Since everything went terribly down
: 08 lis 2021, 22:42
To było jak film. Oglądany dla zabicia czasu, stworzenia w głowie obrazu fałszywej idylli, która miała zakamuflować zło, którego nikt się nie spodziewa. Bo pod tą warstwą kolorowego lukru, objawiającego się w wyjściach ze znajomymi, piknikach pod gołym niebem, pierwszą wycieczką na diabelski młyn i poważnym dylemacie podczas wyboru dopasowanych do reszty domowych dodatków zasłon, nikt nie spodziewał się, że przyjdzie zmierzyć się z tragedią. Nieustającą walką o życie najdroższego człowieka. Takie rzeczy zdarzały się jedynie na filmach, tych puszczanych w godzinach wieczornych, zagryzanych słonym, szybko stygnącym popcornem. Nie w jej życiu, nie kiedy zdążyła się otrząsnąć po wszystkich niepowodzeniach, które dotychczas przed oczami jawiły jej się jako najgorsze tragedie - teraz nie miały znaczenia. Długo nie potrafiła przywyknąć do nowej sytuacji. Czas stanął w miejscu, jakby ktoś w jednej chwili wyciągnął ze wszystkich otaczających ich zegarów baterie, a mimo to życie toczyło się dalej. Dzieci sąsiadów z góry niezmiennie budziły donośnym dudnieniem stóp o posadzkę, w okolicach piątej nad ranem, a ten sam bezdomny przesiadywał w czwartki i piątki pod sklepem za rogiem, żebrząc o grosz. Świat sprawiał wrażenie, jakby zamknął ją w pudełeczku, owiniętym kolorową wstążką, która miała odwracać uwagę od dramatu, który toczył się wewnątrz.
I nagle musiała dorosnąć. Otrzeć dłonią mleko spod nosa, a do dolnej szuflady schować to tekturowe pudełko, które wciąż darzyła sentymentem, wypełnione pierwszymi fantami zdobytymi z ogrodu sąsiadów, biletami do kina, plastikową obrączką z automatu (bo kto jak nie brat byłby lepszym mężem dla pięciolatki) i listami, które wymieniali, kiedy przebywał za granicą. Więc zakasała rękawy aż po łokcie, zdmuchując brokatowy pyłek pozostawiony po cukierkowych marzeniach, które nagle straciły swój majestat, przestały być ważne, a na piedestale stanął on i strach, i troska, które wyżerały w niej dziury i odbierały ważną umiejętność zasypiania.
Dlatego dzisiaj nie potrafiła skupić się na niczym. Ani na uważnym doglądaniu pacjentów, ani na wypełnianiu dokumentów. Zwłaszcza dokumentów. Już dwa razy ktoś ją upomniał, że łóżko pościeliła nie tak, i że pacjent spod trójki czeka już od dwóch godzin, aż przyjdzie mu podać lekarstwa.
Eff, co się z Tobą dzieje?
To jej słowa, czy cudze odbijały się echem w głowie?
Może warto byłoby przystanąć na chwilę, zastanowić się nad tym i zadać pytanie raz jeszcze, ale tempa nie zwalniała dopóki w rzeczywistości nie zderzyła się z przeszkodą. Impet z jakim wpadła na osobę z naprzeciwka, odrzucił ją o kilka centymetrów do tyłu. Odgarnęła potargane włosy z twarzy i uniosła oczy do góry, ukazując niezdrowe sińce pod nimi.
- J-jona? Hm, cześć, przepraszam, wszystko w porządku? To jest, słyszałam o Marianne, pewnie masz teraz dużo na głowie - złożyła dłoń na karku, jakby ta miała uchronić ją przed niezręcznością sytuacji. Na twarz przybrała niepewny uśmiech - kamuflaż dla własnych trosk.
jonathan wainwright
I nagle musiała dorosnąć. Otrzeć dłonią mleko spod nosa, a do dolnej szuflady schować to tekturowe pudełko, które wciąż darzyła sentymentem, wypełnione pierwszymi fantami zdobytymi z ogrodu sąsiadów, biletami do kina, plastikową obrączką z automatu (bo kto jak nie brat byłby lepszym mężem dla pięciolatki) i listami, które wymieniali, kiedy przebywał za granicą. Więc zakasała rękawy aż po łokcie, zdmuchując brokatowy pyłek pozostawiony po cukierkowych marzeniach, które nagle straciły swój majestat, przestały być ważne, a na piedestale stanął on i strach, i troska, które wyżerały w niej dziury i odbierały ważną umiejętność zasypiania.
Dlatego dzisiaj nie potrafiła skupić się na niczym. Ani na uważnym doglądaniu pacjentów, ani na wypełnianiu dokumentów. Zwłaszcza dokumentów. Już dwa razy ktoś ją upomniał, że łóżko pościeliła nie tak, i że pacjent spod trójki czeka już od dwóch godzin, aż przyjdzie mu podać lekarstwa.
Eff, co się z Tobą dzieje?
To jej słowa, czy cudze odbijały się echem w głowie?
Może warto byłoby przystanąć na chwilę, zastanowić się nad tym i zadać pytanie raz jeszcze, ale tempa nie zwalniała dopóki w rzeczywistości nie zderzyła się z przeszkodą. Impet z jakim wpadła na osobę z naprzeciwka, odrzucił ją o kilka centymetrów do tyłu. Odgarnęła potargane włosy z twarzy i uniosła oczy do góry, ukazując niezdrowe sińce pod nimi.
- J-jona? Hm, cześć, przepraszam, wszystko w porządku? To jest, słyszałam o Marianne, pewnie masz teraz dużo na głowie - złożyła dłoń na karku, jakby ta miała uchronić ją przed niezręcznością sytuacji. Na twarz przybrała niepewny uśmiech - kamuflaż dla własnych trosk.
jonathan wainwright