: 14 lip 2021, 18:58
I naprawdę był wdzięczny za fakt, że Susan nie ciągnęła go za język. Widocznie wyczuła, że po prostu nie chciał o tym rozmawiać i zdecydowanie była to prawda. Zresztą, nie pozostawił tutaj pola do wątpliwości i było od razu widać, że nie chciał o tym rozmawiać. To już nawet nie chodziło o jakieś grzeszki, czy sekrety, tylko... no był to dla niego bolesny temat i miał wrażenie, że niemal każda rozmowa na ten temat była czymś jak rozdrapywanie rany, lub też posypywanie jej solą. Zdecydowanie nic przyjemnego.
— No ale to to chyba dotyczy wszystkich, nie? — Pozwolił sobie zauważyć, bo jednak to nie było tak, że tylko w jednej branży miało się stały dochód. Każda osoba mająca jakąś konkretną pracę i stałe wynagrodzenie, a tak jednak było w większości przypadków, była poniekąd uzależniona od tych stałych pieniędzy na konto i poniekąd każda tego zmiana potrafiła działać... no nie najlepiej – a przynajmniej w chwili, gdy tych pieniędzy było mniej. Bo nikt raczej nie będzie narzekał, jak dostanie więcej!
— Wioska, nie? To nie jest życie w mieście, tylko... no właśnie. Lorne. — Oświadczył, wypowiadając to ostatnie słowo, jakby wyrażało więcej niż tysiąc słów i... poniekąd tak właśnie było. — Seattle? No to spore miasto chyba, nie? Nie jestem zbyt dobry z geografii, ale pewnie jakieś największe w swojej okolicy, czy tam stanie chyba, nie? — Zapytał, były jakieś filmy, gdzie akcja działa się w Seattle i raczej pokazane było to jako spore miasto, więc raczej nie spodziewał się, by było małą mieściną.
— No samochód, jak samochód, tylko rozmiar inny. Jeździ do przodu, do tyłu, skręca... Nie może być dużej filozofii. — Potwierdził jej słowa, lekko się przy tym uśmiechając.
— Jak tak sytuacja wygląda, to mogę być zainteresowany. Zależy, czy się opłaca, nie? — Odparł, kontynuując też równocześnie to co robił tam pod tym samochodem.
— Podasz ten pojemnik? — Zapytał,wychylając się z tego tuneliku i wskazując ten pojemnik z olejem, który wcześniej wyciągnęła z bagażnika a teraz był poza zasięgiem jego rąk.
Susan Murphy
— No ale to to chyba dotyczy wszystkich, nie? — Pozwolił sobie zauważyć, bo jednak to nie było tak, że tylko w jednej branży miało się stały dochód. Każda osoba mająca jakąś konkretną pracę i stałe wynagrodzenie, a tak jednak było w większości przypadków, była poniekąd uzależniona od tych stałych pieniędzy na konto i poniekąd każda tego zmiana potrafiła działać... no nie najlepiej – a przynajmniej w chwili, gdy tych pieniędzy było mniej. Bo nikt raczej nie będzie narzekał, jak dostanie więcej!
— Wioska, nie? To nie jest życie w mieście, tylko... no właśnie. Lorne. — Oświadczył, wypowiadając to ostatnie słowo, jakby wyrażało więcej niż tysiąc słów i... poniekąd tak właśnie było. — Seattle? No to spore miasto chyba, nie? Nie jestem zbyt dobry z geografii, ale pewnie jakieś największe w swojej okolicy, czy tam stanie chyba, nie? — Zapytał, były jakieś filmy, gdzie akcja działa się w Seattle i raczej pokazane było to jako spore miasto, więc raczej nie spodziewał się, by było małą mieściną.
— No samochód, jak samochód, tylko rozmiar inny. Jeździ do przodu, do tyłu, skręca... Nie może być dużej filozofii. — Potwierdził jej słowa, lekko się przy tym uśmiechając.
— Jak tak sytuacja wygląda, to mogę być zainteresowany. Zależy, czy się opłaca, nie? — Odparł, kontynuując też równocześnie to co robił tam pod tym samochodem.
— Podasz ten pojemnik? — Zapytał,wychylając się z tego tuneliku i wskazując ten pojemnik z olejem, który wcześniej wyciągnęła z bagażnika a teraz był poza zasięgiem jego rąk.
Susan Murphy