: 09 wrz 2021, 17:46
24.
- Ja chyba… - zawahała się, próbując przypomnieć sobie to samo. - A wiesz, że chyba nigdy? - złapała go na moment za ramię, jakby w ten sposób miała sobie lepiej przypomnieć, przecież nie od dzisiaj wiadomo, że dotknięcie rozmówcy działalo jakoś stymulująco na próby przypomnienia sobie czegokolwiek. - To znaczy nigdy w takim, wiesz, dorosłym życiu - wyjaśniła zaraz, bo jak byla mała, niezliczoną ilość razy jej rodzice wyprawiali ogniska, czy też chodziła na takie w szkole, na jakichś integracyjnych wycieczkach, ale nie świtało jej ani trochę w głowie, żeby od czasu pójścia na studia widziała w ogóle ogień z bliska, a przynajmniej nie taki inny niż ten z zapalniczki.
- Dobra, ale mam ważniejsze pytanie do pianek - wziąłeś do nich jakieś patyki? - jakby robili ognisko w lesie to pewnie nie stanowiłoby to problemu, ale… no właśnie, byli na plaży, a pianki nie były ziemniakami, żeby można je było wrzucić do żaru i zbyt mocno się nie skupiać na tym, co z nimi dalej będzie. - Już widzę, jak na infolinii mówią, że jaasne, nie ma sprawy, a kierowca każe nam się wracać do ulicy - jeśli w ogóle na tej infolinii by się zgodzili, bo to też nie była taka pewna sprawa. Całe szczęście Raine dorwała wcześniej na uczelni jakąś kanapkę na ciepło w ramach przerwy, więc nie miała teraz umrzeć z głodu i zrzędzić Archerowi, że jakże mógł się z nią umówić i wszystkiego nie przygotować. Nie, żeby miała tak robić, gdyby wcześniej nie zjadła, chyba, w końcu człowiek na głodzie to zupełnie inny człowiek.- Najwyżej jak będziemy wracać to wstąpimy do jakiegoś fast fooda na burgery - uśmiechnęła się pod nosem, chociaż ze swojej poprzedniej wizyty na tej samej plaży wiedziała, że w okolicy jest pizzeria, pracująca również w nocy i tam pewnie mogliby się najeść.
- A ty dasz sobie jakoś radę ze swoim głodem? - bo pewnie tak niby jej pytał o smak pizzy, a chodzilo o to, że sam wyczuwał już ochotę na kilka ociekających serem (i tłuszczem) kawałków. - Bo jak bardzo chcesz to pewnie musimy się wrócić, a jak trochę mniej to może zajmiesz się czymś innym i zapomnisz - szturchnęła go żartobliwie łokciem i odstawiła swój plecak obok miejsca na ognisko. Miała w nim zapasową bluzę, masę szpargałów z uczelni, których nigdy nie mogła zlokalizować i dała sobie już spokój z ich układaniem, oraz pewnie jakiegoś batona na czarną godzinę, bo odkąd obejrzała jakiś dokument o zgubieniu się w dżungli i jedzeniu robaków, wolała być przygotowana też na tę okazję. Nie, żeby kawalek wafelka w czekoladzie miał bardzo pomóc!
- Umiesz w ogóle rozpalać ogień? - obok paleniska leżało kilka gałęzi, w środku znajdowały się niedopalone resztki drewna po poprzednich gościach, a ona pewnie miała w plecaku całą masę papierów, które mogły im tę sytuacje uratować, problem był taki, że Barlowe znała jedynie teorię rozpalania ognia, praktykę miała wręcz żadną.
Archer Brooks
- Ja chyba… - zawahała się, próbując przypomnieć sobie to samo. - A wiesz, że chyba nigdy? - złapała go na moment za ramię, jakby w ten sposób miała sobie lepiej przypomnieć, przecież nie od dzisiaj wiadomo, że dotknięcie rozmówcy działalo jakoś stymulująco na próby przypomnienia sobie czegokolwiek. - To znaczy nigdy w takim, wiesz, dorosłym życiu - wyjaśniła zaraz, bo jak byla mała, niezliczoną ilość razy jej rodzice wyprawiali ogniska, czy też chodziła na takie w szkole, na jakichś integracyjnych wycieczkach, ale nie świtało jej ani trochę w głowie, żeby od czasu pójścia na studia widziała w ogóle ogień z bliska, a przynajmniej nie taki inny niż ten z zapalniczki.
- Dobra, ale mam ważniejsze pytanie do pianek - wziąłeś do nich jakieś patyki? - jakby robili ognisko w lesie to pewnie nie stanowiłoby to problemu, ale… no właśnie, byli na plaży, a pianki nie były ziemniakami, żeby można je było wrzucić do żaru i zbyt mocno się nie skupiać na tym, co z nimi dalej będzie. - Już widzę, jak na infolinii mówią, że jaasne, nie ma sprawy, a kierowca każe nam się wracać do ulicy - jeśli w ogóle na tej infolinii by się zgodzili, bo to też nie była taka pewna sprawa. Całe szczęście Raine dorwała wcześniej na uczelni jakąś kanapkę na ciepło w ramach przerwy, więc nie miała teraz umrzeć z głodu i zrzędzić Archerowi, że jakże mógł się z nią umówić i wszystkiego nie przygotować. Nie, żeby miała tak robić, gdyby wcześniej nie zjadła, chyba, w końcu człowiek na głodzie to zupełnie inny człowiek.- Najwyżej jak będziemy wracać to wstąpimy do jakiegoś fast fooda na burgery - uśmiechnęła się pod nosem, chociaż ze swojej poprzedniej wizyty na tej samej plaży wiedziała, że w okolicy jest pizzeria, pracująca również w nocy i tam pewnie mogliby się najeść.
- A ty dasz sobie jakoś radę ze swoim głodem? - bo pewnie tak niby jej pytał o smak pizzy, a chodzilo o to, że sam wyczuwał już ochotę na kilka ociekających serem (i tłuszczem) kawałków. - Bo jak bardzo chcesz to pewnie musimy się wrócić, a jak trochę mniej to może zajmiesz się czymś innym i zapomnisz - szturchnęła go żartobliwie łokciem i odstawiła swój plecak obok miejsca na ognisko. Miała w nim zapasową bluzę, masę szpargałów z uczelni, których nigdy nie mogła zlokalizować i dała sobie już spokój z ich układaniem, oraz pewnie jakiegoś batona na czarną godzinę, bo odkąd obejrzała jakiś dokument o zgubieniu się w dżungli i jedzeniu robaków, wolała być przygotowana też na tę okazję. Nie, żeby kawalek wafelka w czekoladzie miał bardzo pomóc!
- Umiesz w ogóle rozpalać ogień? - obok paleniska leżało kilka gałęzi, w środku znajdowały się niedopalone resztki drewna po poprzednich gościach, a ona pewnie miała w plecaku całą masę papierów, które mogły im tę sytuacje uratować, problem był taki, że Barlowe znała jedynie teorię rozpalania ognia, praktykę miała wręcz żadną.
Archer Brooks