lorne bay — lorne bay
100 yo — 100 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky
And as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
legenda
syreniej wyspy

Najlepiej widać ją z latarni morskiej położonej w Pearl Lagune — szmaragdowa smuga malująca się pod pełnym słońcem na bezkresie Morza Koralowego od lat kusi swą nieokiełznaną naturą. Wyspa Gahdun, jak nazywają ją najstarsi mieszkańcy miasta (co w języku Aborygenów oznacza “come here”) do dziś pozostaje miejscem bezludnym, chociaż dopłynięcie do niej zajmuje niecałe trzydzieści minut. Miejscowi zgodnie omijają jej okolice, powtarzając turystom zasłyszane legendy, wobec których miejsce to ma być przeklęte. Powodem tego stanu rzeczy jest fakt, iż lokalizacja ta znana jest z opowieści o przerażających stworzeniach — mitycznych, bezwzględnych kreaturach, posiadających magiczne moce. To dlatego miejsce to bardziej znane jest jako Wyspa Syren.

syreny

Wśród plemion zamieszkujących Australię odnaleźć można wiele opowieści o syrenach, zwanych najczęściej Yawkyawk (inne nazwy to Ngalberddjen, Ngalkunburruyaymi, Djmi lub Jin-gubardabiya). Są to wodne duchy, wyglądem upodabniające się do młodych kobiet. Tym, co wyróżnia je od ludzi, są najczęściej rybie ogony i długie włosy, przywodzące na myśl wodorosty i morskie algi. Niektóre z syren przybierają jednak nieco inne formy, wyglądem przypominając krokodyle, włóczniki czy nawet węże. Starożytne duchy osiadły w świętych wodach tuż po stworzeniu świata i żyją w nich do dziś, czasem wychodząc na ląd jako ludzie lub ważki. Niektóre z duchów upodabniają się do ludzi na długie lata, ostatecznie jednak wracając do morskich głębin.

Yawkyawk mają moc ożywiania, a wśród legend istnieje opowieść o sekretnym źródle syren, które ma moc uzdrawiania. Stworzenia te kontrolują także pogodę — szczęśliwe przynoszą deszcze i dobrodziejstwo, rozgniewane sieją spustoszenie gwałtownymi burzami i sztormami.

Z duchem Yawkyawk związany jest Tęczowy Wąż, zwany Ngalyod, który w Czasie Snu przybył spod ziemi, tworząc przy tym wysokie góry. Nie wiadomo, jakie są jego relacje z duchem syren — niektóre podania głoszą jednak, że są one jego córkami.

Aborygeni uważają, że syreny są święte, a miejsce ich spoczynku nie może być zakłócane. Stworzenia te, o dość kapryśnej naturze, ciężko jest spotkać, jednak według rdzennych mieszkańców nie jest to niemożliwe. Czasem da się je dostrzec w blasku księżyca, częściej zaś słychać po prostu ich mistyczne rozmowy lub głośny płacz, dobiegający z głębin. Odnajdywane za to na brzegu sznury wodorostów lub zielonych alg uważa się za włosy Yawkyawk.

legenda

Legenda o Syreniej Wyspie rozpoczyna się w chwili ponownych narodzin Djómi, córki Krokodyla i Ngalyod. Wędrując po świecie jako Duch Wody i obserwując ludzkie zwyczaje, zapragnęła stać się ich częścią. Djómi jako niemowlę została więc podrzucona plemieniu koczującemu na terenach dawniejszego Przylądka Koali. Znaleziona przez żonę wodza, uznana została za ich własne dziecko, o które starali się od wielu lat. Djómi traktowana była więc jako boski dar, lecz nie tylko jej cudowne pojawienie się na świecie gwarantowało jej szacunek wśród członków plemienia — Deminahmun, jak ją nazywano, była dziewczyną niezwykle mądrą, empatyczną i bezinteresowną. Nikt nie podejrzewał, że ta piękna istota skrywać może jakiś sekret. Gdy jednak wszyscy osadnicy zapadali w głęboki sen, Djómi wymykała się do morza, w którym przemieniwszy się w syrenę, spędzała czas ze swoją prawdziwą rodziną.

W osadzie syreny nie były darzone sympatią — ludzie stronili od nich nie tylko przez ich kapryśną naturę, lecz także strach o własne życie. Wierząc, że są one boskimi istotami, zmuszeni byli być im jednak posłuszni. Oddawano im hodowane owoce i czczono, mając nadzieję, że w ramach wdzięczności nie będą rzucać na nich swoich czarów, opiekując się przy tym ciężarnymi kobietami, a także gwarantując dobrodziejstwo całej osadzie. Djómi przez całe życie usiłowała zaprowadzić pokój między zwaśnionymi gatunkami, jednak jej obowiązkiem była wierność rasie Yawkyawk. Wszystko zmieniło się, gdy przy brzegach Przylądka pojawiły się obce łodzie.

Kolonizatorów od razu uznano za wrogów. Był to jedyny moment, gdy syreny i ludzie połączyli siły, by pozbyć się niechcianych gości. Yawkywak kusiły ich swoim śpiewem, a następnie topiły w bezkresnej morskiej głębi. Jedynie Djómi nie dostrzegała w przybyszach zła, co stało się początkiem straszliwych wydarzeń. Choć obiecała wierność rasie Yawkywak, chroniła przybyłych marynarzy przed ich czarami, umożliwiając im zejście na ląd. Zafascynowana światem, którego nie znała, stała się pomostem między kolonizatorami a plemieniem — wódz, obdarzając swoją córkę bezgranicznym zaufaniem, dostrzegł w przybyciu gości wolę bogów. Stało się to pierwszym poważnym konfliktem między ludźmi a syrenami. Te, czując się zdradzone, brutalniej atakowały przybyszów, zsyłając przy tym nad osadę straszliwe burze. Djómi starała się doprowadzić do porozumienia, lecz jej działania były daremne — tym bardziej że pozostać musiała wierna syrenom. Spory zakończyły się, gdy marynarze w odwecie porwali jedną z syren. Te, oczekując pomocy od Djómi, doznały sporego szoku, gdy ta, obiecując uwolnienie jednej z sióstr, rozkazała syrenom wyniesienie się na samotną wyspę pośrodku morza, gdzie nie zdołałyby skrzywdzić już żadnego człowieka. I chociaż przystały na ten warunek. Djómi na zawsze została wygnana.

Kobieta zdawała się tym jednak nie przejmować. Na zawsze porzuciła już życie w oceanie, zostając żoną jednego z kolonizatorów — mężczyzny, któremu uratowała życie. Czas mijał. Deminahmun urodziła sześć córek, które odziedziczyły po niej piękny wygląd i szlachetne serce. Mieszkańców, jak i samą Djómi zaczął niepokoić jednak fakt, że nie starzeje się tak prędko, jak jej mąż. To właśnie wtedy zaczęto mówić o tym, że córka wodza, tak przez wszystkich uwielbiana, jest tak naprawdę podwodną kreaturą — tą, których tak bardzo się obawiano. Ludzie poczęli więc stronić od dziewczyny, bojąc się, że może rzucić na nich złe czary. Mówiono też o tym, że ciężka choroba, która poczęła nawiedzać jej męża, jest jej sprawką — gdy więc pewnego dnia dostrzeżono, jak Djómi zaciąga mężczyznę pod wodę, uznano, że utopiła nieszczęśnika. Niektórzy, pamiętający jej dobroć twierdzili zaś, że zabrała go na Wyspę Syren do źródła, które jako jedyne mogło uzdrowić tego biednego mężczyznę. Prawdy nigdy nie poznano, jako że w mieście już nigdy więcej nie widziano ani Djómi, ani jej męża. Ich córki wiodły za to szczęśliwe życie, na świat wydając piękne i wyjątkowe dzieci — zgodnie z legendami jednak, dzieci te nie należały do gatunku ludzi. Wiele z nich wybrało życie w oceanie, przemieniwszy się uprzednio w syreny w źródle na Wyspie Syren.

Syrenia wyspa do roku 2018 cieszyła się samotnością, jednak wśród młodych i zbuntowanych odnalazła wówczas nowe, szczególne zainteresowanie. Właśnie wtedy bowiem Katie i Steve buntując się zwaśnionym rodzinom, pod osłoną nocy uciekli z domu. Zakochani siedemnastolatkowie zdradzili przyjaciołom, że uciekają z miasta, by wieść szczęśliwe życie przy swoim boku. Ich rzeczy zostały jednak odnalezione przez straż przybrzeżną trzy dni po rzekomej ucieczce – przy wyspie odnaleziona została niewielka łódź, a na brzegu ich rzeczy osobiste. Nikt do dzisiaj nie rozwikłał zagadki zbuntowanych nastolatków, ale dzięki ich historii wyspa stała się symbolem wielkiej miłości. Wyspa Zakochanych, jak zaczęto ją nazywać, odwiedzana jest więc głównie przez młode pary, które uznają ją za najbardziej romantyczne miejsce w całym mieście.

Mimo wszystko wyspa pustoszeje tuż po zmroku – nikt nie odważył się spędzić na niej nocy. Niejedna osoba, która odbyła na jej terenach wycieczkę, mówiła o dziwnym napięciu, jakie czuje się w powietrzu. Niektórzy relacjonują, że czuli czyjąś obecność, mimo że wyspa posiada status bezludnej. Czasem w środku nocy dostrzec można kolorowe światełka tańczące na wyspie, a czasem – gdy miasto zapada w głęboki sen – słychać przedziwne odgłosy, które wszystkim zgodnie kojarzą się z hipnotyzującym, syrenim śpiewem. Czy te naprawdę istnieją? Nikomu nie udało się jeszcze odnaleźć ich sekretnego źródła, ale od lat przy wyspie w tajemniczych okolicznościach rozbijają się łodzie.

twórcza foka
lorne bay
brak multikont