Did you see my fiancé?
: 09 lis 2021, 02:12
#2
Ostatnimi czasy Tahnee miała… mocno intensywny czas, to trzeba przyznać, zarówno w życiu prywatnym jak i w pracy – w przypadku tego drugiego, wzięła nawet jakieś nadgodziny niedawno, żeby przy okazji zapomnieć o tym pierwszym. Między nią a Bartem wciąż było można odczuć dosyć napiętą atmosferę (a to ci nowość!). Walker naprawdę zależało na tym, żeby między nimi było normalnie. Bo ileż można? Pięć lat byli zaręczeni, od dwóch nieco mocniej zaczęła naciskać Barta na to, żeby w końcu się zdecydować, co robią dalej. Wiszenie w tej nicości i niepewności doprowadzało ją do obłędu. Miała dość tłumaczenia się rodzinie, znajomym, którzy cały czas dopytywali „kiedy ślub”. I jasne, opinia ludzi nie powinna być czymś, co ją obchodzi, ale ten układ pasował tylko jednej osobie – Bartowi. I im dłużej nad tym myślała, tym więcej niepewności miała, czy w ogóle jest sens dalej to ciągnąć, skoro najmniejsze wspomnienie tego tematu kończyło się kłótnią z ich strony. To do niczego nie prowadziło, a jedynie pogarszało sytuację.
Tahnee czuła się trochę źle ze względu na ich ostatnią kłótnię, dlatego napisała do Barta z prośbą, żeby do niej zadzwonił w wolnej chwili. Tak się nie stało, więc po pracy ona do niego zadzwoniła, jednakże odpowiedziała jej cisza. Następnego dnia zadzwoniła do pracy, czy może wybrać dzień wolnego bo ma „pilną rzecz do załatwienia”. Biorąc pod uwagę ile ostatnio pracowała, to nikt nie miał z tym najmniejszego problemu.
Nakarmiła Dandelion zanim wyszła, upewniając się że kotka ma również i wodę. Potem zaś spacerem poszła na obrzeża dzielnicy, gdzie miała zaparkowane auto, a następnie pojechała… do Dicka. Wiedziała, że się kumplują i była święcie pewna, że Bart nie raz mu narzekał, że mu cały czas głowę o ślub suszy. Miała nadzieję, że będzie wiedział, co się z jej narzeczonym dzieje, bo ona takiej wiedzy nie posiadała.
Zaparkowała nieopodal. Miała szczęście, że akurat ktoś do klatki wchodził, więc od razu poszła pod jego drzwi i zapukała.
– Hej, przeszkadzam? – zapytała, posyłając mu nieco zakłopotany uśmiech, gdy otworzył. – Jak tam ręka? – Bart jej coś wspominał, że Dickowi coś się z nią stało.
dick remington
Ostatnimi czasy Tahnee miała… mocno intensywny czas, to trzeba przyznać, zarówno w życiu prywatnym jak i w pracy – w przypadku tego drugiego, wzięła nawet jakieś nadgodziny niedawno, żeby przy okazji zapomnieć o tym pierwszym. Między nią a Bartem wciąż było można odczuć dosyć napiętą atmosferę (a to ci nowość!). Walker naprawdę zależało na tym, żeby między nimi było normalnie. Bo ileż można? Pięć lat byli zaręczeni, od dwóch nieco mocniej zaczęła naciskać Barta na to, żeby w końcu się zdecydować, co robią dalej. Wiszenie w tej nicości i niepewności doprowadzało ją do obłędu. Miała dość tłumaczenia się rodzinie, znajomym, którzy cały czas dopytywali „kiedy ślub”. I jasne, opinia ludzi nie powinna być czymś, co ją obchodzi, ale ten układ pasował tylko jednej osobie – Bartowi. I im dłużej nad tym myślała, tym więcej niepewności miała, czy w ogóle jest sens dalej to ciągnąć, skoro najmniejsze wspomnienie tego tematu kończyło się kłótnią z ich strony. To do niczego nie prowadziło, a jedynie pogarszało sytuację.
Tahnee czuła się trochę źle ze względu na ich ostatnią kłótnię, dlatego napisała do Barta z prośbą, żeby do niej zadzwonił w wolnej chwili. Tak się nie stało, więc po pracy ona do niego zadzwoniła, jednakże odpowiedziała jej cisza. Następnego dnia zadzwoniła do pracy, czy może wybrać dzień wolnego bo ma „pilną rzecz do załatwienia”. Biorąc pod uwagę ile ostatnio pracowała, to nikt nie miał z tym najmniejszego problemu.
Nakarmiła Dandelion zanim wyszła, upewniając się że kotka ma również i wodę. Potem zaś spacerem poszła na obrzeża dzielnicy, gdzie miała zaparkowane auto, a następnie pojechała… do Dicka. Wiedziała, że się kumplują i była święcie pewna, że Bart nie raz mu narzekał, że mu cały czas głowę o ślub suszy. Miała nadzieję, że będzie wiedział, co się z jej narzeczonym dzieje, bo ona takiej wiedzy nie posiadała.
Zaparkowała nieopodal. Miała szczęście, że akurat ktoś do klatki wchodził, więc od razu poszła pod jego drzwi i zapukała.
– Hej, przeszkadzam? – zapytała, posyłając mu nieco zakłopotany uśmiech, gdy otworzył. – Jak tam ręka? – Bart jej coś wspominał, że Dickowi coś się z nią stało.
dick remington