: 28 kwie 2022, 14:48
Skoro życie było jej niemiłe, nie miał zamiaru interweniować. A niech kupuje sobie nawet trzy motocykle, jeździ nimi choćby po galaktyce i zabiera na przejażdżki, kogo tylko chciała, choćby tego Anglika ze śmiesznym akcentem. Bo Brytyjczycy mówili tak, jakby mieli w gębie worek ziemniaków, szczególnie ci, którzy posługiwali się akcentem Scouse albo Yorkshire. Ni w ząb dało się z nimi dogadać. Urywali słowa, zaciągali, a potem jeszcze obruszali, że nikt ich nie rozumie. Właśnie tak Archer wyobrażał sobie tego całego Olliego. I powtarzam - nie, nawet w najmniejszym stopniu nie był zazdrosny!
Piękną przyszłość im zwiastowała, sugerując, że mogliby zginąć na mostku czy na ulicy. Równie dobrze coś mogło pożreć ich w tej świątyni albo podczas powrotu do domu, ale to na pewno mniej prawdopodobne od roztrzaskania się na motocyklu. Ciekawe czy Raine w ogóle posiadała prawko na motor, bo to nie takie hop siup, że wsiądzie sobie na jednośladowiec i pojedzie w siną dal.
- Ale ja jestem bardzo niesmaczny! I kościsty - nawet podwinął sobie koszulkę, żeby pokazać te wystające biodra i odznaczające się biodra. - Za to ty dobrze smakujesz - puścił do niej w tych ciemnościach oczko, ale nikła szansa, że dziewczyna była w stanie coś dostrzec. - Cholera - dodał, bo właśnie w tym momencie rozładował mu się telefon. - W razie czego odstraszaj dziką zwierzynę, światło komórki powinno ją rozproszyć - wszystko oczywiście zależało od tego, na jakiego zwierza trafią, bo pewnie były też takie, co lgnęły do światła jak popierdolone. I niekoniecznie musiały być to ćmy.
Z tymi kosmitami nie mówił serio, chociaż dalej uważał, że ta opcja byłaby najlepsza i znacznie bezpieczniejsza od tego, co w rzeczywistości mogło ich spotkać, kiedy tak przemierzali ledwo oświetlonym, wąskim korytarzem.
- Może odpadało - zgodził się z nią, nie odstępując nawet na krok, gdyby to coś, co odpadało miało go nagle zaatakować. - Ale nic nie widzę. Poświeć tutaj - dodał, a kiedy Barlowe skierowała latarkę gdzieś pod nogi, Archie znowu pokręcił głową. - No nie, nic nie ma - nie dało się zauważyć ani mchu, ani grzyba, ani innych, zgniłych roślin czy rozkładających się zwłok zwierząt. Nie było też niczego nowonarodzonego, co miałoby na nich chrapkę. Dziwna sprawa, ale to świątynia, więc kto wie, może ich umysły płatały im figle? Może dopadła ich klątwa lepkiej mazi, która będzie ich prześladować już na wieki wieków?
- Idziemy dalej czy wracamy? Nie, żebym cykał, ale jak przyjdzie co do czego, to nie będę miał jak cię bronić, bo jestem niepełnosprawny - podkreślił, ale oczywista sprawa, że za Raine skoczyłby w ogień i chyba dziewczyna nie powinna mieć co do tego najmniejszych wątpliwości!
Raine Barlowe
Piękną przyszłość im zwiastowała, sugerując, że mogliby zginąć na mostku czy na ulicy. Równie dobrze coś mogło pożreć ich w tej świątyni albo podczas powrotu do domu, ale to na pewno mniej prawdopodobne od roztrzaskania się na motocyklu. Ciekawe czy Raine w ogóle posiadała prawko na motor, bo to nie takie hop siup, że wsiądzie sobie na jednośladowiec i pojedzie w siną dal.
- Ale ja jestem bardzo niesmaczny! I kościsty - nawet podwinął sobie koszulkę, żeby pokazać te wystające biodra i odznaczające się biodra. - Za to ty dobrze smakujesz - puścił do niej w tych ciemnościach oczko, ale nikła szansa, że dziewczyna była w stanie coś dostrzec. - Cholera - dodał, bo właśnie w tym momencie rozładował mu się telefon. - W razie czego odstraszaj dziką zwierzynę, światło komórki powinno ją rozproszyć - wszystko oczywiście zależało od tego, na jakiego zwierza trafią, bo pewnie były też takie, co lgnęły do światła jak popierdolone. I niekoniecznie musiały być to ćmy.
Z tymi kosmitami nie mówił serio, chociaż dalej uważał, że ta opcja byłaby najlepsza i znacznie bezpieczniejsza od tego, co w rzeczywistości mogło ich spotkać, kiedy tak przemierzali ledwo oświetlonym, wąskim korytarzem.
- Może odpadało - zgodził się z nią, nie odstępując nawet na krok, gdyby to coś, co odpadało miało go nagle zaatakować. - Ale nic nie widzę. Poświeć tutaj - dodał, a kiedy Barlowe skierowała latarkę gdzieś pod nogi, Archie znowu pokręcił głową. - No nie, nic nie ma - nie dało się zauważyć ani mchu, ani grzyba, ani innych, zgniłych roślin czy rozkładających się zwłok zwierząt. Nie było też niczego nowonarodzonego, co miałoby na nich chrapkę. Dziwna sprawa, ale to świątynia, więc kto wie, może ich umysły płatały im figle? Może dopadła ich klątwa lepkiej mazi, która będzie ich prześladować już na wieki wieków?
- Idziemy dalej czy wracamy? Nie, żebym cykał, ale jak przyjdzie co do czego, to nie będę miał jak cię bronić, bo jestem niepełnosprawny - podkreślił, ale oczywista sprawa, że za Raine skoczyłby w ogień i chyba dziewczyna nie powinna mieć co do tego najmniejszych wątpliwości!
Raine Barlowe