I'm alright
Would you say you depend on the weather?
Nie ma pojęcia, z kim umówiła go Stella. Kiedy trzy dni temu poprosił ją o poradę sercową i zasugerował, że powinna przedstawić go którejś ze swoich koleżanek, nawet nie podejrzewał, że dziewczyna się zgodzi. Ona natomiast — zamiast go wyśmiać lub po prostu odmówić — na tyle podnieciła się tym (durnym, nie ukrywajmy) pomysłem, że przez cały wczorajszy dzień opowiadała mu z ogromną satysfakcją o kobiecie, z którą nazajutrz Kosma powinien mieć randkę.
O Nevie wie niewiele: jedynie tyle, że mają podobny odcień skóry (nic dziwnego, że Belevonis spodziewa się seksownej Latynoski), opowiada kiepskie żarty (ale on jeszcze gorsze, więc wcale się tym nie przejmuje) i jest
mamą. Ta ostatnia część trochę go zdziwiła, znacznie bardziej przeraziła, bo nigdy nie był ogromnym fanem dzieci, ale i tak postanowił dać jej szansę. Nawet jeśli nie uda im się dogadać, to przynajmniej przyjrzą się uroczej przyrodzie Lorne, może obejrzą jakieś ptaszki i pobrodzą w czystej wodzie.
Albo… przynajmniej spróbują do tej wody nie wpaść, bo kiedy Kosma pojawia się w umówionym miejscu, szybko dociera do niego, że popełnił ogromny błąd. Poprosił Stellę, żeby znalazła miejsce, w którym jest sporo wody, dużo drzew i dzikie zwierzęta — w jego głowie oczekiwania zarysowywały się w krajobraz jeziorny, gdzie woda jest przejrzysta i błękitna, rybki wesoło wyskakują ponad powierzchnię, a kolorowe ptaki śpiewają na gałęziach. Szybko okazało się, że spodziewał się po koleżance zbyt wiele, bo okolica nijak przypomina bajkową scenerię.
Woda jest zielona i bardziej przypomina błoto niż jeziorko, drzewa wyginają się w dziwnych kierunkach, niebo przysłaniają chmury. O ptakach Kosma może zapomnieć, bo wszystkie odleciały w poszukiwaniu miejsca, gdzie nie śmierdzi zdechłymi rybami, a węże nie pożerają sów w całości.
Opiera się o jedną z drewnianych ławeczek, którą miasto przezornie ulokowało na samym środku mokradła i wyciąga telefon, żeby upewnić się, że Neva nie odwołała spotkania. Nie czekają na niego żadne wiadomości, siada więc trochę wygodniej i podsuwa sobie pod tyłek złożoną kurtkę w obawie, że wilgotne deski zostawią na nowych spodniach nieładne ślady.
— O! — krzyczy nagle, entuzjastycznie podrywając się z miejsca i prawie się wywraca na śliskim podłożu. Gdzieś po drugiej stronie
wody majaczy mu postać, którą szybko identyfikuje jako swoją tajemniczą randkę. Problem w tym, że dzieli ich jakieś dwadzieścia metrów głębokiego bagna, a żadne pewnie nie ma ochoty przez nie przepływać.
— Cześć! Miło cię poznać!
Neva Ebenhart