Strona 3 z 3

: 19 kwie 2022, 23:03
benji brooks
- Ale jeśli są jakieś miejsca, do których nigdy nie chciałabyś pojechać, musisz mi wcześniej dać znać, bo wiesz, to co ja uważam za ładne, nie dla każdego takie jest - dodał trochę żartem, a trochę serio, bo taka była prawda. Wiele osób nie doceniało piękna w brzydocie, które widział Benji, ale akurat w przypadku Ryan był niemalże pewien, że i ona podzielała jego specyficzny gust. Nawet jeśli nie całkowicie, to umiała dostrzec to czego większość osób nie potrafiła. Między innymi dlatego tak dobrze spędzało mu się z nią czas.
- To akurat prawda. Nie powinno się wpadać w skrajności, a pewne kontrowersje są w wielu przypadkach przesadzone i działają odwrotnie niż chyba niektórzy aktywiści zakładają - tutaj rzecz jasna miał na myśli między innymi takie oblewanie farbą, bo to już była przesada. We wszystkim warto zachować umiar, ale ludzie mieli i wciąż mają skłonności do przesady, a często jest to chęć zwrócenia uwagi bardziej na siebie niż na rzeczywisty problem, a takimi działaniami finalnie skłaniają się na niekorzyść, bo osoby postronne mają po prostu w pewnym momencie dosyć.
- Nic na razie mi o tym nie wiadomo, nikt nigdy nawzajem na siebie nie naciskał i w zasadzie to jest zajebiste, bo nie czujesz na sobie presji, więc wszystko w pełni jest twoją decyzją - chociaż wychowywanie się bez ojca, w tak licznej rodzinie mogło zdawać się ciężkie, tak naprawdę mimo trudniejszych chwil, jakie zdarzały się każdemu, większość z nich była skąpana jasnymi promieniami. Benji nigdy nie mógł narzekać na nacisk ze strony matki, czy wuja. I chociaż wielu znajomych w tym wieku zaczynało już zakładać rodziny, nie kładło to się cieniem ani na nim, ani na żadnym z jego braci. Co swoją drogą mu odpowiadało, bo wychodził z założenia, że pośpiech tylko szkodzi w rozwijaniu relacji, a takie pierdolenie nad głową "kiedy ślub i dzieci" jest trochę jak ta farba wylewana na ludzi przez aktywistów.
- No bo wiesz, od tego ludzie mają internet, nie? - rzucił ironicznie, bo prawda była taka, że większość osób zanim udało się do lekarza, szukało rozwiązań w wyszukiwarce internetowej albo na forach wśród grona lekarzy z praktyką odbytą w simsach. W głównej mierze było to lenistwo i być może strach przed konfrontacją, ale czy diagnozowanie sobie raka za każdym razem nie było równie drastycznym przeżyciem?
- Wiesz, to może nawet i lepiej, że nie kojarzysz - skrzywił się, nie widząc sensu w życiu życiem gwiazd, co było w ostatnim czasie dosyć popularne. - Jeśli tak się poczujesz lepiej to sobie wstrzykuj, ale i bez tego dałem ci ten zajebisty pierścionek, nie? - uśmiechnął się, dając do zrozumienia, że dla niego nie ma takiej potrzeby. Mógłby rzucić jakimś suchym żartem na temat powiększania cycków czy coś, ale nie chciał psuć miłej chwili, a że zaczynało się już ściemniać, zebrali swoje rzeczy i ruszyli w drogę powrotną.

/zt x2

Ryan Hillbury

: 10 cze 2023, 17:21
nef cunningham
Zbliżał się już wieczór. Słońce już dawno zniknęło za horyzontem, pozostawiając po sobie bladą łunę, która z każdą, kolejną minutą ginęła, wchłaniana przez granat nadchodzącego wieczoru. Gdzieniegdzie tliły się dogasające ogniska, pozostałości po wycieczkowiczach, chwytających się resztek dnia.
Brodziła w kamieniach. Nie bez celu, idąc drogą znaną tylko swoim stopom, które nadawały kierunek. Zbierała myśli, ale bezskutecznie, bo te lawirowały i wymykały się gdy tylko próbowała je nieśmiało pochwycić. Żadna głębsza analiza nie wchodziła w grę. Zostawało tylko błądzenie, ale nie bez celu.
Być może wybór tego miejsca o tej porze nie należał do najlepszych, ale lubiła je. Było inne, majestatyczne i sprawiało, że tętno przyspieszało jej za każdym razem kiedy stawała u podnóża ruin.
Przymknęła powieki, na chwilę dłuższą niż zazwyczaj. Pozwoliła wedrzeć się zapachom wilgoci, kamienia i pobliskiego lasu do płuc, a kiedy je otworzyła nieopodal zamajaczyła niewyraźna sylwetka. Grzechem byłoby nie pozwolić wiedzionym ciekawością nogom obrać nowego kierunku. Odwrócić się - ot tak - i wrócić do domu, nie mogła. Nie po przejściu tych wszystkich kilometrów, przez które miała wrażenie, że zaraz odpadną jej nogi. Zaryzykowała więc, skradając się wśród gęstwin i nadgryzionych czasem kamieni, w razie gdyby miało okazać się, że to jakiś duch, psychol albo ktokolwiek, kto nie ma najlepszych zamiarów.
- Ty tutaj? - jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki. Była pewna, że to jakaś fatamorgana, że go tam nie ma, a jej umysł jest zepsuty do tego stopnia, że tworzy teraz za nią obrazy. Zamrugała dwa razy, a on nadal tam stał, wyglądając na równie zaskoczonego co ona. - Postanowiłaś dla odmiany spróbować zwiedzania opuszczonych miejsc? - czuła jak zaczyna się denerwować. Nie była przygotowana na to spotkanie, a już na pewno nie na to, że serce podskoczy jej do gardła, a mózg odmówi posłuszeństwa, podsyłając ustom jakieś bzdurne słowa.

Primrose Brumby