Czasem miała myśl, że jednak za bardzo lubiła takie wieczory. Codzienność bywała różna, ale najbardziej sobą czuła się w chwilach kiedy chociaż mogła swobodnie mówić o przodkach i przeszłości. Wiedziała jak to widzą niektórzy spoza ich społeczności, ale nigdy szczególnie jej to nie obchodziło.
- Sprawdzasz mnie? Kiedyś na pewno. Nie nastąpi to tylko wtedy jak przestaniemy próbować - wciąż i tak uważała, że ma małe doświadczenia choć za często plątała się po tych częściach miasteczka, których nie powinna. Problem zazwyczaj polegał na tym, że zapominała wtedy o ostrożności. Jak dzisiaj, po prostu się nie bała. Znajome okolice, brat obok, więc tliło się w niej więcej ekscytacji, nadziei i wiary niż obawy. Na co dzień była taka rozsądna, a przy wiadomych sprawach zachowywała się... w sumie jak młodsza siostra. Czyli wolno jej było i czuła się naiwnie usprawiedliwiona.
- Coś czuję, że dzisiaj będzie ta noc kiedy to złożę przodkom pierwszą ofiarę z człowieka - szturchnęła brata po jego cyklicznym żarciku, specjalnie brzmiąc super pewnie. Może chociaż trochę go wystraszy! Jasne, że by go nie poświęciła, ale czasem trzeba rzucić groźbą siostrzaną aby Beau nie był jeszcze bardziej pewny swego. Może na próbę wrzuci go jakiegoś jeziora... albo chociaż do basenu, o.
- Hmmm - zamyśliła, łapiąc sama jakiś patyk i grzebiąc nim w ognisku.
- W takim razie bym się dołożyła do Twojego pytania. Może dostałbyś wtedy więcej odpowiedzi. Albo jaśniejsze - zawsze była przekonana, że jeśli... kiedy - nie jeśli - uda im się uzyskać odpowiedzi na dręczące pytania to wcale nie znaczyło, że te odpowiedzi same w sobie proste będą.
- Myślę, że to bardzo dobry pomysł - zaczęła ponownie, tym razem z uśmiechem, jawnie popierając myśl brata.
- Często się nad nim zastanawiasz? Może się okazać jakimś tajniakiem albo gwiazdą filmową i nim się obejrzę to fani lub zawodowi zabójcy będą Cię stąd wynosić - takie opcje też istniały! Nawet się rozglądnęła by dodać temu odpowiedniej dramaturgii. Ona swojego ojca znała. Przez pewien czas nawet mieszkał tutaj, ale koniec końców jej odczucia były dosyć sprzeczne i zagmatwane. Mimo to miała o nim wiedzę. Nigdy nie rozumiała, dlaczego ich mama nie chce rozmawiać o ojcu Beau. Co prawda momentalnie przychodziły jej na myśl okropne odpowiedzi, ale je zachowywała dla siebie.
- Na pierwszy rzut oka nie wydaje się zły, ale wiemy, że to często mylne. Najlepiej takich się sprawdza znienacka. Jak odwiedziny bez zapowiedzi i zobaczyć czy się ucieszy z tak ważnych gości - wcale nie pomyślała, że wpierw mogą go chwilę poobserwować jak już uda im się w końcu rodzicielkę odwiedzić. Normalne, że się martwili - zwłaszcza znając mamy wybory. Choć i Nya miała szczerą nadzieję, że tym razem będzie to porządny gość.
- A w razie czego będzie na drugą ofiarę - dodała z "pozytywniejszą" nutą. Nie ma to jak patrzeć na jasne strony.
Beau B. Sheehy