrk, skoro mógł to zrobić od razu.
Nathaniel Hawthorne
Nie planowała już nigdy tutaj przychodzić, a jednak los bywał przewrotny. Był środek tygodnia, a mimo to zaskoczyła ją cisza, jaka otaczała to miejsce. Nie znała się za bardzo na klubach, jednak spodziewała się tłoku, którego już kilka razy tu uświadczyła... a w zasadzie, to dwa razy. Stała w gęstwinie drzew nieruchowo, przyglądając się ochroniarzom stojącym przy jednym z wejść. Nie wiedziała co powiedzieć, w ogóle nie wyobrażała sobie tego wszystkiego, ale miała do spłacenia dług i nie planowała przed nim uciekać. Odepchnęła się więc od jednego z drzew i przeszła przez ulicę, w której w dwóch miejscach brakowało asfaltu. Mimo świeżego podbicia w butach, które dostała od Nathaniela, jej kroki nie wydobywały żadnego dźwięku, ale i tak była obserwowana. Na tak wolnej przestrzeni nie dało się zniknąć. Podeszła do ochroniarzy, nie wiedząc od czego ma zacząć, ale nim zdobyła się na jakiekolwiek słowo, jeden z nich w ciszy otworzył przed nią drzwi. Weszła, nie pytając czy powinna i znów oniemiała. Dookoła było pusto. Czyżby wpadła w jakąś zasadzkę? Bez sensu, Nathaniel nie potrzebował takich zagrań, a mimo to serce waliło jej jak młotem, bo nie rozumiała tej sytuacji. Po metalowych schodkach zeszła w dół, rozglądając się dookoła. Teraz, pozbawione tłumów, to miejsce wydawało się większe. Wydawało jej się, że coś słyszy zza innych drzwi, nigdy tam nie była, tylko tutaj, w głównej sali z parkietem, no i w piwnicy, ale z tego niewiele pamiętała. Przeszła przez kolejne drzwi, korytarz wypełniony światłami neonów, minęła maszyny do hazardu przy których na moment przystanęła. Dostrzegła podesty z rurami i przełknęła ślinę, wiedząc, jak bardzo tu nie pasuje. Jednocześnie cieszyło ją, że nikt tutaj nie występował. Poszła jeszcze dalej i w końcu na niego natrafiła. Nie udało jej się wejść niezauważoną.
- Nikogo tu nie ma - zaczęła od tego, chociaż zwykle nie zapominała o powitaniu. Po prostu była skołowana nawet bardziej, niż zwykle. - Pomyliłam coś? Może wrócę innym razem - zaproponowała, już robiąc pierwszy krok w tył, bo czuła się tak, jakby zrobiła coś złego, a przecież nie pozwalała sobie na żadną samowolę. Chyba, że jednak kłamał z tym jej śpiewaniem... przecież to brzmiało absydalnie i może teraz zwyczajnie sprzeda ja na narządy? Jeśli tak, to nie rozumiała po co ten cały cyrk, skoro mógł to zrobić od razu.
Nathaniel Hawthorne