Nigdy nie powiedziałam, że chcę jakoś utrudnić tą wycieczkę. Ponarzekać oczywiście mogę, patrząc na sam fakt że nie jest ona dla mnie. Dodatkowo aktualnie sama nie wiedziałam, czy owa wycieczka jest gorsza czy jej zachowanie, dziecka które nie dostało lizaka? Oba przypadki są nijakie, także nie ma nawet w czym wybierać. Jakie to smutne, zwłaszcza że siedemnastolatka zachowuje się teraz, tak a nie inaczej. Rozejrzałam się wokół, patrząc na innych obok nas. Nawet dziecko, patrzyło się na Josie jak na wariatkę. Westchnęłam i uśmiechnęłam się przepraszająco, do dziecka..
- Na pewno, zwłaszcza z dzieckiem na głowie - Mruknęłam niezadowolona. Jeśli ona chce mnie, jakoś wkurzyć, zdenerwować nie uda się jej to. Aktualnie nabrałam takiej obojętności, że mogłabym dostać za to nagrodę. Nie za często wykorzystuje taką drogę ucieczki, ale sprawia to że mogę uciec. Chociaż jestem ciałem tutaj, duchem jestem w zupełnie innym miejscu. Gdzie taka Josie to mały przypadek, zaburzenia i szaleństwa w jednym, aby zwrócić na siebie uwagę. A jest na tyle mała, że mogę ją zgnieść niczym robaka.
- O rany, zobacz no zdjęcia robią z syrenkami. Mała Josie na pewno chce takie zdjęcie, leć! - Wypchnęłam znajomą w stronę syrenek. Te zaraz zaczęły ją do siebie przyciągać, niby tą muzyczną nutą, która kusi marynarzy i w sumie ginęli. Szkoda, że tak nie dzieje się naprawdę, świat pozbyłby się takiej Josie, chociaż na dobre parę lat, a może i nie? Oby tylko nie zaczęła razem z nimi wyć, tego nie zniosę. Gdzie moje zatyczki? Gdzie moja godność, kiedy się na to godziłam? Najlepiej odliczać minuty, godziny odpłynięcia stąd.
Josie Marrwick