Harold...
: 31 paź 2021, 23:16
37. + Outfit
Sameen nie za długo rozpaczała po fakcie, że Zoya chciała, ale nie chciała się z nią przespać. Jasne, było jej przykro, bo nie była przyzwyczajona do tego, że ludzie jej odmawiają, ale jakoś wzięła się w garść i dwa dni po tym wydarzeniu poleciała sobie na jedną z wysp Tubuai. Oczywiście nie dostała się tam bezpośrednio samolotem. Musiała przepłynąć statkiem, za który słono zapłaciła, bo była trochę nielegalnym towarem. Na szczęście na piękne oczy i ładne słówka naprawdę wiele dało się załatwić. No i tym samym, tą wizytą Sameen do swojej teczki, którą szykowała na Bora Bora dodała kolejne informacje. Pomijając misję we Włoszech, kontrakt na Bora Bora był najdroższym kontraktem jaki na siebie wzięła. Co prawda musiała wydać sporo pieniędzy, bo informacje, które otrzymała przy przyjęciu kontraktu były szczątkowe, ale odnosiła wrażenie, że było warto.
Tak czy siak wylądowała w Australii cztery godziny temu, odebrała auto z przechowalni i ruszyła do Lorne Bay. Po drodze do miasta, zjadła coś w przydrożnym barze, w którym jadała dosyć często, zajechała do marketu, żeby kupić jabłka, bo te musiała mieć zawsze w domu. No i jak już podjechała pod budynek to spotkała Zoyę, odjebaną jak nigdy. Nawet Sam zagwizdała na jej widok. No i tak się jakoś zgadały i Zoya niby miała iść na jakąś imprezkę do kogoś tam, ale jak Sam jej wyjawiła swoje plany, że idzie na cmentarz odwiedzić swój własny grób to Henderson uznała, że jest to idealny sposób na spędzenie Halloween.
Przyjechały autem Sameen, które ci uprzejmie przypominam, bo nie wiem czy je znasz i pewnie Sam nawet zaparkowała gdzieś zajebiście i wysiadły i poszły w stronę grobów. A konkretnie to skierowały się ku części cmentarza, gdzie chowano dzieci. Co za przykra i paskudna wizyta. -W sumie to nawet nie mam do końca pewności, że rzeczywiście mam jakikolwiek grób. - Wyznała, bo Raine nigdy jej nie potwierdziła, że rzeczywiście rodzina Barlowe urządziła jej pogrzeb. Wspominała tylko, że woleliby, żeby nie żyła, bo przynajmniej zamknęliby ten rozdział. Tak czy siak Sam z całych sił starała się nie okazywać tego jak bardzo jest jej niekomfortowo w tej sytuacji. Targały nią takie emocje, że sama nie wiedziała co się dzieje. Miała ochotę zwymiotować lasagne, którą zjadła w przydrożnym barze.
Zoya Henderson
Sameen nie za długo rozpaczała po fakcie, że Zoya chciała, ale nie chciała się z nią przespać. Jasne, było jej przykro, bo nie była przyzwyczajona do tego, że ludzie jej odmawiają, ale jakoś wzięła się w garść i dwa dni po tym wydarzeniu poleciała sobie na jedną z wysp Tubuai. Oczywiście nie dostała się tam bezpośrednio samolotem. Musiała przepłynąć statkiem, za który słono zapłaciła, bo była trochę nielegalnym towarem. Na szczęście na piękne oczy i ładne słówka naprawdę wiele dało się załatwić. No i tym samym, tą wizytą Sameen do swojej teczki, którą szykowała na Bora Bora dodała kolejne informacje. Pomijając misję we Włoszech, kontrakt na Bora Bora był najdroższym kontraktem jaki na siebie wzięła. Co prawda musiała wydać sporo pieniędzy, bo informacje, które otrzymała przy przyjęciu kontraktu były szczątkowe, ale odnosiła wrażenie, że było warto.
Tak czy siak wylądowała w Australii cztery godziny temu, odebrała auto z przechowalni i ruszyła do Lorne Bay. Po drodze do miasta, zjadła coś w przydrożnym barze, w którym jadała dosyć często, zajechała do marketu, żeby kupić jabłka, bo te musiała mieć zawsze w domu. No i jak już podjechała pod budynek to spotkała Zoyę, odjebaną jak nigdy. Nawet Sam zagwizdała na jej widok. No i tak się jakoś zgadały i Zoya niby miała iść na jakąś imprezkę do kogoś tam, ale jak Sam jej wyjawiła swoje plany, że idzie na cmentarz odwiedzić swój własny grób to Henderson uznała, że jest to idealny sposób na spędzenie Halloween.
Przyjechały autem Sameen, które ci uprzejmie przypominam, bo nie wiem czy je znasz i pewnie Sam nawet zaparkowała gdzieś zajebiście i wysiadły i poszły w stronę grobów. A konkretnie to skierowały się ku części cmentarza, gdzie chowano dzieci. Co za przykra i paskudna wizyta. -W sumie to nawet nie mam do końca pewności, że rzeczywiście mam jakikolwiek grób. - Wyznała, bo Raine nigdy jej nie potwierdziła, że rzeczywiście rodzina Barlowe urządziła jej pogrzeb. Wspominała tylko, że woleliby, żeby nie żyła, bo przynajmniej zamknęliby ten rozdział. Tak czy siak Sam z całych sił starała się nie okazywać tego jak bardzo jest jej niekomfortowo w tej sytuacji. Targały nią takie emocje, że sama nie wiedziała co się dzieje. Miała ochotę zwymiotować lasagne, którą zjadła w przydrożnym barze.
Zoya Henderson