: 04 sty 2022, 02:01
Mieszkanie w Lorne było fantastyczne dla Amelii. Doskonale wiedziała, że to iejsce mogłoby stać się czymś na dłuższy okres czasu niż tylko kilka lat. A przynajmniej myślała tak dopóki nie okazało się, że w to samo miejsce nie przywędrował były małżonek co sprawiło, że wiecznie uśmiechnięta Vaughan straciła wszelki humor i teraz ogólnie chodziła wiecznie zamyślona. Nie, nie straciła nic ze swoich dad joke czy ogólnie zadowolenia z życia. Jednak nie po to uciekała z Sydney by po tych pięciu latach ponownie na niego wpaść, a nie rozstali się w przyjaznych stosunkach i miała wrażenie, że chciał by spłonęła na stosie niczym wiedźma.
Po dniu spędzonym w pracy zamiast wrócić prosto do mieszkania to postanowiła zaopatrzyć się w termos kawy i po prostu pojeździć autem po okolicy. Wiedziała, że raczej nie będzie spała a przerzucanie się z boku na bok nie było jakimś idealnym pomysłem na resztę nocy, a i też nie miała humoru by leźć do baru się napić. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, Amelia nie miała dobrej głowy do picia i pewnie rozłożyłoby ją po trzech piwach. Chyba, bo tego ostatnio nie sprawdzała w sumie.
Z otwarzacza leciały dobre rockowe dźwięki, które pomagały jej nie spać. Miała kilka przystanków po drodze i siedziała sobie na masce auta gapiąc się w przestrzeń przed sobą. Jazda autem ją uspokajała i dawała poczucie wolności czyli to co jest najlepsze dla człowieka, a szczególnie dla niej.
Nie spodziewała się spotkać nikogo po drodze. Było późno to raz, a dwa... powiedzmy sobie szczerze kto normalny jeździ po nocy dla przyjemności i to w tych okolicach. Widząc stojące auto i przy nim jakąś postać w pierwszym odruchu chciała przyśpieszyć i zniknąć jak najszybciej z pola widzenia osobnika. Jednak jej dziecięca ciekawość wygrała i musiała zwolnić gdy była bliżej. Szybka decyzja i ostatecznie nacisnęła stopą na hamulec by zaraz się lekko wychylić. Jeśli to się okaże jakąś pułapką to Melka może mieć pretensje jedynie do siebie. -Małe kłopoty? - spytała głośniej. Ryzykowała, ale nie byłaby sobą gdyby nie spytała czy pomóc. Odzywał się w niej ratownik po prostu. Nie po to została strażakiem by po pracy mieć wywalone na ludzkie nieszczęście. To nie była Vaughan.
Fleur Chastain
Po dniu spędzonym w pracy zamiast wrócić prosto do mieszkania to postanowiła zaopatrzyć się w termos kawy i po prostu pojeździć autem po okolicy. Wiedziała, że raczej nie będzie spała a przerzucanie się z boku na bok nie było jakimś idealnym pomysłem na resztę nocy, a i też nie miała humoru by leźć do baru się napić. Poza tym powiedzmy sobie szczerze, Amelia nie miała dobrej głowy do picia i pewnie rozłożyłoby ją po trzech piwach. Chyba, bo tego ostatnio nie sprawdzała w sumie.
Z otwarzacza leciały dobre rockowe dźwięki, które pomagały jej nie spać. Miała kilka przystanków po drodze i siedziała sobie na masce auta gapiąc się w przestrzeń przed sobą. Jazda autem ją uspokajała i dawała poczucie wolności czyli to co jest najlepsze dla człowieka, a szczególnie dla niej.
Nie spodziewała się spotkać nikogo po drodze. Było późno to raz, a dwa... powiedzmy sobie szczerze kto normalny jeździ po nocy dla przyjemności i to w tych okolicach. Widząc stojące auto i przy nim jakąś postać w pierwszym odruchu chciała przyśpieszyć i zniknąć jak najszybciej z pola widzenia osobnika. Jednak jej dziecięca ciekawość wygrała i musiała zwolnić gdy była bliżej. Szybka decyzja i ostatecznie nacisnęła stopą na hamulec by zaraz się lekko wychylić. Jeśli to się okaże jakąś pułapką to Melka może mieć pretensje jedynie do siebie. -Małe kłopoty? - spytała głośniej. Ryzykowała, ale nie byłaby sobą gdyby nie spytała czy pomóc. Odzywał się w niej ratownik po prostu. Nie po to została strażakiem by po pracy mieć wywalone na ludzkie nieszczęście. To nie była Vaughan.
Fleur Chastain