: 07 paź 2022, 21:40
Dobrych wzorców na próżno szukać również w rodzinie dziewczyny. Mimo że matka zdobyła niezgorsze wykształcenie oraz stabilną pracę, wykazywała się cechami, które zazwyczaj przypisuje się mniej rozsądnym ludziom. Najgorszą z nich było trwanie przy mężczyźnie, który na to nie zasługiwał. Jakby małżeństwa nie można było zerwać, a rozwody nie istniały. Lally nie mogła dłużej patrzeć na to, jak ten związek wyniszcza jej matkę i dlatego wyprowadziła się z domu, zwalając się na głowę Peacey’owi. Wyszła z założenia, że skoro wszelkie próby wytłumaczenia rodzicielce, że bez tego wrzodu żyłoby im się znacznie lepiej, spełzły na niczym, więcej uczynić nie mogła. Ponad to od teraz miała być odpowiedzialna również za maleńką Hope. Nie mogła więc martwić się o wszystkich!
— Aż tak sobie nie schlebiaj, nie podrywam cię — rzuciła, przyglądając mu się oceniająco, z odrobiną wymuszonej niechęci. — Nie urządza mnie wygrana walkowerem. Wolę pokonać cię uczciwie, bo, spójrzmy prawdzie w oczy, jestem trzeźwa, więc na nogach trzymam się stabilnie, w dodatku i bez rozciągania jestem sprawniejsza od ciebie — wyjaśniła skąd – jej zdaniem – wzięło się przekonanie o wygranej. Tak naprawdę nie lekceważyła przeciwnika. Widząc jego wcześniejsze podejścia była pełna uznania, ale powiedzenie mu tego nie przyniosłoby jej żadnych korzyści. Wolała więc udawać, że nie przejmuje się marną konkurencją. — Ale nie myśl o tym. Przecież koniec końców liczy się dobra zabawa, prawda? — zasugerowała i mrugnęła pojednawczo do chłopaka.
Gdy osoby trzymające linę obniżyły jej wysokość, Lally ochoczo podeszła, by zmierzyć się z wyzwaniem. Zgięła kolana i walcząc z grawitacją (oraz sterczącym biustem, którym mogłaby przypadkiem zahaczyć naprężoną linę) przeszła pod spodem. Kiedy tego dokonała, wyprostowała się i pełna dumy wykonała taniec zwycięstwa, który więcej miał wspólnego z wygłupieniem się niżeli podziwem.
nico tribbiani
— Aż tak sobie nie schlebiaj, nie podrywam cię — rzuciła, przyglądając mu się oceniająco, z odrobiną wymuszonej niechęci. — Nie urządza mnie wygrana walkowerem. Wolę pokonać cię uczciwie, bo, spójrzmy prawdzie w oczy, jestem trzeźwa, więc na nogach trzymam się stabilnie, w dodatku i bez rozciągania jestem sprawniejsza od ciebie — wyjaśniła skąd – jej zdaniem – wzięło się przekonanie o wygranej. Tak naprawdę nie lekceważyła przeciwnika. Widząc jego wcześniejsze podejścia była pełna uznania, ale powiedzenie mu tego nie przyniosłoby jej żadnych korzyści. Wolała więc udawać, że nie przejmuje się marną konkurencją. — Ale nie myśl o tym. Przecież koniec końców liczy się dobra zabawa, prawda? — zasugerowała i mrugnęła pojednawczo do chłopaka.
Gdy osoby trzymające linę obniżyły jej wysokość, Lally ochoczo podeszła, by zmierzyć się z wyzwaniem. Zgięła kolana i walcząc z grawitacją (oraz sterczącym biustem, którym mogłaby przypadkiem zahaczyć naprężoną linę) przeszła pod spodem. Kiedy tego dokonała, wyprostowała się i pełna dumy wykonała taniec zwycięstwa, który więcej miał wspólnego z wygłupieniem się niżeli podziwem.
nico tribbiani