2.
Jej samochód znowu się rozklekotał. Na tym etapie już właściwie nie wiedziała, czy może go nazwać sprawnym, a kolejne pieniądze wydawane na części tylko powiększały pulę, którą wkładała w coś, co zdawało się być dziurą bez dna. Bo jej stary pickup nigdy już nie miał być sprawny, Może gdyby zaprowadziła go do mechanika z prawdziwego zdarzenia, polegając na prawdziwych umiejętnościach, a nie odpowiedziach z forum samochodowego, miałby jeszcze szansę na przeżycie, ale już tylko przedłużała jego cierpienie. Niestety dla Raine i pojazdu, nie wszystko dało się naprawić taśmą izolacyjną i dobrymi chęciami, potrzebne też były pieniądze, a to u dziewczyny na razie było towarem deficytowym, łatwiej jej więc było wydawać małe sumy co miesiąc, niż wyłożyć dużo więcej na raz.
Z powodu samochodu właśnie się spóźniła. Przeklęty grat nie chciał wjechać na podjazd pod domem, zamiast tego stoczył się na ulicę, a Raine musiała go pchać! No dobra, nie oszukujmy się, wcale nie pchała, ale kiedy napatoczył się jej jakiś (nie)życzliwy sąsiad, szybko opowiedziała co się dzieje, a ze paplanina chyba nieco go irytowała, pomógł i zmył się, zanim mogła zdążyć porządnie podziękować. Z tego też powodu miała spóźnić się na spotkanie z Sunny, ale nie oczekiwała specjalnie pretensji ze strony dziewczyny, poza tym nic jej jeszcze nie napisała, a przynajmniej tak się jej wydawało - w końcu przez całkiem niedawne zajście, jej normalny telefon nadawał się raczej do śmieci, a jedyny zastępczy, który znalazła gdzieś w pudłach w domu był mocno
vintage i to wcale nie w tym dobrym tego słowa znaczeniu.
W umówionym miejscu pojawiła się zaledwie kilka minut po czasie, jednak nie było ani śladu Sunny, a jej bajerancki telefon postanowił się jednak wyłączyć i tylko spacerowanie dookoła mogło sprawić, że znajdzie kumpelę. Zabawne jak bardzo żyło się w uzależnieniu od technologii, bo cały czas czuła potrzebę sprawdzenia godziny, wiadomości, instagrama, czegokolwiek! W pewnym momencie usłyszała jednak pisk. A może krzyk? I od razu pomyślała sobie o tym, że sama, zaledwie w poprzednim tygodniu, padła ofiarą jakiejś napaści aż dwa razy. I że bardzo wtedy chciałaby mieć obok kogoś, kto jej pomoże. Obecność policjanta, który trafił na nią aż dwa razy była niebywałym zbiegiem okoliczności, jednak za drugim razem przynajmniej zaczęła wierzyć w jego intencje, a skoro on pomógł jej, czas było oddać przysługę.
Jak prawdziwa agentka z filmów akcji skradała się powoli w kierunku odgłosów i kiedy spozierała zza krzaka, ujrzała... -
Sunny? Jezu, weź się nie wygłupiaj, nic nie rozumiem! - westchnęła na jej gestykulację i szepty, które może i usłyszałaby jako wypowiedziane na ucho, ale w tym wypadku nie do końca była w stanie je usłyszeć. -
I czemu twój rower leży na ulicy? Czemu się w ogóle tutaj chowasz? Weź, tu mieszka jakiś facet - podeszła w stronę dziewczyny, żeby zmniejszyć dystans między nimi, a kiedy była już jakiś metr od niej, coś użarło ją w nogę. -
CO JEST?! - wykrzyknęła, strzepując stopą dziwną kulkę futerka z siebie. -
SZCZUR MNIE UGRYZŁ, SZCZUR, A JAK ON MA WŚCIEKLIZNĘ? - nawet nie zauważyła kiedy znalazła się na schodkach werandy domu, poszukując spojrzeniem jakiejś miotły na długim kiju, żeby odstraszyć napastnika.
Sunny Harding