: 23 lis 2021, 19:14
Nie chciał być wcale rozsądny. Inaczej, Jebbediah Ashworth uważał się za bardzo racjonalnego człowieka, którego poglądem rządziły się okazjonalnie wiara i dobra żyłka do interesów. Potrafił zadbać o farmę, sprawić, by rozkwitła pod jego okiem, umiał zrobić trumnę albo dwie, dbając o piękny ceremoniał i wreszcie nabrał umiejętności uwodzenia kobiet. Z tym, że nade wszystko potrafił to spierdolić jednym gestem, słowem bądź hipochondryczną naturą. Nie wspominając już o alkoholu, który wesoło hasał w jego żyłach i powodował katastrofy mniejsze i większe. Czasami jednak na bimber nie mógł zwalić i okazywało się, że całkiem na trzeźwo gonił sąsiada z widłami. Najwyraźniej jakoś rozsądek nie współgrał z jego żywiołowym charakterem albo nie było pęt, w które można było go wrzucić, jeśli już zaczynał wpadać w szał. Mimo wszystko jednak powziął bardzo dojrzałą decyzję i zamierzał się niej trzymać tak długo jak się dało, choć trzymając Audrey na kolanach wiedział, że praktycznie już sobie struga nie trumnę, a szubienicę, bo sądził, że przepadnie z kretesem, gdy tak będzie czule go traktować.
Zamiast jednak skupić się na totalnie aseksualnych dla niego sierotkach i ich łóżkach, postanowił wpuścić ją do jego sypialni. Zupełnie na trzeźwo, co już było jednym z etapów zaufania, bo Ashowrth mógł pieprzyć każdą (i wiele dziewcząt miało okazję, niech Pan wybaczy), ale spać z jakąkolwiek… Zakrawało to dla niego niemalże o świętokradztwo, bo takie atrakcje były zazwyczaj zarezerwowane dla żony. Nigdy nie dotarł do tego etapu i nie musiał się jednocześnie martwić, że jego staroświecka narzuta w jelonki spodoba się wybrance… albo fakt, że łóżko sobie sam wystrugał i nad nim wisiał ogromny krzyż. Na pewno była to najbardziej osobliwa sypialnia świata, ale było tu przytulnie i gdy zapalił lampkę, powracały do niego reminiscencje tamtej nocy, gdy nastoletnia Audrey po prostu położyła się obok niego. Wtedy uważał, że ją sobie wymodlił i również teraz zdania nie zmienił, gdy zobaczył, że z entuzjazmem rozbiera się. Zupełnie jakby ta noc miała być równie naturalna jak tamta, którą spędzili pod wpływem substancji niewiadomo pochodzenia. Dał sobie bowiem rękę uciąć, że musieli jej dosypać, bo ich domy nie dość, że w dużej odległości do siebie, to wcale nie były podobne.
A może to był właśnie Bóg, którego New Age chciało ubrać w przeznaczenie? Może on zesłał mu kobietę idealną, a on wtedy nie zwrócił uwagi?
Zaśmiał się na jej pytanie, myśleli o tym samym. Zanim jednak odpowiedział, pocałował ją w czoło. – Prysznic – nie chciała, by taki zakurzony kładł się obok niej w tej pościeli w jakieś wzorki, ptaszki czy cokolwiek innego z garderoby pani Ashworth. Nie była to kołdra, na którą wyrywałby panienki, ale jak już wcześniej zostało powiedziane, nigdy tu nie chciał bądź nie musiał. Zniknął w łazience zanim jej myśli zdążyły podążyć do oczywistego rozwiązania, jakim byłaby wspólna kąpiel. Jeśli miał być grzeczny tej nocy, to takie pokusy i podszepty ciała nie wchodziły w grę. Dopiero po chwili wyszedł z łazienki w samych bokserkach i położył się obok niej.
Zero fajek (już), alkoholu, tylko oni dwoje i ta paląca się lampka.
- Wiesz, byłaś wtedy nastolatką. Może i chciałem – parsknął, bo nie zamierzał udawać, że nie – ale nie sądziłem, że mam szanse z pryszczatymi licealistami – ułożył się wygodnie i objął ją ramieniem, sunąc palcami po jej zgrabnej talii. – Fakt, myślałem o tobie czasami. Po prostu nigdy nie było okazji ani możliwości. Żadna z moich narzeczonych też by się nie ucieszyła, gdybym fantazjował o sąsiadce, która sama wskoczyła mi do łóżka, rozumiesz – żartował, ale nie jego wina, że właśnie przeżywał pierwszą prawdziwą noc z dziewczyną od dłuższego czasu i nieco mu odbijała kolba.
Poza tym musiał odrzucić myśli o fakcie, że leży przy nim praktycznie półnaga, a to mimo szczerych chęci nie było łatwe. Pieprzona Ewa, wszystko przez jej jabłko z Edenu, sprowadziła grzech, a teraz Jebbediah musiał się z nim użerać.
Audrey Bree Clark
Zamiast jednak skupić się na totalnie aseksualnych dla niego sierotkach i ich łóżkach, postanowił wpuścić ją do jego sypialni. Zupełnie na trzeźwo, co już było jednym z etapów zaufania, bo Ashowrth mógł pieprzyć każdą (i wiele dziewcząt miało okazję, niech Pan wybaczy), ale spać z jakąkolwiek… Zakrawało to dla niego niemalże o świętokradztwo, bo takie atrakcje były zazwyczaj zarezerwowane dla żony. Nigdy nie dotarł do tego etapu i nie musiał się jednocześnie martwić, że jego staroświecka narzuta w jelonki spodoba się wybrance… albo fakt, że łóżko sobie sam wystrugał i nad nim wisiał ogromny krzyż. Na pewno była to najbardziej osobliwa sypialnia świata, ale było tu przytulnie i gdy zapalił lampkę, powracały do niego reminiscencje tamtej nocy, gdy nastoletnia Audrey po prostu położyła się obok niego. Wtedy uważał, że ją sobie wymodlił i również teraz zdania nie zmienił, gdy zobaczył, że z entuzjazmem rozbiera się. Zupełnie jakby ta noc miała być równie naturalna jak tamta, którą spędzili pod wpływem substancji niewiadomo pochodzenia. Dał sobie bowiem rękę uciąć, że musieli jej dosypać, bo ich domy nie dość, że w dużej odległości do siebie, to wcale nie były podobne.
A może to był właśnie Bóg, którego New Age chciało ubrać w przeznaczenie? Może on zesłał mu kobietę idealną, a on wtedy nie zwrócił uwagi?
Zaśmiał się na jej pytanie, myśleli o tym samym. Zanim jednak odpowiedział, pocałował ją w czoło. – Prysznic – nie chciała, by taki zakurzony kładł się obok niej w tej pościeli w jakieś wzorki, ptaszki czy cokolwiek innego z garderoby pani Ashworth. Nie była to kołdra, na którą wyrywałby panienki, ale jak już wcześniej zostało powiedziane, nigdy tu nie chciał bądź nie musiał. Zniknął w łazience zanim jej myśli zdążyły podążyć do oczywistego rozwiązania, jakim byłaby wspólna kąpiel. Jeśli miał być grzeczny tej nocy, to takie pokusy i podszepty ciała nie wchodziły w grę. Dopiero po chwili wyszedł z łazienki w samych bokserkach i położył się obok niej.
Zero fajek (już), alkoholu, tylko oni dwoje i ta paląca się lampka.
- Wiesz, byłaś wtedy nastolatką. Może i chciałem – parsknął, bo nie zamierzał udawać, że nie – ale nie sądziłem, że mam szanse z pryszczatymi licealistami – ułożył się wygodnie i objął ją ramieniem, sunąc palcami po jej zgrabnej talii. – Fakt, myślałem o tobie czasami. Po prostu nigdy nie było okazji ani możliwości. Żadna z moich narzeczonych też by się nie ucieszyła, gdybym fantazjował o sąsiadce, która sama wskoczyła mi do łóżka, rozumiesz – żartował, ale nie jego wina, że właśnie przeżywał pierwszą prawdziwą noc z dziewczyną od dłuższego czasu i nieco mu odbijała kolba.
Poza tym musiał odrzucić myśli o fakcie, że leży przy nim praktycznie półnaga, a to mimo szczerych chęci nie było łatwe. Pieprzona Ewa, wszystko przez jej jabłko z Edenu, sprowadziła grzech, a teraz Jebbediah musiał się z nim użerać.
Audrey Bree Clark