I've known it from the moment that we met, no doubt in my mind where you belong
: 15 paź 2021, 20:28
#1
Większość ludzi miało wolne w weekendy i wtedy wspólnie spędzali czas. W przypadku jednak Tahnee i Barta wcale tak nie było – bardzo często zdarzało się, że mieli jeden wolny dzień (który mógł zostać w każdej chwili przerwany pilnym wezwaniem) i to w środku tygodnia zazwyczaj. Żeby ten dzień, w którym akurat nie pracują się ze sobą zgrał graniczyło niemal z cudem – a jedna się wydarzył. Wtorek, dla wielu ludzi był to dopiero początek tygodnia. Dla Walker był to jednak jeden dzień po bardzo długich, sześciu dniach codziennej pracy od rana do wieczora. Miała ręce pełne roboty i musiała siedzieć po godzinach, ale obiecała sobie, że odpocznie w ten jeden dzień wolnego – jak się potem okazało, wspólnego ze swoim narzeczonym. Dawno się nie widzieli. Nie przesadziłaby, gdyby powiedziała, że to był dobry miesiąc. I nie liczyła tych spotkań, gdzie byli wzywani do jakiegoś wypadku.
Tahnee denerwowało już od dłuższego czasu to, że siedzą w tej stagnacji – że nie idą w żadną ze stron. Pieniądze na wesele już dawno mieli odłożone i bez problemu by wyprawili przyjęcie. To nie był żaden problem – tu chodziło o niezdecydowanie ze strony Barta, który wciąż nie był pewny wielu rzeczy; Gdyby Tarni się do niego wprowadziła wiele rzeczy byłoby łatwiejszych, no bo tak widzieliby się wieczorem, albo wypiliby razem rano kawę, a tak? Mieszkali w jednym mieście a czuła się jakby byli w związku na odległość.
Obiecała sobie jednak, że dzisiaj nie będzie poruszać żadnych ważnych tematów. Chciała spędzić miło ten dzień, ciesząc się z obecności Barta, bo co jak co, ale nie było to takie oczywiste.
Sierżant Walker tym razem nie była ubrana w służbowy mundur. Pogoda sprzyjała, więc założyła zwiewną, musztardową sukienkę przed kolanko w kwiecisty wzór, do tego sandałki. Jako że miała u Barta spędzić noc, to do plecaka spakowała rzeczy na zmianę, odznakę i oczywiście swój pistolet. Po drodze wskoczyła do sklepu po dobre winko i parę innych drobnostek.
Zapukała do drzwi z uśmiechem na twarzy, w dłoni trzymając papierową torbę ze swoimi zakupami.
Bartholomew Stonehart
Większość ludzi miało wolne w weekendy i wtedy wspólnie spędzali czas. W przypadku jednak Tahnee i Barta wcale tak nie było – bardzo często zdarzało się, że mieli jeden wolny dzień (który mógł zostać w każdej chwili przerwany pilnym wezwaniem) i to w środku tygodnia zazwyczaj. Żeby ten dzień, w którym akurat nie pracują się ze sobą zgrał graniczyło niemal z cudem – a jedna się wydarzył. Wtorek, dla wielu ludzi był to dopiero początek tygodnia. Dla Walker był to jednak jeden dzień po bardzo długich, sześciu dniach codziennej pracy od rana do wieczora. Miała ręce pełne roboty i musiała siedzieć po godzinach, ale obiecała sobie, że odpocznie w ten jeden dzień wolnego – jak się potem okazało, wspólnego ze swoim narzeczonym. Dawno się nie widzieli. Nie przesadziłaby, gdyby powiedziała, że to był dobry miesiąc. I nie liczyła tych spotkań, gdzie byli wzywani do jakiegoś wypadku.
Tahnee denerwowało już od dłuższego czasu to, że siedzą w tej stagnacji – że nie idą w żadną ze stron. Pieniądze na wesele już dawno mieli odłożone i bez problemu by wyprawili przyjęcie. To nie był żaden problem – tu chodziło o niezdecydowanie ze strony Barta, który wciąż nie był pewny wielu rzeczy; Gdyby Tarni się do niego wprowadziła wiele rzeczy byłoby łatwiejszych, no bo tak widzieliby się wieczorem, albo wypiliby razem rano kawę, a tak? Mieszkali w jednym mieście a czuła się jakby byli w związku na odległość.
Obiecała sobie jednak, że dzisiaj nie będzie poruszać żadnych ważnych tematów. Chciała spędzić miło ten dzień, ciesząc się z obecności Barta, bo co jak co, ale nie było to takie oczywiste.
Sierżant Walker tym razem nie była ubrana w służbowy mundur. Pogoda sprzyjała, więc założyła zwiewną, musztardową sukienkę przed kolanko w kwiecisty wzór, do tego sandałki. Jako że miała u Barta spędzić noc, to do plecaka spakowała rzeczy na zmianę, odznakę i oczywiście swój pistolet. Po drodze wskoczyła do sklepu po dobre winko i parę innych drobnostek.
Zapukała do drzwi z uśmiechem na twarzy, w dłoni trzymając papierową torbę ze swoimi zakupami.
Bartholomew Stonehart