Pomimo tego, co przygotował dla niej los, Grainne nie widziała się w innym miejscu. W innym mieście, z innymi ludźmi. Bez względu na zdarzenia z przeszłości, cieszyła się z posiadania Jordana, bo to on właśnie był całym jej światem. To na jego teraźniejszość i przyszłość pracowała, zastanawiając się, jak miał sobie poradzić, gdy osiągnie już odpowiedni wiek. Gdy wyprowadzi się z ich małego domu. Gdy zacznie sam na siebie zarabiać, a może wyjedzie na studia do innego miasta? Jordan był aktualnie w tym samym wieku, w którym Grainne musiała zrezygnować ze szkoły i rozpocząć całkowicie niezależne życie. Bez szans na dalszą edukację, a nie tego chciała dla syna panna Bennet. Nie chciała, aby rezygnował z możliwości, jakie posiadał. I chociaż nie chciała tego przyznać na głos, bała się tego okresu. Bała się, że i Jordan pchany pewnego rodzaju fatum, również nie wytrzyma. Dlatego też każdy, nawet najmniejszy jego problem w szkole urastał w jej oczach do wielkiego zagrożenia. Nie przenosiła presji na syna, bo wszystko to trzymała w sobie i czasami nie umiała zapanować nad szybkim biciem serca, które sprawiało, że nie mogła spać tygodniami.
Zdawała sobie sprawę z faktu, że Priscilla czuła się niejako za nią odpowiedzialna. Nie dało się nie czuć chęci obrony mniejszej kobiety przed całym złem tego świata i zapewne gdyby tego wymagała sytuacja, Mcfarlane zasłoniłaby młodszą koleżankę własną piersią. I tak jak Grainne doceniała to poświęcenie oraz lojalność blondynki, nie chciała, aby w tym wszystkim pani psycholog zapominała o samej sobie. Zawsze to w niej podziwiała — siłę, aby wysłuchiwać, doradzać, prowadzić innych w ich kłopotach, zmartwieniach, nierzadko tragediach. Brać niejako odpowiedzialność za sukcesy, ale także porażki z tym związane. I tak jak równocześnie krył się w szatynce podziw dla przyjaciółki, była tam również obawa i ostrożność. Przecież nikt nie był niezniszczalny, nieważne jak bardzo próbował utrzymywać się na powierzchni. A z uwagi na miłość, którą darzyła blondynkę, Grainne tym bardziej się martwiła. Obserwowała, gdy było trzeba, interweniowała, ale nigdy nie chciała, aby Priscilla się przed nią zamykała. Zamykała, chcąc chronić Bennet przed chaosem własnych myśli. Nonsens. Obie były tam dla siebie nawzajem i chociaż kelnerka może była słabsza, to też posiadała w sobie siłę i chciała, aby jej przyjaciółka to dostrzegła.
Uśmiechnęła się tylko, słysząc komentarz o własnych nogach i obserwując poczynania blondynki. Miała na nią poczekać tyle, ile było trzeba. Gdyby ktokolwiek inny pokusiłby się o uszczypliwość tyczącej się jej kompleksów, na pewno zareagowałaby inaczej, ale Priscilla nie była
kimkolwiek. I Bennet wiedziała, że blondynka nie mówiła tego złośliwie lub zgryźliwie. Co ciekawe, przedstawiła wyjątkową niepewność szatynki w postaci komplementu, sprawiając, że niziutka ciemnooka postać poczuła się nieco lepiej sama ze sobą.
-
Pamiętasz, jak mówiłam ci o drzewie jak z tej bajki Mój sąsiad Totoro? - odpowiedziała pytaniem na pytanie Mcfarlane, wiedząc, że miała pamiętać. Grainne uwielbiała japońskie produkcje, bo miały w sobie wiele głębi, a także posiadały poziomy mądrości zarówno dla dzieci, jak i ich rodziców. Nie obawiała się więc oglądać produkcji Studia Ghilbi z Jordanem, czego nie mogła powiedzieć o bajkach ze Stanów Zjednoczonych czy Europy. Głupi humor, niesmaczne wstawki, idee, które niekoniecznie zgadzały się z jej własnymi, powodowały, że dość szybko odcięła się od podobnych tworów, stawiając na klasyki oraz bardziej wyszukane, niszowe kino dziecięce. Sama czerpała niesamowitą przyjemność z oglądania owych animacji. -
Swoją drogą… - zaczęła, robiąc przystanek, by poczekać na przyjaciółkę. -
Pewnie słyszałaś, ale ten włamywacz z Pearl Lagune został zatrzymany. - Wiadomość była dość świeża, chociaż Grainne przeczytała tę informację we wczorajszym wydaniu miejscowej gazetki. Priscilla mogła już o tym wiedzieć, chociaż biorąc pod uwagę rozkojarzenie przyjaciółki w ostatnim czasie, Bennet nie mogła być tego całkowicie pewna. Gdy ktoś żył we własnych myślach, często świat wokół zdawał się iluzją. Której zwyczajnie nie warto było poświęcać szczególnej uwagi. A przecież wiadomość o zatrzymaniu przestępcy w ich miasteczku, w dzielnicy jej przyjaciółki naprawdę uspokoiła trwożące się łatwo serce kelnerki.
priscilla mcfarlane