: 06 lut 2024, 22:09
Dowodziło to jedynie tego, że jego pewność siebie nie tylko posiada jakiś kres, ale też dość łatwo go znaleźć. Może to Thea go trochę onieśmielała, a może do głosu dochodziło paskudnie złamane serce przed laty, które rzuciło się cieniem na późniejsze relacje. Bez względu na to, co dokładnie stało za jego podejściem, mógł się teraz jedynie cieszyć, że nie stchórzył. Poniosło go odrobinę wtedy, na jej kanapie, co zaowocowało bardzo pozytywnym rozwojem sytuacji. Wystarczającym, by chciał się dla niej ładnie postarać i sprawić, by na pewno mile wspominała cały ten dzień.
Im bardziej ona marszczyła nos, tym większą dumę i samozadowolenie Freddie odczuwał. Nic więc dziwnego, że chwilę później wyglądał już na przesadnie zadowolonego — co najmniej, jakby zaszczycił ją żartem najwyższych lotów. A jego usta nie przestały rozciągać się w uśmiechu także wtedy, gdy bezczelnie ją pacnął palcem w nos, który tak uroczo przecież marszczyła.
— Kilka to i tak dużo — uznał, wzdychając ciężko, jakby kosztowało go to niemało wysiłku, by odpuścić i zrezygnować. — Dobrze, jak wiadomo, jestem przyzwyczajony do posiadania widowni, więc zdecydowanie zachęcam — przyznał, uśmiechając się do niej ładnie. Mogła mu towarzyszyć, mogła go w razie czego przepraszać i nagradzać — byłby przecież głupi, gdyby pogardził tak złożoną mu propozycją.
Był równie łasy na komplementy, które były na tyle miłe, że chociaż pokiwał głupio głową, jakby co najmniej się z nią zgadzał, to zaraz potem jednak wyciągnął trochę szyję, żeby jeszcze ją pocałować. — Też cię lubię bez ubrań — zapewnił ją, żeby wiedziała, że i on potrafił rzucić coś bardzo podniosłego i odpowiednio romantycznego, pasującego do sytuacji! W pozostałych kwestiach też pozostawał z nią zgodny. Byli dorośli, wiedzieli, czego chcą, więc nie było sensu udawać, że jakieś rzekome zasady mogą stać nad ich pragnieniami. Nie naciskałby wprawdzie, gdyby powiedziała mu, że nie chce z jakiegoś powodu jeszcze się rozbierać, bo nie był tego rodzaju typem, ale byłoby to zdecydowanie marnowanie ich potencjału.
— Myślę, że sobie poradzę — zapewnił ją. Nie musiała być najprawdziwszą księżniczką, słowo. — Bo nie mów nikomu, ale tak naprawdę nie urodziłem się jako książę — przyznał cicho, żeby wiedziała, że to najprawdziwsza tajemnica, którą raczej nie powinna dzielić się ze światem. Wiedziała o tym tylko Salma pewnie, bo nie dość, że ciężko byłoby ją oszukać, to jeszcze lubił jej mówić rzeczy i nawet takiego kłamstwa nie chciałby utrzymywać w sytuacji, gdyby mógł.
— Czy to czas na jedzenie, czy pływanie? — zapytał chwilę później, dając jej możliwość wyboru. Jego początkowy plan już i tak się nie liczył przecież, więc Thea dostała pełną możliwość, by samodzielnie podjąć odpowiednią decyzję. A Freddie ją zaakceptuje i na pewno nie będzie narzekał. Nawet jeśli wybierze leniwe leżenie, bo i tak wydawało się zajebiście miłe — tym bardziej że przecież miał miły widok bardzo, którym cieszył oko w zupełnie nieskrępowany sposób.
Im bardziej ona marszczyła nos, tym większą dumę i samozadowolenie Freddie odczuwał. Nic więc dziwnego, że chwilę później wyglądał już na przesadnie zadowolonego — co najmniej, jakby zaszczycił ją żartem najwyższych lotów. A jego usta nie przestały rozciągać się w uśmiechu także wtedy, gdy bezczelnie ją pacnął palcem w nos, który tak uroczo przecież marszczyła.
— Kilka to i tak dużo — uznał, wzdychając ciężko, jakby kosztowało go to niemało wysiłku, by odpuścić i zrezygnować. — Dobrze, jak wiadomo, jestem przyzwyczajony do posiadania widowni, więc zdecydowanie zachęcam — przyznał, uśmiechając się do niej ładnie. Mogła mu towarzyszyć, mogła go w razie czego przepraszać i nagradzać — byłby przecież głupi, gdyby pogardził tak złożoną mu propozycją.
Był równie łasy na komplementy, które były na tyle miłe, że chociaż pokiwał głupio głową, jakby co najmniej się z nią zgadzał, to zaraz potem jednak wyciągnął trochę szyję, żeby jeszcze ją pocałować. — Też cię lubię bez ubrań — zapewnił ją, żeby wiedziała, że i on potrafił rzucić coś bardzo podniosłego i odpowiednio romantycznego, pasującego do sytuacji! W pozostałych kwestiach też pozostawał z nią zgodny. Byli dorośli, wiedzieli, czego chcą, więc nie było sensu udawać, że jakieś rzekome zasady mogą stać nad ich pragnieniami. Nie naciskałby wprawdzie, gdyby powiedziała mu, że nie chce z jakiegoś powodu jeszcze się rozbierać, bo nie był tego rodzaju typem, ale byłoby to zdecydowanie marnowanie ich potencjału.
— Myślę, że sobie poradzę — zapewnił ją. Nie musiała być najprawdziwszą księżniczką, słowo. — Bo nie mów nikomu, ale tak naprawdę nie urodziłem się jako książę — przyznał cicho, żeby wiedziała, że to najprawdziwsza tajemnica, którą raczej nie powinna dzielić się ze światem. Wiedziała o tym tylko Salma pewnie, bo nie dość, że ciężko byłoby ją oszukać, to jeszcze lubił jej mówić rzeczy i nawet takiego kłamstwa nie chciałby utrzymywać w sytuacji, gdyby mógł.
— Czy to czas na jedzenie, czy pływanie? — zapytał chwilę później, dając jej możliwość wyboru. Jego początkowy plan już i tak się nie liczył przecież, więc Thea dostała pełną możliwość, by samodzielnie podjąć odpowiednią decyzję. A Freddie ją zaakceptuje i na pewno nie będzie narzekał. Nawet jeśli wybierze leniwe leżenie, bo i tak wydawało się zajebiście miłe — tym bardziej że przecież miał miły widok bardzo, którym cieszył oko w zupełnie nieskrępowany sposób.