: 14 lis 2021, 11:27
I właśnie kogoś takiego obok siebie potrzebował - kogoś, kto zaakceptuje go z pełnym pakietem i będzie w stanie go zrozumieć. I wreszcie miał obok siebie taką osobę, co czyniło go w jego oczach ogromnym szczęściarzem. Cieszył się, że miał Carlie i miał nadzieję, że ona w podobny sposób myślała o jego obecności w swoim życiu. Może odkąd zaczęli się spotykać nie miał okazji wykazać się jako wsparcie, ale nim starał się dla niej być już wcześniej. Odkąd się poznali był obok niej i starał się jej pomóc z wszelkimi trudnościami, a tych niestety trochę napotkała odkąd sprowadziła się do Australii. Żałował, że musiała przez to wszystko przejść, ale z drugiej strony… Gdyby nie to, nie znaleźliby się w miejscu, w którym byli obecnie, więc żadne z nich nie mogło powiedzieć, że wynikły z tego same złe rzeczy. - Cwaniak - rzucił w jej stronę po odsunięciu się pod niej po pocałunku i wciąż uśmiechając się, mrugnął do niej. Nawet jeśli go teraz podeszła, ani trochę mu to nie przeszkadzało. Raynott nie miał problemu z zapewnianiem jej, że za nią szalał, nawet jeśli nie sądził, żeby miała względem tego jakieś wątpliwości. Po prostu lubił mówić dużo o tym co czuł, a także co myślał.
Raynott podskoczył na miejscu, gdy nagle wyskoczyła z tym wiem. Później ściągnął ku sobie brwi i popatrzył na nią nagląco, aby jak najszybciej wyjaśniła mu o co jej chodziło. - W sumie… To może zadziałać - przyznał po wysłuchaniu jej pomysłu i pokiwał głową. To wydawało się być prostym rozwiązaniem, na które dawno temu powinien był wpaść, ale jak to zwykle bywa, najprostsze rozwiązania nigdy nie przychodzą od razu. - Ale co jeśli nie będzie chciał stamtąd wyjść? - zapytał, bo nie mogli przecież spędzić tam nie wiadomo jak dużo czasu. Mieli różne obowiązki na swoich głowach, dlatego wysiadywanie przez cały dzień pod czyimś domem nie wchodziło w grę, a przecież nie mieli żadnej gwarancji, że mąż klientki wyjdzie z domu akurat wtedy, gdy oni będą mieli czas, żeby go obserwować. No i właśnie to martwiło Raynotta, który doszedł do wniosku, że powinni wymyślić coś na taką ewentualność, żeby nie zmarnować czasu i nie wrócić do domu z niczym. Także znów wracał problem sprzed chwili - potrzebowali jakieś dodatkowego pomysłu, zapasowego planu, który poratuje ich, gdy coś nie pójdzie po ich myśli.
Carlie Faulkner
Raynott podskoczył na miejscu, gdy nagle wyskoczyła z tym wiem. Później ściągnął ku sobie brwi i popatrzył na nią nagląco, aby jak najszybciej wyjaśniła mu o co jej chodziło. - W sumie… To może zadziałać - przyznał po wysłuchaniu jej pomysłu i pokiwał głową. To wydawało się być prostym rozwiązaniem, na które dawno temu powinien był wpaść, ale jak to zwykle bywa, najprostsze rozwiązania nigdy nie przychodzą od razu. - Ale co jeśli nie będzie chciał stamtąd wyjść? - zapytał, bo nie mogli przecież spędzić tam nie wiadomo jak dużo czasu. Mieli różne obowiązki na swoich głowach, dlatego wysiadywanie przez cały dzień pod czyimś domem nie wchodziło w grę, a przecież nie mieli żadnej gwarancji, że mąż klientki wyjdzie z domu akurat wtedy, gdy oni będą mieli czas, żeby go obserwować. No i właśnie to martwiło Raynotta, który doszedł do wniosku, że powinni wymyślić coś na taką ewentualność, żeby nie zmarnować czasu i nie wrócić do domu z niczym. Także znów wracał problem sprzed chwili - potrzebowali jakieś dodatkowego pomysłu, zapasowego planu, który poratuje ich, gdy coś nie pójdzie po ich myśli.
Carlie Faulkner