: 27 lis 2021, 22:59
Kellan Jones
- Rozumiem. - odparła, oceniając od razu dziewczynę że niczego nie nauczyła się najwidoczniej z tej sytuacji, inaczej zrobiłaby wszystko żeby zerwać z tym miejscem i uwolnić się stamtąd, skończyć z tym złym życiem księżycowego anioła.
- Miałeś bądź masz zatem naprawdę dobrych rodziców. Teraz tak wielu rodziców w ogóle nie zajmuje się swoimi dziećmi, liczą na to, że to wychowawcy w przedszkolach i szkołach wychowają za nich dzieci, bo oni są wiecznie zapracowani. A jak dwie panie mają wychować dwudziestkę dzieci? Potem one się uczą na podstawie seriali oglądanych w internecie, a sam wiesz, jaka tam jest pokazana rzeczywistość. I pojawia się zdziwienie, że brak szacunku wobec swoich rodziców, nie wspominając już o przedmiotowym traktowaniu kobiet. - odparła, bo sama również była wychowywana w podobnej rodzinie z identycznymi wartościami przekazywanymi dzieciom. Jej brat je naprawdę też poznał, tylko jego zmienił pobyt w Europie i raz złamane serce, przez co stał się dupkiem. Pasował zatem do tego miejsca, ale Rose jako starsza siostra nadal widziała w nim dobro i tego brata, który wraz z nią uczył się tych samych wartości. Wierzyła też w to, że dawny Luca jeszcze kiedyś wróci.
- W takim razie jesteśmy umówieni na lekcję samoobrony. - stwierdziła, uważając że skoro mężczyzna sam jej to zaproponował to może czuć się przy nim bezpiecznie. A skoro może czuć się przy nim bezpiecznie to może się z nim jeszcze spotkać, nieprawdaż? Przynajmniej nauczy ją czegoś, co przyda jej się w życiu. Niestety Sapphire River nie była znana z najbardziej bezpiecznej strony.
- Jasne, niektórzy sądzą że ze mną jest coś nie tak, ale ja nie boję się żadnego ze zwierząt. - odparła, śmiejąc się przy tym, bo dla wielu to wydawało się zbyt podejrzane, tak jakby Rose nie była z nimi szczera. A ona miała jakiś taki ukryty talent i w sobie coś takiego, że nie obawiała się zwierząt, w końcu to dla nich się poświęcała każdego dnia.
- Jesteś pewien, że jest to tylko przyjaciółka, czy ktoś więcej? - zapytała, bo on tak ciepło mówił o tej kobiecie że to jasne iż Rose, zapewne tak jak większość jego znajomych, stwierdziła, że pewnie on i jego przyjaciółka bardzo by do siebie pasowali. A w takim wypadku nie wypadało się pchać tam na trzecią i narażać siebie na złamane serce. Hepburn jak każda kobieta, potrzebowała zapewnień w co ewentualnie się pakuje.
- Myślę że skoro poradzę sobie z pytonem to z nią również powinnam dać radę. - zaśmiała się, bo uważała, że tamta kobieta nie powinna jej tak szybko przestraszyć. Rose była silną zawodniczką. A obawa mogłaby pojawić się zawsze. Wtem pomyślała że może ta kobieta traktuje Kellana jak swojego brata? Jednak o to nie zapytała, czekała na jego odpowiedź odnośnie ich przyjaźni i znów sączyła swojego drinka.
- Ale przez zachowanie jednej przedstawicielki naszej płci nie straciłeś wiary ogółem do kobiet? - zapytała bo jego historia była niezwykle przykra. Jej historia miłosna również, ale czy byłaby gotowa mu ją opowiedzieć tu i teraz? Nie, na to jest chyba za wcześnie. Bez zastanowienia położyła dłoń na jego dłoni, chcąc dodać mu otuchy i nie mówiąc nic więcej, sądząc że on ten miły gest zrozumie jako "ja taka nie jestem, możesz mi zaufać". Tylko czy to było wobec niego fair, skoro sama nie umiała aż tak zaufać mężczyźnie?
- Rozumiem. - odparła, oceniając od razu dziewczynę że niczego nie nauczyła się najwidoczniej z tej sytuacji, inaczej zrobiłaby wszystko żeby zerwać z tym miejscem i uwolnić się stamtąd, skończyć z tym złym życiem księżycowego anioła.
- Miałeś bądź masz zatem naprawdę dobrych rodziców. Teraz tak wielu rodziców w ogóle nie zajmuje się swoimi dziećmi, liczą na to, że to wychowawcy w przedszkolach i szkołach wychowają za nich dzieci, bo oni są wiecznie zapracowani. A jak dwie panie mają wychować dwudziestkę dzieci? Potem one się uczą na podstawie seriali oglądanych w internecie, a sam wiesz, jaka tam jest pokazana rzeczywistość. I pojawia się zdziwienie, że brak szacunku wobec swoich rodziców, nie wspominając już o przedmiotowym traktowaniu kobiet. - odparła, bo sama również była wychowywana w podobnej rodzinie z identycznymi wartościami przekazywanymi dzieciom. Jej brat je naprawdę też poznał, tylko jego zmienił pobyt w Europie i raz złamane serce, przez co stał się dupkiem. Pasował zatem do tego miejsca, ale Rose jako starsza siostra nadal widziała w nim dobro i tego brata, który wraz z nią uczył się tych samych wartości. Wierzyła też w to, że dawny Luca jeszcze kiedyś wróci.
- W takim razie jesteśmy umówieni na lekcję samoobrony. - stwierdziła, uważając że skoro mężczyzna sam jej to zaproponował to może czuć się przy nim bezpiecznie. A skoro może czuć się przy nim bezpiecznie to może się z nim jeszcze spotkać, nieprawdaż? Przynajmniej nauczy ją czegoś, co przyda jej się w życiu. Niestety Sapphire River nie była znana z najbardziej bezpiecznej strony.
- Jasne, niektórzy sądzą że ze mną jest coś nie tak, ale ja nie boję się żadnego ze zwierząt. - odparła, śmiejąc się przy tym, bo dla wielu to wydawało się zbyt podejrzane, tak jakby Rose nie była z nimi szczera. A ona miała jakiś taki ukryty talent i w sobie coś takiego, że nie obawiała się zwierząt, w końcu to dla nich się poświęcała każdego dnia.
- Jesteś pewien, że jest to tylko przyjaciółka, czy ktoś więcej? - zapytała, bo on tak ciepło mówił o tej kobiecie że to jasne iż Rose, zapewne tak jak większość jego znajomych, stwierdziła, że pewnie on i jego przyjaciółka bardzo by do siebie pasowali. A w takim wypadku nie wypadało się pchać tam na trzecią i narażać siebie na złamane serce. Hepburn jak każda kobieta, potrzebowała zapewnień w co ewentualnie się pakuje.
- Myślę że skoro poradzę sobie z pytonem to z nią również powinnam dać radę. - zaśmiała się, bo uważała, że tamta kobieta nie powinna jej tak szybko przestraszyć. Rose była silną zawodniczką. A obawa mogłaby pojawić się zawsze. Wtem pomyślała że może ta kobieta traktuje Kellana jak swojego brata? Jednak o to nie zapytała, czekała na jego odpowiedź odnośnie ich przyjaźni i znów sączyła swojego drinka.
- Ale przez zachowanie jednej przedstawicielki naszej płci nie straciłeś wiary ogółem do kobiet? - zapytała bo jego historia była niezwykle przykra. Jej historia miłosna również, ale czy byłaby gotowa mu ją opowiedzieć tu i teraz? Nie, na to jest chyba za wcześnie. Bez zastanowienia położyła dłoń na jego dłoni, chcąc dodać mu otuchy i nie mówiąc nic więcej, sądząc że on ten miły gest zrozumie jako "ja taka nie jestem, możesz mi zaufać". Tylko czy to było wobec niego fair, skoro sama nie umiała aż tak zaufać mężczyźnie?