Only dead fish go with the flow
: 25 paź 2021, 01:11
5.
Nigdy nie chciała zostawiać Richarda samego w szpitalu, ale też... jakim prawem miałaby tam zostać? Ostatecznie byli tylko obcymi ludźmi, którzy mieli pecha wpaść na siebie w najmniej odpowiednim momencie... i to dosłownie wpaść. Pozostawało jej wierzyć, że faktycznie będzie kłamał i nikomu nie powie o tym zajściu, podobnie wierzyła też, że jednak o niej zapomni, ale jednocześnie, chociaż bardzo chciała inaczej - nie potrafiła tak po prostu kogoś olać. Uznała więc, że ta pozostawiona w szpitalu paczka papierosów z napisem "sorry" i krzywym uśmieszkiem wystarczy, aby... zatrzeć złe wrażenie? Sama nie wiedziała. Miała dość sporo spraw na głowie, a nowy trop doprowadził ją do kontenerów stojących na obrzeżach portów. Jakiś podejrzany ładunek, który mógłby sugerować o nielegalnych interesach grupy przestępczej, najpewniej nie mającej nic wspólnego z całym syfem Hawthorne'a. Musiała to sprawdzić, więc odczekała późnej godziny, a potem, by nie zwracać na siebie uwagi, przeszła większość drogi pieszo, niosąc ze sobą łańcuch, kłódkę i brzeszczot do metalu. Plan był prosty, wdrapać się na kontener, przeciąć stary łańcuch, sprawdzić co jest w środku, a potem założyć nowy z nową kłódką. No i tak... właściciele nie mieli klucza do nowej, ale mimo wszystko niepasujący klucz może mieć wiele możliwości i nie jest tak ordynarnym dowodem na to, że ktoś tutaj węszył. Przynajmniej tak to miało wyglądać, ale niestety... w życiu Pearl wszystko lubi się komplikować.
Z trudem wdrapała się na kontener, podsuwając sobie jakieś dwie stare beczki i palety. W zasadzie wisiała przez moment na jego krawędzi, balansując jakiś czas, zanim udało jej się podciągnąć na tyle, by kolanem dosięgła brzegu kontenera. Tylko, że jak już znalazła się u góry, przypomniała sobie, że zostawiła na dole obok całego tego syfu, jak beczki, palety i jakieś liny, które się tu walają - swój ekwipunek. Zejście też, jak się miało okazać, nie było już tak proste jak wejście. Z góry wszystko wyglądało na o wiele bardziej przerażające, a punkty zaczepienia nie były na tyle nisko, by dosięgnęła beczki. Tradycyjnie więc... przemyślała wszystko tylko do połowy. Mogłaby się w sumie zwiesić... mogłaby też odpuścić i znaleźć sobie normalną pracę. W zasadzie to tylko odpuścić, w pracy nikt nie oczekiwał od niej prywatnego śledztwa, ale niestety, Pearl miała swoją misję i niekoniecznie chciała z niej rezygnować. Nawet jeśli nie był z niej ani żaden detektyw, ani tym bardziej agent specjalny.
Richard Remington
Nigdy nie chciała zostawiać Richarda samego w szpitalu, ale też... jakim prawem miałaby tam zostać? Ostatecznie byli tylko obcymi ludźmi, którzy mieli pecha wpaść na siebie w najmniej odpowiednim momencie... i to dosłownie wpaść. Pozostawało jej wierzyć, że faktycznie będzie kłamał i nikomu nie powie o tym zajściu, podobnie wierzyła też, że jednak o niej zapomni, ale jednocześnie, chociaż bardzo chciała inaczej - nie potrafiła tak po prostu kogoś olać. Uznała więc, że ta pozostawiona w szpitalu paczka papierosów z napisem "sorry" i krzywym uśmieszkiem wystarczy, aby... zatrzeć złe wrażenie? Sama nie wiedziała. Miała dość sporo spraw na głowie, a nowy trop doprowadził ją do kontenerów stojących na obrzeżach portów. Jakiś podejrzany ładunek, który mógłby sugerować o nielegalnych interesach grupy przestępczej, najpewniej nie mającej nic wspólnego z całym syfem Hawthorne'a. Musiała to sprawdzić, więc odczekała późnej godziny, a potem, by nie zwracać na siebie uwagi, przeszła większość drogi pieszo, niosąc ze sobą łańcuch, kłódkę i brzeszczot do metalu. Plan był prosty, wdrapać się na kontener, przeciąć stary łańcuch, sprawdzić co jest w środku, a potem założyć nowy z nową kłódką. No i tak... właściciele nie mieli klucza do nowej, ale mimo wszystko niepasujący klucz może mieć wiele możliwości i nie jest tak ordynarnym dowodem na to, że ktoś tutaj węszył. Przynajmniej tak to miało wyglądać, ale niestety... w życiu Pearl wszystko lubi się komplikować.
Z trudem wdrapała się na kontener, podsuwając sobie jakieś dwie stare beczki i palety. W zasadzie wisiała przez moment na jego krawędzi, balansując jakiś czas, zanim udało jej się podciągnąć na tyle, by kolanem dosięgła brzegu kontenera. Tylko, że jak już znalazła się u góry, przypomniała sobie, że zostawiła na dole obok całego tego syfu, jak beczki, palety i jakieś liny, które się tu walają - swój ekwipunek. Zejście też, jak się miało okazać, nie było już tak proste jak wejście. Z góry wszystko wyglądało na o wiele bardziej przerażające, a punkty zaczepienia nie były na tyle nisko, by dosięgnęła beczki. Tradycyjnie więc... przemyślała wszystko tylko do połowy. Mogłaby się w sumie zwiesić... mogłaby też odpuścić i znaleźć sobie normalną pracę. W zasadzie to tylko odpuścić, w pracy nikt nie oczekiwał od niej prywatnego śledztwa, ale niestety, Pearl miała swoją misję i niekoniecznie chciała z niej rezygnować. Nawet jeśli nie był z niej ani żaden detektyw, ani tym bardziej agent specjalny.
Richard Remington