Rzeczywiście, mogła zadbać o to, żeby przyjaciółka lepiej poznała Adonisa. Kilka razy przyprowadziła go wprawdzie do ich domu, ale zawsze miała jakieś obawy o to, że ten znajdzie coś, co naprowadzi go na to, czym Lola tak naprawdę się zajmuje. Nie była gotowa mu powiedzieć — już nawet pomijając kwestię striptizu. Czy nie odrzuciłby go fakt, że jej ojciec jest pijakiem i korzystał z każdej okazji, żeby uprzykrzyć jej życie? Adonis miał dobrą, kochającą rodzinę, rodzeństwo, które zawsze zdawałoby się trzymać jego stronę. Czy on mógł zrozumieć, z czym ona się tak naprawdę mierzy? Może rzeczywiście lepiej im było nie po drodze?
- Wiem. I kiedy nie jestem kupką nieszczęścia, Ty na mnie też. Chociaż nawet teraz pewnie spróbowałabym pobić każdego, który chciałby zrobić ci krzywdę. - Były dla siebie wszystkim i Lucy szczerze wierzyła, że przyjaźnie takie jak ta ich nigdy się nie kończą i nigdy nie mogą zostać pokonane przez żadne przeciwności losu. Mówi się, że rodzina jest najważniejsza, ale Lula była dla niej czymś więcej. Może rzeczywiście w jakimś stopniu należały tylko do siebie, a każdy nadchodzący mężczyzna (lub w przypadku Luli również kobieta), musieli mierzyć się z tym, że one na zawsze pozostaną w swoim życiu.
Takie rozmowy jak ta, rzeczywiście pomagały w pewnym stopniu skupić się na czymś innym niż Adonis. Na samą myśl o nim czuła jak coś chwyta ją za serce i ogarnia ją smutek. Podobał się jej, lubiła spędzać z nim czas, a jego uśmiech potrafił poprawić jej humor. Ale rzeczywiście wyglądało na to, że czas był zły. Nawet jeśli poczuła się skrzywdzona i oszukana, to nie umiała zdobyć się na to, żeby życzyć mu źle.
Skinęła więc głową, gdy Lula spytała, czy to dzięki niemu, czasem odlatuje na inne poziomy świadomości. W zasadzie nie miała pojęcia, czy to rzeczywiście towar Asimova, ale mogła przypuszczać, że tak. -
Nie proponował mi nic takiego, no coś ty… - Zdziwiła się szczerze Lola, W sumie jakby się nad tym zastanowił, to nawet nie namawiał ją na rozbieranie, a spędzał z nią czas. Niestety Lucy wciąż nieco cierpiała przez to, jak potraktował ją Adonis i nie w pełni była w stanie docenić to, jak zachowywał się Asimov. Ale czas leczy rany. Chociaż w tamtym momencie najpewniej nie miałaby oporów, żeby sprawdzić, na ile on rzeczywiście pragnął Lucy, dla niej samej, a ile po prostu potrzebował ładnej blondynki u swojego boku.
- Pokaże. - Obiecała Lucy, gotowa oddać Luli wszystko. Bo chociaż ta była wyzwolona pod wieloma względami o wiele bardziej, niż Lola, to chyba też przydałby się jej ktoś własny. Kto wie, może razem z Borisem byliby w stanie zaspokoić swoje własne potrzeby?
- Jak się sobie spodobacie, to może będziesz miała okazję znaleźć odpowiedź na wszystkie nurtujące Cię pytania Lu. - Uśmiechnęła się nieco blado. Lula zdecydowanie bardziej nadawała na podobnych falach, jak Asimov, więc jakby się ta dwójka naprawdę spiknęła, to Lola mogłaby się oddawać swojemu smutkowi, gdzieś w zaciszu własnej sypialni. -
Chociaż nie wiem, skąd pomysł, że ma dużego. - Dodała, żeby chociaż spróbować zażartować.
- Poznam was ze sobą. Obiecuje. - Wizja zakopania się w kołdrze jeszcze bardziej nagle wydała jej się bardzo kusząca. -
Jak chcesz, mogę napisać do niego nawet dzisiaj. - Nie było w tym złośliwości. Lucy chyba po prostu przejmowała się tym całym rozstaniem nieco bardziej, niż umiała przyznać. Odmówiła nawet zaciągnięcia się, podciągając za to kołdrę bliżej siebie i moszcząc się w kokonie.
Lula Bidwell